Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego wymiękam w dyskusji przed argumentami?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:34, 20 Wrz 2024    Temat postu: Dlaczego wymiękam w dyskusji przed argumentami?

Z moich obserwacji różnych dyskusji wynika mi podział dyskutantów na dwie grupy:
1. Dyskutanci, którzy, przynajmniej w pewnej (ale relatywnie znaczącej!) części sytuacji przed dobrą argumentacją "wymiękają", wycofują się z zajętego wcześniej stanowiska
2. Dyskutanci, którzy nigdy "nie wymiękają", nie ma takiej siły, która byłaby ich w stanie do czegokolwiek przekonać.


Sam (mam nadzieję...) zaliczam się do grupy 1 - nieraz w dyskusji "wymiękam", nieraz przegrywam, przyznają się do błędu, nieścisłości, nawet w końcu wycofuję nawet z bardziej złożonej idei, której wcześniej broniłem. Status niezłomnego obrońcy, wcześniej przez siebie wyznawanych idei mnie nie interesuje. Mam wrażenie, że jest spora grupa dyskutantów, dla których ta moja postawa jest niezrozumiała, dziwna, oznacza frajerstwo, brak ambicji. Dlaczego pod powyższym względem się różnimy?
- Wg mnie dlatego, że mamy przeciwne paradygmat, jaki rodzaj WIZERUNKU jest tym, który stanowi sukces dyskutanta:
1. czy okazanie swojej PERSONALNEJ PRZEWAGI - WYGRYWANIA,
2. czy może okazanie swojej INTELEKTUALNEJ CZUJNOŚCI I DOSTOSOWAWCZOŚCI względem rzeczywistości i argumentacji.

Dla dyskutanta 1 - tego zabiegającego o wizerunek personalnego zwycięzcy, dostosowawczość jawi się jako objaw poniżenia i przegranej - wszak wg niego w dyskusji właśnie o to chodzi, aby okazać na pierwszym miejscu swoją nieugiętość.
Dla dyskutanta zabiegającego o wizerunek osoby, która posiada POGLĄDY WYNIKAJĄCE Z PRZESŁANEK (a na pewno nie z ambicji personalnej), z kolei zwyciężanie personalne jest poniżeniem wyznawanych wartości intelektualnych, czyli jest formą porażki (choć nie w konkurencji z oponentem, a w rozliczeniu osobistym - rozliczeniu własnych wartości).

Czyli dokładnie to, co by było sukcesem dla dyskutanta 1 będzie porażką dla dyskutanta typu 2 i vice versa.
Tu wyszła też mimochodem co jest tą głębszą różnica pomiędzy dyskutantami 1 i 2 - kwestia czy rozliczeniem jest porównanie swoich osiągnięć do:
A. WŁASNYCH WARTOSCI - tego, co ktoś uznał, zadecydował, w co sam uwierzył.
B. PORÓWNANIA DO INNYCH i kwestia CO SOBIE LUDZIE POMYŚLĄ (może uznają kogoś za tego, kto jest miękki, uległy w sporze).
Motyw zewnętrzny, czy wewnętrzny decyduje?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:19, 21 Wrz 2024    Temat postu: Re: Dlaczego wymiękam w dyskusji przed argumentami?

Archiwizuję własny głos z innego wątku - chyba ciągnący ten temat.
Michał Dyszyński w wątku http://www.sfinia.fora.pl/blog-andy72,193/zagubiony-na-schodach,26491.html#814445 napisał:
Andy72 napisał:
Jaka jest ulubiona potrawa Kartezjusza? - wątpie w oleju

Teista wierzy w Boga.
Ateista nie wierzy w Boga.
A taki agnostyk nie może się zdecydować, mimo że mamy "bądź zimny albo gorący!"

