|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:01, 17 Maj 2024 Temat postu: Definicja uczciwości intelektualnej |
|
|
Czym jest uczciwość intelektualna?...
- Większość ludzi pewnie powie, że chodzi o to, aby nie kłamać. Ale wydaje mi się, że takie definiowanie jest za bardzo uproszczone, omijające najciekawszy aspekt sprawy. Bo tam, gdzie jest JAWNE kłamstwo, sprawa jest jasna. Mamy nieuczciwość. Kropka.
Problem jednak ujawnia swoje znacznie ciekawsze, drugie dno, gdy przyjrzymy się nieuczciwości nieco bardziej skomplikowanej, skrywanej, głębiej zanurzonej w motywy emocjonalne, społeczne, w pierwotne instynkty.
Jest dość ogólnikowe pojęcie ZAKŁAMANIA. Zakłamanie jest czymś szerszym niż kłamstwo. Zakłamanie nie musi nawet wyrażać się żadnym konkretnym komunikatem, może odnosić się do stosunku do swojej własnej osoby.
W szczególności jest się zakłamanym, jeśli STOSUJE SIĘ PODWÓJNE STANDARDY - np. jeden na użytek oceny siebie (aby się widzieć w lepszym świetle), a inny (zwykle bardziej surowy, krytyczny w zupełnie podobnych sytuacjach) na użytek oceny innych osób. Zakłamanie najczęściej ma bowiem ten właśnie motyw - obrony własnego ego, poprawy samooceny za pomocą arbitralnego naginania faktów i interpretacji. Często zakłamujący swoje rozpoznania nie rozpoznaje tego, często deklaruje przy tym swoją uczciwość i prawdomówność. I często nawet w jakimś stopniu w to wierzy...
Uczciwość intelektualna w szerszym rozumieniu byłaby czymś więcej niż tylko powstrzymaniem się od jawnego kłamstwa, ale byłaby POSTAWĄ AKTYWNEGO POSZUKIWANIA OBIEKTYWNEJ WERSJI OCEN RZECZYWISTOŚCI.
Słowo "aktywność", jakiego tu użyłem, jest związane ze spostrzeżeniem, że procesy psychiczne zostawione tak zupełnie samym sobie będą miały tendencję do grawitowania w stronę instynktownych, odruchowych form - np. będą faworyzowały to co własne, w szczególności własne plemię, własne potrzeby. Przy czym chodzi mi tu nie tyle o sam fakt faworyzowania (bo ten jest osobnym elementem układanki, jego ocena nie jest prosta), co o to, że owo faworyzowanie zachodzi JUŻ NA ETAPIE PIERWOTNEGO ROZPOZNANIA, czyli wymyka się świadomości, zdolności oceniania umysłem, bo takie faworyzowania "myśli osobą", zamiast aby to osoba myślowo ogarniała aspekty, czyli miała kontrolę, na którym etapie tworzenia osądu wprowadziła ów faworyzujący pierwiastek.
Zakłamanie bowiem zwykle ma formę pozostawienia kluczowej części osądu na etapie nierozliczalnym, nieuświadomionym, instynktownym, intuicyjnym, aby dalej używać wynikających stąd wniosków tak, jakby miały status potwierdzony, upewniony.
Uczciwość intelektualna jednak też czerpie właśnie z tego aspektu spontanicznego, niekontrolowanego, czyli intuicyjnego - więcej, jest to aspekt tu niezbędny, kluczowy. Tylko że tutaj ważne jest ROZRÓŻNIENIE DWÓCH SKONTRASTOWANYCH ETAPÓW POZNANIA.
1. Etap pierwotnego rozpoznania (np. spojrzenie na coś) jest właśnie niekontrolowany, spontaniczny, intuicyjny. I takim właśnie ma być!
2. Etap analizy i wnioskowania będzie już domagał się uruchomienia bardziej świadomych, intelektualnych rozliczalnych mechanizmów myślowych, a do tego właśnie obiektywizowania, abstrahowania, symetryzowania ocen.
Te dwa etapy są wobec siebie jak jang i yin, stanowią swoje zaprzeczenie, a jednocześnie się uzupełniają - jeden nie istnieje bez drugiego.
Uczciwość intelektualna domaga się, aby nie zakłamywać tego, co niesie zarówno 1, jak i 2 etap. W przypadku tego pierwszego etapu chodzi o to, że jeśli np. nasze oczy ujrzały słonia, to nie wolno jest nam arbitralnie modyfikować tego wrażenia na np. to była żaba. Etap rozpoznania zmysłowego bierzemy takim, jaki jest.
Etap drugi może wprowadzić modyfikację do tego, co ostatecznie uznamy jako wniosek, ale zrobi to NIE POPRZEZ NEGACJE DOZNAŃ, LECZ STWORZENIE INTERPRETACJI. Etap 2 nie ma praw do zarządzania tym, co było na etapie 1. Ale w ramach swoich prerogatyw ma prawo zastosować takie procedury, jakich się dopracował i uznaje je za słuszne. Jeśli zatem na tym etapie ktoś stwierdził, że obraz odebrany jako "widok słonia" był przekłamany, to ostateczną konstatacją będzie "tam jednak była żaba". Ale...
to nie jest konstatacja "widziałem żabę"! To będzie konstatacja typu: mój wzrok bezpośrednio zinterpretował obraz jako słonia, ale INNE WZGLĘDY (a ja wiem, jakie to były względy) spowodowały, iż ostatecznie jestem przekonany, że tam była żaba.
Uczciwość intelektualna staje się w tym kontekście PORZĄDKIEM W UPRAWNIENIACH, jakie dajemy funkcjom poznawczym na różnym etapie, jest niemieszaniem tych uprawnień.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:31, 17 Maj 2024 Temat postu: Re: Definicja uczciwości intelektualnej |
|
|
Pociągnę jeszcze temat uczciwości intelektualnej w kontekście problemów wykraczających poza oczywistości, czyli związanych z pytaniem, czy ktoś świadomie kłamie, czy nie. Ten najciekawszy aspekt uczciwości intelektualnej związany jest ze zdolnością do SAMOOSZUKIWANIA SIĘ w mniejszym, czy większym stopniu. Jednocześnie od razu pojawia się tu pytanie o krytycyzm, czyli o to, czy idąc po linii najmniejszego oporu, uznając "mam prawo do niepogłębionych, wygodnych swoim emocjom ocen" rzeczywiście jesteśmy uczciwi?...
Ale spróbuję pójść tym właśnie tropem, spróbuję wymyślić uzasadnienie dla kogoś, kto nie chce się bawić w żadne krytycyzmy, żadne postacie wykraczania poza to, co się jawi wprost, poza wnioski, które pierwsze się narzucą. Co oznacza de facto taka postawa wobec rzeczywistości, w ramach której przyjęło się tą najwygodniejszą emocjom zasadę: przyjmowania wizji rzeczy według zasady komfortu psychicznego?...
Sensowność przyjmowanych postaw ja sam sprawdzam zwykle tak, że stawiam je na płaszczyźnie symetrii - jeśli coś twierdzę wobec ludzi, to dla przetestowanie poprawności, odnoszę to samo do własnej osoby, a jeśli coś mam uznać względem siebie, to testem będzie tu zastosowanie bardzo podobnej reguły wobec innych. Tylko wtedy "odczepiam" mój osąd od intencji typowo subiektywnych. Stosując tę zasadę ogólnie, powinienem chyba tak samo cenić ludzi (nie tylko siebie), którzy też idą po linii najmniejszego oporu. Czy zatem na przykład:
- chciałbym być leczonym przez lekarza, który nie męczy się mentalnie głębszą analizą mojego zdrowia, lecz przyjmuje pierwszą z brzegu hipotezę choroby i trzyma się jej na zabój, bo tak jest mu wygodnie?...
- a czy chciałbym, aby sędzia rozpatrujący moją sprawę brał powierzchowną warstwę zagadnienia (zakładam, że sprawa z naszej strony jest uczciwa, zaś przeciwnik jest "tym złym")?...
Bo ja nie mam większych złudzeń co do tego, co zwykle ujawni się jako efekt przyjęcia zasady wygody, oportunizmu - będzie to po prostu egoizm i powierzchowność osądów. A jeśli egoizm miałby nam pasować jako ogólna zasada, to z niej wynikają kolejne konsekwencje typu: w kraju będzie korupcja (bo korumpuje się dla korzyści, z egoizmu), prace będą robione "na odwal", byle jak (bo wygodniej, przyjemniej jest się nie przepracowywać), szybko zaczną wygrywać te najsilniejsze - czyli te najbardziej prymitywne, te zwierzęce emocje, jak żądza dominacji, manipulowania innym, ostatecznie będą rządzić ci bardziej bezwzględni, a mało rozgarnięci intelektualnie. Czy takiego życia, takiego społeczeństwa byśmy chcieli?...
- Ja myślę, że raczej nie. Jeśli chciałby ktoś takiej zasady, to chyba nie dla wszystkich, bo ostatecznie to jego egoizm by ucierpiał. Przyjmując egoizm jako zasadę ogólną, suma wpływów wyjdzie ujemna, straci większość, zyskają nieliczni. Z rachunku prawdopodobieństwa wyniknie, że to my sami zmniejszymy swoje szanse na spełnione życie.
To pewnie niejeden sobie pomyśli: egoizmu nie lubię u innych, ale sam siebie jako egoistę akceptuję. Chętnie bym wykorzystywał innych, a nie żeby to mnie wykorzystywano - tak sobie wielu by te związki z ludźmi układało. Ale tu ja wkraczam z wymogiem, aby zasada, która się przyjmuje była ogólna, symetryczna, aby nie różnicowała osób.
Uczciwość intelektualna wg mnie jest ściśle związana z prawem trzymania się jednak symetrii zasad - co uznajemy jako słuszne, ma się w równym stopniu stosować do nas, jak i do innych ludzi, w tym także naszych przeciwników. Jeśli nie podoba się zatem nam osoba, z którą nie sposób jest się dogadać, bo nieustannie zmienia reguły gry, np. oceniając siebie z zasady biorąc łagodne kryteria, zaś innych traktując rygorystycznie, to i nasze postępowanie w tym stylu powinno się nam nie podobać, powinniśmy je uznać za nieuczciwe.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 8:32, 18 Maj 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 63 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 8:48, 18 Maj 2024 Temat postu: Re: Definicja uczciwości intelektualnej |
|
|
Michał Dyszyński napisał: |
Sensowność przyjmowanych postaw ja sam sprawdzam zwykle tak, że stawiam je na płaszczyźnie symetrii - jeśli coś twierdzę wobec ludzi, to dla przetestowanie poprawności, odnoszę to samo do własnej osoby, a jeśli coś mam uznać względem siebie, to testem będzie tu zastosowanie bardzo podobnej reguły wobec innych. Tylko wtedy "odczepiam" mój osąd od intencji typowo subiektywnych. |
Uczciwość intelektualna jest chyba właśnie symetryzowaniem osądów, czyli sprawianiem, że ich zasięg obowiązywania zaczyna wykraczać poza "ja chcę to stwierdzić". I odwrotnie - zaprzeczeniem uczciwości jest stwierdzanie tezy na zasadzie "ja teraz arbitralnie ogłaszam tezę, dopasowując ją do swojego konkretnego, jednego celu, a nie przejmując się tym, czy sprawdzi się ta teza w innych okolicznościach". Tak przynajmniej funkcjonuje uczciwość na poziomie wyciągania wniosków jako tako ogólnych.
Bo nieco czym innym jest uczciwość na poziomie spostrzeżeń. Jeśli mówimy o spostrzeżeniach, to uczciwość będzie tu definiowana poprzez postulat niemodyfikowania założeniami, dodatkowymi celami odczytów w fazie ich tworzenia się na poziomie zmysłów, na podobnej fazie pierwotnego oglądu spraw. To co widzę, słyszę, doznałem ma być uznane, ma być przyjęte! Choć...
... jednocześnie nie oznacza to, że dalsze wnioski z tego, co widzę, będą automatyczne. To, że widzę coś, nie oznacza, iż ostatecznie przyjmę, że coś widziane jest istniejące w domyślnej postaci. W szczególności jeśli bowiem widzę hologram, to przecież jasne jest, iż po stwierdzeniu braku obecności materialnego źródła dla wrażeń wzrokowych, zostawię konstatację na etapie "jest tylko doznanie wzrokowe", a wręcz blokowana będzie sugestia, iż wnioski z doznania mają iść "standardowym trybem", czyli domniemaniem istnienia materii w miejscu zasugerowanym przez doznanie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|