Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Korzyść z nie bycia autorytetem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:47, 24 Cze 2022    Temat postu: Korzyść z nie bycia autorytetem

Wielu ludzi chciałoby być uznanych za autorytet. Niektórzy, śledząc to, ile pisuję tu na sfinii podejrzewają także mnie, iż się lansuję na autorytet. Ja uważam, iż - oczywiście o ile poprawnie diagnozuję własne reakcje emocjonalne - nie mam takiej intencji, czyli nie chcę być autorytetem. Ściślej: nie chcę być autorytetem W PEWNYM ROZUMIENIU owego pojęcia. W jakim rozumieniu?
Chodzi o pojmowanie autorytetu jako kogoś, przeciw komu się nie formułuje żadnych wątpliwości, nie weryfikuje tego, co ktoś głosi, a jedynie wychwala i promuje, akceptując bez pytań wszystko co powiedziała. Nie chciałbym być bezkrytycznie uznawany! Wręcz uważam takie bezkrytyczne uznawanie ludzi za rodzaj grzechu, bałwochwalstwa, głupoty i nieodpowiedzialności.
Krytycyzm w ogóle uważam za niezbędny składnik ZROZUMIENIA TREŚCI.
Postulat niekrytykowania jakiegoś poglądu jest dla mnie tożsamy z postulatem separowania się od rozumienia tego poglądu. Dlatego gdybym to ja miał być takim autorytetem, którego się nie kwestionuje, to automatycznie oznaczałoby, iż chciałbym, aby moje przekonania, poglądy, idee NIE spotkały się z niczyim szczerym (!) zainteresowaniem...

Słówko "szczerym" jest tutaj ważne. Bo usuwając je ze sformułowania pewnie wiele osób chcących być uznawanych za autorytet, zgodziłoby się, że oni przecież chcą, aby się ich poglądami interesowano - aby je przyjęto, aby się ludzie tymi poglądami zachwycali. Ale...
bez szczerości byłoby to przecież zachwycanie się nie samymi tymi poglądami (bo te nie zostałyby w mentalności, rozumowaniu poddane oglądowi, który z założenia powinien być KRYTYCZNY, nie zostałyby W PEŁNI ZROZUMIANE, lecz tylko uznane po zewnętrznych atrybutach, po pozorach).
Bycie autorytetem w tym znaczeniu, że ludzie nam wierzą bezkrytycznie ma jeszcze inną wielką wadę - ODPOWIEDZIALNOŚĆ, która na nas wtedy spada z tytułu tego, co powiedzieliśmy. Ja, gdybym wiedział, że oto ogłoszono mnie tego rodzaju autorytetem, przeraziłbym się tylko i chyba próbowałbym usunąć z przestrzeni publicznej wszelkie moje poglądy, jakie kiedykolwiek sformułowałem. Bo bałbym się, że w takich warunkach ktoś by je błędnie zinterpretował, a potem to ja byłbym odpowiedzialny za to, co złego on zrobił, opierając się na tym, jak mnie zrozumiał, jak "mu poradziłem".

Tak więc bardzo sobie chwalę to, że nie jestem autorytetem. Staram się podkreślać swoją omylność i niekompletność tego, co piszę i mówię. W jakiś sposób cieszę się z każdej krytyki, każdego głosu przeciwnego mojemu, bo to daje mi prawo, abym jeszcze coś powiedział, napisał, bo to nie usposabia moich słuchaczy, czytelników do bezmyślności w przyjmowaniu.

Z drugiej strony współczuję tym, których za autorytet uznano. :oops:
Ci, odczytywani teraz przez wielu ludzi bezkrytycznie, ani nie są szczerze odbierani, czyli nie dociekano realnie tych idei, które głoszą, a do tego jeszcze spada na nich znacznie większa odpowiedzialność z tytułu najmniejszego uchybienia, jakie może się pojawić przy odbiorze tego, co głosili. A już chyba najbardziej współczuję temu człowiekowi, kto przed Bogiem stanie jako autorytet największy (może jako nieomylny), bo na liście rozliczenia tego człowieka ze skutkami jego wypowiedzi znajdą się wszyscy debile, którzy - sugerując się, iż ich bezkrytyczne rozumienie musi być kompletne i absolutne (wszak opierają się na nieomylnym źródle, więc oni też są nieomylni, jako że w domyśle owo źródło nie mogło przekazać im błędnej sugestii) - narobili mnóstwo zła. A to zło zostanie przypisane w jakiejś części właśnie tym, sugestiom ze strony autorytetu, na bazie których powstały przekonania do zła prowadzące.

W jakim rozumieniu mógłbym trochę chcieć być "autorytetem"?
W BARDZO SŁABYM rozumieniu, polegającym na sugestii, że może coś ciekawego, wartego rozważenia mam do zaoferowania. Ale oczywiście ocena wartości tej mojej oferty powinna być już dokonana krytycznie i uczciwie przez każdego odbiorcę.
W tym znaczeniu jednak chyba byłbym mnie "autorytetem", a bardziej "ciekawym człowiekiem", kimś interesującym w jego poglądach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin