Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:52, 19 Sie 2021 Temat postu: Jak uszczęśliwić człowieka? |
|
|
Wierzę, że pytanie w tytule jest związane z celem, który stawia sobie Bóg.
Problem z tym związany jest jednak bardzo złożony.
Po pierwsze, gdyby człowieka od maleńkości otaczać tylko przyjemnymi, bezpiecznymi rzeczami, to ten człowiek przyjmowałby to wszystko jako oczywistość, nad którą nie ma co się zastanawiać, niczego by nie docenił, a ostatecznie nie byłby w stanie czerpać z tego szczęścia. Znających te najbardziej rozkapryszone dzieci i najbardziej rozkapryszonych dorosłych, można zaryzykować stwierdzenie, że nie ma takiego daru, takiego dobra,które by kapryśnika zaspokoiło. Wszystko ostatecznie sprowadziłoby się do postawy: dobra, fajne jest, dawaj coś duuuużo lepszego, bo jak nie, to jestem niezadowolony.
Ale jest i drugi powód, dla którego szczęście człowieka, osiągane najprostszą metodą i drogą byłoby nieskuteczne. Jest to związane z NIEPEŁNOŚCIĄ KONTEKSTÓW rozumienia. Z grubsza chodzi o to, że gdy dwóch ludzi patrzy na to samo, ale jeden z nich posiada wiedzę i doświadczenie w percepcji owego czegoś, a ktoś inny patrzy tak pierwszy raz, spontanicznie, to zazwyczaj ten pierwszy postrzega o wiele więcej. Architekt, który patrzy na wspaniałą katedrę, umie dostrzegać w niej elementy różnego rodzaju, ma porównanie do innych katedr, potrafi docenić zastosowane technologie. Człowiek bez przygotowania spojrzy na tę katedrę i pomyśli sobie "ooo, wielka budowla najeżona takimi dodatkami i innymi fidrygałkami - może i ciekawa, ale chodźmy lepiej na lody...". Zdolność do głębszej oceny czegokolwiek, nie bierze się tak sama z siebie - ona jest wynikiem pracy, doświadczeń, wiedzy. A zrozumienie np. wysiłku budowniczych, aby jakoś sięgało w głębie odczuwania człowieka, powinno znaleźć jakiś rezonans w osobistych doświadczeniach tego człowieka - w jego własnych odczuciu trudu, rozterek przeżywanych, gdy dążenia się nie ziszczają. Aby docenić wartość dzieła w rodzaju pięknej katedry, niezbędne jest samemu zakosztowanie zarówno trudu, jak i nawet bólu związanego z tworzenie jakoś tam podobnych dzieł, czy w ogóle zakosztowania trudu życia.
Powodem trzecim jest zagadnienie energii trwania. Dlaczego, pomimo tego, że wojna jest tak straszna, związane z przeżywaniem niewygód, lęku, brudu, zagrożeń, wielu tych, którzy jej zakosztowali, nie potrafi odnaleźć się w bezpiecznej rzeczywistości? Dlaczego życie na krawędzie, w zagrożeniu potrafi (przynajmniej niektóre osobowości) uwodzić, ciągnąć do siebie? Czy ci ludzie są jakoś masochistycznie szczęśliwi wtedy, gdy przeżywają zagrożenie? - Wydaje się, że coś takiego musi być. To zagrożenie, silniej niż cokolwiek, aktywuje w człowieku emocje, napełnia je barwą i energią. Ktoś, kto żył tylko w bezpiecznym otoczeniu nie zrozumie tej mocy doświadczania, jakiej doznały osoby stykające się z zagrożeniami. Więc, aby doznawać głęboko i w pełni, może powinniśmy jakoś dodać do swoich emocji, nauczyć się jakoś wplatać w nie te najsilniejsze, najbardziej energetyczne doznania, jakich dostarcza nam skrajne zagrożenie, konieczność wydobycia z siebie absolutnego maksimum siły i możliwości. Prawdziwe szczęście uruchomiłoby się w nas dopiero wtedy, gdybyśmy potrafili je odczuć tak "żyjąc na maksa", żyjąc z największą pasją, jakby za chwilę wszystko miało się skończyć...
Powodem czwartym, dla którego szczęście dla człowieka, nie mogłoby być mu tak po prostu wlane, dla którego niezbędny jest etap przejściowy, jest aspekt niejako przeciwny do poprzedniego, tego z punktu 3. Otóż, oprócz tej energii na maksa, do trwałości szczęścia niezbędne jest OPANOWANIE PRZYWRACANIA RÓWNOWAGI EMOCJI I UMYSŁU. Nie sposób jest bez przerwy żyć a maksymalnym pobudzeniu, nie sposób jest ciągle płonąć, bo byśmy spłonęli na popiół. Niezbędną umiejętnością bytu świadomego jest przywracanie się do stanu równowagi, bilansowanie wpływów, kontrola nad naszą reaktywnością, nad tym jak spontaniczne doznania biologiczne, kulturowe, czy inne na nas wpływają. Aby zdobyć tę kontrolę, człowiek musi potrenować swoje moce duchowe i umysłowe, nauczyć się władać tym, co go tworzy. A choć może to władanie nigdy nie będzie absolutne, bo zawsze będzie jakaś warstwa wyżej do odkrycia i opanowywania, to jednak kontrola nad niższymi warstwami naszego odczuwania i działania jest niezbędna, aby jakoś zabezpieczyć tę strukturę świadomości, jaką w sobie utworzyliśmy.
|
|