|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33380
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:12, 30 Sty 2023 Temat postu: Idea rozumienia |
|
|
Ludzie deklarują swoje "zrozumienie" mocno "po swojemu", arbitralnie, bez jednolitej u wszystkich interpretacji. Bo też stawiają sobie w tym zakresie w bardzo różnym miejscu poprzeczkę. Co innego zalicza jako stan "rozumiem to" osoba, która przyzwyczajona jest do emocjonalnych ocen, a co innego inżynier, który musi zaprojektować konstrukcję, mając do dyspozycji jedynie wiedzę i zbiór danych o różnym stopniu poprawności, pochodzących z różnych źródeł.
"Zrozumienie" na płaszczyźnie emocji i empatii zwykle jest ideą związaną z jakąś formą zaakceptowania emocji innej osoby. Ktoś zwykle powie "rozumiem cię", jeśli uzna, iż w jego emocjach występuje wystarczający rodzaj podobieństwa, do tego jak odbiera sytuacje i emocje owej osoby. Często przy tym wspomnimy jakąś podobną własną sytuację, w której zareagowaliśmy podobnie, jak osoba, którą "rozumiemy". A z kolei "nie rozumiemy" kogoś wtedy, gdy uważamy, że my w podobnej jak on sytuacji okazywaliśmy znacząco odmienne emocje i reakcje.
Naukowiec, inżynier mają w kontekście swojej pracy znacząco odmienne uznawania czegoś za rozumienie. Rozumienie jest wtedy, gdy ktoś z użyciem tego co "zrozumiał" będzie w stanie rozwiązywać problemy twórczo - czyli stosować wzorce w sposób adaptatywny, szacując elementy niepewne, niejasne, będąc w stanie rozpoznawać, co jest ewentualnie jeszcze potrzebne do rozwiązania problemu, a także umieją jakoś sformułować ten stan, który jest problemu rozwiązaniem.
Nie chcę tutaj zajmować się rozumieniem w znaczeniu empatyzowania z kimś jego emocji, bo jest to bardzo indywidualna, subiektywna strona naszego życia. Każdy to odczuwa po swojemu, czyli niech każdy tu mówi za siebie. Ogólnych myśli (a ja najczęściej rzeczami ogólnymi najbardziej się interesuję) niewiele tu mam do sformułowania.
Skupię się na "rozumieniu" w znaczeniu właśnie bardziej poznawczym, intelektualnym, może inżynierskim, czy matematycznym. Chodzi więc o konteksty takie jak na przykład:
- zrozumieć jak się oblicza ilości substancji chemicznych w celu uzyskania pełnego ich przereagowania
- zrozumieć teorię względności Einsteina
- zrozumieć, jak się dodaje ułamki o różnych mianownikach
- zrozumieć fizykę kwantową
itp.
Owo rozumienie jest tajemniczym fenomenem, fascynującą zdolnością związaną z uznaniem wybranych ludzi za geniuszy. Ci powiem "rozumieli" więcej, głębiej, skuteczniej niektóre problemy, niż reszta ludzkości.
Jak zdefiniować to rozumienie problemowe, intelektualne?
Chyba można by definicję oprzeć o ZDOLNOŚĆ UMYSŁU DO TWÓRCZEGO UŻYCIA aspektów tego czegoś, co nazywamy "rozumieniem" w działaniu, w rozwiązywaniu problemów, orientowaniu się w świecie.
Uczeń "zrozumiał" dodawanie ułamków, jeśli dodaje losowo mu dane zadania z ułamków w sposób z reguły poprawny (błędy jeśli występują, to pojawiają się przypadkowo).
Dlaczego jedni ludzie rozumieją jakby lepiej i więcej niż inni?
- Upraszczającym wytłumaczeniem byłoby powołanie się po prostu na pojęcia inteligencji, może kreatywności, czasem też mądrości. Ale to by chyba nie za wiele wyjaśniało, to jest tłumaczenie bardziej wskazywaniem "bo niektórzy to mają, a inni nie", nie zaś opisaniem zjawiska od strony funkcjonalnej. Zadam więc bardziej konkretne pytanie:
co się składa na to, że niektórzy "lepiej rozumieją" zagadnienia, niż inni?
Wyróżniłbym tu:
- Wyobraźnię
- Opanowanie pochopnych, emocjonalnych uproszczeń w patrzeniu na problemy
- Spostrzegawczość - zarówno w wymiarze zmysłowym, jak i czysto intelektualnym
- Pewien rodzaj myślowej dyscypliny, polegający na nie uleganiu wielu złudzeniom
- Umiejętność operowania na ideach, abstrakcja, zdolność do porzucania tego, co bezpośrednie, incydentalne, a skupienia się na tym co ogólne, wspólne.
- Chyba jest też tu jakiś, niemożliwy do wytłumaczenia, element natchnienia, "boskiego daru", wglądu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33380
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:43, 30 Sty 2023 Temat postu: Re: Idea rozumienia |
|
|
Bardzo podstawowym pytaniem jest:
Czy czasem nie należałoby rozumienia utożsamiać z ideą prawdy?
Czy można mówić o "prawdzie" jako o czymś, czego nie rozumie, nie da zrozumieć, czego nikt nie rozumie?
Wielu powie, że przecież są "prawdy", które "funkcjonują" nawet gdy o nich nikt nie myśli - grawitacja przecież "działała" zanim ta koncepcja została sformułowana.
Przeciw takiemu podejściu można by powiedzieć: "grawitacji" nie było przed pierwszym sformułowaniem idei grawitacji. Były zjawiska, które później z grawitacją powiązano. Ale zjawisko przyciągania się ciał obdarzonych masą (byt ze świata relacji materialnych) jest czymś innym niż "grawitacja (idea formuułujaca, że przyciąganie to ma określoną postać).
Tu pewnie wielu nie bardzo zrozumie, dlaczego to w ogóle rozróżniam. Powiedzą oni grawitacja - idea jest przecież właśnie tym, czym jest grawitacja - samo zjawisko. Otóż nie!
Grawitacja idea jest OBRAZEM W UMYŚLE tego, co sobie ułożyła jakaś świadoma istota (może człowiek), ale nie jest samym zjawiskiem. Podobnie jak fotografia drzewa nie jest samym drzewem, tak idea grawitacji nie jest samym zjawiskiem przyciągania się ciał obdarzonych masą, lecz BYTEM OPISUJĄCYM, funkcjonującym jedynie W UMYŚLE. I tam to - w umyśle - funkcjonują tez wszystkie inne idee, czyli też i "prawdy".
A same zjawiska, do których prawdy się odnoszą?...
- To wg mnie jest po prostu COŚ INNEGO.
Co? - ktoś tu może spyta.
Nie da się niestety tego wskazać żadnym opisem, czyli też żadnym tekstem, bo teksty - opisy też działają wyłącznie w obszarze idei, a nie bezpośrednio na zjawiskach. Zjawiska nie są ideami, nie są prawdami. Są dla tych prawd i idei ŹRÓDŁEM, ale niedostępnym wprost. Taki to trochę jakby neoplatonizm się zrobił.
Ja uważam, że prawdy bytują w postaci różnych form rozumienia rzeczy. Bez umysłów nie ma rozumień, a więc nie ma też prawd.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33380
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:38, 16 Lut 2023 Temat postu: Re: Idea rozumienia |
|
|
W temacie dodaję swój tekst z wątku w Rozbierania irracjonalizmu
Michał Dyszyński napisał: | Trochę zainspirowany dyskusją wuja z Irbisolem o tym, czy wybory nieuświadomione, instynktowne (jak przypuszczalnie wybierają zwierzęta, np. krowy) mogą być racjonalne, natknąłem się w moich myślach na ciekawe pytanie, które tutaj chciałbym postawić:
Czy w ogóle racjonalność da się jakoś wykazać, czy też raczej możemy co najwyżej SZACOWAĆ SZANSE na to, że nasze wybory są racjonalne?
Osobiście nie widzę możliwości wykazania, że jakikolwiek wybór, czy rozumowanie są W OGÓLNOŚCI racjonalne. Co rozumiem przez sformułowanie "racjonalne w ogólności"?
- Rozumiem przez to jakąś racjonalność, która nie byłaby konkretna, czyli byłaby absolutna, uniwersalna na maksa, oderwana od jakichś konkretnych założeń.
Twierdzę, że praktycznie niczego nie da się wykazać "tak w ogóle".