Dla mnie szczere wątpienie jest płomienne, gorące.
Ja DLATEGO WĄTPIĘ, ŻE JESTEM ZAANGAŻOWANY!
Ktoś, kto w obliczu braku dobrze uzasadnionego, szczerze wskazywanego osobistym poczucie, rozpoznaniem utwierdzenia się w przekonaniu powiada: co prawda wygląda to niejasno, ale mam być zdecydowany, więc niech teraz uznaję i uparcie wierzę w to, co pierwsze z listy, nie przejmując się tym, czy czasem inna opcja nie jest zdecydowanie bardziej uzasadniona...
Przecież taka postawa to nic innego, jak postawa obojętności wobec sensu i prawdy, to postawa zlekceważenia wszelkiego dobra (i potencjalnie zła), które mogłoby powstać, gdy WYBIERZEMY NIEOPATRZNIE.
Czy czlowiek, KTOREMU ZALEŻY na czymś, bierze opcje pierwszą z brzegu, motywując to "bo trzeba szybko decydować"?...
Jaki człowiek w obliczu ważnych wyborów - np. gdyby miał ratować własną matkę przed śmiercią na jakąś chorobę - posluży się strategią: bierzcie pierwszą z brzegu terapię, byle szybko, bo nie wolno jest mieć wątpliwości?... :shock:
Dla mnie właśnie tym letnim jest ktoś, kto się zadowala byle czym. To jest wręcz kwintesencja postawy letniości - obojętność, lekceważenie sensów, pogarda dla tych prawdziwych przecież pytań, ktore niesie rzeczywistość...

Ja często wątpię. Ale wątpię z zaangażowaniem, z pragnieniem ZMAGANIA SIĘ Z TYM, CO PRZESŁANIA SENS. Wątpliwość, jeśli jest uczciwa, jeśli nie ignorujemy związanych z nią dylematów stanowi wręcz kwintesencję ognistego, gorącego zmagania się z problemem, jest postawą WYMAGALNOŚCI WOBEC SIEBIE. Oczywiście można powiedzieć sobie "co tam będę wymagał od siebie więcej sprawdzeń, skoro mogę wziąć to pierwsze z góry, emocjonalnie mi wygodne, a potem uprzeć się przy tym, twierdząc, że wątpliwości są złe, czyli ja to słusznie postępuję...". Niby tak można. Ale to według mnie nie jest ani uczciwe, ani etyczne, ani rozsądne, ani też nie jest wypełnieniem zakazu bycia letnim.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:23, 21 Wrz 2024    Temat postu: Re: Dlaczego wymiękam w dyskusji przed argumentami?

Wobec dobrej argumentacji mam być słaby - bezradny jak dziecko. Tej słabości się nie wstydzę, a wręcz ją sobie wypisuję na sztandarach.
Wobec prawdy i sensu - ulegam.
Jeśli ktoś przedstawia niezaprzeczalne fakty, które godzą w moje przekonania - chylę czoło przed taką okolicznością i już się zastanawiam, jak uwzględnić owe fakty w moim rozumowaniu.
Jeśli ktoś mi dobrze wytknie mój błąd - mam obowiązek być mu wdzięcznym i przyznać się do słabości w moim rozumowaniu.

Co tu jest porażką?...
- NIE jest porażką przyznanie się do błędu, który okazał się niezaprzeczalny.
Za to JEST PORAŻKĄ trwanie w błędzie w imię ochrony fałszywego mniemania o własnej rzekomej wielkości, czy potrzeby chronienia wizerunku osoby nieomylnej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:19, 22 Wrz 2024    Temat postu: Re: Dlaczego wymiękam w dyskusji przed argumentami?

