|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:37, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | towarzyski.pelikan napisał: | Naród w obecnym znaczeniu powstał wraz z narodzinami demokracji w obecnym znaczeniu. Jak na ironię, współcześni "obrońcy demokracji" są antynacjonalistyczni. |
Zgadzam się, że demokracja i naród w obecnym znaczeniu powstawały równolegle. Tak jeszcze patrząc na historię, to nawet w nieco różniącym się znaczeniu akurat Polska okazuje się ciekawym historycznie przypadkiem związku demokracji z ideą narodu. Bo za I Rzeczypospolitej, gdy mieliśmy demokrację szlachecką, też szlachta tworzyła odpowiednik "narodu". Chłopstwo i mieszczanie tu się nie liczyli - byli niejako poza systemem, bo nie mieli prawa głosu na sejmach. I faktycznie szlachta wytwarzała coś podobnego do "nacjonalizmu" - poczucie wzajemnej odrębności i wspólnoty. |
Jak słusznie zauważyłeś nie był to de facto naród i zresztą w warunkach Rzeczpospolitej Obojga Narodów nie bardzo mógł się taki naród wykształcić, gdyż było to państwo imperialne.
Cytat: | Ciągnąc rozważania nad ideą narodową chciałem przywołać przykład mickiewiczowskiego Pana Tadeusza, z jego inwokacją "Litwo, ojczyzno moja" (czas powstania dzieła - lata 30-te XIX wieku). Mamy tu wyraźnie bardzo emocjonalny stosunek do...
... tylko właśnie - do czego?...
do narodu?...
do miejsca/terenu?
do życia tam, bycia w tej kulturze?...
Co dla Mickiewicza jest "ojczyzną"?...
Bo nacjonalizm odnosi się do "narodu" - "nacji". A Mickiewicz - emigrant (btw. wedle podejścia nacjonalistów powinien być wywalony z miejsca, gdzie się schronił, bo to obcy) o czymś myślał, gdy używał słowa "ojczyzna". I tu jest pytanie: o czym?...
Może nie o narodzie, nie o ludziach, tylko o tych miejscach, które zresztą opisywał tak pięknie. |
Patriotyzm jest ideą starszą i bardziej powszechną niż nacjonalizm i inwokację Mickiewiczowską należałoby tak rozpatrywać. Patriotyzm jako taki jest właśnie skupiony na miejscu (ojczyźnie), a nie ludziach (chyba że mowa o jakichś postaciach historycznych, bohaterach) przynajmniej oryginalnie, ponieważ dzisiaj ten termin rozszerzył swoje znaczenie o coś, co ja bym określiła narodowym sentymentem. Próbuje się przedstawiać patriotyzm jako tę dobrą alternatywę dla tego złego nacjonalizmu, gdzie de facto te pojęcia są odmienne. I o ile trudno o nacjonalistę który nie jest jednocześnie patriota, to już patriotów nie będących nacjonalistami jest całe mnóstwo. Część z nich zresztą właśnie tęskni za Polską mocarstwową, wieloetniczną, więc ich cele bywają wręcz sprzeczne z tymi nacjonalistycznymi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:25, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Patriotyzm jako taki jest właśnie skupiony na miejscu (ojczyźnie), a nie ludziach (chyba że mowa o jakichś postaciach historycznych, bohaterach) przynajmniej oryginalnie, ponieważ dzisiaj ten termin rozszerzył swoje znaczenie o coś, co ja bym określiła narodowym sentymentem. Próbuje się przedstawiać patriotyzm jako tę dobrą alternatywę dla tego złego nacjonalizmu, gdzie de facto te pojęcia są odmienne. I o ile trudno o nacjonalistę który nie jest jednocześnie patriota, to już patriotów nie będących nacjonalistami jest całe mnóstwo. Część z nich zresztą właśnie tęskni za Polską mocarstwową, wieloetniczną, więc ich cele bywają wręcz sprzeczne z tymi nacjonalistycznymi. |
Czyli jak rozumiem, nacjonalizm miałby się jakoś ogniskować na ludziach - na "mojej" nacji. Dokładam do tego inny postulat, który od Ciebie pochodzi - że tu mniej należałoby szukać racjonalnych odniesień, a bardziej ten nacjonalizm czuć.
Ale czy w takim razie nacjonalizm jest ideą?...
Idea (przynajmniej ja tak rozumiem owo pojęcie) jest czymś w rozumie, a nie w emocjach, instynktach, intuicjach. Idea polega na SFORMUŁOWANIU czegoś, określeniu tego definicyjnych ram, a potem jakimś rozważeniu. Ale pójdę jednak tym tropem - tzn. spróbuję ideę nacjonalistyczną jakoś sobie skonstruować, trochę z tego uczucia, trochę z czegoś, co da się nazwać - jest jakaś grupa ludzi, która jest moja "nacją", ja mam związek z nimi jakoś poczuć i...
... na razie nie wiem co, ale coś tam dalej z tego by miało wynikać.
Próbuję iść za tym tropem i może zacznę od tego czucia. Kieruję się w swoim wyobrażeniu, trochę myśleniu (ale unikając intelektualizowania sprawy), jakoś wyświetlając sobie na "mentalnym ekranie" to docelowe - oto jest jakaś grupa ludzi, która ma być moja, ja mam czuć z nią związek, pozytywne emocje, bo są moi, nasi, mamy jakąś wspólnotę... Pytam się wtedy siebie: Michale, co czujesz, gdy taką wizję sobie skonstruujesz ina ekranie myśloemocji wyświetlisz?...
- Moja odpowiedź jest dość jednoznaczna: niemal od razu zaczynam czuć LĘK.
Może to jest kwestia wrodzonych cech charakteru, może nabyta, ale pierwszym skojarzeniem, że oto ma coś do mnie mieć jakaś grupa bliżej nieznanych mi aktualnie (nie sprawdzonych, czy ich w ogóle chciałbym polubić) ludzi, jest właśnie lęk, połączony z dezorientacją: ojej, oni pewnie czegoś będą ode mnie chcieli! Ojej, coś zaczną na mnie wymuszać! Ojej, pewnie mają jakiegoś lidera - wodza, który zacznie mnie traktować jak swojego podwładnego i za chwilę mi zleci coś do zrobienia; pewnie coś, czego nie chcę... (bo to, co chcę, to sam robię, a więc to, co ktoś chce, abym robił, jeśli tego nie robiłem, będzie zapewne z tej przeciwnej grupy rzeczy do (nie) zrobienia)
Gdy się kieruję w stronę bezpośrednio odczuwania, a nie myślenia w kontekście nieokreślonego związku z grupą nieznanych mi ludzi, to zdecydowanym i głównym doznaniem jest dyskomfort wynikający ze spodziewania się przeze mnie jakichś kłopotów, stwarzanych przez interakcję z ludźmi, o których zupełnie nie wiem, jacy są, czego ode mnie będą chcieli, a pewnie za chwilę będą mieli do mnie wielką pretensję, że nie spełniłem ich oczekiwań.
To chyba właśnie w uczuciu jest może i główny mój motyw ku temu, że nie chcę być nacjonalistą. Jestem z usposobienia osobą o dość samotniczej konstrukcji mentalnej. Bliżej mi do fobika społecznego niż do osoby, która dobrze się czuję w tłumie. Co prawda w WĄSKIEJ GRUPIE BLISKICH znajomych czuję się dość dobrze, cieszę się, że nawet taką grupę dobrych przyjaciół mam. Ale nawet wobec nich, wobec tych sprawdzonych przez ponad 40 w większości lat osób też obok sympatii czuję rodzaj rezerwy - wiem, że nie z każdym i nie zawsze będzie mi "po drodze". Ale przynajmniej wiem, że nie są to ludzie, którzy będą agresywni, którzy będą próbowali mi "wejść na głowę", zawłaszczyć coś mojego, wymusić zachowania, które są sprzeczne z moimi wartościami, sumieniem, poczucie sensu.
Człowiek ma różne osobiste lęki - jedni się boją pająków, inni psów, jeszcze inni mają klaustrofobię. Ja przyznam, że boję się TŁUMÓW. Nie byłem od dziesiątków lat na żadnej demonstracji, nie bywam w teatrze, na koncertach, bo tam jest dużo ludzi. Oczywiście to nie jest jeszcze jakiś wyraźnie dla mnie trudno do zaakceptowania tłum, ale już trochę się czuje przy takich okazjach nieswojo. Mogę się zmusić do dyskomfortu bycia w takiej sytuacji przez parę godzin, ale raczej wolałbym nie zmuszać się...
Tak więc idea związku z jaką grupą ludzi, którą mam "poczuć" akurat w przypadku mojej osoby da efekt odstręczający mnie od praktycznie każdej większej takiej grupy - narodu, drużyny kibiców, nawet przynależności do dowolnej organizacji. Jeśli mogę, to będę naturalnie tego unikał, aby nie czuć się przytłoczony, aby nie pojawiło się mi wyraźne uczucie dyskomfortu emocjonalnego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:18, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | towarzyski.pelikan napisał: | Patriotyzm jako taki jest właśnie skupiony na miejscu (ojczyźnie), a nie ludziach (chyba że mowa o jakichś postaciach historycznych, bohaterach) przynajmniej oryginalnie, ponieważ dzisiaj ten termin rozszerzył swoje znaczenie o coś, co ja bym określiła narodowym sentymentem. Próbuje się przedstawiać patriotyzm jako tę dobrą alternatywę dla tego złego nacjonalizmu, gdzie de facto te pojęcia są odmienne. I o ile trudno o nacjonalistę który nie jest jednocześnie patriota, to już patriotów nie będących nacjonalistami jest całe mnóstwo. Część z nich zresztą właśnie tęskni za Polską mocarstwową, wieloetniczną, więc ich cele bywają wręcz sprzeczne z tymi nacjonalistycznymi. |
Czyli jak rozumiem, nacjonalizm miałby się jakoś ogniskować na ludziach - na "mojej" nacji. Dokładam do tego inny postulat, który od Ciebie pochodzi - że tu mniej należałoby szukać racjonalnych odniesień, a bardziej ten nacjonalizm czuć. |
Bynajmniej. Nacjonalizm jest doktryną (ideą) społeczno-polityczną, którą można streścić na potrzeby tej dyskusji do takich postulatów:
1) naród powinien dążyć do posiadania swojego państwa,
2) państwo powinno w pierwszej kolejności chronić i reprezentować interesy narodowe (innymi słowy: z politycznego punktu widzenia naród jest najwyższą wartością)
Natomiast ta doktryna opiera się (jak widzisz) na pojęciu narodu i żeby je zrozumieć, trzeba się odwołać do tego aspektu uczuciowego, ponieważ o tym, czy ktoś jest lub nie członkiem narodu nie decyduje po prostu spis takich a nie innych cech, tylko istotny jest (o ile nie najistotniejszy) ten aspekt poczucia narodowości.
Cytat: | Próbuję iść za tym tropem i może zacznę od tego czucia. Kieruję się w swoim wyobrażeniu, trochę myśleniu (ale unikając intelektualizowania sprawy), jakoś wyświetlając sobie na "mentalnym ekranie" to docelowe - oto jest jakaś grupa ludzi, która ma być moja, ja mam czuć z nią związek, pozytywne emocje, bo są moi, nasi, mamy jakąś wspólnotę... Pytam się wtedy siebie: Michale, co czujesz, gdy taką wizję sobie skonstruujesz ina ekranie myśloemocji wyświetlisz?...
- Moja odpowiedź jest dość jednoznaczna: niemal od razu zaczynam czuć LĘK. |
To wiele wyjaśnia w kontekście Twojego negatywnego stosunku do nacjonalizmu czy koncepcji narodu jako takiego, jest to bowiem przejawem Twojej ogólnej niechęci do identyfikacji grupowych, bycia częścią jakiejś grupy.
Cytat: |
Może to jest kwestia wrodzonych cech charakteru, może nabyta, ale pierwszym skojarzeniem, że oto ma coś do mnie mieć jakaś grupa bliżej nieznanych mi aktualnie (nie sprawdzonych, czy ich w ogóle chciałbym polubić) ludzi, jest właśnie lęk, połączony z dezorientacją: ojej, oni pewnie czegoś będą ode mnie chcieli! Ojej, coś zaczną na mnie wymuszać! Ojej, pewnie mają jakiegoś lidera - wodza, który zacznie mnie traktować jak swojego podwładnego i za chwilę mi zleci coś do zrobienia; pewnie coś, czego nie chcę... (bo to, co chcę, to sam robię, a więc to, co ktoś chce, abym robił, jeśli tego nie robiłem, będzie zapewne z tej przeciwnej grupy rzeczy do (nie) zrobienia)
Gdy się kieruję w stronę bezpośrednio odczuwania, a nie myślenia w kontekście nieokreślonego związku z grupą nieznanych mi ludzi, to zdecydowanym i głównym doznaniem jest dyskomfort wynikający ze spodziewania się przeze mnie jakichś kłopotów, stwarzanych przez interakcję z ludźmi, o których zupełnie nie wiem, jacy są, czego ode mnie będą chcieli, a pewnie za chwilę będą mieli do mnie wielką pretensję, że nie spełniłem ich oczekiwań. |
Już spieszę Cię uspokoić, że naród to jest tak szeroka grupa społeczna (wspólnota), że Twoje obawy, że ktoś nagle zacznie od Ciebie wymagać życia wedle jakiegoś sztywnego schematu, który nie bardzo Ci pasuje, tylko dlatego, że czujesz się członkiem narodu, są irracjonalne.
Naród można zdefiniować w następujący sposób: grupa osób połączona szczególnymi więzami, wyznająca wspólne wartości, dzieląca wspólne losy, zamieszkująca wspólne terytorium bądź z nim związana.
Można powiedzieć, że to jest wymarzona grupa społeczna dla każdego kto nie przepada za jakimiś formalnymi grupami, wiążącymi się z jakimiś dodatkowymi i uciążliwymi zobowiązaniami, narzuconymi z zewnątrz czy konfliktem pomiędzy lojalnością wobec grupy a wyznawanymi wartościami, albowiem jako członek narodu de facto nic nie musisz robić, wystarczy sobie być, a wszelkie postawy wynikające z przynależności narodowej są naturalne, np. jeśli Twoja ojczyzna i naród znajdą się w opałach, a Ty postanowisz o nie walczyć na froncie, to - jako członek narodu - zrobisz to z własnej nieprzymuszonej woli, bo zwyczajnie cenisz sobie te wartości.
Cytat: | Człowiek ma różne osobiste lęki - jedni się boją pająków, inni psów, jeszcze inni mają klaustrofobię. Ja przyznam, że boję się TŁUMÓW. Nie byłem od dziesiątków lat na żadnej demonstracji, nie bywam w teatrze, na koncertach, bo tam jest dużo ludzi. Oczywiście to nie jest jeszcze jakiś wyraźnie dla mnie trudno do zaakceptowania tłum, ale już trochę się czuje przy takich okazjach nieswojo. Mogę się zmusić do dyskomfortu bycia w takiej sytuacji przez parę godzin, ale raczej wolałbym nie zmuszać się...
Tak więc idea związku z jaką grupą ludzi, którą mam "poczuć" akurat w przypadku mojej osoby da efekt odstręczający mnie od praktycznie każdej większej takiej grupy - narodu, drużyny kibiców, nawet przynależności do dowolnej organizacji. Jeśli mogę, to będę naturalnie tego unikał, aby nie czuć się przytłoczony, aby nie pojawiło się mi wyraźne uczucie dyskomfortu emocjonalnego. |
To co opisałeś nie stanowi żadnej przeszkody, nawet gdybyś był nacjonalistą (a co dopiero mówić o byciu członkiem narodu), nikt od Ciebie by nie wymagał uczestnictwa w marszach, demonstracjach, agitacjach politycznych etc. Moi ulubieni nacjonaliści - małżeństwo Wielomskich np. realizują swój nacjonalizm pisząc szereg publikacji naukowych i popularnonaukowych, tworząc czasopisma, kanały na YT, dając wykłady etc. na temat nacjonalizmu.
Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Nie 21:18, 02 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8825
Przeczytał: 27 tematów
|
Wysłany: Nie 23:03, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
wiki napisał: | Bóg, Honor, Ojczyzna – dewiza Wojska Polskiego stanowiąca idealistyczne ujęcie wierności państwu. Została wprowadzona po raz pierwszy na sztandary oddziałów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej z 15 października 1943 r.[a][1] Dominujący kanon interpretacji dewizy, to Ojczyźnie wszystko, prócz miłości Boga najwyższego i Honoru[2]. |
t.p napisał: | Bynajmniej. Nacjonalizm jest doktryną (ideą) społeczno-polityczną, którą można streścić na potrzeby tej dyskusji do takich postulatów:
1) naród powinien dążyć do posiadania swojego państwa,
2) państwo powinno w pierwszej kolejności chronić i reprezentować interesy narodowe (innymi słowy: z politycznego punktu widzenia naród jest najwyższą wartością) |
dewizą Wojska Polskiego, dobrze myślę streszcza polskie wartości narodowe, które naród polski ukształtowały ... z hierarchii wartości w tym haśle widać, że to nie jakiś abstrakcyjny "naród" jest najwyższą wartością, a tworzący go indywidualni ludzie ...
państwo jest instytucją tworzoną przez naród - ludzi, trudno więc, żeby mogło reprezentować interesy inne niż tego narodu oczywiście pod warunkiem, że reprezentanci tego narodu nie są sprzedajni ... jak ma to wśród dziś rządzących często miejsce stąd taka, a nie inna hierarchia wartości "dewizy narodowej" (Bóg jest Prawdą w sumieniu człowieka)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:07, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Przecież każda strona ma po swojej stronie Boga.
To ile tych Bogów jest?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:10, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8825
Przeczytał: 27 tematów
|
Wysłany: Nie 23:10, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
a co cię to obchodzi, masz słuchać swojego
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:21, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Ja czasami myślę, że ona udaje z tym nawróceniem.
Przecież ona nie żyje wedle promowanych przez siebie zasad. Żyje w grzechu. Nie ma ślubu.
Ona chyba robi sobie tutaj ze wszystkich jaja.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8825
Przeczytał: 27 tematów
|
Wysłany: Nie 23:41, 02 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
a ja myślę, że jak ty zaczadzona jest lewactwem (tu psychologią), to dość powszechne upośledzenie ... no i z tym swoim Bogiem to sobie coś roi - racjonalnie nie łapie ...
a to twoje: "Żyje w grzechu.” to takie raczej infantylne
Ps
racjonalnego znaczenia nie łapie
Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Nie 23:45, 02 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:15, 03 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Michał Dyszyński napisał: | towarzyski.pelikan napisał: | Patriotyzm jako taki jest właśnie skupiony na miejscu (ojczyźnie), a nie ludziach (chyba że mowa o jakichś postaciach historycznych, bohaterach) przynajmniej oryginalnie, ponieważ dzisiaj ten termin rozszerzył swoje znaczenie o coś, co ja bym określiła narodowym sentymentem. Próbuje się przedstawiać patriotyzm jako tę dobrą alternatywę dla tego złego nacjonalizmu, gdzie de facto te pojęcia są odmienne. I o ile trudno o nacjonalistę który nie jest jednocześnie patriota, to już patriotów nie będących nacjonalistami jest całe mnóstwo. Część z nich zresztą właśnie tęskni za Polską mocarstwową, wieloetniczną, więc ich cele bywają wręcz sprzeczne z tymi nacjonalistycznymi. |
Czyli jak rozumiem, nacjonalizm miałby się jakoś ogniskować na ludziach - na "mojej" nacji. Dokładam do tego inny postulat, który od Ciebie pochodzi - że tu mniej należałoby szukać racjonalnych odniesień, a bardziej ten nacjonalizm czuć. |
Bynajmniej. Nacjonalizm jest doktryną (ideą) społeczno-polityczną, którą można streścić na potrzeby tej dyskusji do takich postulatów:
1) naród powinien dążyć do posiadania swojego państwa,
2) państwo powinno w pierwszej kolejności chronić i reprezentować interesy narodowe (innymi słowy: z politycznego punktu widzenia naród jest najwyższą wartością)
Natomiast ta doktryna opiera się (jak widzisz) na pojęciu narodu i żeby je zrozumieć, trzeba się odwołać do tego aspektu uczuciowego, ponieważ o tym, czy ktoś jest lub nie członkiem narodu nie decyduje po prostu spis takich a nie innych cech, tylko istotny jest (o ile nie najistotniejszy) ten aspekt poczucia narodowości. |
Czyli zostawiamy to czucie, wracamy do płaszczyzny intelektualnej. U mnie problem jednak jest taki, że tu wcale nie jest lepiej z punktu widzenia mojej akceptacji dla nacjonalizmu. Bo skoro juz w intelektualne podejście wdepnęliśmy, to aby nie wyjść na durnia, powinienem sobie zdefiniować przynajmniej te dwa bazowe pojęcia, które tutaj umieściłaś w swoich punktach:
1. naród - co to w ogóle jest.
2. interes narodowy - skąd ktoś by miał wiedzieć, co właściwie w interesie danego narodu jest, a co nie?...
Ten pierwszy aspekt omawialiśmy kiedyś. Jakoś chyba się nie przekonaliśmy. Ja wciaż nie widzę jednoznacznej koncepcji narodu, zaś w źrodłach zewnętrznych też dostrzegam różne podejścia. Tak do konca żadne mnie nie przekonuje. A jeśli na płaszczyźnie intelektualnej miałbym twardo stąpać, do żądam od siebie jednak pod tym względem jednoznaczności, ustalenia sobie, kogo za mojego rodaka miałbym uznać. Dodam, że jest tu dodatkowy aspekt, który mnie uwiera - np. mój mentalny związek z polskim (w końcu rodak) bandziorem, sadystą, zboczeńcem wykorzystującym dzieci, czy dowolnym innym polskim bydlakiem (którzy jednak się, jak w każdym narodzie, zdarzą). Co mam w swoim odczuwaniu zrobić z tym dylematem, że z jednej strony czuję do takich typów odrazę, a z drugiej miałbym chyba jakoś z nimi czuć się zbratany. Ciężko mi to się układa. Ale to jest znowu mój bardziej emocjonalny problem, więc zostawmy go może na boku.
Ale chyba jeszcze większy problem widzę z tym drugim pojęciem - interesu narodowego. Problem z grubsza opisuje mój osobny wątek na blogu: http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/moj-patriotyzm-jest-jak-moje-traktowanie-siebie,25189.html
Mowa jest o "patriotyzmie", ale z grubsza to samo odnosi się do nacjonalizmu i do pojęcia właśnie "interesu narodowego", który można porównywać do "interesu osobistego", czyli jakiejś postaci egoizmu (w bardziej negatywnej formie), a instynktu samozachowawczego, pozwalającego na obronę swojej osoby (w sformułowaniu bardzieju sugerującym coś moralnie uznanego).
Mam problem z tym, że nie wiem nawet co w moim osobistym interesie. Przez całe życie uczę się dobra i zła także w wersji dotyczącej mojej korzyści. Zasugeruję kontrowersje w dwóch najbardziej typowych problemach:
- Czy (na ile?) zabiegać o wizerunek, jak bardzo żądać akceptacji dla siebie (w wersji z nacjonalizmem będzie dla swojego narodu)?
Problemem jest, czy - jak to jest typowe dla środowisk pragnących zachować dobre imię narodu (dobre imię własne w wersji osobistej) - należy skupić się na negowaniu negatywnych faktow, interpretacji, czy może właśnie w tych negatywach pogrzebać, bo ich zrozumienie (jeśliby się okazało, iż jest w zarzutach znaczna część racji) pozwala na dojrzenie swoich (także narodowych) błędów, a potem powstaje większa szansa, że uda się je naprawić. I muszę przyznać, że tutaj czuję wielki rozdźwięk moich wartości, które bardzo wysoko sytuują samokrytycyzm, czasem wręcz nadmiarowe oskarżanie siebie (w wersji z nacjonalizmem byłoby to zajęcie się oskarżeniami wobec mojego narodu), a postawami większości nacjonalistów, którzy o wadach narodowych niechętnie dyskutują, złe fakty z historii jakby najchętniej wypierali i w ogóle lansują wizję własnego narodu jako wyróżnionego nieskazitelnością postaw moralnych w stosunku do reszty narodów świata. Tu po prostu z większością nacjonalistów jest mi tu nie po drodze, bo to, co ja uważam za słabość (niezdolność do spojrzenia samokrytycznego), wielu ludzi chyba traktuje jako moc (nie pękam, nikomu nie pozwalam mówić o sobie, czy swoim narodzie źle).
Jest i drugi (znajdzie się więcej, ale nie o wszystkim napiszę na raz) aspekt, który też dość wyraźnie różnicuje te wartości, które ja wyznaję, w stosunku do tych, które nieraz głoszą znani mi nacjonaliści - jest to kwestia POSTULATU OGÓLNEJ ŻYCZLIWOŚCI (w perspektywie chrześcijańskiej miłości), którą dodatkowo próbuję ROZWIJAĆ. Bo zauważyłem, że trudno jest mi zachować tę życzliwość, jeśli zaczynam się w ludziach DOPATRYWAĆ PODZIAŁÓW. To mi po prostu się w moich emocjach nie klei, gdy z jednej strony mam ten chrześcijański (najważeniejszy ze wszystkich!) nakaz miłowania bliźniego, a tu za chwilę miałbym zadawać sobie pytanie: zaraz, ale może ten, kto przede mną stanął to akurat nie mój rodak! Coś musiałbym w sobie dodatkowo tu narzucić, aby nie wychodziło, że go będę szanował, traktował życzliwie, nawet kochał nierodaka, jak rodaka. I kombinowałem nawet, co bym miał tu sobie narzucać i jakoś zawsze wychodziło na to, że robię z siebie durnia w kontekscie właśnie chrześcijaństwa. Czułem się moralnie źle, czulem się jako oszust, gdy wymyślałem sobie preteksty, że np. murzyński chłopczyk z mamą, którzy by tu przybyli zasługują na jakieś gorsze moje uczucia, niż podobna para Polaków. To mi się też z moimi emocjami nie klei.
Co jest interesem narodowym?...
- Samochwalnie się z uporem?... (nawet jeśli wobec siebie samego przy takim chwaleniu się czuję się jak idiota?...)
- Czy okazać postawę pochylenia się nad każdym zarzutem, dając wyraz, iż je uczciwie rozważam, że nie muszę się chować w wypieranie niewygodnych okoliczności, bo umiem je dostrzegać w swoim umyśle obiektywnie i bez oszukiwania?... (licząc trochę na to, że przez jakąś część odbiorców to zostanie choć trochę docenione, albo przynajmniej nie wyjdę na głupka, który się tylko upiera, że jest najpiękniejszy na świecie?...)
Na ktorej z tych postaw bym ostatecznie lepiej wyszedł (jako osoba, jako naród)?...
Czy jest interesem narodowym pomaganie innym?...
- Tu wypadałoby jakoś rozważyć dwie korzyści o przeciwnej wymowie - wydźwięk etyczny i wizerunkowy Polaka jako dobrego człowieka kontra jakieś tam koszty tego pomagania. Różnie to różnie ludzie kalkulują, pewnie tak kalkulują na bazie własnych wartości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:24, 03 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
MD napisał: | Czyli zostawiamy to czucie, wracamy do płaszczyzny intelektualnej. U mnie problem jednak jest taki, że tu wcale nie jest lepiej z punktu widzenia mojej akceptacji dla nacjonalizmu. Bo skoro juz w intelektualne podejście wdepnęliśmy, to aby nie wyjść na durnia, powinienem sobie zdefiniować przynajmniej te dwa bazowe pojęcia, które tutaj umieściłaś w swoich punktach:
1. naród - co to w ogóle jest.
2. interes narodowy - skąd ktoś by miał wiedzieć, co właściwie w interesie danego narodu jest, a co nie?...
Ten pierwszy aspekt omawialiśmy kiedyś. Jakoś chyba się nie przekonaliśmy. Ja wciaż nie widzę jednoznacznej koncepcji narodu, zaś w źrodłach zewnętrznych też dostrzegam różne podejścia. Tak do konca żadne mnie nie przekonuje. A jeśli na płaszczyźnie intelektualnej miałbym twardo stąpać, do żądam od siebie jednak pod tym względem jednoznaczności, ustalenia sobie, kogo za mojego rodaka miałbym uznać. Dodam, że jest tu dodatkowy aspekt, który mnie uwiera - np. mój mentalny związek z polskim (w końcu rodak) bandziorem, sadystą, zboczeńcem wykorzystującym dzieci, czy dowolnym innym polskim bydlakiem (którzy jednak się, jak w każdym narodzie, zdarzą). Co mam w swoim odczuwaniu zrobić z tym dylematem, że z jednej strony czuję do takich typów odrazę, a z drugiej miałbym chyba jakoś z nimi czuć się zbratany. Ciężko mi to się układa. Ale to jest znowu mój bardziej emocjonalny problem, więc zostawmy go może na boku. |
A co to jest katolik i jak byś określił swój związek z katolikiem- bandziorem?
Cytat: | Ale chyba jeszcze większy problem widzę z tym drugim pojęciem - interesu narodowego. Problem z grubsza opisuje mój osobny wątek na blogu: http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/moj-patriotyzm-jest-jak-moje-traktowanie-siebie,25189.html
Mowa jest o "patriotyzmie", ale z grubsza to samo odnosi się do nacjonalizmu i do pojęcia właśnie "interesu narodowego", który można porównywać do "interesu osobistego", czyli jakiejś postaci egoizmu (w bardziej negatywnej formie), a instynktu samozachowawczego, pozwalającego na obronę swojej osoby (w sformułowaniu bardzieju sugerującym coś moralnie uznanego).
Mam problem z tym, że nie wiem nawet co w moim osobistym interesie. Przez całe życie uczę się dobra i zła także w wersji dotyczącej mojej korzyści. Zasugeruję kontrowersje w dwóch najbardziej typowych problemach:
- Czy (na ile?) zabiegać o wizerunek, jak bardzo żądać akceptacji dla siebie (w wersji z nacjonalizmem będzie dla swojego narodu)?
Problemem jest, czy - jak to jest typowe dla środowisk pragnących zachować dobre imię narodu (dobre imię własne w wersji osobistej) - należy skupić się na negowaniu negatywnych faktow, interpretacji, czy może właśnie w tych negatywach pogrzebać, bo ich zrozumienie (jeśliby się okazało, iż jest w zarzutach znaczna część racji) pozwala na dojrzenie swoich (także narodowych) błędów, a potem powstaje większa szansa, że uda się je naprawić. I muszę przyznać, że tutaj czuję wielki rozdźwięk moich wartości, które bardzo wysoko sytuują samokrytycyzm, czasem wręcz nadmiarowe oskarżanie siebie (w wersji z nacjonalizmem byłoby to zajęcie się oskarżeniami wobec mojego narodu), a postawami większości nacjonalistów, którzy o wadach narodowych niechętnie dyskutują, złe fakty z historii jakby najchętniej wypierali i w ogóle lansują wizję własnego narodu jako wyróżnionego nieskazitelnością postaw moralnych w stosunku do reszty narodów świata. Tu po prostu z większością nacjonalistów jest mi tu nie po drodze, bo to, co ja uważam za słabość (niezdolność do spojrzenia samokrytycznego), wielu ludzi chyba traktuje jako moc (nie pękam, nikomu nie pozwalam mówić o sobie, czy swoim narodzie źle). |
Żeby realizować swój interes, jaki by nie był, trzeba siebie znać, a więc wypieranie prawdy na temat własnego narodu na pewno nie leży w jego interesie. Z drugiej strony branie na siebie cudzych przewinień, pozwalanie na to, by nasz naród był szkalowany na arenie międzynarodowej też nie jest w naszym interesie, gdyż to ma przełożenie na realizowanie tego interesu, np. sprawiając, że inne narody będą mniej skore do współpracy z nami albo inne z kolei będą chciały zarabiać na niesłusznym oskarżaniu nas o jakieś zbrodnie.
Cytat: | Jest i drugi (znajdzie się więcej, ale nie o wszystkim napiszę na raz) aspekt, który też dość wyraźnie różnicuje te wartości, które ja wyznaję, w stosunku do tych, które nieraz głoszą znani mi nacjonaliści - jest to kwestia POSTULATU OGÓLNEJ ŻYCZLIWOŚCI (w perspektywie chrześcijańskiej miłości), którą dodatkowo próbuję ROZWIJAĆ. Bo zauważyłem, że trudno jest mi zachować tę życzliwość, jeśli zaczynam się w ludziach DOPATRYWAĆ PODZIAŁÓW. To mi po prostu się w moich emocjach nie klei, gdy z jednej strony mam ten chrześcijański (najważeniejszy ze wszystkich!) nakaz miłowania bliźniego, a tu za chwilę miałbym zadawać sobie pytanie: zaraz, ale może ten, kto przede mną stanął to akurat nie mój rodak! Coś musiałbym w sobie dodatkowo tu narzucić, aby nie wychodziło, że go będę szanował, traktował życzliwie, nawet kochał nierodaka, jak rodaka. I kombinowałem nawet, co bym miał tu sobie narzucać i jakoś zawsze wychodziło na to, że robię z siebie durnia w kontekscie właśnie chrześcijaństwa. Czułem się moralnie źle, czulem się jako oszust, gdy wymyślałem sobie preteksty, że np. murzyński chłopczyk z mamą, którzy by tu przybyli zasługują na jakieś gorsze moje uczucia, niż podobna para Polaków. To mi się też z moimi emocjami nie klei. |
To zwróć uwagę jak bardzo dopatrujesz się podziałów między sobą a nacjonalistami, jak bardzo nie chcesz mieć z nimi nic wspólnego. I nie kłóci Ci się to z Twoim chrześcijaństwem?
Cytat: | Co jest interesem narodowym?...
- Samochwalnie się z uporem?... (nawet jeśli wobec siebie samego przy takim chwaleniu się czuję się jak idiota?...)
- Czy okazać postawę pochylenia się nad każdym zarzutem, dając wyraz, iż je uczciwie rozważam, że nie muszę się chować w wypieranie niewygodnych okoliczności, bo umiem je dostrzegać w swoim umyśle obiektywnie i bez oszukiwania?... (licząc trochę na to, że przez jakąś część odbiorców to zostanie choć trochę docenione, albo przynajmniej nie wyjdę na głupka, który się tylko upiera, że jest najpiękniejszy na świecie?...)
Na ktorej z tych postaw bym ostatecznie lepiej wyszedł (jako osoba, jako naród)?... |
Za bardzo tutaj projektujesz własne odczucia na innych, co szczególnie jest niefortunne w obszarze polityki. Być może Cię to zdziwi, ale na durnia to przede wszystkim wychodzą ci, którzy właśnie się pochylają nad każdym zarzutem i to w tak głębokiej pokorze, że nawet nie mają śmiałości ich weryfikować. W ten sposób pokazują, że są słabi i aż się proszą o bęcki. Narodowy samokrytycyzm jest jak najbardziej mile widziany, ale na zewnątrz lepiej tym co najmniej nie epatować. To jest podstawa PR-u.
Cytat: | Czy jest interesem narodowym pomaganie innym?...
- Tu wypadałoby jakoś rozważyć dwie korzyści o przeciwnej wymowie - wydźwięk etyczny i wizerunkowy Polaka jako dobrego człowieka kontra jakieś tam koszty tego pomagania. Różnie to różnie ludzie kalkulują, pewnie tak kalkulują na bazie własnych wartości. |
Tak jak napisałeś, zawsze trzeba kalkulować. Na pewno nie można pomagać w sposób który by miał narażać naród na poważne niebezpieczeństwo. Np. to co zrobili Szwedzi ze swoją polityką migracyjną to samobój i mądry naród uczy się na cudzych błędach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:28, 03 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
lucek napisał: | a to twoje: "Żyje w grzechu.” to takie raczej infantylne
|
A jak jest bardziej dojrzale? Na kocią łape?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:31, 03 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Być może Cię to zdziwi, ale na durnia to przede wszystkim wychodzą ci, którzy właśnie się pochylają nad każdym zarzutem i to w tak głębokiej pokorze, że nawet nie mają śmiałości ich weryfikować. W ten sposób pokazują, że są słabi i aż się proszą o bęcki. Narodowy samokrytycyzm jest jak najbardziej mile widziany, ale na zewnątrz lepiej tym co najmniej nie epatować. To jest podstawa PR-u. |
Dziękuję Ci bardzo za ten wpis.
