Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak nie dać się zmanipulować?

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33570
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:34, 24 Lut 2021    Temat postu: Jak nie dać się zmanipulować?

Osobiście uważam, że odpowiedź na pytanie z owego wątku - Jak nie dać się zmanipulować? - jest jednym z niezbywalnych celów życia człowieka na Ziemi. Jest celem wyznaczonym nam przez Boga. Broniąc się przed manipulacją odnajdujemy/budujemy SIEBIE.

Na start wchodzimy w życie manipulowani z różnych stron - manipulują nami rodzice, wychowawcy, nasze emocje, instynkty. Te manipulacje niekoniecznie są wrogie, często wręcz są dla naszego dobra. Ale są to manipulacje, co po jakimś czasie wychodzi na jaw. Okazuje się na przykład, że nie ma świętego Mikołaja, że rzeczy wcale nie są jednoznaczne. Dowiadujemy się mnóstwa rzeczy sprzecznych z tym, co nam w dzieciństwie mówiono - np. tego, że starszych wcale się nie trzeba zawsze słuchać, że można zabawić się zapałkami (jeśli się ma już odpowiedni wiek), że wujek Stasiek po prostu umarł, a nie pojechał gdzieś daleko.
Dowiadujemy się w końcu też, że manipulują nami nasze zmysły, instynkty, potrzeby - czyli np. że jedzenie czekolady wcale nie jest "tak w ogóle dobre", jak się to zdaje przy pierwszym kontakcie, albo że pobicie kolegi nie jest tylko ogólnie jakimś sukcesem i tryumfem (co nam niejednoznacznie sugerowały emocje, a my nie pytaliśmy o nic ponad ten sugestie), lecz że niesie różne skutki uboczne.
W tradycji chrześcijańskiej manipuluje człowiekiem diabeł. W diabła manipulującego nami można wierzyć, bądź nie, ale bez względu na tę wiarę, większość ludzi chyba zgodzi się z tym, że życie tak jakoś się toczy, iż trzeba w nim rewidować co chwila jakieś pierwotne przekonania, odczucia, stwierdzenia. Kto tego nie robi, kto chce do końca być tym prostolinijnym naiwnym, przyjmującym wszystko w tej jednej, narzucającej się opcji, ten prędzej czy później napotka na bardzo nieprzyjemne skutki takiej postawy. Bo np. zostanie oszukany przez jakichś cwanych ludzi, bo zawiedzie się na własnych rozpoznaniach tego, co jest dobre, przyjemne, słuszne, korzystne. Świat, który nas otacza tylko czeka na takich naiwniaków, których da się wykorzystać.

Nie będę już dłużej tutaj przekonywał, iż życie jest walką z manipulacja nami, bo owa teza w jakimś stopniu chyba jest na tyle sprawdzona przez każdego człowieka, iż trudno jest jej zaprzeczyć tak w ogóle. O przypadkach manipulacji wokół nas słyszymy i czytamy niemal codziennie.
Z drugiej strony nie chcę tutaj być odebrany jako paranoik, który wszędzie wietrzy podstęp wrogich sił. Nie, nie o to chodzi, aby teraz jakoś głosić wielki spisek bliżej nieokreślonych "onych", którzy w tym życiu nie mają nic lepszego do roboty, tylko głowić się i kombinować, jak to można by nabrać tę niezwykle ważną osobę, jaką jesteśmy my... Odwrotnie - paranoicznym, spiskowym teoriom mówię tutaj NIE (co wcale nie oznacza, iż jakaś tam konkretna teoria spiskowa, czasem nie okaże się choćby w jakiejś części słuszna).
Raczej chciałbym się tu skupić zatem nie tyle na manipulowaniu nas przez jakieś perfidne moce różnych perfidnych i wciąż spiskujących grup, lecz na raczej na tym, jak manipuluje nami nasza własna natura i (często nieświadomie) odruchowość, kulturowość, nawet edukacja.

Aby jakoś zagaić sprawę, skoczę od razu na głęboką wodę i przedstawię kilka tez, w które wierzę w wyżej wymienionym kontekście:

1. Manipulacja jest sposobem w jaki zaczynamy się komunikować, a potem najczęściej komunikujemy.
Już jako niemowlę podświadomie manipulujemy swoich rodziców - wymuszając uwagę, karmienie naszym płaczem. Potem jest tylko gorzej - manipulacje nawarstwiają się, powstają manipulacje obronne, przeciwne itp. Manipulują rodzice i manipulują dzieci. Te manipulacje nie są jakoś z natury wszystkie złe. Większość z tych manipulacji jest dla naszego dobra, a wynika z tego, że rozwijamy się intelektualnie i mentalnie dość powoli, więc komunikacja z nami musi te nasze braki rozumienia rzeczywistości uwzględniać.

2. Manipulujemy sami siebie tym, że NIE ZNAMY POPRAWNEJ POSTACI RZECZY. To że tysiąc lat temu praktycznie wszyscy ludzie uważali, iż Słońce jest tylko jakimś takim obiektem przesuwającym się nad Ziemią, a nie - jak dzisiaj uważamy - kulą gorącego gazu rozgrzanego reakcjami syntezy nuklearnej wynikało z tego, że w głowach owych ludzi nie było podstaw do sformułowania właściwego modelu rzeczywistości. Podobnie dzisiaj jest z nami w większości przypadków - nie wiemy "jak jest", więc tworzymy sobie jakieś wyobrażenia, które uznajemy za prawdę, wielu wręcz uważa za rzeczywistość. Ale nie ma się co łudzić - to są tylko nasze wyobrażenia.

3. Walka z manipulacją nie polega na tym, aby - jakimś magicznym sposobem - nagle stać się istotą wiedzącą o wszystkim, jak to jest, lecz raczej aby zastępować przekonania i wyobrażenia nieperspektywiczne, manipulujące nas ordynarnie, tymi bardziej perspektywicznymi, które w większej klasie przypadków będą się sprawdzały.
Nie ma się co łudzić, że znamy pełnię wiedzy o kosmosie, skoro pożegnaliśmy starożytny model geocentryczny. Ta wiedza, jeśli rozwój ludzkości jakoś nie przyhamuje znacząco za kilkadziesiąt lat będzie znacząco inna, niż aktualna. Wiele dotychczasowych wyobrażeń zostanie znacząco zmienionych. Te wniosek dotyczy nie tylko wiedzy astronomicznej, ale każdej wiedzy, każdego zbioru przekonań, jakie sobie tworzymy.

4. W kontekście naszego osobistego szczęścia kluczowe jest nasze zmanipulowanie polegające na przywiązaniu do kompletnie nierealnych wizji szczęścia, radości, sukcesu. To, co właściwie w kontekście tego wątku jest najważniejsze, to właśnie te aspekty sprawy, których dotykam w tym punkcie. I chcę się właściwie na nich skupić.

Jak manipulujemy sobą z powodu naszej mentalnej słabości, uniemożliwiając sobie dalej szczęście, spełnienie, adekwatne reagowanie na to, co niesie rzeczywistość?
- o tym chciałbym pisać dalej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33570
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:44, 26 Lut 2021    Temat postu: Re: Jak nie dać się zmanipulować?

Michał Dyszyński napisał:
Jak manipulujemy sobą z powodu naszej mentalnej słabości, uniemożliwiając sobie dalej szczęście, spełnienie, adekwatne reagowanie na to, co niesie rzeczywistość?
- o tym chciałbym pisać dalej.

Na czym polega problem manipulowania samemu sobą?
- Przede wszystkim na tym, że często sami nie wiemy, czego chcemy, mamy sprzeczne poglądy i przekonania.
To jest dla większości ludzi bardzo trudne: zadać sobie UCZCIWIE pytanie: czy naprawdę chcę tego, do czego dążę?
Jeśli pogląd na jakikolwiek temat zawiera w sobie sprzeczność, to w istocie znaczy, że sami nie wiemy, czego chcemy.
Jest taki fajny tekst w apokryficznej ewangelii św. Tomasza:
Ewangelia Tomasza napisał:
Rzekł Jezus: „Gdy macie zwyczaj czynić dwoje jednością, staniecie się synami człowieczymi i powiecie: 'Góro przesuń się', ona się przesunie”.

Ja osobiście interpretuję ten fragment jako wezwanie do niesprzeczności - to co jest niesprzeczne, jest jednością. Stajemy się jako my - zyskujemy określoność - jeśli pozbywamy się sprzeczności w naszym odczuwaniu, myśleniu.

Jeśli jesteśmy niesprzeczni, to wiemy, czego chcemy. Wtedy nasze dążenia prowadzą ow określonym kierunku, a nie co chwila go zmieniają. Określenie się jest warunkiem skuteczności działania. Ktoś, kto przez pół godziny kieruje się na Zachód, a przez drugie pół na Wschód, a potem znowu tak to odmienia, ostatecznie nie osiąga żadnego dalszego celu, tylko wykonuje ruchy wahadłowe w pobliżu miejsca startu.
Oczywiście zależność odwrotna jest też słuszna - wiedząc (POPRAWNIE, czyli w pełni polegając na tym, nie robiąc wyjątków) czego chcemy, stajemy się niesprzeczni.
Gdy w naszych myślach i uczuciach jest sprzeczność, wtedy nie wiemy jak postąpić - bo jakieś dwie, niezgodne wzajemnie instancje będą w nas walczyły o prymat w kontekście decyzji.
Czas na jakiś przykład.
Weźmy typową sytuację rodzica wychowującego swoje dziecko. Dziecko wykazuje skłonność do czegoś złego, niebezpiecznego - np. tłucze zabawką młodszego braciszka. Oczywiste jest, że musimy takim zachowaniom jakoś postawić tamę. Można to zrobić jednak albo mądrzej, albo głupiej. Mądrzej oznacza najczęściej właśnie niesprzecznie, bardziej perspektywicznie.
Impulsywny rodzic w takiej sytuacji po prostu spierze niesfornego dzieciaka krzycząc: nie wolno bić braciszka! Nie wolno bić!
Czyli...
sam bije, a krzyczy, że bić nie wolno. To na krótką metę zadziała, bo jak dzieciak dostanie w skórę, jak go zaboli, to pomyśli sobie: teraz nie mogę bratu dołożyć, bo to się nie opłaca. Zrobię to dopiero wtedy, gdy stary nie będzie patrzył. W końcu ojciec sam dał dowód tego, że rządzi zawsze ten, kto jest silniejszy. Malec to zaakceptował, tylko zmienia strategię - postanawia udowodnić swoją siłę w układzie z moim bratem, tyle że w bardziej korzystnych dla siebie okolicznościach.
Przekaz ojca bijącego dziecko za bicie innego dziecka jest sprzeczny. Dlatego na dłuższą metę tego rodzaju metody wychowawcze nie tworzą pokoju w rodzinie. One właściwie raczej utrwalają zachowania rywalizacyjne, są kolejną odsłoną walki ewolucyjnej o przywództwo w grupie.
Ale... nie chcę tutaj twierdzić, że mam jakieś absolutną radę dla rodziców w podobnych sytuacjach. Czasem może nawet "danie w skórę" (piszę to ze świadomością, iż są idealiści, którzy stoją na stanowisku, że dziecka pod żadnym pozorem nie można uderzyć. Jednak ja uważam, że "nigdy nie mów nigdy", może być sytuacja, w której nie będzie innego wyjścia, tak jak nie ma innego wyjścia policja, gdy spotyka bandziora z nożem, atakującego funkcjonariusza - wtedy, pomimo ogólnej zasady, że się nie strzela do ludzi, nie bije ich, reaguje się w jedyny możliwy w danej sytuacji sposób - poskramia się bandytę). Na pewno jednak zasadą tu będzie ZANIM UŻYJESZ SIŁY, zrób wszystko inne, co możliwe, a przede wszystkim ZADZIAŁAJ NA ROZUMOWANIE, ŚWIADOMOŚĆ W KONTEKŚCIE SYTUACJI, a nie tylko zasadą kary, odstraszania.
Można powyższą trudną sytuację wychowawczą "rozwiązać" na sposób potwierdzania przyczyn - zabraniać bicia biciem. Można jednak zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić. Najpierw wypadałoby dzieciaki rozdzielić. Nie trzeba bić, można przytrzymywać. Zamknięcie braci w innych pokojach jest dodatkowym krokiem. Włączenie do układanki presji emocjonalnej w stylu "tata jest bardzo niezadowolony" (choć wciąż nie wymierza kary biciem) jest kolejnym stopniem nacisku. Może nawet ukazanie konsekwencji w rodzaju - jak nie umiesz dobrze żyć z braciszkiem, to będziecie osobno. I dzieciak, gdy pobędzie dłużej sam, gdy nie będzie miał się z kim bawić, odczuje następny dyskomfort. sytuacji, którą powoduje. Istotne jest w tym wszystkim też cały czas wzmacnianie przekazu: nie akceptujemy rozładowywania frustracji za pomocą siły. Nie akceptujemy tego nie tylko pomiędzy braćmi, ale tez w układzie rodzic - dziecko. Po prostu tego nie akceptujemy, co STAJE SIĘ ZASADĄ w tej rodzinie. W ten sposób na małego rozrabiakę wywierany jest SPÓJNY NACISK. Cała sytuacja staje się tu jednością, nie ma sprzeczności pomiędzy deklaracjami i czynami.
Uleganie impulsom, uleganie pragnieniu szybkiego rozwiązania takiej sytuacji działa odwrotnie - tutaj pojawiają się sprzeczne komunikaty. Mały rozrabiaka nie jest głupi, zanotował sobie, że decyduje silniejszy, widzi że jego ojciec, który tak łatwo przeszedł do bicia działa tak jak on. W sumie może on też "chce być jak tata", czyli chce odreagowywać frustrację biciem...
Czynienie naszych zachowań spójnymi, niesprzecznymi jest najczęściej bardziej żmudne, wymaga opanowania, wymyślenia metody. Czasem na krótką metę może być mniej spektakularne, wydaje się nieskuteczne. Dopiero z perspektywy widać to, że ostatecznie jest dużo skuteczniejsze działanie, niż prosta emocjonalna reaktywność. Najczęściej...
Pewnie wyjątki też się zdarzą. Niejeden gówniarz mądrzeje dopiero wtedy, jak pierwszy raz dostanie od ojca w skórę. Potem już wie, czym to pachnie, a ten pierwszy raz bywa ostatnim razem. Tak więc nic nie jest takie absolutne, ani oczywiste.

Dlatego tak ważne jest STWORZENIE SYNTEZY tego do czego dążymy, co jest ostatecznie naszym celem. Kto tej syntezy nie ma, ten nie podąża w jednym kierunku, tylko jednymi swoimi działaniami niweczy cele, innych swoich działań. Nie dać się zmanipulować oznacza zatem MIEĆ UŚWIADOMIONE CELE, być konsekwentnym, a nie podatnym na to podleci nie wiadomo skąd, nie wiadomo na jakiej zasadzie i nie wiadomo, co by miało z tego wynikać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 13:47, 26 Lut 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33570
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:22, 27 Lut 2021    Temat postu: Re: Jak nie dać się zmanipulować?

Jedną ze słabości ludzkiego odbioru zachowań społecznych, jest nasza wrażliwość na emocje u innych, a z nimi skłonność do uznawania racji tych, którzy mówią coś z przekonaniem.
Ludzie okazujący zdecydowanie, przekonanie, szczególnie gdy jest w tym wszystkim jeszcze charyzma, gotowi są nieraz uznać za prawdziwe, czy w inny sposób słuszne, bardzo wątpliwe stwierdzenia. Przykłady z historii ludzkości są liczne - Hitler, Manson, przywódcy sekt, czy wielu innych manipulantów historycznych.
Badania naukowców pokazują, że nawet wiedząc, iż jakieś źródło informacji jest mało wiarygodne, ulegamy jego presji, jeśli przekaz jest emocjonalny. [link widoczny dla zalogowanych]
Skoro jesteśmy tacy słabi mentalnie, skoro ulegamy sugestiom nie dbając o ich merytoryczną zawartość, kierując się emocjami, to powstaje pytanie: co w ogóle są warte nasze przekonania, rozpoznania?
Ja sam od dłuższego czasu silnie nie dowierzam swoim rozpoznaniom, które powstają w chwilach zburzenia, w silnych emocjach. Uznaję je za z bardzo dużym prawdopodobieństwem wadliwe, fałszywe. Oczywiście nie na pewno są one fałszywe, ale jest na to szansa dużo większa, niż w przypadku, gdy mam okazję się nad sprawą zastanowić w emocjonalnej ciszy.
W związku z tym próbuję wdrożyć sobie mój osobisty program ochrony przed manipulacją, polegający na tym, aby istotnych decyzji nie podejmować pod wpływem emocji. To trzeba sobie po prostu narzucić, sformułować, a potem wdrożyć WEWNĘTRZNĄ PROCEDURĘ. Potem zaś trzeba stać się trochę takim "prywatnym biurokratą", który w obliczu jakiejś decyzji wymusza na sobie postępowanie według schematu, a utrąca reakcje bezwiedne, pod czyimś wpływem, "zbyt spontaniczne". Uważam, że innej drogi do obrony przed manipulacją nie ma.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33570
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:53, 01 Mar 2021    Temat postu: Re: Jak nie dać się zmanipulować?

Zagrywka, a argument
Ten atawizm, który powoduje, iż emocje mają w ludziach - biologiczne, ewolucyjne - preferencje, daje taki efekt, iż w dyskusjach dość często emocjonalność jest mylona z posiadaniem argumentów.
W rzeczywistości użycie emocji należy uznać raczej za zagrywkę w dyskusji, ale nie za argument. Zagrywka odnosi się do znacząco innego celu udziału w dyskusji, niż argument.
Argument ma na celu wyłonienie jakiejś postaci merytorycznego wkładu w analizę zagadnienia.
Zagrywka ma na celu samo ustawienie dynamiki dyskusji, aby pewne tezy postawić w lepszym świetle, a inne w gorszym, bazując na emocjach, intuicjach, mechanizmach domyślania się przez dyskutujące, bądź obserwujące dyskusję osoby.

Manipulacja będzie się opierała o zagrywki, a argumenty stosowała tylko wtedy, gdy jest to wygodne. To wplatanie argumentów w dyskusję, która ma na celu manipulację, najczęściej samo jest formą zagrywki.
Przykłady argumentów:
- podanie przykładu odpowiadającego omawianej sytuacji (albo i kontrprzykładu)
- podanie jakiejś statystyki dla przykładów
- wskazanie jaki model odwzorowuje sytuację, która jest przedmiotem dyskusji
- wskazanie błędu w modelu, który ktoś zastosował
...

Przykłady zagrywek w dyskusji:
- użycie epitetu wobec argumentu (bez podania jakiegoś wynikania, wskazania mechanizmu dającego się analizować)
- porównanie zagadnień z dyskusji do jakiegoś emocjonalnie nośnego zdarzenia
- odwołanie się luźne do obiegowych przekonań, co miałoby ostatecznie potwierdzać tezę
- atak personalny
- autorytarny, bądź przesadnie dobitny tryb wypowiedzi
- sarkastyczny, kpiący tryb wypowiedzi w reakcji na trudny argument
...

Aby nie dać się zmanipulować w dyskusji zagrywkami trzeba wypracować sobie KONTROLĘ.

Czym jest kontrola w kontekście dyskusji?
Kontrola polega na tym, aby emocje nie przysłaniały samej merytorycznej treści rozumowania. Dzięki kontroli, osoba dyskutująca jest w stanie sprawnie diagnozować, co jest argumentem merytorycznym, a co zagrywką.

Kontrola, jeśli ktoś chciałby ją zdobyć, wymagałąby uświadomienia sobie arsenału typowych zagrywek, rozpoznawanie ich pod różnymi postaciami, odróżnianie od argumentów.


Uwaga porządkująca
Nie twierdzę, że każda dyskusja musi być stricte merytoryczna, czyli że nigdy nie należy stosować zagrywek zamiast argumentów. To oczywiście zależy od umowy, od tego, na jaki typ dyskusji się godzimy. Błędem jest jedynie branie dyskusji luźnej, nakierowanej na stosowanie zagrywek, jako merytorycznej. Zaś ostateczne ustalenia z dyskusji luźnej, mieszającej zagrywki z argumentacją merytoryczną powinny być solidnie przeanalizowane przed ewentualnym nadaniem im statusu merytorycznych wniosków. W większości przypadków wnioski z luźnej dyskusji zasługują jedynie na status LUŹNYCH wniosków, a nie wniosków mających walor wiedzy, ogólnych ustaleń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin