Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33742
Przeczytał: 68 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:07, 06 Gru 2024 Temat postu: Dyskutowanie bardziej a muzom |
|
|
Od pewnego czasu dość często "dyskutuję" bardziej a muzom, niż z konkretnym partnerem w dyskusji. Można by w ogóle zadać pytanie, czy to jest jeszcze "dyskusja", czy pisanie filozofującego pamiętnika.
Dlaczego tak?
Dzisiaj sobie uświadomiłem, że dość naturalnie mi to przychodzi i pasuje do tego, jak w ogóle myślę, a nawet do mojej koncepcji prawdy. Od dawna już i tak myślę sobie sam, rozwiązując różne problemy na drodze wewnętrznych symulacji. Gdybym się oglądał na to, czy ktokolwiek zechce się razem ze mną zajmować akurat tym, co chcę przedyskutować, to bardzo często nie znalazłbym odpowiedniej osoby. Bo każdy ma swoją ścieżkę doskonalenia wewnętrznego i przemyśliwań. Trafienie na drugą osobę, która by w danej dziedzinie, w obliczu tego akurat problemu, który mnie zainteresował, była na zbliżonym poziomie zaawansowania byłoby rzadkim przypadkiem. Zaś nie bawi mnie wymuszanie na kimś zainteresowania akurat tym moim tematem, jeśli on innych nie interesuje.
Jest zatem ten problem, że jeśli chce się iść do przodu z rozwojem w przemyśleniach na jakiś temat, to nie pomoże tu partner, który jest tu na innym etapie. Skoro tak, to trzeba dyskutować ze sobą, a nie z żywym partnerem. Choć pewnie teraz można by zacząć dyskusję z AI...
Dyskutowanie a muzom jest poza tym jednak po prostu myśleniem o danym zagadnieniu. Jeszcze zanim w ogóle bym miał rozpocząć dowolną dyskusję, to staram się w zaciszu moich myśli sprawę choć trochę rozruszać. Czyli i tak dyskutuję wtedy a muzom.
Dyskutowanie a muzom, ściślej to zdolność do takiego trybu wewnętrznej pracy nad problemami chyba jest w ogóle warunkiem twórczego myślenia. Będąc uzależnionym w myśleniu od posiadania partnera w dyskusji, jest się uzależnionym od posiadania tego partnera w ogóle. Z kolei ci, co byli w stanie przemyśleć różne aspekty sprawy samodzielnie, po prostu mają tę sprawę przemyślaną.
Dyskutowanie z rzeczywistymi ludźmi ma też tę negatywną stronę, że u sporego odsetka partnerów obserwuję nadmiarową (w stosunku do celu dochodzenia do merytorycznych rozstrzygnięć) potrzebę spierania się, walki, próby wygrywania właściwie nie wiadomo czego. To z mojej perspektywy z kolei jest raczej strata czasu i energii. Jak się dyskutuje z samym sobą, to nie żadna rywalizacja, czy inne psychologiczne zawalidrogi nie psują toku rozważań.
|
|