Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego nagminnie sabotujemy skuteczność swoich poczynań?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:30, 22 Sty 2025    Temat postu: Dlaczego nagminnie sabotujemy skuteczność swoich poczynań?

Najpierw uzasadnienie samej tezy o sabotowaniu przez nas samych skuteczności poczynań. Tu trzeba trochę uzbroić się w szczególny rodzaj spostrzegawczości, ale jak już ktoś swoje postrzeganie oczyści ze szczególnego rodzaju fałszującego narzutu, to zorientuje się, jak często jest podświadomie nieskuteczni w swoich poczynaniach.

Prosty przykład - spór o cokolwiek z życiowym partnerem, czy ogólnie osobami z bliskiego kręgu rodzinnego, albo towarzyskiego. Gdy spieramy się o różne racje, czy aby na pewno chcemy uznania owych racji?...
Wystarczy zrobić prosty test - od razu uznać czyjąś tezę, powiedzieć: zgadzam się z tobą, niech będzie, jak chcesz. Takie natychmiastowe zwycięstwo w sporze rzadko kiedy jest satysfakcjonujące. Patrząc na emocjonalne, ukryte przed świadomością cele, w większości sporów wcale nie chodzi bynajmniej o to, aby przeforsować swoje stanowisko, doprowadzić do jego uznania. Tu bardziej chodzi o to gonienie króliczka, czyli o sam aspekt kontaktu z drugą osobą, o odczuwanie owego oporu, jaki ona stawia, o rozrywanie emocji, sympatii i antypatii.
Typowy uczestnik sporu, w którym ów spór zostanie zakończony w (teoretycznie...) najbardziej dla siebie korzystny sposób, będzie zdegustowany, nieusatysfakcjonowany, że ten spór się skończył. I dlatego bardzo często tak jest, że gdy (zbyt) łatwo w owym sporze osiągamy sukces w postaci ustąpienia drugiej strony, to jesteśmy niezadowoleni. Dyskutanci, oponenci skrajnie ugodowi są nieatrakcyjnymi dyskutantami.
Ponieważ większość naszych długofalowych poczynań w społeczności, z ludźmi jest jakoś powiązana z aspektem gry pragnień, sporu, negocjacji, to mimowolnie przesiąkamy ową całościową atmosferą, w której chodzi nie tyle o to, aby osiągać owe cele, które spory wyznaczają, co tak naprawdę realizować ukryty cel poboczny, którym jest ustalenie swojej pozycji społecznej, granie na uczuciach ludzi, potwierdzanie siebie jako tego, który odpowiada wizerunkowi, jaki sobie wyznaczyliśmy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:47, 22 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Typowy uczestnik sporu, w którym ów spór zostanie zakończony w (teoretycznie...) najbardziej dla siebie korzystny sposób, będzie zdegustowany, nieusatysfakcjonowany, że ten spór się skończył. I dlatego bardzo często tak jest, że gdy (zbyt) łatwo w owym sporze osiągamy sukces w postaci ustąpienia drugiej strony, to jesteśmy niezadowoleni. Dyskutanci, oponenci skrajnie ugodowi są nieatrakcyjnymi dyskutantami.

Zakończenie sporu poprzez przyznanie racji KOŃCZY GRĘ. A ludzie wciąż chcą grać...

Ja kiedyś postanowiłem się zbuntować przeciw tej domyślnej postawie, jaką narzucają mi bezwiedne mechanizmy społeczne, a polegające na próbach nieustannego pogrywania emocjami ludzi z mojego otoczenia. Uznałem, że nie jest moim celem zmanipulowanie nikogo, że pragnę realizować to, co sobie ustaliłem, a nie skupiać się na grach społecznych. Aby ów bunt zrealizować, zacząłem śledzić swoje niekonsekwencje w traktowaniu różnych moich sporów z ludźmi. I zacząłem te niekonsekwencje znajdować. Widząc, jak wiele ich jest, przyjąłem postawę programowego skupiania się na schemacie typu:
wyznaczyć cel -> zrealizować cel -> zamknąć sprawę -> przejść do nowego celu.
Rygorystycznie zacząłem sobie blokować wszelkie próby utrzymywania się na etapie niezrealizowania, a w szczególności w samym TRWANIU W SPORZE. Gdy zaobserwowałem u siebie objaw typu - zamiast dochodzenia do konkluzji, ustalania CO I JAK W SPRAWIE - zaczynam skręcać w stronę emocji, personalnych pretensji, oskarżania, jałowych wypominań, co mój oponent wg mnie powinien, a czego nie powinien, to blokowałem pryncypialnie taką postawę, wymuszając na sobie przekierowanie uwagi na przedmiot sprawy. W końcu przecież szkoda jest mi czasu na jałowe spory...

Dzisiaj chyba mogę to szczerze zadeklarować, że tak właśnie chyba w moich emocjach jest już na bardzo spontanicznym, niewymuszonym poziomie: mam awersję do jałowych sporów. Jeśli widzę, że dyskusja z kimś robi się jałowa, bo mój oponent skupia się na sporze jako takim, to z czystym sercem kończę tę dyskusję, niezależnie od tego, czy status "dyskusyjnego przyznania racji" będzie tu odczytany na moją korzyść, czy wbrew niej. Po prostu spieranie się dla samego spierania zwyczajnie mnie nie interesuje, co jest związane z tym, że z kolei interesuje mnie PROGRES W ROZWOJU ROZUMIENIA.
Nie tracę czasu na to co jałowe, bo mam cel - zająć się tym, co daje jakiś efekt, jest konkluzywne, pozwala na wyprowadzenie wniosków na przyszłość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:27, 22 Sty 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dzisiaj chyba mogę to szczerze zadeklarować, że tak właśnie chyba w moich emocjach jest już na bardzo spontanicznym, niewymuszonym poziomie: mam awersję do jałowych sporów. Jeśli widzę, że dyskusja z kimś robi się jałowa, bo mój oponent skupia się na sporze jako takim, to z czystym sercem kończę tę dyskusję, niezależnie od tego, czy status "dyskusyjnego przyznania racji" będzie tu odczytany na moją korzyść, czy wbrew niej. Po prostu spieranie się dla samego spierania zwyczajnie mnie nie interesuje, co jest związane z tym, że z kolei interesuje mnie PROGRES W ROZWOJU ROZUMIENIA.


Dodam jeszcze, że blokowanie wchodzenia w jałowe spory nie jest u mnie (jeszcze) całkiem automatyczne. Co prawda, w stosunku do sytuacji jeszcze ileś lat temu, automatyzm wykształciłem w całkiem znaczącym stopniu, jednak jeszcze wciąż czyjeś zaczepne uwagi, może insynuacje. Choć chyba bliski jestem dość automatycznego lekceważącego traktowania wszelkich wypowiedzi, które wyraźnie mają w intencji napastliwość, agresję wobec osoby, przy pomijaniu kwestii merytorycznych. Czasem mnie jeszcze coś skłoni ku podjęciu rzuconego mi wyzwania, ale w tym stanie kontroli świadomości i emocji, jaki osiągnąłem, takie impulsy są najczęściej dość słabe, szybko zanikają, jako coś godnego jedynie zlekceważenia.
Jeśli wybudowany jest absolutny priorytet dla konkluzywności, dla perspektywicznego charakteru rozważań, to żałosne i poniżające stają się te próby wciągnięcia w zabawę "kto tu na kogo bardziej sugestywnie nakrzyczy".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin