Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:00, 10 Lis 2014 Temat postu: Heglizm, dualizm i demagogia |
|
|
Jak się tak przyglądam zjawisku demagogii, to powoli dochodzę do wniosku, że chyba największym dla demagogów zagrożeniem jest uświadomienie sobie przez człowieka dualizmu myśli, heglowskiego podejścia w stylu: teza, antyteza - synteza.
Gdzie by nie spojrzeć, demagogia chce skłonić ludzi do patrzenia tylko na jedną stronę medalu, widzieć tylko potrzeby jednej ze stron, znacząco przecenić interesy wybranego (z dwóch konkurujących) podmiotów, ostatecznie przypisując mu atrybuty, których on faktycznie nie posiada.
Takie podejście to nic innego tylko FAŁSZ MYŚLI, kłamstwo.
Przy czym jest to innego rodzaju fałsz, niż po prostu "niezgodność z rzeczywistością". Dla myśli, która jakoś odwzorowuje świat po swojemu w gruncie rzeczy mniej ważne jest, czy w tej konkretnej sprawie jest tak, czy siak (taki mały fałsz, małe kłamstwo). Oczywiste przekłamania są do wyjaśnienia, skorygowania. Naprawdę niebezpiecznym fałszem myśli (duże kłamstwo) jest ZABURZENIE SAMEJ ISTOTY MYŚLENIA, zepsucie mechanizmu budowania sobie obrazu świata. Takim fałszem psującym myślenie od podstaw, jest iluzja rzeczy "samych w sobie", nie posiadających swojego przeciwieństwa, oderwanych od dualizmu.
Przy czym krytyce wszelkiego rodzaju "relatywizmów" (bo tak często przez demagogów, czy po prostu ludzi zbyt niecierpliwych intelektualnie, klasyfikowane są opisy uwzględniające dualizm rzeczy) zwykle towarzyszy pewien ważki - niestety mylnie diagnozowany - argument. Tym argumentem jest DESTRUKCYJNE RELATYWIZOWANIE.
Destrukcyjny relatywizm.
Relatywizm destrukcyjny polega na tym, że umysł widząc jakąś formę sprzeczności, próbuje bronić się przed nią uśredniając, albo lekceważąc sprzeczność poprzez chaotyczne skakanie od jednej, do drugiej opcji, ignorując fakt, że się one wykluczają. I faktycznie, spora część ludzi, nie potrafiąc dokonać poprawnej syntezy dla dualistycznych pojęć, ulega temu błędowi. Przykład: Pojęcie sprawiedliwości zakłada ogólnie oddawanie każdemu nagrody/kary stosownie do to co uczynił. Jednak ma problem z pytaniem, czy osoba która nie z własnej winy (np. z powodu choroby) nie pracuje, powinna uzyskać (za darmo) jakieś dobra - żywność, pieniądze etc. Z jednej strony nie powinna dostać tych dóbr, bo sobie nie zapracowała, a z drugiej powinna, bo przecież nie mogła (a pewnie chciała) pracę wykonać. Tutaj ludzie się gubią, bo chcąc utrzymać postulat (prosto rozumiany) sprawiedliwości w praktyce, nie da się rozwiązać sprzeczności, nie da się wygenerować wskazówki, jak postępować w takiej sytuacji. Ludzie pozbawieni konsekwencji myślenia w takiej sytuacji zwykle reagują generując sprzeczne rozwiązania, skupiając się na DORAŹNOŚCI potrzeb - tzn. gdy ktoś będzie krzyczał, że mu się należy, bo zapracował na coś - przyznają mu rację. A gdy za chwilę ktoś inny powie, że mu się coś należy (oczywiście od kogoś, kto pracował), bo on był chory i poszkodowany, to też przyznają mu rację. Ale już zignorują problem, że aby komuś dać dobro, które jest limitowane, trzeba drugiemu zabrać. Krytycy "relatywistów" w takiej sytuacji zwykle będą się obrażali za samo postawienie problemu owej sprzeczności. Rozwiązaniem dla nich jest zawsze opowiedzenie się po którejś ze stron - dajemy poszkodowanym (tradycyjnie lewica, choć dzisiaj różnie to bywa...), zostawiamy tym, którzy dobra wytwarzają (tradycyjnie prawica, choć dzisiaj różnie to bywa...).
Relatywizm rozsądnie
Tymczasem rzeczy są po prostu dualne - oba podejścia dają swój wkład do istoty sprawiedliwości, a należałoby dokonać ich SYNTEZY dla konkretnego przypadku - ustalić jakieś zasady możliwe do przyjęcia dla obu stron (oczywiście wymaga to pracy dogadywania się, rozumienia stanowisk). Gdy staramy się jakoś zrozumieć, pogodzić sprzeczne opcje, NIE IGNORUJĄC ich, to znajdujemy rozwiązanie, które jakoś wykracza poza złudną prostotę pierwszego podejścia, ale dopiero ZNAJDUJEMY JE NAPRAWDĘ. Każde zignorowanie oczywistego faktu, że są jakieś ważne powody, aby przyznać część racji każdej ze stron, będzie fałszem. I budowanie na fałszu ostatecznie odbije się czkawką, spowoduje wadliwe funkcjonowanie systemu po dokonaniu owych zafałszowanych wyborów.
Dlatego sprawiedliwości (społecznej) nie da się zbudować na żadnej formie skrajności - ani na skupieniu się na prawach własności i hierarchii zależności pracy (jako to było w wilczym XIX wiecznym kapitalizmie), ani na radosnej rozdawczości wszystkiego potrzebującym (co zwykle skutkuje gwałtownym przyrostem rzeszy potrzebujących i maleniem jeleni, którzy chcą harować na jakichś cwaniaków - nierobów). W jednym i drugim układzie system w końcu się wykopyrtnie - czyli albo bieda i degradacja społeczna całych, katorżniczo wykorzystywanych rzesz ludzi doprowadzi do zamieszek, rewolucji, upadku więzi społecznych, albo - w tym przeciwnym wypadku - zaniknie motywacja do pracy, przedsiębiorczość, ogólny poziom życia się zdegraduje.
Demagogia jednak boi się myślenia o całości, boi się prób syntezy, prób mediacji, dogadywania się ludzi. Demagogia posługuje się prawdami, niczym strzał z nagana - albo jesteś po tej stronie, albo po przeciwnej. Deliberowania nie uznajemy.
Przy czym ów opis, który tutaj tyczy się zjawiska demagogii, w istocie dotyka o wiele bardziej uniwersalnej zasady myślenia. Rzeczy ZAWSZE rozpoznajemy poprzez grę przeciwieństw. Biała kropka na czarnym tle jest kropką, tylko dlatego, że tło jest czarne. Ateizm da się rozpoznać jako zrozumiały pogląd tylko dlatego, że gdzieś wcześniej ktoś uznał istnienie Boga, któremu dopiero ateiści mogą zaprzeczać. Czyn może być uznany za szlachetny, wyjątkowo świadczący o wartości człowieka dlatego, gdy innych ludzi na niego nie było stać. Każda rzecz do istnienia WYŁANIA SIĘ Z TŁA, a jeśli tła nie ma, to rzecz nie ma jak się wyłonić od istnienia. Wiadomo - jang i yin.
Podstawowym kłamstwem demagogii jest więc OGŁUPIENIE PRZEZ UPROSZCZENIE. A obroną przez demagogią, jest zawsze jakieś skupienie się na przeciwnej opcji, wyważenie racji.
Bo owe sprzeczne racje ROZPINAJĄ NAM PRZESTRZEŃ MYŚLI. Myślimy, gdy mamy przestrzeń do myślenia. Jeśli zaburzymy sobie tę przestrzeń, jeśli skupimy się tylko na jednej ze stron, to automatycznie uśmiercimy dynamikę myśli. Poprawna myśl (czyli taka, którą później da się twórczo wykorzystać) istnieje wyłącznie w przestrzeni za - przeciw. Myśl jest zawsze dyskursywna, wybierająca, a wybierać można tylko wtedy, gdy istnieją minimum dwie opcje.
PS
W tym wszystkim jest jeden problem (który sam w sobie jest też przykładem na dualność). Myśl, która ujrzy złożoność rzeczy, coś ważnego straci. Tą stratą jest EMOCJONALNA DYNAMIKA. Ktoś kiedyś powiedział, że to głupcy pchali ten świat do przodu. Jeśli ktoś przeceni jedną z opcji, wychyli wahadło myśli do skrajnej pozycji, to zwykle zrobi to z nieświadomości, z zaniechania spojrzenia na dualne przeciwieństwa. Ale gdyby tej głupoty nie było, gdyby nie pojawiła się WOLA owego skrajnego wychylenia, to wciąż dreptalibyśmy w pobliżu punktu równowagi, nie odkrywalibyśmy nowych obszarów. Więc znowu - coś za coś.
Tak więc problem dualizmu dotyczy również...
... samego dualizmu
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 14:16, 10 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|