|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:23, 05 Sie 2024 Temat postu: Epistemologia autorytaryzmu jako atawizm myślowy |
|
|
Pewne postawy dyskutantów, z jakimi się spotykałem, skłaniają mnie do wniosków na temat natury ludzkiej, które chciałbym zapisać - trochę dla siebie, aby mi nie przepadły, ale też trochę dla tych, co by chcieli sobie kiedyś poczytać, jak można do analizy tejże natury podejść. W tym wątku chciałem się zastanowić nad, dla mnie bardzo ciekawym zjawiskiem, ROZSTRZYGANIA KWESTII IDEOWYCH PO LINII IDENTYFIKACJI Z AUTORYTETEM, LOJALNOŚCIĄ WZGLĘDEM SWOICH
Aby względnie szybko wejść w temat, posłużę się przykładem roboczym: oto weźmy sytuację, w której trzeba uzyskać odpowiedź na jakieś pytanie - np. ile wynosi pierwiastek kwadratowy z liczby 5?
Oczywiście dzisiaj przy takim problemie pewnie byśmy się posłużyli komputerem, albo kalkulatorem. Jednak kiedyś, w czasach przedinformatycznych stosowano tablice z pierwiastkami i kwadratami. Można sobie wyobrazić, że oto mamy wydawców takich tablic. Wcielając się w myślenie osoby, która żyła jakieś 50 lat temu możemy inaczej ustawić zagadnienie obliczenia wartości pierwiastka z pięciu. Jaką metodą wtedy najlepiej byłoby się posłużyć?...
- Z moich obserwacji dyskutantów wynika, że w zależności od pewnych cech osobowych, ludzie mają tu różne preferencje. W ogólności będą dwie potencjalne drogi odpowiedzi na pytanie o wartość owej liczby:
1. pozyskane na bazie ZASTOSOWANIA REGUŁ OGÓLNYCH I ROZUMOWANIA (tutaj zastosowano by obliczenia matematyczne)
2. pozyskane na bazie ODWOŁANIA DO AUTORYTETU (można by sobie w kontekście przykładu wyobrazić powołanie się na odpowiedź z tablic tego, a nie innego wydawcy)
Jeśliby zatem pojawiło się pytanie o to, ile wynosi pierwiastek z pięciu trafiło do osoby, która preferuje drogę 1, to próbowałaby ona zastosować reguły matematyczne do ustalenia odpowiedzi, próbowałaby sama obliczyć wartość tego pierwiastka, albo przynajmniej próbowałaby sprawdzić podawany jej wynik, podnosząc go do kwadratu i sprawdzając, czy osiąga się wartość bliską 5. Zwolennik metody 2 zapewne zajrzałby do tablic, skąd bezpośrednio uzyskiwałby liczbę, stanowiącą wynik.
A gdyby między tymi osobami wystąpiła rozbieżność w zakresie odpowiedzi na pytanie?...
- Wtedy zwolennik drogi 1 pewnie próbowałby powtórzyć obliczenia, zaś zwolennik drogi 2 jeszcze raz zajrzałby do tablic, które autorytatywnie podają wynik.
A gdyby to nie przekonało storn, czyli sytuacja powtórzyłaby się, jako że znowu wystąpiłaby rozbieżność?...
Przy skrajnych postawach każda ze stron sporu po prostu by powielała swoją metodę uzyskiwania odpowiedzi na pytanie, czyli też zwolennik autorytarnej metody za żadne skarby nie chciał konfrontować swojej metody pozyskiwania odpowiedzi z uznanego wcześniej zbioru tablic matematycznych. Z kolei pewnie zwolennik obliczeń też nie musiałby być skłonnym do zmiany swojej metody poszukiwania odpowiedzi na pytanie i w skrajnym przypadku mógłby się upierać przy jakiejś metodzie, która jest błędna, albo niedokładna.