Czyli nie da się wykazać, że "tak w ogóle mam rację", albo że "tak w ogóle - uniwersalnie, zawsze, absolutnie - jesteśmy racjonalni", albo "tak w ogóle nasza teza została racjonalnie uzasadniona". Nie ma takiego bytu myślowego (w poprawnym sensie) jak racjonalność, która nie byłaby w jakimś minimalnym stopniu KONKRETNA, czyli która nie odwoływałaby się do jakichś założeń, celów poznawczych, paradygmatów rozumowania.
Wykazywalność czegokolwiek zaczyna się tam, gdzie umiemy sformułować jakieś kryteria.
Tu oczywiście za chwilę ktoś wskaże problem, że owe kryteria też będą zawsze "jakieś", a nie absolutne, nie kryteria "po prostu", nie kryteria "które są" (czyli zawsze i wszędzie tak samo będą się objawiały, stanowiąc absolutny punkt odniesienia).
W tym kontekście na przykład czyjeś żądanie, aby mu wykazać racjonalność jakiejś tezy ma sens jedynie wtedy, gdy WSKAŻE SIĘ ZESTAW ZAŁOŻEŃ, w ramach których ową racjonalność będziemy pozycjonować.
No tak...
Ale ów zestaw założeń przecież będzie arbitralny...
Tak! Będzie arbitralny! Jednak niczyje chciejstwo tego, aby mieć niearbitralny, absolutny punkt odniesienia w kwestii racjonalności, czy prawdziwości nie ma przecież mocy zmieniać rzeczywistość umysłu. Jeśli niearbitralnego punktu startowego nie ma, to protesty w stylu "ale ja oczekuję, żeby taki niearbitralny punkt startowy było, bo inaczej nie da rady" - takie protesty i tak tu nie mają mocy sprawczej. To jest trochę podobne do tego, jakby zacząć protestować przeciw prawom fizyki, albo zrzędzić na obowiązywanie prawa Pitagorasa na płaszczyźnie euklidesowej.
Gdzieś takie zdanie powiedział jeden z fizyków (cytuję z pamięci), że "taką mamy rzeczywistość, a jak się to komuś nie podoba, to niech sobie znajdzie rzeczywistość inną"...
Racjonalności tak po prostu udowodnić się nie da, ale można przypasowywać różne założenia do różnych sytuacji, symulować jak to "zagra", a potem SZACOWAĆ SZANSE (subiektywnie raczej) na to, że coś jest naszemu wyobrażeniu racjonalności bliższe, a coś innego dalsze.
W tym kontekście można sobie zestawiać na przykład dwie sytuacje dotyczące wyborów, których racjonalność będziemy próbowali oszacować (nie udowodnić!):
Sytuacja 1 - w której wybory biorą się bezwiednego, instynktownego impulsu, w których nie sposób jest wskazać CO jest ich źródłem.
vs
Sytuacja 2 - w której wybory biorą się z UŚWIADOMIONYCH PRZESŁANEK, stanowiących założenie dla rozumowania wybór tworzącego.
Można się przyjrzeć tym dwom sytuacjom...
Ja uważam, że szansa na racjonalność dla sytuacji 1 jest czysto losowa. Równie dobrze można rzucić kostką, bo nie widać najmniejszego powodu, aby impulsy biorące się z mechanizmu o nieznanym związku z daną sytuacją, były z ową sytuacją znaczeniowo powiązane.
Daję, w kontekście szacowanych szans na racjonalność preferencję sytuacji 2 - co jest właściwie równoznaczne u uznaniem, iż WŁĄCZENIE ŚWIADOMEGO ROZUMU DO UKŁADANKI SPRZYJA RACJONALNOŚCI.
Rozum - ratio - jest słownie nośnikiem racjonalności. Ale oczywiście można argumentować, że rozum może być zaburzony. Jednak chyba DOMYŚLNĄ formą funkcjonowania rozumu jest to, że działa on racjonalnie, czyli celowo, czyli ZWIĘKSZAJĄC PRAWDOPODOBIEŃSTWO ROZSTRZYGNIĘĆ OCZEKIWANYCH.
To oczywiście też jest pewien postulat, też jest związana z tym wiara, że rozum jest w stanie łamać przypadkowość.
Jeśli z kolei ktoś uznał, że przypadkowość jest bardziej celowa niż efekt pracy rozumu, to...
właściwie chyba od tego momentu (zakładając konsekwencję) nie powinien już podjąć ani jednej świadomej decyzji. Wszak od tego tylko by się popsuł efekt... |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|