Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:52, 17 Sty 2025 Temat postu: Jakie rodzaje wolności NIE są wolnością woli |
|
|
Pojęcie wolności jest szerokie. Nie każde użycie słowa "wolność" odnosi się do (bardzo trudnej filozoficznie) idei wolności woli.
W szczególności jest pojęcie wolności osobistej, która z grubsza oznacza, iż człowiek nie podlega zewnętrznym przymusom - np. nie musi się słuchać rozkazów, poleceń jakiejś władzy (w jakimś zakresie przynajmniej).
Jest pojęcie wolności politycznych, obejmujące zwyczajowo m.in. wolność zgromadzeń, wolność wyznania, wolność dostępu do informacji, prawa wyborcze.
Obie te "wolności" nie są jednak ideą wolności woli.
Wolność woli nie jest też ideą, którą można by określić jako coś bliskiego wszechmocy. Wszechmoc w maksymalnym do pomyślenia sensie w ogóle jest paradoksalna z natury, bo zawiera np. "wolność do zniewolenia", "wolność do niebycia wolnym" (bo czemużby nie?... da się to sformułować). Są możliwe także inne sprzeczności tego typu, jako choćby paradoks kamienia.
Ludziom nieorganizującym sobie pojęć w jakieś spójne kategorie, niedostrzegającym fundamentalnych różnic znaczeniowych, wszystkie te "wolności" wpadają do jednego mentalnego worka. Potem tacy ludzie już kompletnie nie wiedzą, co tak właściwie za wolność uważają, co w praktyce jakiejś dyskusji sprowadzi się do tego, że wezmą sobie rozumienie JAKIEJŚ wolności, traktując je PIERWSZĄ Z BRZEGU interpretacją, a potem już...
... tylko pokrzykują na innych, wywyższają się, agitują za swoimi - ogólnie robią mnóstwo zamieszania wokół społecznego swojego osadzenia, ale nie zajmują się już konkretnie samą ideą wolności. Bo przecież "każdemu o to chodzi", aby się powywyższać i pokrytykować innych, a nie myśleć logicznie. Czyż nie?...
Czym jest zatem już ta filozoficzna idea wolności woli?
- Jest refleksją nad tym, czy to, co postrzegamy jako "nasze wybory" jest w istocie tylko efektem zredukowania napięcia w kontekście układu:
1. Najpierw "nie wiem, co wybrać?"
aby otrzymać odczyt - rozpoznanie
2. Wybrałem to...
W rozumieniu, które ja uważam za słuszne, "wyborem" jest akt prawdziwie twórczy, zmieniający stan wszechświata, rozgałęziający go w ramach jakiegoś multiwersum - dorzucił nową gałąź rozwoju rzeczywistości.
Wolność woli w tym ostatnim rozumieniu kłóci się z determinizmem, a także wyklucza kompatybilizm. Kompatybilizm w istocie utożsamia wolność woli z zaistnieniem w świadomości sekwencji "mam przekonanie, że nie wiem, co wybrać" -> "wybrałem to ...". Kompatybilistycznie rozumiana wolność sprowadza się do zaistnienia w świadomości dwóch odczuć, nie dbając o to, czy owe odczucia pojawiają się jako np. efekt zaprogramowania odgórnego (nawet zewnętrznego), aby się pojawiły, czy to RZECZYWIŚCIE JEDNOSTKA JEST ROZSTRZYGAJĄCYM ŹRÓDŁEM decyzji (nie mylić ze źródłem odseparowanym od rzeczywistości zewnętrznej, czyli w ogóle nieuwzględniającym przesłanek do decyzji). W kompatybilistycznej wizji wolności przecież "nikt nie sprawdza", czy za pomyśleniem sobie "wybieram to" stoi jakakolwiek refleksja, a już w szczególności refleksja uwzględniająca opcje w jakichś konfiguracjach, w kontekście jakiegoś celu. Kompatybilistyczne pojmowanie wolności uznaje bowiem de facto za "wolną decyzję" każdy przypadek, gdy w umyśle zaistnieje ODCZUCIE, ŻE WYBIERAM, w szczególności nie dbając o to, czy owo odczucie jest może wymuszone okolicznościami, siłami zewnętrznymi. "Wybieranie" u kompatybilistów nie różni się zatem niczym od każdego innego działania, do którego - niczym kwiatek do kożucha - doczepimy przeświadczenie, że się wybiera. A to przeświadczenie może przecież wciąż się z bardzo różnych powodów.
