|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:46, 30 Mar 2024 Temat postu: Espistemologia arbitralności kontra epistemologia zasad |
|
|
W innym wątku zacząłem refleksję na temat epistemologiczny. Chciałbym ten temat pociągnąć - już formie bardziej abstrakcyjnej, odpiętej od (w jakiś sposób krytycznego, a nie chodzi mi absolutnie o nurzanie się w personalnych napastliwościach) konkretnej osoby, czy konkretnej dyskusji. Chciałbym pociągnąć ogólne rozważania o POSTAWACH EPISTEMICZNYCH. Więc wykasowałem nicka osoby, która posłużyła za kanwę dla tych rozważań, zaś zostaje wspomnienie o niej pod symbolem literki małe "f".
Michał Dyszyński w innym wątku, odpowiadając wodnickowi napisał: | wodnick napisał: | Łatwo jest się przyczepić do f - inna sprawa, że równie łatwo odeprze atak i ogłosi zwycięstwo. |
Oczywiście, że f zawsze wygrywa. Tak jest to z góry ustawione, że f wygrywa, bo:
1. Po pierwsze (w jego przekonaniu) obowiązuje zasada, że SAMO JEGO ODEZWANIE SIĘ już jest jego zwycięstwem.
2. Po drugie nawet jeśliby w tym jego odezwaniu się wystąpiło nawiązanie do czyjejś wypowiedzi, to obowiązuje druga zasada, że TO F I TYLKO F OKREŚLA KRYTERIA OCENY. Te kryteria nie są nijak uzgadniane, lecz są podpięte pod ogólną zasadę, że po prostu f ma rację, gdy coś stwierdza. To, jaką formę przyjmie OGŁOSZENIE RACJI f jest kwestią drugo-, a może i trzeciorzędną.
Fajnie z resztą jest, że mamy tu takiego dyskutanta jak f. Fajnie jest dlatego, że właściwie jest ona ILUSTRACJĄ I ANTYTEZĄ konkluzywnej, uczciwej (bo równej, symetrycznej względem stron) dyskusji. Dzięki temu, że f wygenerował tyle postów, NA PRZYKŁADZIE MOŻNA PRZEŚLEDZIĆ, do czego ostatecznie zmigruje dyskusja wedle f-owych zasad. To jest świetny przykład (właściwie to antyprzykład z pozytywnej strony patrząc), czym staje się dyskusja, w której na szczycie hierarchii reguł, jest WALKA O UZNANIE DLA SIEBIE I SWOICH PRZEKONAŃ. Jeśli ona jest absolutnie na szczycie, to wiadomo, że to ona wygra, czyli owo uznanie zostanie osiągnięte!
Problemem jest, JAK ono zostanie osiągnięte...
Otóż to uznanie zostanie osiągnięte W PRZEKONANIU SAMEGO WALCZĄCEGO i W CORAZ WIĘKSZEJ SEPARACJI OD ŚWIADOMOŚCI I UZNAŃ INNYCH UCZESTNIKÓW, owo uznanie jest właściwie SAMOUZNANIEM, SAMOPOTWIERDZENIEM.
Patrząc na dyskusje f trudno się oprzeć wrażeniu, że same nawiązania do tematu dyskusji, jakie f tworzy, to już jest tylko zmyła, tylko "kwiatek na kożuchu", atrapa. Istotą dyskusji f jest JA OGŁASZAM, ŻE MAM RACJĘ!
To jest postawa typu: coś tam napiszę, kogoś tam zbesztam, ale w istocie znowu PRZYJMIJCIE, ŻE MAM RACJĘ, BO PRZECIEŻ OGŁASZAM Z MOCĄ, ŻE MAM RACJĘ.
Będzie może nowe zmyłkowe nawiązanie do czego, ale to jest tylko pretekst, bo znowu najważniejsze jest to OGŁOSZENIE, ZE SIĘ MA RACJĘ.
To obrazuje, że w naszych umysłach spierają się niejako DWIE EPISTEMOLOGIE.
1. Epistemologia arbitralności, ogłaszania swoich racji jako słusznych
2. Epistemologia odwołania się do niezależnych zasad, gdzie o słuszności rozstrzyga nie osoba ogłaszająca daną tezę, lecz UWSPÓLNIONE, ZOBIEKTYWIZOWANE REGUŁY.
To są przeciwne bieguny. Jeśli ktoś rozwija swoją epistemologię arbitralności, autorytarności, władzy, wpierającej mocy stwierdzania - to z samej definicji - będzie odchodził od epistemologii zasad. Bo w epistemologii arbitralności zasady (myślę o zasadach ogólnych obowiązujące TAK SAMO OBIE STRONY) stanowią wrogi wtręt, są właśnie tym, czego się nie chce dopuścić do gry. Bo tu przyjmuje się, że to arbitralność rozstrzyga. Arbitralność, a z nią po prostu władczość, autorytarność, wysoka pozycja w personalnej hierarchii, a nawet przymus i przemoc - to ma przyznane uprawnienia i tym się zwycięża. I jak się przyjrzymy większości wypowiedzi f, to stanowią one właśnie realizację tej epistemologii arbitralności - są personalne (często napastliwe, odwołujące się do emocji, poczucia przynależności, a nie rozumu), apelują do władzy, do tego, kto z kim trzyma, do czego przynależy itp. Jednocześnie niemal nie obserwujemy u niego tendencji do uzgadniania zasad oceny czegokolwiek w dyskusji, symetryzowania ocen, stosowania zasady, że jeśli stawiam zarzut komuś, to obowiązkowo też powinienem być wolny od tego zarzutu, więc gotów jestem rozpatrzeć wątpliwości, gotów jestem wykazać, iż rzeczywiście zarzut mnie się nie tyczy, a nie tylko odrzucam go z góry, pod jakimś tam pretekstem.