Teraz już wszystko wiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:40, 03 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Co jest interesem narodowym?...
- Samochwalnie się z uporem?... (nawet jeśli wobec siebie samego przy takim chwaleniu się czuję się jak idiota?...)
- Czy okazać postawę pochylenia się nad każdym zarzutem, dając wyraz, iż je uczciwie rozważam, że nie muszę się chować w wypieranie niewygodnych okoliczności, bo umiem je dostrzegać w swoim umyśle obiektywnie i bez oszukiwania?... (licząc trochę na to, że przez jakąś część odbiorców to zostanie choć trochę docenione, albo przynajmniej nie wyjdę na głupka, który się tylko upiera, że jest najpiękniejszy na świecie?...)
Na ktorej z tych postaw bym ostatecznie lepiej wyszedł (jako osoba, jako naród)?... |
Misiek,
to zależy od tego, kto ocenia.
Jeśli podmiot oceniający nie ma zdolności do samodzielnej obiektywnej oceny sytuacji, wtedy lepiej jest milczeć - wtedy działa ten PR, o którym pisała Pelikanica, bo ocena jest ściśle uzależniona od "dobrego wrażenia" - dobrego wrażenia w rozumieniu wysokiej pewności siebie. Osoby, które nie są w stanie dokonać obiektywnej oceny, oceniają właśnie na podstawie pewności siebie, jaką dysponują osoby oceniane. Kto bardziej pewny siebie, ten ma rację - nawet jeśli się myli.
Jednak jeśli podmiot oceniający potrafi dokonać samodzielnej obiektywnej oceny, no to wtedy okazanie uczciwej samokrytyki może okazać się skuteczniejsze. Jednak też pod warunkiem, że podmiot oceniający jest osobowością, która taką pokorę doceni.
Jeśli podmiotem oceniającym jest osoba, która gardzi słabością, wtedy za uczciwą samokrytykę będzie karać, bo według jej mentalności słabemu trzeba jeszcze bardziej dowalić. To tak zwana "reguła chrześcijańskiego drugiego kopa" - jak ją ładnie nazwała onegdaj jedna z użytkowniczek tego forum, która taką właśnie regułą kieruje się w swoim życiu.
Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Pon 20:22, 03 Cze 2024, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:17, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | MD napisał: | Czyli zostawiamy to czucie, wracamy do płaszczyzny intelektualnej. U mnie problem jednak jest taki, że tu wcale nie jest lepiej z punktu widzenia mojej akceptacji dla nacjonalizmu. Bo skoro juz w intelektualne podejście wdepnęliśmy, to aby nie wyjść na durnia, powinienem sobie zdefiniować przynajmniej te dwa bazowe pojęcia, które tutaj umieściłaś w swoich punktach:
1. naród - co to w ogóle jest.
2. interes narodowy - skąd ktoś by miał wiedzieć, co właściwie w interesie danego narodu jest, a co nie?...
Ten pierwszy aspekt omawialiśmy kiedyś. Jakoś chyba się nie przekonaliśmy. Ja wciaż nie widzę jednoznacznej koncepcji narodu, zaś w źrodłach zewnętrznych też dostrzegam różne podejścia. Tak do konca żadne mnie nie przekonuje. A jeśli na płaszczyźnie intelektualnej miałbym twardo stąpać, do żądam od siebie jednak pod tym względem jednoznaczności, ustalenia sobie, kogo za mojego rodaka miałbym uznać. Dodam, że jest tu dodatkowy aspekt, który mnie uwiera - np. mój mentalny związek z polskim (w końcu rodak) bandziorem, sadystą, zboczeńcem wykorzystującym dzieci, czy dowolnym innym polskim bydlakiem (którzy jednak się, jak w każdym narodzie, zdarzą). Co mam w swoim odczuwaniu zrobić z tym dylematem, że z jednej strony czuję do takich typów odrazę, a z drugiej miałbym chyba jakoś z nimi czuć się zbratany. Ciężko mi to się układa. Ale to jest znowu mój bardziej emocjonalny problem, więc zostawmy go może na boku. |
A co to jest katolik i jak byś określił swój związek z katolikiem- bandziorem? |
Katolik to przynależność do wyznania. Tu nieokreślony jest (przynajmniej ja to tak czuję) żaden konkretny związek z innym katolikiem, poza tym, że obaj wyznajemy podobne wartości (przynajmniej werbalnie). Nie czuję się zobowiązany do lojalności do kogokolwiek z tego tytulu.
towarzyski.pelikan napisał: | Żeby realizować swój interes, jaki by nie był, trzeba siebie znać, a więc wypieranie prawdy na temat własnego narodu na pewno nie leży w jego interesie. Z drugiej strony branie na siebie cudzych przewinień, pozwalanie na to, by nasz naród był szkalowany na arenie międzynarodowej też nie jest w naszym interesie, gdyż to ma przełożenie na realizowanie tego interesu, np. sprawiając, że inne narody będą mniej skore do współpracy z nami albo inne z kolei będą chciały zarabiać na niesłusznym oskarżaniu nas o jakieś zbrodnie.
Cytat: | Jest i drugi (znajdzie się więcej, ale nie o wszystkim napiszę na raz) aspekt, który też dość wyraźnie różnicuje te wartości, które ja wyznaję, w stosunku do tych, które nieraz głoszą znani mi nacjonaliści - jest to kwestia POSTULATU OGÓLNEJ ŻYCZLIWOŚCI (w perspektywie chrześcijańskiej miłości), którą dodatkowo próbuję ROZWIJAĆ. Bo zauważyłem, że trudno jest mi zachować tę życzliwość, jeśli zaczynam się w ludziach DOPATRYWAĆ PODZIAŁÓW. To mi po prostu się w moich emocjach nie klei, gdy z jednej strony mam ten chrześcijański (najważeniejszy ze wszystkich!) nakaz miłowania bliźniego, a tu za chwilę miałbym zadawać sobie pytanie: zaraz, ale może ten, kto przede mną stanął to akurat nie mój rodak! Coś musiałbym w sobie dodatkowo tu narzucić, aby nie wychodziło, że go będę szanował, traktował życzliwie, nawet kochał nierodaka, jak rodaka. I kombinowałem nawet, co bym miał tu sobie narzucać i jakoś zawsze wychodziło na to, że robię z siebie durnia w kontekscie właśnie chrześcijaństwa. Czułem się moralnie źle, czulem się jako oszust, gdy wymyślałem sobie preteksty, że np. murzyński chłopczyk z mamą, którzy by tu przybyli zasługują na jakieś gorsze moje uczucia, niż podobna para Polaków. To mi się też z moimi emocjami nie klei. |
To zwróć uwagę jak bardzo dopatrujesz się podziałów między sobą a nacjonalistami, jak bardzo nie chcesz mieć z nimi nic wspólnego. I nie kłóci Ci się to z Twoim chrześcijaństwem? |
To, że ludzie są różni, a nie każdy musi być "z mojej bajki" jest u mnie na tyle już uwewnętrznionym i pogodzonym wewnętrznie uświadomieniem, iż nie zamierzam się na siłę bratać z nikim. A już szczególnie nie stawiam sobie wymogów bratania się z kimś, kto sam najwyraźniej szuka sobie pretekstów do bycia podzielonym, kto akcentuje odrębności, wręcz z tej odrębności próbuje konstruować jakąś wartość dla siebie. Dopóki nie mam agresywnych myśli wobec kogokolwiek, a po prostu dostrzegam, akceptując ów fakt, że inaczej pojmujemy ten świat, to nie czuję się, abym jakkolwiek tu od strony moralnej uchybiał.
Mój przekaz do nacjonalisty bylby bowiem taki: jeśli byś chciał braterstwa ze mna, to ja tu nie stawiam barier, ale jednak i z twojej strony musi być symetryczny odzew, czyli skup się na tym braterstwie, życzliwości wzajemnej w ogolności i nie kombinuj, gdzie postawisz granicę, wyrzucając poza nawias jakoś grupę ludzi, którzy zostaną uznani za nierodaków i którzy dalej będą traktowani już na mniej życzliwych zasadach. Spotkajmy się w braterstwie tam, gdzie jest jak najmniej podziałów, a już szczególnie nie ma jakichś podziałów z góry ideologicznie założonych.
Tu mimowolnie dotknąłem czegoś, o czym wcześniej nie pisałem, a co warto byłoby jakoś jeszcze skomentować. Podziały między ludźm, między grupami ludzi naturalnie się tworzą - bo jedni wolą muzykę klasyczną, a inni disco polo, jedni chcę jeździć i zwiedzać, inni są domatorami. I uważam, iż fajnie jest, że się różnimy, bo nie chciałbym, aby wszyscy byli tacy sami jak ja, bo byloby nudno. Natomiast podziały na zasadzie odgórnego się zaliczania według jakiegoś ideologicznego klucza, uważam za co najmniej dziwne, nadmiarowe. Oto ktoś wymyśla sobie, że nie będzie juz taki miły wobec grupy ludzi z miasta B, gdy sam mieszka w mieście A. Bo tak... Dla mnie to jest bez sensu, tu NIE MA POWODU, aby się rożnicować.
towarzyski.pelikan napisał: | Cytat: | Co jest interesem narodowym?...
- Samochwalnie się z uporem?... (nawet jeśli wobec siebie samego przy takim chwaleniu się czuję się jak idiota?...)
- Czy okazać postawę pochylenia się nad każdym zarzutem, dając wyraz, iż je uczciwie rozważam, że nie muszę się chować w wypieranie niewygodnych okoliczności, bo umiem je dostrzegać w swoim umyśle obiektywnie i bez oszukiwania?... (licząc trochę na to, że przez jakąś część odbiorców to zostanie choć trochę docenione, albo przynajmniej nie wyjdę na głupka, który się tylko upiera, że jest najpiękniejszy na świecie?...)
Na ktorej z tych postaw bym ostatecznie lepiej wyszedł (jako osoba, jako naród)?... |
Za bardzo tutaj projektujesz własne odczucia na innych, co szczególnie jest niefortunne w obszarze polityki. Być może Cię to zdziwi, ale na durnia to przede wszystkim wychodzą ci, którzy właśnie się pochylają nad każdym zarzutem i to w tak głębokiej pokorze, że nawet nie mają śmiałości ich weryfikować. W ten sposób pokazują, że są słabi i aż się proszą o bęcki. Narodowy samokrytycyzm jest jak najbardziej mile widziany, ale na zewnątrz lepiej tym co najmniej nie epatować. To jest podstawa PR-u.
Cytat: | Czy jest interesem narodowym pomaganie innym?...
- Tu wypadałoby jakoś rozważyć dwie korzyści o przeciwnej wymowie - wydźwięk etyczny i wizerunkowy Polaka jako dobrego człowieka kontra jakieś tam koszty tego pomagania. Różnie to różnie ludzie kalkulują, pewnie tak kalkulują na bazie własnych wartości. |
Tak jak napisałeś, zawsze trzeba kalkulować. Na pewno nie można pomagać w sposób który by miał narażać naród na poważne niebezpieczeństwo. Np. to co zrobili Szwedzi ze swoją polityką migracyjną to samobój i mądry naród uczy się na cudzych błędach. |
Piszesz o podstawie PR. To wg mnie demaskuje intencję - tak naprawdę, to o ten PR najbardziej chodzi.
Mamy tu bardzo szeroki (filozoficzny) temat, związany z pytaniem: czy dla mnie jest najważniejsze to, aby wymusić na innych pisanie, mówienie o mnie w sposób, który ładnie wygląda PR-owo?
Już dawno odkryłem, że intencje, jakie w naszym myśleniu, nie są "kwantowe", nie rozdzielają się na jednoczesne i za, i przeciw - one funkcjonują w trybie albo - albo. Jeśli wyznaczę sobie intencję "mam przede wszystkim zabiegać o to, aby nie napisano niczego, co by stawiało coś mojego (mój naród) w złym świetle", to już się tej intencji poświęcę. Czyli zapewne będę oceniał rzeczywistość pod kątem "co złe o moim, to nieprawda".
Jak to w Biblii napisano "nie da się dwom panom służyć" - albo się bowiem psychika skupi na tym, by promować wizerunek (co naturalnie będzie związane z negowaniem wszystkiego, co owemu wizerunkowi jakoś by przeczyło), albo ustalamy prawdę o sprawie (a wtedy trzeba mieć otwarty umysł - gotowy przyjąć każdą okoliczność, jeśli są dla niej wystarczające podstawy w faktach i okolicznościach).
Nie da się pogodzić w psychice tych dwóch jawnie sprzecznych intencji. Jeśli się nie chce żyć w rozdwojeniu, to w którymś momencie konieczne będzie zrezygnowanie z jednej z nich.
I to, jak się spojrzymy na ludzkie postawy, dzieje - jedni wybierają opcję "PR rządzi, więc gdy mamy rozpoznawać okoliczności, to priorytet dam temu, co PR-owo się sprawdza, czyli automatycznie inne aspekty zejdą na dalszy plan", drudzy się decydują na podejście "chcę się skupić na obiektywnym osądzie, więc PR-owe motywy będę w moich myślach i intencjach wygaszał". Ja nie widzę możliwości pogodzenia tych intencji w sobie, a ideowo bliższa mojemu sercu jest opcja wygaszania intencji promowania się, aby mój umysł i emocje nie ulegały życzeniowemu traktowaniu rozpoznań, bo tylko taka postawa ostatecznie zbliża mnie do tego, co traktuję jako prawdę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:11, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolik to przynależność do wyznania. Tu nieokreślony jest (przynajmniej ja to tak czuję) żaden konkretny związek z innym katolikiem, poza tym, że obaj wyznajemy podobne wartości (przynajmniej werbalnie). Nie czuję się zobowiązany do lojalności do kogokolwiek z tego tytulu. |
A gdyby wybuchła wojna między katolikami (na potrzeby dyskusji przyjmijmy, którzy REALNIE wyznają te wartości co Ty) a wojującymi ateistami-nihilistami, którzy mają wrogi stosunek do tych katolickich wartości i od rezultatu tej wojny by zależało, które wartości będą panować w miejscu Twojego zamieszkania, to czy wtedy również nie byłbyś lojalny wobec katolików?
Cytat: | Tu mimowolnie dotknąłem czegoś, o czym wcześniej nie pisałem, a co warto byłoby jakoś jeszcze skomentować. Podziały między ludźm, między grupami ludzi naturalnie się tworzą - bo jedni wolą muzykę klasyczną, a inni disco polo, jedni chcę jeździć i zwiedzać, inni są domatorami. I uważam, iż fajnie jest, że się różnimy, bo nie chciałbym, aby wszyscy byli tacy sami jak ja, bo byloby nudno. Natomiast podziały na zasadzie odgórnego się zaliczania według jakiegoś ideologicznego klucza, uważam za co najmniej dziwne, nadmiarowe. Oto ktoś wymyśla sobie, że nie będzie juz taki miły wobec grupy ludzi z miasta B, gdy sam mieszka w mieście A. Bo tak... Dla mnie to jest bez sensu, tu NIE MA POWODU, aby się rożnicować. |
I właśnie nie wiedzieć czemu zakładasz, że podziały narodowe są właśnie takie odgórne, a nie naturalne jak z tym, że jedni wolą klasyczną, a drudzy disco polo.
Cytat: | Piszesz o podstawie PR. To wg mnie demaskuje intencję - tak naprawdę, to o ten PR najbardziej chodzi.
Mamy tu bardzo szeroki (filozoficzny) temat, związany z pytaniem: czy dla mnie jest najważniejsze to, aby wymusić na innych pisanie, mówienie o mnie w sposób, który ładnie wygląda PR-owo?
Już dawno odkryłem, że intencje, jakie w naszym myśleniu, nie są "kwantowe", nie rozdzielają się na jednoczesne i za, i przeciw - one funkcjonują w trybie albo - albo. Jeśli wyznaczę sobie intencję "mam przede wszystkim zabiegać o to, aby nie napisano niczego, co by stawiało coś mojego (mój naród) w złym świetle", to już się tej intencji poświęcę. Czyli zapewne będę oceniał rzeczywistość pod kątem "co złe o moim, to nieprawda". |
Masz zupełnie błędne wyobrażenie czym z założenia jest PR. Dobry PR nie polega na udawaniu kogoś kim się nie jest, fałszowaniu rzeczywistości, bo taki "produkt" na dłuższą metę się nie sprzeda. Dobry PR polega na atrakcyjnym przedstawieniu swojej autentycznej tożsamości.
Gdyby jakieś państwo robiło to co sugerujesz, czyli zaprzeczało jakimś faktycznym zbrodniom popełnionym przez Polaków albo wyrzekało się jakichś ewidentnych wad narodowych, to nawet gdyby na krótką metę coś na tym ugrało, bo propaganda by się przyjęła, to kłamstwo ma to do siebie, że prędzej czy później wyjdzie na jaw, a szkoda wizerunkowa po takiej demaskacji sprawi, że PR-owa wydmuszka nie tylko pęknie, ale być może już nigdy nie stanie na nogi. Bo tak jak pierwsze dobre wrażenie sprawia, że ma się fory, tak ostatnie fatalne wrażenie prowadzi do anatemy.
Co więcej, PR w polityce to nie tylko kwestia tego, jak nas postrzegają, ale również czy przede wszystkim tego, jak nas traktują, co jest konsekwencją tego jak nas postrzegają. Państwo, które przypisuje sobie bez sprawdzenia zarzucane zbrodnie, przyjmuje bez przyjrzenia się przesłankom wysuwane w jego stronę roszczenia, daje sobie narzucać bez względu na swój interes jakieś dajmy na to unijne wytyczne jest PR-owym zerem - chłopcem do bicia. I pal licho gdyby koszty tego fatalnego PR-u ponosili politycy, którzy za to odpowiadają. Jednak w rzeczywistości ten PR odbija się nade wszystko na interesie narodowym. I dlatego obowiązkiem urzędnika sprawującego władzę jest dbałość o PR.
Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Wto 16:13, 04 Cze 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:22, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | A gdyby wybuchła wojna między katolikami (na potrzeby dyskusji przyjmijmy, którzy REALNIE wyznają te wartości co Ty) a wojującymi ateistami-nihilistami, którzy mają wrogi stosunek do tych katolickich wartości i od rezultatu tej wojny by zależało, które wartości będą panować w miejscu Twojego zamieszkania, to czy wtedy również nie byłbyś lojalny wobec katolików? |
Wtedy bym podjął decyzje, bazując na KONKRETNYCH JUŻ DANYCH. Nie zamierzam się tu z góry deklarować, bo wiem, że katolików mamy też różnych, więc jeśliby owa wojna wzięła się z winy jakiejś skrajnie integrystycznie nastawionej grupy katolików, to i tak nie chciałbym właśnie jej wesprzeć. Ogólnie mam zasadę, aby wojen unikać, ale jeśli nie miałbym wyjścia, to szukałbym odpowiedzi o to, kogo wspieram w swoim sumieniu, a nie w jakiejś odgórnie sobie narzucanym rygorze lojalności.
towarzyski.pelikan napisał: | I właśnie nie wiedzieć czemu zakładasz, że podziały narodowe są właśnie takie odgórne, a nie naturalne jak z tym, że jedni wolą klasyczną, a drudzy disco polo. |
Tak to widzę dlatego, że dzieli się narodowościami ludzi, o których praktycznie nic nie wiadomo - którzy są mili, a którzy wredni, którzy bogaci, a którzy biedni - tu nic nie zależy od doznań, od sprawdzenia osobiście, czy danego człowieka raczej naturalnie bym polubił, czy by mi się on nie spodobał. Jest odgórny rozdzielnik: z naszego narodu jesteś, to cię lubię; z innego narodu - oj... niedobrze. Gdyby było tak, że spotkałem się z gościem, porozmawiałem z nim, może jakiś biznesik razem kręciliśmy, z czego wynikłoby, że gościa akceptuję, albo nie, to byłoby jak z upodobaniami do muzyki - bo ja rzeczywiście spontanicznie w sobie bym tę ocenę. poczuł - tak jak w sobie czuję, że bardziej wolę posłuchać ciacconę Vitaliego, niż "majteczki w kropeczki". Tu przesłanki wynikają z mojego rozpoznania, a nie z góry sobie narzuconego wzorca, który traktuje ludzi tak, a nie inaczej, zanim cokolwiek o nich już konkretnie ustalimy.
towarzyski.pelikan napisał: | Cytat: | Piszesz o podstawie PR. To wg mnie demaskuje intencję - tak naprawdę, to o ten PR najbardziej chodzi.
Mamy tu bardzo szeroki (filozoficzny) temat, związany z pytaniem: czy dla mnie jest najważniejsze to, aby wymusić na innych pisanie, mówienie o mnie w sposób, który ładnie wygląda PR-owo?
Już dawno odkryłem, że intencje, jakie w naszym myśleniu, nie są "kwantowe", nie rozdzielają się na jednoczesne i za, i przeciw - one funkcjonują w trybie albo - albo. Jeśli wyznaczę sobie intencję "mam przede wszystkim zabiegać o to, aby nie napisano niczego, co by stawiało coś mojego (mój naród) w złym świetle", to już się tej intencji poświęcę. Czyli zapewne będę oceniał rzeczywistość pod kątem "co złe o moim, to nieprawda". |
Masz zupełnie błędne wyobrażenie czym z założenia jest PR. Dobry PR nie polega na udawaniu kogoś kim się nie jest, fałszowaniu rzeczywistości, bo taki "produkt" na dłuższą metę się nie sprzeda. Dobry PR polega na atrakcyjnym przedstawieniu swojej autentycznej tożsamości.
Gdyby jakieś państwo robiło to co sugerujesz, czyli zaprzeczało jakimś faktycznym zbrodniom popełnionym przez Polaków albo wyrzekało się jakichś ewidentnych wad narodowych, to nawet gdyby na krótką metę coś na tym ugrało, bo propaganda by się przyjęła, to kłamstwo ma to do siebie, że prędzej czy później wyjdzie na jaw, a szkoda wizerunkowa po takiej demaskacji sprawi, że PR-owa wydmuszka nie tylko pęknie, ale być może już nigdy nie stanie na nogi. Bo tak jak pierwsze dobre wrażenie sprawia, że ma się fory, tak ostatnie fatalne wrażenie prowadzi do anatemy.
Co więcej, PR w polityce to nie tylko kwestia tego, jak nas postrzegają, ale również czy przede wszystkim tego, jak nas traktują, co jest konsekwencją tego jak nas postrzegają. Państwo, które przypisuje sobie bez sprawdzenia zarzucane zbrodnie, przyjmuje bez przyjrzenia się przesłankom wysuwane w jego stronę roszczenia, daje sobie narzucać bez względu na swój interes jakieś dajmy na to unijne wytyczne jest PR-owym zerem - chłopcem do bicia. I pal licho gdyby koszty tego fatalnego PR-u ponosili politycy, którzy za to odpowiadają. Jednak w rzeczywistości ten PR odbija się nade wszystko na interesie narodowym. I dlatego obowiązkiem urzędnika sprawującego władzę jest dbałość o PR. |
Przedstawiasz sprawę wg mnie mało realistycznie. Jakby gdziekolwiek dało się taki superetyczny, pozbawiony oszukiwania PR wdrożyć. Ja nie znam takiego przypadku. PR zawsze jest przynajmniej na granicy oszukiwania kogoś, co wynika z tego, iż taki ma właśnie cel!
Przedstawianie spraw obiektywnie, to coś idealnie sprzecznego z celem PR-u. Dotyczy to tak PR-u w biznesie, jak i w stosunkach międzyludzkich, czy nawet tego osobistego wewnętrznego PR-u jaki ludzie uprawiają, aby zachować odpowiednio pozytywne zdanie o sobie. Wg mnie nakreśliłaś tu bardzo życzeniowy, nigdzie niewystępujący w realnym życiu obraz PR-u - sam z siebie tak życzeniowy, że właśnie też PR-owy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
towarzyski.pelikan
Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5675
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ze wsi Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:20, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | towarzyski.pelikan napisał: | A gdyby wybuchła wojna między katolikami (na potrzeby dyskusji przyjmijmy, którzy REALNIE wyznają te wartości co Ty) a wojującymi ateistami-nihilistami, którzy mają wrogi stosunek do tych katolickich wartości i od rezultatu tej wojny by zależało, które wartości będą panować w miejscu Twojego zamieszkania, to czy wtedy również nie byłbyś lojalny wobec katolików? |
Wtedy bym podjął decyzje, bazując na KONKRETNYCH JUŻ DANYCH. Nie zamierzam się tu z góry deklarować, bo wiem, że katolików mamy też różnych, więc jeśliby owa wojna wzięła się z winy jakiejś skrajnie integrystycznie nastawionej grupy katolików, to i tak nie chciałbym właśnie jej wesprzeć. Ogólnie mam zasadę, aby wojen unikać, ale jeśli nie miałbym wyjścia, to szukałbym odpowiedzi o to, kogo wspieram w swoim sumieniu, a nie w jakiejś odgórnie sobie narzucanym rygorze lojalności. |
Właśnie dlatego przedstawiłam Ci hipotetyczną sytuację, w której po stronie katolików miałbyś tylko tych katolików, którzy wyznają REALNIE takie wartości jak Ty. I tak jak napisałeś, jeżeli tak jest, to wówczas lojalność jest naturalną konsekwencją głosu sumienia. I dokładnie tak samo jest z lojalnością wobec własnego narodu, ona wynika z wyznawania wspólnych wartości.
Cytat: |
Gdyby było tak, że spotkałem się z gościem, porozmawiałem z nim, może jakiś biznesik razem kręciliśmy, z czego wynikłoby, że gościa akceptuję, albo nie, to byłoby jak z upodobaniami do muzyki - bo ja rzeczywiście spontanicznie w sobie bym tę ocenę. poczuł - tak jak w sobie czuję, że bardziej wolę posłuchać ciacconę Vitaliego, niż "majteczki w kropeczki". Tu przesłanki wynikają z mojego rozpoznania, a nie z góry sobie narzuconego wzorca, który traktuje ludzi tak, a nie inaczej, zanim cokolwiek o nich już konkretnie ustalimy. |
Czyli negujesz, że istnieją naturalne różnice w mentalności, obyczajach, stylu bycia i myślenia różnych narodów? Nie ma czegoś takiego jak "cechy narodowe" np. Polaków, Niemców, Włochów? To wszystko zostało arbitralnie wymyślone przez nacjonalistów?
Cytat: |
Przedstawiasz sprawę wg mnie mało realistycznie. Jakby gdziekolwiek dało się taki superetyczny, pozbawiony oszukiwania PR wdrożyć. Ja nie znam takiego przypadku. PR zawsze jest przynajmniej na granicy oszukiwania kogoś, co wynika z tego, iż taki ma właśnie cel! |
Nic znasz takiego przypadku z tej prostej przyczyny - dobry PR tym się różni od złego, że go nie widać. Dlatego właśnie Ci się PR źle kojarzy bo zauważasz go tylko tam, gdzie nie działa. Bo skąd wiesz w ogóle, że gdzieś się stosuje PR? No stąd, że widzisz, że wizerunek się rozjeżdża z rzeczywistością, a kiedy np. reklama jest adekwatna do tego co reklamuje, to wtedy tej reklamy nie postrzegasz jako reklamy, tylko jako przedstawienie stanu faktycznego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:51, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | dobry PR tym się różni od złego, że go nie widać |
Co Ty nie powiesz...
To dlatego udawałaś na forum milczącą ofiarę. Faktycznie nie było nic widać...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:03, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
towarzyski.pelikan napisał: | Michał Dyszyński napisał: | towarzyski.pelikan napisał: | A gdyby wybuchła wojna między katolikami (na potrzeby dyskusji przyjmijmy, którzy REALNIE wyznają te wartości co Ty) a wojującymi ateistami-nihilistami, którzy mają wrogi stosunek do tych katolickich wartości i od rezultatu tej wojny by zależało, które wartości będą panować w miejscu Twojego zamieszkania, to czy wtedy również nie byłbyś lojalny wobec katolików? |
Wtedy bym podjął decyzje, bazując na KONKRETNYCH JUŻ DANYCH. Nie zamierzam się tu z góry deklarować, bo wiem, że katolików mamy też różnych, więc jeśliby owa wojna wzięła się z winy jakiejś skrajnie integrystycznie nastawionej grupy katolików, to i tak nie chciałbym właśnie jej wesprzeć. Ogólnie mam zasadę, aby wojen unikać, ale jeśli nie miałbym wyjścia, to szukałbym odpowiedzi o to, kogo wspieram w swoim sumieniu, a nie w jakiejś odgórnie sobie narzucanym rygorze lojalności. |
Właśnie dlatego przedstawiłam Ci hipotetyczną sytuację, w której po stronie katolików miałbyś tylko tych katolików, którzy wyznają REALNIE takie wartości jak Ty. I tak jak napisałeś, jeżeli tak jest, to wówczas lojalność jest naturalną konsekwencją głosu sumienia. I dokładnie tak samo jest z lojalnością wobec własnego narodu, ona wynika z wyznawania wspólnych wartości. |
Jeżeli coś ma być REALNIE, to już zupełnie nie wiem, jak sobie wyobrażasz przy tym założeniu możliwość sprawdzenia milinów ludzi, czy rzeczywiście wyznają oni te same wartości co ja?...
Ja takiej możliwości nie widzę, to jest dla mnie jakaś absolutna fantastyka. Zresztą sam jeszcze tych swoich wartości się uczę, czasem zmieniam je, więc nawet taki myślowy twór jak "moje wyznawane wartości" nie jest w pełni określony, a już szczególnie nie jest określony w kontekście różnic z innymi ludźmi, co z kolei powinienem wziąć pod uwagę, jako dodatkową zmienną w układance, bo nieraz podobne wartości będą jakoś inaczej objawiały.
towarzyski.pelikan napisał: | Cytat: |
Gdyby było tak, że spotkałem się z gościem, porozmawiałem z nim, może jakiś biznesik razem kręciliśmy, z czego wynikłoby, że gościa akceptuję, albo nie, to byłoby jak z upodobaniami do muzyki - bo ja rzeczywiście spontanicznie w sobie bym tę ocenę. poczuł - tak jak w sobie czuję, że bardziej wolę posłuchać ciacconę Vitaliego, niż "majteczki w kropeczki". Tu przesłanki wynikają z mojego rozpoznania, a nie z góry sobie narzuconego wzorca, który traktuje ludzi tak, a nie inaczej, zanim cokolwiek o nich już konkretnie ustalimy. |
Czyli negujesz, że istnieją naturalne różnice w mentalności, obyczajach, stylu bycia i myślenia różnych narodów? Nie ma czegoś takiego jak "cechy narodowe" np. Polaków, Niemców, Włochów? To wszystko zostało arbitralnie wymyślone przez nacjonalistów?
|
Nie to, że neguję całkowicie wszelkie różnice tego rodzaju, bo jakieś tam (choćby różnica samego języka, którym się mówi, czy odmienność doświadczeń historycznych) różnice pewnie da się zasadnie wskazać. Jednak kluczowe pytanie jest tu wg mnie inne:
- na ile są one istotne, czyniąc nienaciągany powód ku temu, aby tych ludzi traktować jakoś odmiennie, bo są wyraźnie "z innej bajki". Ja nie jestem może jakimś wielkim globtroterem, ale parę krajów zwiedziłem, z niejednym obcokrajowcem rozmawiałem. I mój wniosek z tych kontaktów jest taki, że w 99% to są tacy sami ludzie, jak my tutaj w Polsce. Różnice jakieś wystąpią, ale są one marginalne. Ci ludzie mają wg mnie identyczne emocje, pragnienia, cele życiowe, radości, smutki itp. itd. Są z grubsza tak samo fajnie (albo tak samo niefajnie), jak mój rodak - Polak.
towarzyski.pelikan napisał: | Nic znasz takiego przypadku z tej prostej przyczyny - dobry PR tym się różni od złego, że go nie widać. Dlatego właśnie Ci się PR źle kojarzy bo zauważasz go tylko tam, gdzie nie działa. Bo skąd wiesz w ogóle, że gdzieś się stosuje PR? No stąd, że widzisz, że wizerunek się rozjeżdża z rzeczywistością, a kiedy np. reklama jest adekwatna do tego co reklamuje, to wtedy tej reklamy nie postrzegasz jako reklamy, tylko jako przedstawienie stanu faktycznego. |
Oj... bardzo jesteś idealistycznie tu nastawiona. Pracowałaś kiedykolwiek w branżach bliskich PR-owi?... Ja miałem taką okazję, przynajmniej w dwóch firmach. Nigdzie nie spotkałem takiego "dobrego PR-u", jaki tu opisujesz. Jeśli gdzieś taki jest, to naprawdę bardzo dobrze się ukrywa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:12, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Oj... bardzo jesteś idealistycznie tu nastawiona. Pracowałaś kiedykolwiek w branżach bliskich PR-owi?... Ja miałem taką okazję, przynajmniej w dwóch firmach. Nigdzie nie spotkałem takiego "dobrego PR-u", jaki tu opisujesz. Jeśli gdzieś taki jest, to naprawdę bardzo dobrze się ukrywa. |
Przecież rozmawiasz ze specjalistką w dziedzinie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:16, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
MaluśnaOwieczka napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Oj... bardzo jesteś idealistycznie tu nastawiona. Pracowałaś kiedykolwiek w branżach bliskich PR-owi?... Ja miałem taką okazję, przynajmniej w dwóch firmach. Nigdzie nie spotkałem takiego "dobrego PR-u", jaki tu opisujesz. Jeśli gdzieś taki jest, to naprawdę bardzo dobrze się ukrywa. |
Przecież rozmawiasz ze specjalistką w dziedzinie. |
To w takim razie może kwestią - kluczem jest tu pytanie o to, jakie standardy należałoby spełnić, aby PR mógł zostać uznany za ten "dobry".
W szczególności postawmy pytanie w stylu: czy "dobry PR" poinformuje uczciwie potencjalnych klientów o zagrożeniach związanych z tym, co promuje?
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 19:24, 04 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:21, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | To w takim razie może kwestią - kluczem jest tu pytanie o to, jakie standardy należałoby spełnić, aby PR mógł zostać uznany za ten "dobry". |
Misiek, na pewno nie Twoje standardy.
Po tym jak się reklamujesz na swojej stronie, to raczej nikt by Cię nie zatrudnił do żadnej roboty.
Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Wto 19:23, 04 Cze 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:27, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
MaluśnaOwieczka napisał: | Michał Dyszyński napisał: | To w takim razie może kwestią - kluczem jest tu pytanie o to, jakie standardy należałoby spełnić, aby PR mógł zostać uznany za ten "dobry". |
Misiek, na pewno nie Twoje standardy.
Po tym jak się reklamujesz na swojej stronie, to raczej nikt by Cię nie zatrudnił do żadnej roboty. |
Do żadnej w ogóle, czy do PR-owej?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MaluśnaOwieczka
Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 6538
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:31, 04 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | MaluśnaOwieczka napisał: | Michał Dyszyński napisał: | To w takim razie może kwestią - kluczem jest tu pytanie o to, jakie standardy należałoby spełnić, aby PR mógł zostać uznany za ten "dobry". |
Misiek, na pewno nie Twoje standardy.
Po tym jak się reklamujesz na swojej stronie, to raczej nikt by Cię nie zatrudnił do żadnej roboty. |
Do żadnej w ogóle, czy do PR-owej? |
Jak Ty piszesz, że się nie nadajesz do stresującej pracy, to nawet na stanowisko stacza Cię nie zatrudnią
Twoja rozmówczyni by Cię od razu skreśliła, gdybyś do niej taką aplikację złożył. Już wielu tak uwaliła.
Trzeba pisać, że stres jest dla Ciebie motywujący, zwiększa Twoje zaangażowanie i dzięki stresowi lepiej wykonujesz swoją pracę, co przyniesie wymierną korzyść firmie
.
Dodaj również, że bezstresowa praca Ciebie nie interesuje, ponieważ w życiu kochasz wyzwania.
Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Wto 19:41, 04 Cze 2024, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|