Dlaczego się tak obnoszę z wymiękaniem w dyskusji przed argumentami?...
- Bo uważam, że jest to pewien powód do chluby. Bo to nie jest wcale łatwe - to pokonanie ambicji, pragnienia wygrywania w starciu z ludźmi, stawiania na swoim. Myślę, że dla wielu jest to mentalna bariera nie do sforsowania.
Jeśli ktoś ambicje personalne stawia na najwyższym poziomie swojej mentalnej hierarchii, to zrobi wszystko, aby argumenty przeciw jego przekonaniom uczynić w swoim odbiorze nieprzekonującymi. Taki ktoś znajdzie sobie zawsze pretekst do tego, aby uznać, że to co on głosi i tak jest obowiązujące - wszak inaczej, to okazałby się przegranym, co byłoby dla niego nie do zniesienia.
Tak więc wymiękam przed argumentami BO UMIEM poradzić sobie z goryczą przejściowej pomniejszej porażki.
Ale przy tym nie uważam się za zupełnie przegranego. Na dłuższą metę patrząc oczekuję swojej wygranej - może przegrywam jakąś pomniejszą potyczkę, ale wygrywam wojnę, która to wojna nie jest z resztą personalna, nie polega na pokonywaniu wroga, lecz na pokonywaniu własnej ignorancji i słabości.

Aby zaś być czujnym wobec swoich błędów, to nieraz PROGRAMOWO wymuszam na sobie znalezienie jakiejś racji w argumentacji oponentów. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka ta czyjaś argumentacja wydaje mi się słaba i bez sensu, to powiadam sobie: jak nie znajdziesz, Michale, w tej argumentacji zupełnie nic sensownego, to znaczy, że jesteś cienias. I tak ponaglony, najczęściej coś tam sensownego w cudzych argumentacjach udaje mi się znaleźć. :)


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 0:28, 22 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:09, 22 Wrz 2024    Temat postu: Re: Dlaczego wymiękam w dyskusji przed argumentami?

Kombinuję często, stawiając sobie świadomy cel: jak tu osłabić (!) swoją ambicję, swoje pragnienie bycia wygranym.
Tak! Chcę być "słabszy" w tym aspekcie twardości stwierdzania, naporu w przekonywaniu, w autorytatywności. Chcę (!) aby nie być autorytetem (przynajmniej w tym standardowym rozumieniu pojęcia autorytetu) - tak dla siebie, jak i dla innych. Wręcz kompletuję sobie mentalne narzędzia jak rozbijać to, co by w odbiorze moich stwierdzeń czyniło mnie zbyt utwardzonym, autorytarnym, arbitralnym, głoszącym coś na zasadzie "jest tylko tak, jak to teraz mówię i nie ma tu innej opcji!". Właśnie tego chcę uniknąć - dokładnie tego, co (jak się zdołałem zorientować) dla wielu dyskutantów jest samym celem dyskusji i relacji z ludźmi.
Prawda rozumiana jako delikatność myśli...
Właśnie tak traktuję ostatnio ideę prawdziwości - jako nie stwierdzenie, nie jako ustanowienie czegoś inwazyjnego wobec umysłów, lecz jako KONSTRUKCJĘ WIELU ODNIESIEŃ, które TWORZĄ SIEĆ ZALEŻNOŚCI.
Ludzie napędzani ambicjami, czy pragnieniem narzucania innym swojej osoby, czy jakichś przymusów grupowych skupiają się na wyrazistych aspektach, na czymś, co da się głosić, bronić tego, promować, wciskać tym, którzy są neutralni w danej kwestii. Ja nie chcę nic narzucać, bo uważam ten cel - wymuszenia na kimś uległości w kwestii zadeklarowania jakiejś formy wspólnoty z osobą, czy grupą - za pusty, pozbawiony wartości, sensu.
Co z tego, że ktoś "przyzna mi rację", jeśliby nie rozumiał naprawdę głęboko, o co właściwie mi chodzi?...
Nie poszukuję przyznań mi racji danych "na odpierdol", nie szukam popleczników, którzy by po prostu mieli kopiować jakieś moje stwierdzenia, bo ja tego sobie kiedyś zażyczyłem. To mi kompletnie do niczego nie jest potrzebne, a wręcz jest mi niemiła myśl, że ktoś miałby zostać przeze mnie tak stłamszony mentalnie, iż nie mając szczerych, przemyślanych osobiście przekonań w danej sprawie, tylko przyznawałby mi rację. Gdyby to się zdarzyło, to czułbym się winny, czułbym się jak wredny agresor mentalny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin