Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Do spełniania się niezbędni są nam ludzie na naszym poziomie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:59, 07 Maj 2024    Temat postu: Do spełniania się niezbędni są nam ludzie na naszym poziomie

Dobrze jest mieć w swoim towarzystwie osoby, które są z grubsza na naszym poziomie - ani nie są dużo słabsi, głupsi, nieporadni, ani też nie górują nad nami drastycznie. Gdybyśmy byli tylko wśród tych słabszych, to czulibyśmy się jak dorosła osoba w towarzystwie przedszkolaków, czyli bylibyśmy wobec owej czeredy tymi, którzy nie rozumieją naszych bardziej skomplikowanych myśli, którym trzeba świadczyć ciągle pomoc, a samemu się żadnej pomocy od nich nie dostanie, bo owi dużo słabsi są najczęściej do niej niezdolni. Nie ma wtedy też partnerów do żadnej prawdziwej gry, rzetelnego sporu, małej rywalizacji. Wszystkie wyzwania społeczne w takim towarzystwie okazują się być banalne, nieniosące satysfakcji.
Ale też i bycie tylko wśród tych znacznie górujących nad nami nie jest sympatyczne, ani satysfakcjonujące. Czujc się zawsze jako ci mali i słabi, czując się jako ci, do których inni muszą się zniżać, dla których zatem też nie jesteśmy atrakcyjni jako partnerzy, będziemy postrzegali siebie jako gorszych, mniej ważnych, stanowiąc obciążenie, a nie dających szansę na partnerstwo.
Dopiero mając towarzystwo na swoim poziomie, czyli takie, gdzie możemy zarówno czerpać coś od innych, jak i sami mamy coś realnie do zaoferowania - coś rzeczywiście atrakcyjnego dla tych innych osób, możemy się czuć w pełni usatysfakcjonowani, spełnieni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:10, 07 Maj 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dopiero mając towarzystwo na swoim poziomie, czyli takie, gdzie możemy zarówno czerpać coś od innych, jak i sami mamy coś realnie do zaoferowania - coś rzeczywiście atrakcyjnego dla tych innych osób, możemy się czuć w pełni usatysfakcjonowani, spełnieni.

To stwierdzenie pewnie wielu wyda się banalne, powiedzą "a cóż to za wielkie odkrycie, Michale, poczyniłeś?... :rotfl: Przecież to wszyscy wiedzą... :oops: ".
W rzeczywistości na bazie tego prostego wniosku, iż dopiero równość stron daje szansę na satysfakcjonujące bytowanie istot w jakiejś formie partnerstwa i wymiany darów, da się postawić fundamentalne psychologicznie, poznawczo, a nawet teologicznie pytanie. Oto przykładowe pytanie - zagwozdka dla teistów: czy doskonały Bóg w ogóle może szczerze kochać czlowieka - istotę tak bardzo od Niego odległą jeśli chodzi o możliwości, rozumienie, zdolność odpowiedzenia na próby skomunikowania się z Nim?...
Bo może tak jest, że tak jak mucha nie jest partnerem dla towarzystwa dla człowieka, tak i człowiek dla Boga jest jeszcze czymś o wiele bardziej nijakim, miałkim, głupim, nieporadnym niż dla człowieka mucha?...
Po co miałby być Bogu marny człowiek?... :shock:

Chyba że...
Chyba że człowiek MA POTENCJAŁ. :brawo:
Może, skoro w Biblii człowiek dostał wezwanie do doskonałości: (48) Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. (Ewangelia Mateusza 5:48), to docelowo ten człowiek jest w stanie zbliżyć do takiej postaci doskonałości, w której stanie się on partnerem dla Boga?...
Może na tym polega zazdrość szatana o człowieka, że szatan czuje, iż takiego potencjału jak człowiek, nie ma. Człowiek, choć startuje od tego co małe, niepozorne, niczym ziarnko gorczycy, ma jednak tę wewnętrzną moc, aby swoje synostwo boże doprowadzić do stanu, w którym Bóg będzie miał też kiedyś możliwość zachwycić się człowiekiem właśnie z tego tytułu, iż dostrzeże w nim realnego partnera?... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:58, 07 Maj 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dopiero mając towarzystwo na swoim poziomie, czyli takie, gdzie możemy zarówno czerpać coś od innych, jak i sami mamy coś realnie do zaoferowania - coś rzeczywiście atrakcyjnego dla tych innych osób, możemy się czuć w pełni usatysfakcjonowani, spełnieni.

To spostrzeżenie ma też swoje istotne skutki społeczne, także dotyczące edukacji.
Jest taka frakcja socjologów, praktyków i teoretyków w edukacji i wychowaniu, która bardzo silnie prze w stronę jak największej integracji wszystkich ze wszystkimi - niedorozwiniętych intelektualnie z geniuszami, pragnących wyzwań społecznych i rywalizacji z pragnącymi ciszy i spokoju, w pełni sprawnych z kalekami. To ma być takie dobre dla nich wszystkich, takie szlachetne...
Od dawna mam ogromne wątpliwości, co do tej potrzeby integrowania się na siłę, czy choćby tylko na samą mocną społeczną perswazję. W życiu bowiem zawsze jest coś za coś. Można zamykać oczy na to, że zintegrowanie w jednej klasie 90% bardzo rozbudzonych poznawczo uczniów i tylko jednego zapóźnionego intelektualnie spowoduje, iż nauczyciel dostosuje poziom swojego nauczania w znacznym stopniu do tego jednego, czym skrzywdzi pozostałych tym, iż będzie ich zanudzał powtarzaniem w kółko dawno opanowanych zagadnień (bo ten zapóźniony owych powtórzeń w wielkiej ilości wymaga). Można udawać, że "to na pewno będzie dobrze dla wszystkich", gdy jeden małosprawny uczeń na wycieczce szkolnej wymusza na pozostałej 20-tce sprawnych i szukających okazji do wydatkowania swojej energii, wleczenie się, zamiast energicznego marszu. Ale prawda jest taka, że owa 20-tka będzie wspominać wycieczkę jako mocno nieprzyjemne doświadczenie, a nawet ten mało sprawny będzie czuł się w tym wszystkim głupio, że opóźniał całą grupą, bo akurat on nie miał tyle sił i zdolności, aby przejść dłuższy dystans, a do tego szybko i bez większego wysiłku.
Gdy się spojrzy na to, kim z reguły są owi "integratorzy", czyli pedagodzy silnie zaangażowani po stronie łączenia wszystkich wychowankow niezależnie od ich potrzeb, to zauważymy tam przewagę kobiet, a do tego osób o mocno humanistycznym typie wykształcenia i osobowości. Takie osoby nie mają najczęściej świadomości tego, że ich przekonania w znacznym stopniu wynikają z ich własnych wrodzonych potrzeb do kontaktów społecznych jako takich. Kobiety ogólnie chyba mają większą potrzebę kontaktow społecznych, a do tego bardziej się w tych kontakach spełniają, czują się szczęśliwe, gdy mają wokół siebie dużo ludzi, częste interakcje z innymi. Tacy silnie genetycznie nastawieni na kontakty społeczne ludzie mają poważny problem z dostrzeżeniem potrzeb emocjonalnych mocno od siebie odległej emocjonalnie grupy osobowości, spełniającej się emocjonalnie bardziej w dociekaniach, do których chcialyby mieć spokój, nawet samotność.
Dzisiaj mamy zaskakująco wielu ludzi z fobią społeczną. Taką fobię przejawiają osoby, ktore postrzegają duże natężenie kontaktów społecznych jako zagrozenie i wręcz źródło cierpienia. "Integratorzy" w większości tego nie rozumieją, bo są silnie sfokusowani na obrazie mentalnym, w którym każdy ma (rzekomo) pragnąć być w grupie, ze wszystkimi, dzieląc jak najwięcej kontaktów ogólnie, natomiast niespecjalnie interesując się formą tych konaktów, czy tym, czego one miałyby dotyczyć.
Nie przeczę, że do pewnego stopnia warto jest aktywizować tych "odstałych i zapóźnionych", nie jestem za jakąś ścisłą segragacją geniuszy od reszty, czy od tych mniej bystrych. Ale warto jest pamiętać, iż dla osoby o silnych potrzebach intelektualnych, żywej poznawczo, poganianej wewnętrznym przymusem emocjonalnym dowiadywania się jak najwięcej o swiecie, długotrwałe przebywane w towarzystwie kogoś, kto spelnia się jedynie w prostych emocjonalnych relacjach, kto nie stawia intelektualnych wyzwań, będzie często męczarnią, marnowaniem potencjału, a chyba po prostu będzie też jakąś krzywdą dla takiej osoby o silnej potrzebie spelniania się w dociekliwości poznawczej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin