|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:14, 24 Sie 2022 Temat postu: Dostaję, co chcę, a potem... jestem niezadowolony :( |
|
|
Zamierzam tu poruszyć problem, który uważam za wręcz tworzący religię, etykę, kognitywistykę. Pytanie wprost sięga w definicję szczęścia, spełnienia, sensu osobowego. A jest to pytanie tak proste: dlaczego tak często powtarza się ów schemat, że człowiek zgłasza jakieś potrzeby, ma jakieś pragnienia, a gdy dostaje "to co chce", czuje się niezadowolony, nie spełniony?...
Schemat ma swoją odmianę w postaci - gdy dostaję to co chcę, przez krótki moment czuję satysfakcję, a potem stan emocjonalny człowieka wraca do "normy", czyli poczucia nieusatysfakcjonowania permanentnego.
Od lat moje rozważania czepiają się tego podstawowego zagadnienia: jak być szczęśliwym?
Jak ludzkość mogłaby być szczęśliwa?
Najbardziej naturalnym tropem dla konstruowania poczucia szczęścia zdają się być pragnienia. Z zewnątrz patrząc byłyby to WYJAWIONE pragnienia, czyli deklaracje czego ktoś chce. I instynktownie tak traktujemy naszych bliskich, że jeśli dobrze im życzymy, to staramy się zaspokajać ich pragnienia. Wtedy powinni (teoretycznie...) być przecież szczęśliwi). Powinni...
Problem jest w tym, że w zdecydowanej większości przypadków ani nasi bliscy, ani my sami tego stanu (trwałego) szczęścia nie osiągamy, pomimo zrealizowania się deklarowanych potrzeb, chceń. Gdyby tak było w jednym przypadku, to można by to zwalić na los, pechowość. Ale najczęściej sytuacja jest nagminna - coraz to kolejne zrealizowania się pragnień nie niosą trwałej satysfakcji, a czasem wręcz niosą efekt negatywny pod postacią uczucia pustki, braku celu, przeświadczenia, że już nie ma do czego zdążać w życiu, a więc może i życie nie ma sensu...
Postawa kapryśności i osobowość kapryśna
W to jest jakoś uwikłana osobowość, a w szczególności aspekt kapryśności. Są osoby szczególnie kapryśne, stawiające innym żądania, wciąż się czegoś domagające. Jak im otoczenie ulega, to one na chwileczkę odczują satysfakcję, ale bardzo na chwileczkę. Wkrótce będą miały kolejne roszczenia, kolejne potrzeby, jakie konieczne "powinni im" zrealizować bliscy z ich otoczenia. Uważam, że osobowość skrajnie kapryśna jest nie do usatysfakcjonowania, jest właściwie skazana na programową postać niezadowolenia.
Czy jednak element kapryśności jest w nas całkowicie błędny i zły?...
A może dałoby się utrzymywać w sobie coś w rodzaju "dobrej" kapryśności, czyli takiej kapryśności bliskiej ciekawości, pobudzenia zainteresowania tym "co się zdarzy?".
Uważam, zatem trochę, że w analizie tego, jak funkcjonuje w nas postawa kapryśności może być zawarte w dużym stopniu clou pytania o szczęście.
A może dałoby się być szczęśliwym przestając być kapryśnym?...
W szczególności myślę tu o szczęściu osiąganym podczas MEDYTACJI. Mam świadomość tego, że odpowiednia medytacja może wytwarzać w umyśle odczucia, które pewnie większość uznałaby za jakąś formę szczęścia. Zdyscyplinowana kontrola nad myślami może utrzymać w centrum uwagi medytującej osoby tylko uczucia pozytywne, może odrzucać frustracje, lęki, tłumić pasożytnicze ambicje. To się - przynajmniej da się po skutecznym treningu medytacyjnym. Osobnym pytaniem jest: czy tego w ogóle chcemy?
Czy chcemy być szczęśliwi za wszelką cenę?
To jest kolejne pytanie, które konstruuje jedną z granic obszaru sensowności szczęścia. Aby ją wymodelować myślą, można sobie testowo postawić następujący problem: czy gdy mi ktoś zaproponował, że zamkną moją osobowość w komputerze, który codziennie będzie resetował mi pamięć i codziennie będzie odgrywał w moich uczuciach i myślach ten sam schemat szczęśliwości, to czy bym na to się zgodził?
Czy chcę być bezmyślny, bezwolny, nie doskonalący się, zdegradowany do bierności w odczuwaniu, byle tylko czuć stan szczęścia?
Pytanie to zahacza też o inny problem - jakości szczęścia.
Bo może też być tak, że maksymalne szczęście możliwe przez człowieka odczuwania da się zwiększać bądź zmniejszać. Może decydując się na pozostawanie w obszarze jakiejś tam postaci szczęścia, a rezygnując z rozwoju, tracimy szanse na szczęście znacznie większe?...
To są pytania, na które trudno jest udzielić odpowiedzi wynikającej z obiektywnych ustaleń. Nie chcę zatem dekretować na nie odpowiedzi, choć uważam, ze warto jest je przemyśleć.
A kluczowe wciąż jest pytanie: jak być szczęśliwym nie żądając tego, co niemożliwe do zrealizowania się?
Czy jest to w ogóle możliwe?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:45, 24 Sie 2022 Temat postu: Re: Dostaję, co chcę, a potem... jestem niezadowolony :( |
|
|
Aspekt niecierpliwego oczekiwania w tworzeniu szczęścia.
On może przedłużać stan szczęścia, rozpościera go poza momenty, gdy dzieje się to, co traktujemy jako "nośnik" owego szczęścia.
Kto umie zarówno oczekiwanie, jak i późniejsze przeżywanie, delektowanie się zaistniałym zdarzeniem szczęśliwym rozciągnąć na dalsze swoje życie, ma klucz do trwałości szczęścia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|