 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34587
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:49, 04 Lut 2025 Temat postu: Irracjonalne emocje - mnożenie sobie utrudnień |
|
|
Ludzkie emocje są wewnętrznie splątane, często silnie sprzeczne ze sobą. Jednym z tego objawów jest tendencja do sabotowania własnych działań. Emocjonalni ludzie dość często robią niby coś, deklarują dążność w jakimś celu, a jednocześnie sami sobie tak to organizują, aby im się nie udało!
Oczywiście w tle jest aspekt przysłowiowego gonienia króliczka. Tak naprawdę często nie wiemy tak do końca, czego chcemy. Wyznaczamy sobie jakiś cel, ale w istocie to chcemy ten cel tylko realizować, być w aktywności, a nie ten cel osiągnąć. Cel osiągnięty powoduje, że nie ma co dalej robić, czego efektem będzie pojawienie się przykrego uczucia pustki mentalnej, braku motywacji, poczucia braku sensu życia. Więc podświadomie ludzie tak sobie organizują swoje życie, że wytyczają cele, które nie służą w istocie do tego, aby były zrealizowane, lecz aby je realizować bez końca, aby przy tej okazji zawracać głowę ludziom i sobie.
Owe puste cele poznajemy po tym, że jak się niebezpiecznie taka osoba zbliża do owego celu zrealizowania, to nagle uruchamia się w człowieku aktywność w stronę wynajdywania dodatkowych utrudnień, dodatkowych powodów, aby celu nie osiągnąć, a przynajmniej nie zaliczyć go sobie jako osiągnięty.
Czasami bardzo trudne jest rozliczenie się z samym sobą w duchu pytania: CZY NAPRAWDĘ CHCĘ osiągnąć to często wielokrotnie ogłaszane we własnych deklaracjach?
Ludzie (nie wszyscy oczywiście, albo nie wszyscy tak samo, chodzi o wybraną frakcję osobowości ludzkich) deklarują bowiem bardzo różne rzeczy w trybie "co niby ogłaszam ludziom, a tak naprawdę to się boję, że to się ziści", albo "co by było fajnie osiągać, gdyby nie całe mnóstwo innych powodów, sprawiających, że tego tak naprawdę nie chcę". Sabotowanie własnych celów życiowych jest wg mnie nagminne. Zorientowanie się w tym, że tak właśnie działamy, a już szczególnie skierowanie się ku większej spójności i racjonalności postaw jest trudne, dla wielu bardzo trudne.
Z czego wynika to, że takie postawy utrudniania samemu sobie realizacji własnych celów przejawiamy?
Powodów jest kilka:
- To, że boimy się zmian, choć jednocześnie marzymy, aby być innymi, niż jesteśmy
- To, że otoczenie pewne rzeczy na nas wymusza, a my tego nie chcemy, choć boimy się do tego przyznać, zatem tylko udajemy, że ulegamy czyimś sugestiom, choć pragniemy czegoś innego, nawet odwrotnego.
- Bo się przyzwyczailiśmy do tego, że mamy to ciągłe osiąganie czegoś i chcemy, aby ten stan trwał, dobrze nam z nim.
- Bo pod publiczkę, czy pod czyjeś oczekiwania deklarujemy zgodność z czymś, a w istocie kompletnie nam na tym nie zależy.
- Bo są liczne utrudnienia po drodze do celu, a my nie umiemy sobie z nimi poradzić, co powoduje poczucie bezradności, do którego się potem przyzwyczajamy, traktując je jako stan domyślny.
- Bo się boimy ODPOWIEDZIALNOŚCI z tytułu tego, że jak coś zrealizowaliśmy, to będzie to potencjalnym obciążeniem naszego konta od strony moralnej.
Ten ostatni aspekt występuje u osób, przekonanych, że Bóg wszystkich będzie bardzo surowo karał za najdrobniejsze życiowe niedopatrzenia, czy grzechy. Takie osoby będą podświadomie ustawiały sobie własne konstatacje, co zrobili, a czego nie zrobili, aby wyszło na to, że niczemu oni sami nie są winni. Podobny efekt występuje nie tylko u ludzi religijnych, ale ogólniej u ludzi silnie mentalnie przywiązani do jakiejś formy nadrzędnej powinności - także klanowej, narodowej, rodzinnej. Te osoby przez całe życie poddawane są praniu mózgów, które formatuje ich sumienia tak, aby wmontowane im kulturowo powinności wobec zbiorowości, z którymi są związane, zyskują nadrzędną moc nad ich osobowością. Tu mieszczą się w szczególności ludzie, którzy gotowi są ginąć w boju za swojego dowódcę, władcę państwa, symbole religijne, ideologie.
Ci to ludzie będą rozgrywali ze swoim rozumem szczególną grę w zakłamania i racjonalizacje - będą naginali rozpoznania rzeczywistości w stronę uznania sobie, że spełnili wymogi, które kulturowo zostały im wimprintowane.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34587
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:38, 05 Lut 2025 Temat postu: Re: Irracjonalne emocje - mnożenie sobie utrudnień |
|
|
Torpedujemy swoje własne cele najbardziej wtedy, gdy owe cele wcześniej były formułowane nieszczerze, często pod jakąś formą przymusu.
W deklaracjach, w warstwie zewnętrznej możemy sobie powiedzieć: chcę osiągnąć cel X. Ale jeśli w głębi naszego rozumienia, także w emocjach, intuicjach "coś nam mówi", że zupełnie tego nie chcemy, albo jakoś boimy się tego, to te emocje i podświadome naciski będą po cichu, na różnych etapach działania psuły realizację owego celu. Człowiek łatwo ulegający naciskom zewnętrznym będzie często właśnie tak funkcjonował - zgodzi się z presją środowiska, a ta wewnętrzna, szczera część jego osobowości będzie nieustannie bruździła w realizacji. Choć... szczerość też bywa przereklamowana, ona też nieraz zbytnio skupia się na naiwnej, powierzchownej warstwie rozpoznań.
Dlatego to kurs na wolność, sprawczość jest takim skomplikowanym projektem. Aby samemu sobie nie robić wbrew, trzeba dopracować się jakiejś postaci SYNTEZY emocji, rozumienia, intuicji. Dopiero wtedy, gdy wszystko (a przynajmniej zdecydowana większość) nas jest naprawdę, szczerze przekonana do tego, co chcemy robić, owo robienie zyska moc, stanie się spójne. Walcząc z podświadomie konstruowanymi utrudnieniami w samym sobie, nie będziemy w stanie realizować swoich zadań skutecznie.
A jest w tym jeszcze jedna "cienkość". Bo być może nawet takie absolutnie jednoznaczne opowiadanie się za jakimiś celami nawet nie jest zbyt mądre. Ja bym powiedział, że rzeczywiście chodzi o to, aby OSIĄGNĄĆ WEWNĘTRZNĄ APROBATĘ WSZYSTKICH ASPEKTÓW NASZEJ OSOBOWOŚCI DLA CELU, lecz to nie powinno być okrągłe 100% aprobaty. Może nawet przekroczenie granicy 90% determinacji w stronę realizacji obranego celu już jest niebezpieczne, niewłaściwe. Tak jest na pewno w przypadku celów złożonych, długofalowych. Ale nie można dać się całkowicie wciągnąć jednemu dążeniu, bo życie jest złożone, realizuje sie w nim wiele zadań, trzeba bilansować dziesiątki, nawet setki wpływów. Więc jeśli ktoś za bardzo skupia się na jednym wybranym zadaniu, to pojawia się problem z tym, co zaniedbuje. A to zaniedbane może w pewnym momencie okazać się dużo ważniejsze.
Dlatego, choć w sprawczym działaniu należy dążyć do zgody, SZCZEREJ AKCEPTACJI tego, ku czemu dążymy przez wszystkie (albo przynajmniej większość) sfery naszej osobowości, to gdzieś też trzeba zostawić sobie MARGINES NA KONTROLĘ, na odzyskanie sterowania sobą w sytuacji, w której np. nieprzewidywalne nowe okoliczności (czasem są one zewnętrzne, czasem będą związane w zachodzących w nas przemianach wewnętrznych) sprawią, iż stary cel z jakichś powodów przestanie być aktualny.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|