Z moich doświadczeń z ludźmi wynika, iż rozstrzyganie dylematów ideowych wedle identyfikacji z autorytetem, czy grupą, kontra rozstrzyganie ich na bazie reguł ogólnych rozumowania są powtarzalną, indywidualną cechą większości osób. Względnie stałą cechą osoby jest typ jej epistemologii w kontekście podziału na
- Epistemologia autorytaryzmu, w ramach której ustalenia prawdziwości są z zasady ściągne do arbitralnych decyzji jakiegoś autorytetu - osoby (częśto osoby reprezentującej określoną grupę, czy ideologię)
- Epistemologia zasad, a dalej też epistemologia POSZUKIWANIA OPTYMALNYCH ZASAD określania prawdziwości tez.
Sam uważam się za przedstawiciela tej ostatniej epistemologii. Staram się odpowiedzi na różne pytania uzyskiwać na bazie uruchomienia rozumowania, które oparte jest o jakieś zasady ogólne. Jednocześnie przy tym dziwią mnie pewne skrajne postawy tej przeciwnej epistemologii - postawy ludzi, którzy z uporem dążą do tego, aby ustalenia kwestii merytorycznych oparły się o jakieś kwestie personalne, aby wyłaniała się przy tym jakaś dominująca persona - autorytet i to dopiero on miałby tę epistemiczną moc zatwierdzania co jest prawdziwe, a co nie. Dla mnie jest to dziwne, nienaturalne, choć...
... jak tak głębiej próbuję grzebnąć w moje "zakurzone" emocje epistemiczne, to też jestem w stanie dojrzeć tam ślady epistemologii autorytaryzmu.
Tu dodam dygresję, która sama w sobie wydaje mi się dość ważna i nowa. Mam zasadę, aby każde swoje przekonanie jakoś SKUTECZNIE SKONFRONTOWAĆ Z PRZECIWNĄ TENDENCJĄ. Więc gdy się zorientowałem, iż sam jestem zwolennikiem epistemologii zasad, to w ramach owej przekory wobec siebie w końcu postawiłem sobie zadanie: możesz się nie zgadzać ostatecznie z epistemologią autorytaryzmu, nie musisz jej ostatecznie przyjąć, ale warto byłoby ZROZUMIEĆ JEJ ŹRÓDLA MENTALNE, Z KTÓRYCH POWSTAJE. Przymuszając się do zastosowania tej zasady, spróbowałem głębiej wczuć się w swoje postrzeganie idei prawdziwości w kontekście porady potencjalnych autorytetów, które by mi coś tu ukazywały jako słuszną opcję. I ze zdziwieniem odkryłem, że mam w sobie całkiem wyraziste "coś w emocjach", co dobrze pasuje do opisanej wyżej epistemologii autorytaryzmu. Gdy próbuję przywołać sobie taką sytuację, gdy oto WAŻNA, CENIONA PRZEZE MNIE PERSONA MÓWI "TAK JEST SŁUSZNIE", to pojawia się w moich uczuciach jakby przypływ ciepła, poczucia bezpieczeństwa! Coś we mnie jakby lgnęło do takiej oto sytuacji, że jest jakiś ważny ktoś - właśnie taki personalny, taki silny, dominujący, władczy - który przetnie wątpliwości, "powie, jak jest", ustali zasady gry, a ja to po prostu przyjmę... I nie muszę bardzo długo szukać, czy głęboko w emocjach grzebać, aby taką emocję przylgnięcia do autorytetu w sobie skutecznego przywołać. Pewnie jakbym tę emocję przywoływał sobie częściej, to powoli zaczęłaby ona stawać się naturalną cząstką moich reakcji na dylematy życia...
Wydaje mi się, że tym sięgnięciem w głębsze emocje udało mi się jakoś zrozumieć (nie tyle intelektualnym rozumieniem, ile jakąś formą odszukania podobieństwa w emocjach odczucia jakiejś formy uczucia akceptacji) przynajmniej niektóre motywy reakcji osobowości autorytarnej, lgnącej do autorytetu i władzy.
Poza tym widzę bardzo wyraziste uzasadnienie tej tendencji autorytaryzmu epistemicznego w wiedzy o zwierzętach stadnych. Stado potrzebuje mieć lidera, bo inaczej się rozpada. A gdy stado się rozpadnie, to jego osobniki nie są już w stanie razem, skutecznie bronić się przed drapieżnikami, konkurencją ze strony innych stad, czy organizować skutecznych wspólnych nagonek, przy polowaniach. Zatem za ewolucyjną zdobycz można uznać instynkt lgnięcia do lidera stada. Zawierzenie temu liderowi jest właśnie instynktowne, czyli niewynikające z jakiejś kalkulacji, czy innej formy szczegółowego rozpoznania, lecz bierze się wprost z nakazu genetycznego. Z tym się nie dyskutuje - to "jest", a więc domyślnie bez gadania ma być wykonane.
W kontekście jednak rozwoju gatunku ludzkiego, patrząc na to, jak rozwinęła się ludzka wiedza, podleganie takiej instynktownej epistemologii nakierowanej na podporządkowywanie się liderom, jawi się już jako atawizm. To nie jest racjonalne, aby odpowiedź na pytanie "jaką wartość ma pierwiastek z pięciu?", pozyskiwać na drodze autorytetu, a nie rozumowania. Oczywiście jakieś wyjątki się zdarzą - np. takie, gdy ktoś ma problem z samodzielnym rozumowaniem, albo na własne kalkulacje brakuje komuś czasu, jednak w ogólności obowiązuje chyba jednak prymat uznania prawdziwości na bazie dobrze zdefiniowanego rozumowania, niż poszukiwania tejże prawdziwości w wypowiedziach władczych jednostek.
Jeśli ktoś kwestie dające się rozważać umysłem, wciąż uporczywie próbuje rozstrzygać sięganiem do opinii autorytetów, to według mnie ma wciąż niedojrzałą swoją epistemologię, ma "zwierzęcy mózg", działa atawistycznie.
Powyższe rozważania oznacza wcale jakiejś mojej ogólnej negacji roli autorytetu w społeczeństwie. Uznaję autorytety tam, gdzie one mogą się przydać - np. w rozstrzyganiu sporów o kwestie personalne i towarzyskie (np. uznaję rolę sądów, które przecież rozstrzygają spory prawne z wyraźnym motywem autorytarnym, czy najczęściej uznaję władze państwowe). Ale nie przyznaję autorytetom mocy epistemicznej - arbitralność autorytarnych decyzji nie powinna orzekać o prawdzie ogólnej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:48, 05 Sie 2024 Temat postu: Re: Epistemologia autorytaryzmu jako atawizm myślowy |
|
|
Pewnie ta moje interpretacja sensu chrześcijaństwa nie przekona wielu, ale ja widzę ten sens w tym, że od pewnego poziomu człowiek powinien umieć TWORZYĆ KOMPLETNOŚĆ DUCHOWĄ SWOJEJ ISTOTY. Aby owa kompletność zaistniała, niezbędne jest wg mnie zrelatywizowanie tego, z czego każdy człowiek powstaje - z warstwy instynktownej, zwierzęcej, biologicznej. Co prawda człowiek buduje właśnie na niej - ona jest bazą, ale ostatecznie właśnie ją odrzuca. Kluczowym narzędziem tego odrzucenia jest ŚWIADOMOŚĆ, A W NIEJ INTELEKT.
Intelekt traktuję jako formę świadomości, która w ten właśnie (intelektualny sposób) zyskuje możliwość zrelatywizowania tego, z czego się bierze na start - zrelatywizowania emocjonalnych, instynktownych przymusów działania, w celu stworzenia konstruktu o wiele bardziej złożonego, ale też i WOLNEGO - duchowości. W Biblii nazywa się to "drugim narodzeniem", albo "narodzeniem z Ducha".
Narodzony z ducha staje się wolny, niczym wiatr, o którym to procesie tak wspomina Jezus w Ewangelii Jana, 3.
(1) Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. (2) Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim. (3) W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. (4) Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? (5) Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. (6) To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. (7) Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. (8) Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.
Wejście do królestwa Bożego jest tu ściśle uzależnione od owego tego uwolnienia się - od bycia jak wiatr, który "nie wiadomo skąd pochodzi i dokąd podąża".
Uwolnienie się mentalne nie jest możliwe bez intelektu. Przy czym chcę od razu uściślić, że mówiąc o "intelekcie" nie myślę o tym, aby skończyć studia, mieć bardzo wysokie IQ, czy uczestniczyć w intelektualnych dysputach. Chodzi mi tu o coś bardziej pierwotnego - o:
1. Zdolność tworzenia MODELI RZECZYWISTOŚCI, czyli o umiejętność ODERWANIA MYŚLI OD BEZPOŚREDNICH DOZNAŃ, EMOCJI, PIERWSZYCH OCEN
2. DYSTANS I KRYTYCYZM, umiejętność SPOJRZENIA NA TO SAMO Z WIELU STRON, W RAMACH RÓŻNYCH, CHOĆ NIERAZ UZUPEŁNIAJĄCYCH SIĘ NARRACJI.
Do tego wcale nie trzeba być geniuszem. Modelowanie jest tą dźwignią, która powoduje, iż przestajemy być niewolnikami tego, co nas spotyka, lecz mamy ALTERNATYWNĄ INSTANCJĘ RZECZYWISTOŚCI - W WYOBRAŹNI, W POSTACI MODELU. Możemy w myślach obracać owo coś, co nas dotknęło w życiu, a może powtórzy się jakoś w przyszłości - to jest modelowanie, to jest myślenie, to sprawia, iż mamy MOŻLIWOŚĆ PORÓWNYWANIA tego, co do nas dociera, z tym, co możemy o tym pomyśleć, nadając temu takie, albo inne wyobrażeniowe ramy.
Odkrywając pewne stałe aspekty rzeczywistości, poznajemy tej rzeczywistości PRAWA, które stają się podstawą owego modelowania. Mając ten model w myślach, już nie musimy reagować odruchowo, już instynktowne działanie ma alternatywę - w postaci zastanowienia się nad tym, dostrzeżenia kluczowych aspektów sprawy, powiązania ich z celami, które z kolei nam przyświecają. Już nie musimy działać jak zwierzęta, nie rządzą nami instynkty, atawizmy, przymusy biologiczne. I to tego właśnie powstaje wolność wyboru.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:09, 06 Sie 2024 Temat postu: Re: Epistemologia autorytaryzmu jako atawizm myślowy |
|
|
Właściwie to te rozważania o epistemologii można by kontynuować nieco zmieniając pojęcia, definicje. Zamiast o epistemologii autorytaryzmu i epistemologii zasad można by rozważać:
Epistemologię atawistyczną, funkcjonującą na bazie instynktów i innych biologicznych form wartościowania prawdziwości.
a z drugiej strony
Epistemologię modelowania zagadnień w duchu wolności umysłu.
Epistemologia atawistyczna będzie budowała ideę prawdziwości wokół emocji, przeczuć, zmysłowych przyjemności. Tutaj odczyt "prawdziwe jest" będzie miał konstrukcję:
- to jest prawdziwe, bo czuję instynktownie, iż właśnie to sprawia mi przyjemność
- to jest prawdziwe, bo czuję instynktownie, iż właśnie to pochodzi od lidera mojej grupy
- to jest prawdziwe, bo czuję instynktownie, iż właśnie to wspiera moje stado
- to jest prawdziwe, bo czuję instynktownie, iż właśnie to zapewnia mi wyższą pozycję w hierarchii grupy
- to jest prawdziwe, bo czuję instynktownie, iż właśnie to zapewnia mi bezpieczeństwo, dostatek dóbr.
itp.
Epistemologia atawistyczna POLEGA NA INSTYNKTACH, NA BEZWIEDNEJ POSTACI ROZPOZNAŃ.
W odróżnieniu od niej epistemologia modelowania prawdy z użyciem poznanych zasad, prawdziwość będzie budowała wokół zupełnie innych okoliczności - np.
- to jest prawdziwe, bo wiele moich rozpoznań wskazuje na trwałość tendencji, przez aktualne rozpoznanie sugerowanej
- to jest prawdziwe, bo widzę tu wyraźną ścieżkę powiązań z tym, co wcześniej uznałem za bliskie pewności
- to jest prawdziwe, bo wszystkie znane mi alternatywy tego wykazują poważne wadliwości.
- to jest prawdziwe, bo model odniesień, jaki skonstruowałem i przetestowałem dla podobnych przypadków sprawdza się, dając taki właśnie wynik.
- to jest prawdziwe, bo rozumowanie od zdefiniowania zagadnienia, do wniosku końcowego jest zgodne z regułami, które uznałem za słuszne.
Pierwsza epistemologia uzależnia prawdziwość od związków personalnych - z liderem, z grupą, więc jest w istocie potwierdzaniem i ewolucją relacji społecznych danej jednostki. Epistemologia zgodności z modelowaniem najczęśćiej w ogóle nie odnosi się do związków personalnych, skupiając na ZDEFINIOWANIU W UMYŚLE tego, co postrzegamy, opiera się o WYBUDOWANYM MODELU - WYOBRAŻENIU tego, co stanowi przedmiot określania prawdziwości.
Epistemologia modelowania jest bardzo młodym wynalazkiem w kontekście historii gatunku ludzkiego. Co prawda jakiejś jej pomniejsze, wyizolowane aspekty pewnie pojawiały się i wcześniej, pojawiają się w myśleniu zwierząt. Ale na taką skalę, jak to ma miejsce w przypadku gatunku ludzkiego, nie było to wcześniej stosowane (przynajmniej biorąc tę wiedzę, jako jaka jest powszechna, a nie np. w kontekście potencjalnie istniejących kosmicznych cywilizacji).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:16, 06 Sie 2024 Temat postu: Re: Epistemologia autorytaryzmu jako atawizm myślowy |
|
|
Epistemologia na bazie instynktów, a więc konsekwencji autorytaryzmu jest emocjonalna i instynktowna, a niemerytoryczna. Co w naszej psychice jest jej źródłem?...
- Epistemologia instynktowna powstała ewolucyjnie, jako naturalny efekt rozwoju zwierząt stadnych i wbudowała nam w umysłowość konieczność ściągania swoich rozpoznań świata do "tego, co zapewni przetrwanie jednostki i gatunku". Personifikując ewolucję, porównując ją do projektanta można by tę myśl sformułować jako: najlepiej będzie dla ciebie człowieku, jak nie będziesz za bardzo "kombinował samodzielnie", nie będziesz tworzył własnych mechanizmów rozpoznawania sensu i prawdy, lecz oprzesz się o pewien rodzaj mentalnego powołania, w którym jako "prawdziwe" rozpoznasz to, co sprzyja przetrwaniu ciebie i twojego gatunku w warunkach, jakie stwarza środowisko przyrodnicze, które przez ostatnie miliony lat panowało na Ziemi.
Ewolucja więc zaordynowała naszej umysłowości ścisły "program", w którym do człowieka kierowana jest dyrektywa:
- będziesz swoje myślenie opierał o paradygmat, aby rozwijać swój gatunek poprzez rywalizację z innymi osobnikami ze stada
- przy swoich rozpoznaniach zadbasz o to, aby stado miało stabilnego lidera
- będziesz chronił swoje wyobrażenie o tym, kim jesteś w stadzie, będziesz rozpoznawał jako słuszne (czyli też "prawdziwe") to, co zapewnia ci wspinanie się po szczeblach stadnej hierarchii
- będziesz starał się przedłużyć swoje geny, co oznacza też, iż twoje myślenie będzie obracało się wokół wbudowanych biologicznie schematów, związanych z przyciąganiem partnerów/ek, prezentowaniem się wobec nich atrakcyjnie.
- będziesz rywalizował z obcymi stadami, więc twoje myślenie ma być naznaczone niechęcią wobec obcych.
- standardowo będziesz myślał tak, aby dawać priorytet lojalności wobec lidera stada, a lojalnością wobec samego stada, ale... jeśliby okazało się, iż w hierarchii stada wspiąłeś się wystarczająco wysoko, sam zawalczysz o stanowisko lidera.
- będziesz egoistą, który własne przeżycie stawia wyżej niż jakieś tam wyrozumowane zasady, jednak lojalność wobec stada i jego lidera będzie w stanie pokonać twój egoizm w licznych sytuacjach - będziesz zatem mocno wrażliwy na to, co lider ci sugeruje, w szczególności jeśliby przyszło bronić stada, to wstąpi w ciebie dodatkowa energia i silne emocje łączące lojalność względem swoich i niechęć wobec wrogich osobników.
Ogólnie ewolucja nie przewiduje, aby jednostka samodzielnie wyznaczała swoje cele życiowe i tworzyła własne zasady epistemologiczne, prowadzące do indywidualnej wizji prawdy.
Jak ewolucja podporządkowuje sobie jednostki, aby realizowały powyższy jej program?...
- Stosuje metodę kija i marchewki, poprzez ODCZUCIA, EMOCJE i WBUDOWANE ARCHTYPY zachowań, postaw.
Działa to tak, że np.
- gdy w osobnik poczuje, że miałby stracić swoja pozycję w hierarchii grupy, w jego emocjach pojawi się niepokój, dyskomfort, a jeśliby tę pozycję miał poprawić, to wzbudzi to w nim jakąś postać przyjemności, poczucia "bycia na właściwej ścieżce".
- jeśli osobnik poczuje, że lider grupy go docenia, to pojawiają się z tego tytułu szczególnie przyjemne odczucia
- jeśli osobnik w swoim myśleniu "zapędzi się" w obszary, w których lojalność wobec grupy miałaby być podważona, ewolucyjny mechanizm wzbudzi w emocjach narastający niepokój.
Ewolucja niczego nie tłumaczy, nie wskazuje na przesłanki, przyczyny w logicznym znaczeniu, ale działa przez emocje - ona wciska sugestię typu: poczuj ten dyskomfort emocjonalny, jeśli sprzeciwiasz się wyższym w hierarchii w swojej grupie. Albo też: a teraz wczuj się w to poczucie bezpieczeństwa, które się pojawia, gdy okazałeś się posłusznym liderowi grupy, gdy on cię pochwalił, gdy zrobiłeś w swoim mniemaniu coś, co mu się zapewne spodoba.
Ewolucyjne mechanizmy nacisku na rozumowanie nie wykorzystują jakichś złożonych struktur myślowych, one działają bezpośrednio, wprost na uczucia - z jednej strony jako niepokój, osamotnienie, gdy się wyłamujemy z ewolucyjnych nakazów, a z drugiej strony przejściową radość, przyjemność, ukojene, gdy zrobimy coś, co sami (!) rozpoznamy jako zgodne z celami pierwotnymi, z tymi biologicznie nam wbudowanymi.
