|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:04, 22 Wrz 2023 Temat postu: Drogi rozwoju świadomości w kontekście emocji i inteligencji |
|
|
Mam osobistą zagwozdkę z jedną moją "teorią" na temat świadomości. Z grubsza chodzi o aspekt emocji w myśleniu. Wedle aktualnie przeze mnie przyjętej "teorii rozwoju świadomości" poprawność myślenia uzyskuje się metodą wyłaniania, ale i separowania się aspektu intelektualnego, dyskursywnego z "pierwotnej zupy odczuć, doznać podstawowych, emocji i intuicji". Emocje w tym układzie pełnią rolę rozpraszającą myślenie, emocje należy wziąć w karby, minimalizować ich wpływ. Przynajmniej wtedy tak jest, by mamy cel uzyskania możliwie najlepszego opisu formalnego, logicznego.
Gdyby przyjąć dalszą konsekwencję owej teorii, to należałoby oczekiwać, iż osoby silnie emocjonalne powinny mieć mocno upośledzony intelekt. Tak nieraz rzeczywiście jest, ale...
... tylko w części przypadków. Są całkiem liczne przykłady bardzo emocjonalnych osobowości, które jednocześnie mają ewidentne sukcesy na polu myślenia twórczego, dyskursywnego. Ponoć Newton był dość impulsywnym człowiekiem, Einstein był dziwkarzem i ogólnie wielu wielkich naukowców miało "emocje, które buzowały".
Aby obronić swoją teorię, chyba powinienem uznać, że nie chodzi o to, aby dla rozwoju intelektualnego jakoś globalnie w całej osobowości emocje mieć pod kontrolą, lecz że można obsługiwać, niejako niezależne, do przełączania się między nimi dwa tryby świadomości
- tryb kontroli emocji i myślenia dyskursywnego
- tryb emocjonalny, w którym na jakiś czas "logika idzie w odstawkę".
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 14:05, 22 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:12, 22 Wrz 2023 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | można obsługiwać, niejako niezależne, do przełączania się między nimi dwa tryby świadomości
- tryb kontroli emocji i myślenia dyskursywnego
- tryb emocjonalny, w którym na jakiś czas "logika idzie w odstawkę". |
Problem z tą ideą dość odseparowanych od siebie trybów świadomości pojawia się wtedy, gdy rozpatrzymy sytuację, w której nakładają się na siebie np. aspekt akceptacji społecznej, rywalizacji i myślenia teoretycznego, logicznego. Gdy trzeba ocenić np. drugą osobę biorąc bardziej obiektywne przesłanki. Wtedy te umysły, które nie nauczyły się sprawnie separować od swoich emocji i myślenia życzeniowego, będą upośledzone w swoim rozumowaniu. I chyba to się nieraz obserwuje, są przypadki osób, które np. w zakresie wiedzy fachowej okazują się jako "mądre", natomiast w kontekście relacji społecznych (aspekt inteligencji emocjonalnej) stają się zadziwiająco głupie, nieporadne, pełne sprzecznych reakcji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:18, 22 Wrz 2023 Temat postu: |
|
|
Sam mam pewną swoja osobistą ambicję oceniania ludzi niezależnie od sympatii, czy celów społecznych.
Praktycznie już zawsze, jeśli czuję, że kogoś bardziej lubię, staram się choć trochę spojrzeć na niego tak, jakbym go nie lubił. I odwrotnie - jeśli ktoś mnie odstręcza, mam wrażenie, że ogarnia mnie niechęć przy kontakcie z tą osobą, to zmuszam się do potraktowania jej jako sympatycznej, wartościowej, czasem wręcz miłej (z tym ostatnim jest największy problem).
Tak to występuję przeciwko sobie (może nawet "zapieram się samego - emocjonalnego - siebie"). Wręcz mam coś w rodzaju swojej zasady, osobistego przyrzeczenia, aby jeśli nie dokonałem tej procedury jakiegoś minimalnego skontrowania nastawiać osobistych wobec jakiejś tam osoby, to obowiązkiem moim jest uznanie, iż wszystkie oceny tej osoby, jakie powziąłem są bardzo słabe, mało wartościowe, niekompletne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:29, 22 Wrz 2023 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Sam mam pewną swoja osobistą ambicję oceniania ludzi niezależnie od sympatii, czy celów społecznych. |
Ma to swoją dalszą konsekwencję pod postacią jakiejś formy zanegowania "normalnych" zasad relacji z ludźmi. Jest też tu zanegowanie różnych SPOŁECZNYCH GIER, które choć nie sformułowane jawnie, ale w postaci instynktownej, są w ludzkich relacjach rozgrywane. Są to m.in.:
- gry o ściągnięcie uwagi na siebie
- gry o wywyższenie w hierarchii, gry rywalizacyjne
- gry o zainteresowanie w aspekcie romantycznym
- gry o przypisanie winy, zdobycie przewagi mentalnej w celu zyskania zdolności do manipulacji i wpływu na psychikę innych osób.
W znacznym stopniu ja te gry odrzucam. Wiele z nich odrzucam z pełną premedytacją, wręcz stawiając sobie jako cel, aby nie wpływały one na moje myślenie. Wręcz żądam od siebie zdolności do zrelatywizowania wielu domyślnych celów gier społecznych. W szczególności żądam od swoich emocji aby przy podejmowaniu decyzji w kwestiach bardziej intelektualnych, dyskursywnych "nie robiły sobie zbyt wiele" z
- okoliczności bycia poniżanym
- z sukcesu, wywyższenia
- z okazanej mi antypatii, niechęci, złości
- okazanej mi akceptacji, zaufania, życzliwości
- powiązania jakichś aspektów sprawy z grupą uznaną za swoich
- powiązania jakichś aspektów sprawy z grupą uznaną za obcych, nawet potencjalnie "wrogów".
Wizualizuję sobie czasem to, że jestem "na dnie", zostałem odrzucony, zniszczony totalnie wzgardzony na maksa. Po co to?
- Aby się choć trochę sprawdzić, czy miałbym moc to przetrzymać (na razie jako symulacja, ale zawsze), czy stać mnie na niezależność wobec nacisków, szantaży wykorzystujących daną moją słabość. Tylko wtedy bowiem mogę mówić, że obroniłem swoją osobistą wolność.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:48, 16 Paź 2023 Temat postu: |
|
|
W temacie z innego wątku.
Michał Dyszyński napisał: | MaluśnaOwieczka napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Robisz to, co sam chcesz, więc jeśli cierpisz, to z własnego wyboru. |
I właśnie dlatego, gdybyś został psychologiem, 90% Twoich pacjentów kończyłoby na sznurze. |
Bardzo arbitralna opinia. A może byłoby dokładnie odwrotnie?...
Cały czas nie chcesz zrozumieć jednego - tego, że wszystko co jest nieodwołalne i całkowicie władcze...
rzeczywiście jest nieodwołalne i władcze!
Jeśli masz władzę absolutną nad sobą, to masz władzę absolutną nad Tobą. A emocje, którym tę władzę absolutną dałeś, które ze swojej natury takiej absolutności się domagają, nie zrezygnują z tej władzy tylko dlatego, że wywołują smutek, depresję, cierpienie. Coś w Tobie się temu sprzeciwia, próbujesz uniknąć tej logicznej konieczności, jaką sam przecież uznałeś, próbujesz jakoś zaczarować, że władza absolutna, którą emocjom przyznałeś, gdy przyjdzie do przykrych kontekstów, się jakoś...
- rozpłynie?...
- zmieni w coś innego?...
- nie będzie tym, kim ma być (choć sam to zaakceptowałeś i to nawet potwierdziłeś)!?...
Czy tak trudno jest zrozumieć coś, co jest do łatwego zaobserwowania w życiu każdego przecież człowieka - czyli, że
- są emocje dobre, budujące, dające radość, przyjemność, szczęście, nawet ekstazę
- są emocje dające ból, cierpienie, frustrację, depresję, myśli samobójcze, poczucie bycia nikim, niszczące osobowość, sprowadzające na samo dno?...
Przyjąć trudną prawdę...
Dzieci tego najczęściej nie potrafią, bo są dziećmi. Ale Ty pisałeś, że zbliżasz się do 40tki. I dalej chcesz być jak dziecko, które się chroni przed pełnią wiedzy i prawdy o świecie, bo emocje sobie z tym nie radzą?...
Bo chciałoby się aby było inaczej?...
Oczywiście, że by się chciało! I ja też chcę, aby było to, co chcę, a nie chcę, aby się zdarzało to, czego nie chcę. Też mam emocje.
Ale nie oczekuję, że medal będzie miał tylko tę jedną stronę, że jak dam pełną władzę emocjom, to te złe z owej władzy nie skorzystają, a tylko dobre po nią sięgną. Raczej oczekuję, że będzie dokładnie przeciwnie - te złe, niszczące mnie emocje jeszcze chętniej po władzę sięgną i wykorzystają ją do niszczenia mnie, niż te dobre. Jak długo zamierzasz się łudzić? Jak długo będziesz sobie przedłużał naiwność dziecięcą, która jest może i jakoś dozwolona 5-latkom, ale już nawet nastolatek zaczyna się orientować, że nie ma szansy dłużej tak funkcjonować?...
Ja też mam emocje. Bardzo różne emocje - od radości do frustracji i depresji, także złości. Właściwie to tych złych emocji odczuwam więcej, niż tych dobrych. Może dlatego już dawno się zorientowałem, że nie mogę dać emocjom dowolnie po swojej psychice hasać! Bo jakbym się nie zorientował w tym względzie, to już by mnie nie było. Bo już by mnie te złe emocje przemieliły, a ja bym ze sobą skończył. Już dawno temu nie byłoby tego Michała. Jak nie za pierwszym razem, to za drugim albo trzecim był upadł, skończył ze sobą. Dlatego walczyłem z emocjami, z ich władzą absolutną nade mną. Dlatego nie mam najmniejszej wątpliwości, iż albo wygram tę walkę, albo od razu mogę iść sobie kupować ten sznur.
Ty najwyraźniej liczysz na to, że Ci się to zmieni samo. Może za dobrze Ci było... Gdybyś miał/poznał moje życie, to byś nie miał najmniejszej wątpliwości, iż oddanie się bez reszty emocjom jest drogą w samounicestwienie. Tak jak ja to czuję i rozumiem.
Dziś wierzę, że z emocjami nie muszę tylko walczyć, ale że mogę się z nimi jakoś DOGADAĆ. I to właśnie o to dogadanie się, współpracę bardziej chodzi niż walkę. Ale jednak nie oznacza to, że pozwolę emocjom znowu na pełnię władzy nade mną. Dam im moc objawiania się, wykorzystam je, poczuję je, ale już nie będzie tak, że podpiszę in blanco weksel dla tych emocji, a one miałyby potem ze mną zrobić, co zechcą. Wierzę, że się w końcu z moimi emocjami dogadam - trochę ustąpią one, trochę jak się do nich nagnę. Wierzę, że ostatecznie jakoś wyjdę na plus, że wilk będzie syty, a owca (nie taka znowu malutka...) cała. Wierzę, że to się da. Choć też wiem na pewno, iż łatwe to nie będzie. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|