Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33386
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:37, 22 Lut 2023 Temat postu: Istnienie świadomości jako formy kontroli |
|
|
Świadomość jest właściwie niezwykle zaawansowaną i złożoną postacią kontroli, szczególnie w węższym rozumieniu samokontroli.
Ta kontrola funkcjonuje jednak w trybie dość szczególnym - jako nieustanne ODKRYWANIE ŚWIATA I SAMEJ SIEBIE. Aby sprawować kontrolę, trzeba SFORMUŁOWAĆ CEL, czyli skądś trzeba ustalić, co właściwie ma być, co jest wzorcem. Wtedy, patrząc na to co bieżące i porównując to do wzorca, wyłania się konstatacja - jest tak jak powinno być, czy też nie.
Problem w tym, że na start życia świadomość nie ma jeszcze gotowych wzorców do dyspozycji. Ma wzorce cząstkowe, niepełne, wzajemnie skonfliktowane. Celem życia byłoby zrobienie porządku w tych wzorcach, ustalenie ich hierarchii, a może stworzenie wzorców własnych, w miejsce tych wrodzonych, niewystarczających.
Błędem jest też traktowanie kontroli na zasadzie "im więcej ilościowo kontroli, tym lepiej". Taki błąd popełniają wszyscy tyrani, psychopaci, despoci. Oni mimowolnie ulegają przekonaniu, że jak będą kontrolowali to, co najbardziej wokół nich szukające wolności, to sami się wywyższą, osiągną sukces swojego istnienia. To jest błąd, wzięcia tego co powierzchowne, to jest błąd prostackiego traktowania rzeczy. Bo w tym zdobywaniu kontroli chodzi o coś więcej, niż po prostu zdobycia JAKIEJKOLWIEK kontroli, czy też koniecznie kontroli przeciw komuś.
Psychopata dąży do kontroli nad istotami wokół siebie, NIE MAJĄC WIZJI CO DALEJ. Psychopata po prostu sobie kapryśnie stawia cząstkowe cele, spętania otaczających go wolnych istot, narzucenie im swojej woli, jednak w istocie BEZ GŁĘBSZEGO CELU. Psychopata liczy na to, że jak jeszcze jeden mały aspekt świata podda swojej presji, to bliżej nieokreślone coś dla niego dobrego się stanie. W pielęgnowaniu tego prostackiego celu dopomaga z resztą psychopacie biologia, która nagradza domyślnie sprawczość, związaną z dominacją - instynktownie czujemy przyjemność, gdy osiągamy cel, instynktownie rywalizujemy. Więc psychopata osiąga tę przyjemność, satysfakcję, gdy swoje - w istocie chaotyczne - cele dominacyjne osiąga. Ale to jest zawsze satysfakcja na krótko.
Ktoś tu pomyśli: ale to dotyczy tylko psychopaty, a ja przecież "jestem normalny".
- Otóż nie. W każdym człowieku, w każdej świadomości jest "coś z psychopaty" - czasem w mniejszym stopniu, czasem większym. Owo coś jest niczym innym tylko właśnie skupieniem się na kontroli, czystej sprawczości, w oderwaniu tego od celów bardziej zaawansowanych, długofalowych, związanych z kompleksowym rozliczeniem świadomości. Każda sprawczość balansuje pomiędzy tymi przeciwieństwami - brakiem jej, bezwolnością, trybem biernym z jednej strony, a skrajną postacią sprawczości i kontroli, która nie uwzględnia aspektów długofalowych z drugiej.
Świadomość jest zatem formą kontroli, ale...
świadomość poprawna, z szansą na trwałe spełnianie się jest taką szczególną formą, która kontroluje nie tylko to bezpośrednio, co bieżące, lecz również SIEBIE, WŁASNE CELE I DĄŻENIA.
Świadomość balansuje też na granicy tego, co nieświadome. W pierwszym oglądzie nieświadomość jest tu "wrogiem" - w tym sensie, że określa ona właśnie to, co chcemy świadomością zmienić, opanować. Jednak to nie jest do końca wróg! To jest też i CEL, A NAWET PRZYJACIEL. Gdyby nie było tego, co poza świadomością, to sama świadomość nie miałaby celu, a dalej powodu do swojego istnienia. Dlatego tym głębszym, bardziej zaawansowanym zadaniem dla świadomości byłoby POGODZENIE SIĘ WEWNĘTRZNE W ZAKRESIE DYCHOTOMII KONTROLA vs NIEZALEŻNOŚĆ.
Świadomość dążąca ku kontroli zakreśla coraz to nowe granice pomiędzy tym, co kontrolować jest w stanie, a tym, co już jest od niej niezależne. Przesuwanie tych granic jest rozwojem świadomości. Nie chodzi w tym zatem o prostackie opanowywanie i tłamszenie tego, co jeszcze nie zostało kontroli poddane, lecz o SFORMUŁOWANIE CELU, KTÓRY POGODZI NIEZALEŻNOŚĆ Z KONTROLĄ.
Prostacko myślący ludzie, mają często przekonanie, że najwspanialej byłoby "być bogiem" w znaczeniu nie posiadania żadnych ograniczeń, robienia co komu do głowy przyjdzie, łamania wszelkich form oporu - czyli bycia wszechmocnym. Ci aspirujący do boskości naiwniacy, nie mają wyobraźni, co by się stało, gdyby swój cel osiągnęli, czyli gdyby trafili do świata, w którym ich presja zyskałaby właściwość łamania wszelkiego zewnętrznego oporu. Bardzo szybko w takim świecie owych "bogów" opanowałaby przerażająca świadomość o bezsensie ich istnienia. Bardzo szybko zorientowaliby się, że gdy już ten cel dominowania wszystkiego został osiągnięty, to ZANIKŁ WSZELKI CEL, już nie ma żadnych wyzwań, żadnych sensów, żadnego powodu do działania, do istnienia. I im bardziej bezrefleksyjnie taki naiwniak traktował ten paradygmat osiągania kontroli nad wszystkim, tym bardziej dotkliwie odczuje tę okoliczność, iż po prostu nie ma czego kontrolować, dominować, wszelka celowość straciła sens.
Jeśli świadomość zyska pewien wgląd w to, co wyżej opisałem, czyli jeśli dostrzeże w ogóle ów problem, że samo nieograniczone dążenie do dominacji i kontroli musi się ostatecznie zdewaluować jako sensowny cel, jako coś, co ma szansę się spełnić w zgodzie z naturą świadomości, to myślę, iż - prędzej czy później - dojdzie do wniosku, że jedyną szansą jest droga przeciwna.
Co rozumiem przez "drogę przeciwną"?
- Chodzi mi o coś odwrotnego do kontroli dla samej kontroli, dominacji dla samej dominacji, czyli o DOSTRZEGANIE WARTOŚCI W TYM CO NIEZALEŻNE, WOLNE, chodzi o DOWARTOŚCIOWYWANIE tego co małe, słabe, nieporadne.
Droga mentalna w stronę dominacji jest drogą, na której końcu jest katastrofa. Droga bycia wsparciem, pomocą, źródłem dobra, porządkowania tego co problematyczne, wyzwalania jest tą jedyną perspektywiczną. To jest zarazem droga miłości, bo ten stan, w którym świadomość jest całą przeniknięta chęcią wsparcia wszystkiego co mniejsze, potrzebujące, borykające się z jakimś problemem to właśnie miłość. Miłość jest jedyną możliwością trwałego spełniania się świadomości.
I co ciekawe, miłość nie wyrzeka się kontroli. Kontrola dalej będzie, jednak w postaci, która jest perspektywiczna, która się nie skończy w momencie osiągnięcia stanu, ku któremu zmierza. Ta kontrola, która jest perspektywiczna jest bowiem powiązana ze świadomością, iż rzeczy podlegają nieskończonej hierarchii.
Hierarchia rzeczy jest "nieskończona" w tym sensie, że matematycznie zawsze można osiągać bardziej zaawansowane stany opisu, konstruowania wzorców. Chaos, który co prawda świadomość opanowuje, traktując jako "wroga", w tym sensie, iż napiera nań swoją przemyślnością, ma swoją przeciwną stronę - bycia największym darem. Chaos jest tym darem nieskończoności rozwoju.
Osobowość spełnioną można trochę porównać do wznoszenia jakiejś budowli - coraz większej, wyższej, doskonalszej. Na bazie poprzednich osiągnięć konstruowane są nowe cele, jest nadbudowywane kolejne piętro w rozwoju - jeszcze doskonalsze rozumienie, odczuwanie, jeszcze bardziej zaawansowana sprawczość.
Od sprawczości kapryśnej, nieuporządkowanej świadomość powinna się zatem powstrzymać. Jeśli świadomość ma kiedykolwiek szansę na bycie trwale spełnioną, szczęśliwą, to powinna pogodzić się z tym, że za każdy osiągnięciem powinno być kolejne osiągnięcie - następny szczebelek nieskończonej drabiny.
|
|