Podejrzewam, iż ta postawa f jest bezwiedna, niemal instynktowna. Zadziwił mnie kiedyś (odbierałem to jako szczerą jego reakcję) swoim upieraniem się przy tym, że rzekomo "odpowiedział na moje argumenty". Bo nawet przedstawił mi na to "dowód", czyli linka do tej swojej "odpowiedzi", w której...
... Nie było ani słowa w kwestii merytorycznej, a całość była komentarzem personalnym na temat mojej osoby. I wierzę, że to było szczere, czyli, że f NAPRAWDĘ WIERZY, w głębi swojego umysłu jest w jakiś sposób szczerze przekonany, że skomentowanie osoby, która coś głosi, stanowi merytoryczny wkład w dyskusję na temat głoszony. On tak myśli! Naprawdę!
Jak się przyjrzymy temu, że masowo wkleja "odpowiedzi", które do tematu zagadnienia nie mają nic, bo są jedynie próbą personalnego pognębienia oponenta, to jest to w pełni spójne z taką hipotezą, że on naprawdę jest SKRAJNIE PO STRONIE EPISTEMOLOGII PERSONALNEJ ARBITRALNOŚCI.
Żeby nie było, że lekceważę w ogóle aspekt personalny, subiektywny...
Nie! Uważam, że subiektywizm jest ostatecznie niezbywalny, że SUBIEKTYWIZM RAZEM Z OBIEKTYWIZMEM TWORZĄ WSPÓLNIE poprawne rozumienie poznania, wspierając się wzajemnie w tej grze, której stawką jest poprawne poznanie. Ale jednak WSPÓLNIE. Tymczasem u f aspekt obiektywny został zdegradowany w okolice zera, a personalna deklaratywna część uznawania spraw sięga blisko 100%. On po prostu:
- ma rację, bo ogłasza z uporem, że ma rację
- a jeśli nawet stwarza pozór tego, że opiera się na czymś więcej, niż na własnych ogłoszeniach i arbitralności, to z kolei ów pozór jest popisem jego arbitralności, braku jakiejkolwiek uzgadnialności z kimkolwiek, braku odwołania do niezależnych reguł. Wtedy odwołanie się do czegoś niby niezależnego stanowi wyłącznie pretekst, jest silnie powierzchowne, twardo zarządzane władczą arbitralnością mającego nadrzędne prawa do uznawania wszystkiego po swojemu dyskusyjnego despotycznego władcy - f. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:07, 30 Mar 2024 Temat postu: Re: Espistemologia arbitralności kontra epistemologia zasad |
|
|
Aby zilustrować ustalanie prawdy w tych dwóch epistemologiach - arbitralności kontra epistemologii zasad posłużę się hipotetycznym przykładem dialogu, w którym jedna z osób głosi prostą tezę "za godzinę będzie padał deszcz". Jak można porównać podejście do propagowania owej tezy w tych przeciwnych epistemologiach?...
- Różnice są uderzające.
W ramach epistemologii zasad, głoszący tezę przykładowo posłużyłby się następującą deklaracją: twierdzę, iż deszcz będzie padał, co da się stwierdzić obiektywnie, a co jest związane z domyślna (choć może niepisaną) umową, iż deszcz pada, gdy da się zaobserwować krople wody spadające z nieba na ziemię. Dlatego zapraszam wszystkich wątpiących w moją tezę, że za godzinę będzie padał deszcz do samodzielnego przekonania się o tym - wyjścia na dwór, wyciągnięcia ręki i sprawdzenia, czy rzeczywiście da się odczuć krople na dłoni. Nie żądam tu posłuszeństwa, ślepej wiary, to na moją głowę spadnie ewentualny blamaż, jeślibym się pomylił. Ale jeśli rzeczywiście sprawdzicie samodzielnie, że deszcz pada w stosownej porze, to uważam, iż powinniście uznać moją kompetencję w zakresie przewidywania pogody przynajmniej w tak określonych warunkach, jak to dzisiaj mamy.
W ramach epistemologii arbitralności teza o tym, że za godzinę będzie padał deszcz, byłaby zupełnie inaczej ogłaszana. Przykładowo byłoby to następująco: głoszę, że za godzinę będzie padał deszcz i oczekuję, że zostanie to przyjęte przez wszystkich bez wątpienia. Kto mnie słucha, ma uwierzyć mi na słowo, że tak będzie. Nie jest oczekiwana dyskusja nad tym, jak to można sprawdzić, ani w ogóle nie jest oczekiwane, że ktoś miałby to sprawdzać. Rzecz idzie o zaufanie do mnie - do przedstawiciela frakcji deszczownikow, czyli do grupy, której winni jesteście lojalność, a więc i przyjmowanie tez bez zastrzeżeń, pytań, samodzielnego sprawdzania. Jeśli ktoś się nie zastosuje, to znaczy, że nie zasługuje na nasz szacunek, jego imię niech będzie wyklęte, bo jest krnąbrny, nielojalny i pyszny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|