Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33813
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:52, 27 Wrz 2022 Temat postu: Dyskusja filozoficznie zaawansowana = rozkminianie intuicji |
|
|
Od jakiegoś czasu o tym trochę wspominam w różnych wątkach, ale że nie znalazłem dyskutanta, z którym mógłbym ciągnąć zagadnienie, jak też chyba ogólnie tu się nie trafiają ludzie, którzy mieli ochotę ciągnąć takie epistemiczne rozkminy. Ostatecznie więc tutaj pociągnę je sam.
Uważam, chyba już samo jego sformułowanie problemu, jako podchodzenie do niego od strony intuicji uważam za swego rodzaju pasowanie na nienaiwną epistemologię.
Jednocześnie jako naiwne traktuję podejście, w której dyskusja, rozumowania epistemologiczne byłyby postrzegane jako jakieś "sięgnięcia bezpośrednio w obiektywną prawdę", czyli niejako traktowałyby o myślach, ideach "samych w sobie", które jakby bytowały gdzieś w idealnej przestrzeni prawdy, a my je - dyskusjami - po prostu tam wskazujemy. Tak to - naiwnie - ludzie intuicyjnie często traktują, jednak nie da się wskazać na to innych uzasadnień niż jakieś osobiste epistemiczne chciejstwo, czy podobna mu intuicja. Nikt nigdy nie wskazał ani materialnego ośrodka bytowania prawd, ani nawet nie - już znacznie słabszego - niematerialnego jego odpowiednika, który by zaoferował JAKĄKOLWIEK JEGO WŁAŚCIWOŚĆ NIEZALEŻNĄ OD UMYSŁÓW. Jeśli ktoś jest bardzo silnie związany z przekonaniem, że "prawdy niezależnie bytują" w bliżej nieokreślonym czymś, a to właśnie stanowi o ich obiektywizmie, to jednak nie sposób jest w żaden sposób odróżnić tego przekonania od dowolnego subiektywnego mniemania. Nie sposób jest wskazać tutaj choćby najmniejszego wyróżnika, który na twardo by oddzielił fantazjowanie o tej "przestrzeni prawd obiektywnych" od innych fantazji.
Realnie - czyli patrząc na to, co rzeczywiście mamy, co jesteśmy w stanie potwierdzić bez daleko wyprowadzonych gdybań - mamy sytuację następującą:
1. Na start mamy doznania i odczucia, które NIE WIADOMO CZYM SĄ. Dowolne odczucie nowe, jakie doznajemy jest czymś, co nie ma nazwy, nie ma teorii - ot jest, zaś jedyne co je odróżnia od innych doznań, jest samo to odczucie i KONTEKST w jakim powstaje - np. odczucie nowego smaku ma kontekst spożywania potrawy o tym smaku i właśnie "ten smak", którego jednak wcześniej w ogóle w umyśle/wspomnieniach nie mieliśmy, które z resztą nawet już po pierwszym pojawieniu się, nie ma w umyśle żadnego oczywistego dowiązania do czegoś z przestrzeni idei.
2. Po doznaniu czegoś nie dostajemy jednak żadnej gotowej idei, nazwy bytu, nawet właściwości. Niemowlę w ogóle nie ma żadnej bazy pojęć, do których by dowiązywało doznania, choć PRÓBUJE znajdować korelacje, próbuje pierwszych roboczych dowiązań jednych doznań do innych, zapisanych w bazie pamięciowej doznań.
3. Mając jakąś bazę doznań i ich powiązań z bytami myślowymi zapamiętanymi, tworzą się pierwsze intuicje, że coś jest z czymś związane, że ma jakąś wspólną naturę, że może w tym kryć się jakiś zaczątek do dalszych poszukiwań. To wciąż jednak nie są gotowe pojęcia!
Jeśli chcemy naprawdę poważnie - KOMPLEKSOWO rozmawiać o tym, co tworzy nasze rozumowania, trzeba zatem zacząć od analizy intuicji, od pytań jak to w ogóle w naszych umysłach się dzieje, że pewne doznania zaczynamy postrzegać jako (potencjalnie) powinowate do czegoś innego w umyśle, a stąd dalej tworzyć coraz to kolejne poziomy myślowej struktury.
|
|