Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:48, 14 Sty 2021 Temat postu: Grzech, czyli koszmar prostych rozwiązań |
|
|
Przed chwilą przeczytałem notkę o pewnej zbrodni - jakiś 15 latek zamordował 13 letnią Patrycję. Ta była w ciąży. Nie wiem nic więcej, więc dalej będą już tylko moje domysły, oparte na podobieństwie do kilku innych zbrodni, jakich opisy pojawiały się w mediach.
Schemat jest zwykle podobny
Jacyś młodzi ludzie zaczynają wcześnie współżyć seksualnie. Seks bez zabezpieczeń daje efekt w postaci niechcianej ciąży. Dzieciaki chciały tylko przyjemności, a nie konsekwencji w postaci konieczności zajęcia się nowopowstającym życiem. Jest panika - co robić? Najlepiej by było, gdyby sprawy nie było...
Wtedy zdeprawowany w jakimś stopniu, ale przede wszystkim głupi, niedojrzały umysł podpowiada "proste" rozwiązanie - zlikwidowanie przyczyny. Przyczyną jest życie, które się w rozwija w organizmie, który żyje. Wystarczy zabić...
Prosta diagnoza, proste rozwiązanie...
Kwintesencja powstawania większości zła, grzech w postaci "anatomicznej"...
Inny przykład - konieczność życia w grupie, pomimo różnic, pomimo tego, że chcielibyśmy ten świat uczynić naszym, na naszą modłę, wedle tego co rozumiemy, jak najprościej czujemy. Ktoś w tej przestrzeni społecznej jest inny, jakiś drażniący, jakiś odmienny - czy to zachowaniem, czy wyglądem, czy swoimi jakimiś atrybutami, o których się dowiedzieliśmy. Oto jest ta drażniąca inność owego kogoś...
Tu już prawicowiec wewnętrznie się żachnie - Michał broni lewactwa, Michał zaraz zacznie wciskać pewnie jakiś multi-kulti, czy inne marksistowskie pierdoły, który zapewne wyczytał w lewicowych mediach. Taka jest typowa diagnoza prawicowców, którzy chcą mieć to swoje proste rozwiązanie, prostą wizję życia, w której cnotą jest bronić swoich i swego.
Obrona swojego, obrona swoich...
To najbardziej naturalna, wręcz biologiczna idea. Pierwowzór idei w ogóle. Pierwsze wyjście umysłu ponad : najeść się, przetrwać, rozmnożyć...
Teraz mamy ideę - jest jakaś naszość, naszości trzeba bronić. Jest grupa, która zapewnia bezpieczeństwo i daje poczucie wspólnoty i jest także jakaś wroga siłą, z którą trzeba się zmierzyć, której pokonanie zapewnia chwałę, umożliwia wspinanie się wyżej w hierarchii wartości. Idea w pigułce. Tego domaga się nasz emocjonalny system odbioru świata, to jest to!...
W skupieniu się na obronie naszości, a dalej w owej naszości poszerzaniu, ekspansji w świat zawarta jest wręcz kwintesencja celowości i aktywności w ogóle. Tak to właśnie działa - że byt istoty myślącej to nic innego, tylko schemat oparty o
- wyróżnienie celu, sformułowanie go
- zebranie środków w celu osiągania celu
- działanie, reaktywność, obrona celu, z jednoczesnym wyłanianiem w ten sposób własnej przemyślności, rozumności, indywidualności.
W ten sposób stajemy się jako istoty, które myślą - myślą, bo działają celowo. Więc cel jest niezbędny. A najbardziej narzucającym się celem jest owa naszość - my jako cel sam w sobie, czy - rozszerzając sprawę na społeczność - nasza grupa, jako cel sam w sobie. To wydaje się być KOMPLETNE, jedyne słuszne, a nawet...
piękne, wzniosłe. Bo cóż może być innego, lepszego, bardziej naturalnego jako idea?...
- Widać coś takiego?...
Grzech pierworodny...
Co jest problemem w tym układzie?
- Właśnie owa kompletność, uroda, uwodzicielska siła tego prostego celu! Właśnie to, że wydaje się on tak oczywisty, tak wzniosły, tak nie dający się zanegować!
Tu nie ma właściwie punktu zaczepienia dla negacji. Tu wszystko jest bliskie ideału, kompletne - jest idea, jest cel, jest powiązanie celu z osobą, a nawet rozszerzenie egoizmu na swoją grupę, a wreszcie i jest strona przeciwna - jawnie wyłaniający się wróg, z którym należy walczyć, a którego pokonanie nadaje sens dążeniom. Tu już nie ma jak wcisnąć wątpienia, bo "jest wszystko co trzeba"!
Gdy Adam i Ewa spożyli zakazany owoc, poczuli lęk i niechęć do jakichś tam aspektów siebie. Pragnęli się ukryć. Nastąpiło rozszczepienie ich odczuwania świata, wyłoniło się nowe (wykreowane jednak ich umysłem) zło. Jakaś część ich zrobiła się "niewłaściwa", niegodna. Wcześniej nie było tego problemu, nie przeszkadzało im to, jacy są. Jednak gdy uzyskali tę nową moc kreowania ocen poza dotychczasowymi ramami, uznali za gorsze coś, co wcale takim złym nie było.
Człowiek zawsze stanie przed tym problemem, czy uznać coś za dobre, czy za złe
To my sami kreujemy dobro i zło!
Kreujemy dobro i zło NADAJĄC PO SWOJEMU ZNACZENIA. Oto nagle w nas pojawia się potrzeba podziału swój - obcy, na zasadzie dobry - zły. Swój - dobry, obcy - zły. Dlaczego?
- bo przecież obcy...
To wyjaśnia sprawę.
Ale przecież nic o nim nie wiesz! Może ten obcy przyszedł do ciebie z wielkim darem, z prezentem, a może ze zbawieniem?...
Nie! Zadecydowane! Obcy jest zły! Nie pytamy o inne rzeczy, ocena musi być PROSTA!
Zgubna prostota!
Dlatego mamy świat, który wciąż nam pokazuje, że NIC NIE JEST PROSTE.
Dlatego prawdziwa wolność będzie zawsze formą buntu przeciwko banalności rozpoznań świata. Dlatego większość grzechów, czyli błędów, czyli chybień tego celu, jaki stawia nasze prawdziwe człowieczeństwo, powstanie z uproszczenia sobie rozpoznań świata. Dlatego jedynym rozwiązaniem jest, że my sami musimy stać się więksi, stać się ponad.
W szczególności musimy stanąć ponad prostotę narzucających się rozwiązań i klasyfikacji. Musimy zrozumieć, że droga na skróty jest niebezpieczna. Jak pojawia się problem, to jego rozwiązywanie w narzucający się sposób nie powinno być domyślnym sposobem reagowania.
Wolność = wyjście ponad prostotę narzuconych nam reakcji i klasyfikacji.
Posiadanie siebie = wolność.
Kto jest wolny, ten rozumie więcej, czuje więcej, odnosi się do szerszego zasobu postrzegania. Ten, kto łapie pierwszy pomysł, nie wybiera, a nie wybierając nie daje szansy do zaistnienia swojego umysłu, jako tego, który działa, rozwiązuje problemy.
Prawicowo myślący w większości dalej sklasyfikują to, co wyżej napisałem jako "lewactwo". Bo przecież tak w ogóle "chodzi o to, aby było po naszemu, aby było bardziej my". Bo o cóż innego może w życiu chodzić?...
Tu trzeba użyć czegoś ponad prostotę i trzeba buntu, który pozwili postawić pytanie: czy aby na pewno to, co pierwsze i proste jest tym JA?
Trzeba wewnętrznego buntu, aby odrzucić pierwszą odpowiedź, A DAĆ SOBIE SZANSĘ na rozpatrzenie alternatywy. Kto przy prostocie, przy pierwszej odpowiedzi zostaje, ten nie wybiera, lecz to JEMU WYBIERAJĄ. Ten jest niewolnikiem.
|
|