To wyjaśnia w znacznym stopniu, dlaczego dyskusja z osobami o instynktownej epistemologii, nawet jeśli zacznie się na gruncie logicznym, szybko będzie migrowała do argumentów personalnych, związanych z pozycją w grupie, identyfikacją z liderami, autorytetami. Bo osoba instynktowna epistemicznie ogólnie źle się czuje, jest "nie w swoim sosie", gdy mowa jest o abstrakcyjnych zasadach, logicznym wynikaniu, konstrukcji modelu zagadnienia. W tych oschłych emocjonalnie konstrukcjach logicznych takiej osobie brakuje "życia", czyli odniesień do tych emocji, jakimi ona się posługuje w rozpoznaniach, brakuje odpowiedzi na podstawe pytania, związane z powiazaniem z ludźmi:
- czy wciaż jestem członkiem swojej grupy?
- czy moja pozycja w grupie się utrzymuje, maleje, wzrasta?
- czy jestem ze swomi, czyli bezpieczna, czy może gdzieś już na zewnątrz, w samotności, w zagrożeniu?
Konstrukcje logiczne nic na temat związku z grupą i ludźmi nie mówią, one bezosobowo zajmuję się sprawą. A tu instynktowne epistemologia emocjonalnie woła: to nie o to chodzi, aby coś tam intelektualnie procedować! Tu chodzi o to, aby się upewniać kim jestem wobec innych ludzi! Czy jeszcze jestem ze swoimi?!...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:50, 06 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:00, 06 Sie 2024 Temat postu: Re: Epistemologia autorytaryzmu jako atawizm myślowy |
|
|
Nie ukrywam, że sam jestem po stronie epistemologii zasad. Dla mnie prawda jest ideą, która NIE MA NIC DO PRZYNALEŻNOŚCI GRUPOWEJ, jest odrębna od HIERARCHII, AUTORYTETÓW, WŁADZY.
To też oznacza, iż dla mnie argument w sprawie innej, niż z góry założona kwestia personalna, który by do personaliów, przynależności grupowej się odnosił, apelował, jest NIE NA TEMAT, jest błędem dysputy, właściwie dyskredytuje rozumność osoby, która go użyła.
Gdy dyskutuję z osobą, która jednak wyznaje epistemologię instynktowną, epistemologię autorytetów i identyfikacji z grupą, to się będziemy totalnie mijali w intencjach. To, co wyznawca epistemologii instynktownej uzna za istotny argument, dla mnie objawi się jako brak argumentu, a dodatkowo jako skompromitowanie się jako dyskutanta, z racji na to, że taki ktoś opowiada się za rozumowaniem absurdalnym. A z kolei zwolennik epistemologii autorytarnej będzie się dziwił "jak ten Michał może nie rozumieć, że oto przedstawiłem kładący argument...". Będziemy w rozpoznaniu argumentacji na dokładnie przeciwnych biegunach - "kładący argument" dla jednej strony będzie odbierany jako "kompromitujący brak rozumnego podejścia do zagadnienia" z drugiej.
Z kolei odwrotnie będzie odbierane też to, co ja uznaję za poprawną argumentację. Jak według mnie "działa" poprawna epistemologia, czyli epistemologia modelowania i rozpoznawania zasad?
Epistemologia ta bazuje na ROZPIĘCIU PEWNEJ MYŚLOWEJ KONSTRUKCJI - MODELU RZECZYWISTOŚCI. Taki model buduje w umyśle odwzorowanie różnych aspektów świata, starając się tworzyć różne formy ODPOWIEDNIOŚCI na linii model -doznania (w tym doznania zmysłowe).
Tworzenie owego modelu jest zupełnie niezależne od tego, czy się przynależy do jakiejś grupy, czy nie, czy się jest posłuszny jakiemuś liderowi, autorytetowi, czy nie. Tu nie ma nic do rzeczy, czy się jest samotnym, czy z innymi, albo czy nas lubią, czy może nami gardzą. To może być OSOBNO dla kogoś ważne emocjonalnie, ale...
NIE MA NIC DO SPRAWY.
To, z kim się trzyma nie ma nic do sprawy rozważań na jakiś temat ideologiczny, filozoficzny (z wyjątkiem stricte tematów filozoficznych bliskich rozważań idei przynależności i identyfikacji), podobnie jak to, czy się lubi wiśnie nie ma związku z tym, czy się nie zapomniało wziąć ze sobą telefonu.
W mojej epistemologii liczą się model - jak zdefiniowano pojęcia, w jaki sposób określa się relacje między pojęciami, jak się weryfikuje więzy, które zostały w modelu zapostulowane. Na temat przynależności, czy autorytetów oczywiście można też porozmawiać, ale wtedy to będzie oznaczało porzucenie tamtych rozważań i zajęcie się czymś innym. Wręcz celowo odpinam jakiekolwiek wnioskowanie w sprawie, od identyfikacji z jakąkolwiek grupą, ideologią, czy autorytetem. Wręcz śledzę każdy wpływ ze strony emocji grupowych na rozumowanie jak coś do ubicia, jako wrogi wtręt, którego wystrzegam się ze wszystkich sił.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 15:13, 06 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:42, 06 Sie 2024 Temat postu: Re: Epistemologia autorytaryzmu jako atawizm myślowy |
|
|
W kontekście tego wątku można by chyba pokusić się o zdefiniowanie pojęcia instynktownego rzeczywistego światopoglądu mentalnego. (w odróżnieniu od światopoglądu wyznawanego, przedstawianego w deklaracjach)
Pojęcie światopoglądu mentalnego opisuje pewien podstawowy zbiór paradygmatów na poziomie emocjonalnym, intuicyjnym, instynktowny, ale też i intelektualnym, któremu dana osoba jest realnie posłuszna (nie myląc z deklaracjami, które mogą często być mylne).
Deklaracje na temat wyznawanych wartości są bowiem często mylne. Uczymy się deklarować to, co wydaje się nam korzystne społecznie, a potem niejeden nawet wierzy w zasadność takich deklaracji. Owa zasadność z resztą sama powstaje jako efekt wewnętrznych "targów" z emocjami, pragnieniami, nawykami. W ludzkich zachowaniach i deklaracjach często pojawiają się elementy dostosowawczego synkretyzmu, racjonalizacji, nazywania rozpoznań w sposób niespójny, bo "wynegocjowany" z elementami zakłamanego obrazu rzeczywistości i samego siebie. Szczególnie wyraziście ten synkretyzm ujawnia się w obliczu konfrontacji ze sprzecznymi oczekiwaniami, gdy trzeba zadowolić sprzeczne oczekiwania zewnętrzne, czy sprzeczność pomiędzy własnymi potrzebami a tym, do czego się dostosowujemy na gruncie społecznym.
Dość wyrazistym przykładem tego jest traktowanie np. podziału swój - obcy, w kontekście naszych realnych sympatii i tego, o czym decydujemy w naszym życiu. Instynkt wspierania swoich a niechęci do obcych, będzie osoby o stadnym odczuwaniu (i wynikającym stąd mentalnym światopoglądzie) kierował w stronę niechętnych wypowiedzi o przybyszach i obcych nacjach, choć zapewne tych realnych wrogów i tak każdy ma zwykle najwięcej we własnym narodzie, często we własnej rodzinie. Ale taka osoba nie dokona sobie jakiegoś oglądu, podsumowania: kto tak naprawdę jest mi wrogiem, kto mi zawinił, kogo nie lubię, bo go znam, bo mam wobec niego konkretne zastrzeżenia. W rozliczaniu win swoi - obcy, nie dojdzie do uwzględnienia tego, że większość osób hejtujących cudzoziemców, ma z tymi cudzoziemcami kontakt rzadki, pośredni, że mało której takiej osobie ci cudzoziemcy w czymkolwiek zawinili. Raczej WOBEC OBCYCH BĘDĄ KREOWANE RÓŻNORAKIE WINY Z DOMNIEMAŃ. Będzie tak, że realne życie - swoje, a obarczanie winą i złem - osobno - sobie, pod potrzebę obsmarowania obcych we własnych oczach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|