Jeśliby powstał układ, w którym uwarunkowano tak jakiś układ decyzyjny, że gdy po raz pierwszy zadzwoni dzwoneczek, to ten układ wprowadza się w stan "nie wiem, co wybrać?", a gdy zadzwoni dzwoneczek po raz drugi obowiązkowo pojawia się odczucie "teraz wybrałem", to taki - wymuszony przecież układ musi być zaliczony jako "wolny wybór". Tymczasem przecież od początku do końca tutaj wszystko jest wymuszone.
Odczucie, że wybieram nie musi być bowiem "prawdziwe", czyli nie musi odpowiadać czemuś, co związane jest z procesowaniem jakichś rozważań "co i na jakiej zasadzie zrobię?" - ono może być po prostu zaindukowane samo w sobie w umyśle, może być puste, niepoprzedzone żadną formą zainteresowania się, czy chcę tak, czy może odwrotnie.
Casus MASZYNY SUGESTII
Wyobraźmy sobie hipotetycznie, że ktoś zbudował maszynę, która za pomocą impulsów elektromagnetycznych sięgających neuronów w mózgu, potrafi sugerować ludziom różne odczucia. Taka maszyna mogłaby (też można to założyć hipotetycznie) oprócz sugerowania odczuć "jest mi zimno", czy "boję się" także sugerować wewnętrzne przeświadczenie "przed chwilą dokonałem wyboru". Jeśli zatem samo zaistnienie w umyśle przekonania, iż się wybiera, byłoby wystarczające do uznania tej osobowości, która to przekonanie w sobie odczuła za "dokonującą wyboru", to mając taką maszynę, można by "czynić wolnymi" osobowości totalnie podlegające manipulacji zewnętrznej - właśnie tą maszyną. W takiej sytuacji intuicja wolności, którą chyba w sobie nosimy, doznaje wyraźnego mentalnego "kociokwiku", kolizji sprzecznych sugestii. Bo jednak w idei wolności chyba zawarty jest niezbywalnie także warunek, iż "wybór" ma wziąć się z realnych rozważań, a nie być jedynie pojawieniem się myśli, że się wybierało.
Oczywiście, jeśli przyjęliśmy, że taką maszynę sugerującą różne odczucia mamy, to taką samą maszyną można by też stawiać problem dla różnych kontrargumentów w stylu: no dobrze, to ja stawiam dodatkowy warunek przed ideą (wciąż kompatybilistycznie rozumianą) wolności, że przed odczuciem wyboru musi się pojawić, także poczucie rozważania minimum dwóch opcji. Ale takie poczucie też można wspomnianą maszyna wymusić, co by oznaczało, że np. poddany tej maszynie osobnik MUSI OBOWIĄZKOWO
- najpierw spojrzeć w dokładnie zaprogramowany mu sposób, na opcję A - jako możliwą
- potem spojrzeć w dokładnie zaprogramowany mu sposób, na opcję B - jako możliwą
- a na koniec. też w dokładnie zaprogramowany mu sposób, miałby wybrać np. opcję B.
W takim układzie ów osobnik jest w całości zaprogramowany, wymuszone mu zostało to, że on ODCZUWA (ale w pustej, nieprawdziwej formie) swoje stany jako "wybór", choć przecież w swoim działaniu jest to po prostu wypełnienie się sekwencji z góry określonej, czyli coś, co właśnie odpowiada sytuacji, gdy wyboru nie mamy.
Dołożenie do sekwencji wymuszonej, zaprogramowanej dodatkowo (też wymuszonego) odczucia "wybieram" w moim przekonaniu nie powinno upoważniać do określenia takiej sytuacji jako "wolny wybór". To nie jest wypełnienie tej idei, tylko jest to atrapa dla idei wolności woli.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 23:42, 17 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|