Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy dobrze byłoby mieć boską moc? - wątpię...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33373
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:23, 15 Maj 2022    Temat postu: Czy dobrze byłoby mieć boską moc? - wątpię...

Zrozumienie samego siebie nie jest łatwe. Właściwie to dla wielu ludzi trudnym jest samo zaakceptowanie tego, że warto jest zacząć rozumieć siebie. Niektórych rozumienie zdaje się w pewien sposób przerażać, boją się takich ludzi, którzy umysłem wykroczyli poza narzucane kulturowo, czy w inny sposób schematy. Ten lęk przed wolnością umysłu jest głęboko zakorzeniony.
Skąd się ten lęk przed wolnością umysłu, wiążącą się ze zrozumieniem tak świata, jak i siebie - podmiotu poznającego - właściwie bierze?
- Jest na to jeden główny (może i parę pobocznych) powód: EGZYSTENCJALNE PRZECZUCIE, że tracąc naiwność, którą daje spojrzenie dyletanta, czy ignoranta pozbywamy się tej kluczowej formy szczęścia i spełnienia, związanej z MOŻLIWOŚCIĄ ODKRYWANIA I ZDOBYWANIA, A WIĘC I SATYSFAKCJI.

Niejeden marzy o boskiej mocy. Marzą ludzie o owej mocy dlatego, że są rzeczy, których pragną, a osiągnąć ich nie są w stanie. Wiec ich emocje są w rozterce, odczuwają niedosyt, napięcie, jakąś formę dyskomfortu, czy nawet cierpienia. W uproszczonym rozumowaniu ludziom zdaje się, że jakby tak mogli prostym impulsem woli osiągać wszystko, natychmiast zmieniać świat wedle swoich incydentalnych pomysłów, to byliby spełnieni i szczęśliwi. Tak myślą, bo ich horyzont emocjonalnej wyobraźni jest ograniczony, bo nie są w stanie (albo tylko nie chcą) wyobrazić sobie, CO BY TAK NAPRAWDĘ SIĘ STAŁO, gdyby dostali ów dar (?... a może przekleństwo?...) natychmiastowego i łatwego zmieniania świata dowolnie, jak im to wpadnie do głowy. Ci ludzie swoim uproszczeniem skupienia się na oczekiwaniu prostej emocji, związanej z osiąganą satysfakcją, nie próbują już przewidywać dalszych następstw, skutków nie tyle ubocznych, co wręcz głównych i podstawowych "bycia bogiem".
A jednak posiadanie nieograniczonej mocy, choć wydaje się być bardzo fajne, wydaje się być spełnieniem się osobowym na maksa, przy bliższym oglądzie właściwie okazuje się pułapką, sytuacją bez wyjścia, na której końcu jest totalna dyssatysfakcja. Dlaczego?...
- Wystarczy trochę popuścić wodze wyobraźni, aby jakoś wewnętrznie wymodelować stan boskiej mocy. Oto naszej woli nic się nie przeciwstawia, oto wszystko jest "na pstryk", czyli...
- no fajnie, bo możemy temu wrednemu/tej wrednej tak zrobić, że będzie miał/a za wszystkie te nasze poniżenia i upokorzenia. Na pstryk - jest! Teraz widzi, jak ty my jesteśmy górą!
- fajnie, bo nagle stajemy się, jednym "pstryk", najbogatsi na świecie!
- kapitalnie, bo oto wszyscy muszą nas teraz szanować, nikt nam się nie przeciwstawi!
- genialnie, bo robimy to zechcemy - jak nam się spodoba, to popsujemy każdemu jego dzieło, zniszczymy dowolne starania, a innego nagrodzimy, aby był nam wdzięczny! Ale fajnie jest teraz chodzić w glorii tego, co wszystko może, a niczego się nie obawia!
Ale świetnie! Ale wszystko jest dostępne. Wszystko co nam doskwierało, możemy teraz skasować, każdy niedostatek zamienić w jego przeciwieństwo! Jak świetnie, jak kapitalnie!
Ale...
Ileż można się tak wynosić i obnosić z możliwościami ponad wszystkich. Przecież wystarczy już teraz znaleźć sobie audytorium wyjątkowo nieporadnych słuchaczy - np. przedszkolaków i z emfazą im udowadniać swoją moc. Przedszkolak nam nie podskoczy. Ale też i skołowanie przedszkolaka, NIE JEST ŻADNYM WYZWANIEM.
Mając boską moc skazujemy się na sytuację, w której nic nie jest wyzwaniem, a więc nic nie jest w stanie sprawić nam satysfakcji!
Dobry szachista nie gra ze słabeuszami w tej grze. Może ich ograć bardzo łatwo i szybko, ale to przecież żadne wyzwanie ogrywać takich słabych. Więc dobry szachista prędzej w ogóle nie zagra już w szachy, jeśli nie znajdzie jako tako godnego przeciwnika, niż będzie tracił czas ogrywając początkujących. Bo on wie, że tamci nie maja szans, bo taki brak wyzwania w grze czyni ją nie atrakcyjną. Podobnie jest z każdym innym wyzwaniem, które - dla kogoś mającego boską moc - nagle by zanikło. Oto nic nie byłoby wyzwaniem. Totalnie nic!

Coś jest w naszych emocjach, co ma właściwości jakby czegoś mądrzejszego niż nasz kalkulujący umysł. Pewne przeczucia mamy w sobie zakodowane w obszarze podświadomym. I ta podświadomość też po cichu szepce nam: nie doprowadzaj do sytuacji, w której nadmiar posiadanej mocy zdegraduje ci totalnie szansę na satysfakcję z tego, co czynisz!
Coś w nas mądrzejszego, niż te proste pragnienia natychmiastowej gratyfikacji podpowiada nam, aby nie iść na całość z tym zdobywaniem, tłamszeniem ludzi, świata.

Jedni ten głos owego czegoś mądrzejszego słyszą głośniej, inni słabiej. Niektórzy prawie go nie słyszą i ci idą wciąż na całość. Ci wszędzie włażą z buciorami swojej kapryśnej woli, wciąż się panoszą, chcą mieć imperia, chcę dowodzić swojej wielkości i możliwości krzywdzenia innych. Już prawie tę satysfakcję złapali, już - przy każdym kolejnym zgnębieniu kogoś, czy okazaniu swojej dominacji - już, już, już... ją prawie... osiągnęli i już tak... prawie... są szczęśliwi.
Jednak nie są szczęśliwi. A wręcz odwrotnie!
Wciąż się okazuje, że im bardziej to zdobywali, tym bardziej są nienasyceniu i nieusatysfakcjonowani. Jak Puchatek, który sprawdzał czy czasem w słoiczku nie ma jeszcze trochę więcej tego miodku, a im bardziej to sprawdzał, tym - niestety - mniej miodku w słoiku się okazywało...
:rotfl:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 13:57, 24 Cze 2022, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33373
Przeczytał: 72 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:57, 15 Maj 2022    Temat postu: Re: Jedno fundamentalne egzystencjalne odkrycie

Michał Dyszyński napisał:
Zrozumienie samego siebie nie jest łatwe. Właściwie to dla wielu ludzi trudnym jest samo zaakceptowanie tego, że warto jest zacząć rozumieć siebie. Niektórych rozumienie zdaje się w pewien sposób przerażać, boją się takich ludzi, którzy umysłem wykroczyli poza narzucane kulturowo, czy w inny sposób schematy. Ten lęk przed wolnością umysłu jest głęboko zakorzeniony.

Jeszcze trochę rozwinę temat.

Jesteśmy kształtowani przez biologię, przez emocje narzucone nam genetycznie. Te emocje nakazują rywalizować, osiągać wyższe szczeble hierarchii społecznej, czasem zdobywać przywództwo. Mamy też wrodzone pragnienie sprawczości, czyli sprawiania aby rzeczy wokół działy się wedle naszego pomysłu. Naturalne mechanizmy nagrody powodują produkcję substancji wywołujących przyjemność w przypadku gdy nam się uda realizacja zamierzeń. W prostym rozumowaniu wydawałoby się, że nic tylko te hormony szczęścia produkować i produkować. Ale to tak nie działa na dłuższą metę...
Wszystko co odczuwamy, także nasze emocje, psychika podlega jakimś cyklom. Najsilniej tego doświadczają osoby z chorobą afektywną dwubiegunową, którzy mają naprzemienne epizody euforycznej manii i silnej depresji - raz niewytłumaczalne, biorące się znikąd pobudzenie i radość a za jakiś czas porażający smutek. Nie sposób jest utrzymać szczęścia w nieskończoność. Ale łudzimy się najczęściej, że jak się tak "jeszcze dorzuci do pieca", jakiegoś paliwa szczęścia, to ten piec będzie wciąż rozpalony.
A z satysfakcją życiową jest znacznie gorzej niż z piecem, któremu przecież też w końcu zabraknie paliwa. Bo satysfakcja ma skłonność do dewaluowania się. Podwyżka o 500 zł dla kogoś kto zarabia 2 tysiące, jest wielką radością - bo aż 25% wzrasta jego uposażenie. Taka sama kwotowo podwyżka prezesa, który zarabia 50 tys. zł to zaledwie procent jego pensji, to dla niego "jakiś ochłap, nie podwyżka".
Lepiej jest być prezesem! - tak sobie większość myśli.
A może nie?!...
A może właśnie lepiej jest mieć tak skonfigurowane oczekiwania, aby dostając 500 zł cieszyć się jakby to był wielki dar?...
A może nawet lepiej byłoby UMIEĆ CIESZYĆ SIĘ gdy dostaniemy 50 zł, czy nawet 5 zł podwyżki?...

Są na tapecie dwa punkty widzenia:
Punkt widzenia rywalizacyjny, w którym celem jest bycie na szczycie. W nim trzeba być nie tylko prezesem, ale prezesem prezesów, bądź prezesem największej firmy na świecie. To dopiero jest cel i to dopiero jest satysfakcja. Tę satysfakcję osiągają absolutne wyjątki, a jak ten cel osiągną, to już mogą tylko
- bać się, że to stracą co mają
- a także uznać, iż nie ma już nic do zdobycia, że wszystkie źródła satysfakcji są emocjonalnie słabsze niż to, co się osiągnęło.
Punkt widzenia od strony radości życia - w nim liczy się nie tyle zewnętrznie narzucony paradygmat rywalizacji i cele wskazywane przez społeczeństwo, ale to co CZŁOWIEK WIE, ŻE SAM CZUJE.
Jeśli człowiek chce być szczęśliwy może to oczywiście robić dostosowując się do tych powodów szczęśliwości jakie wyznaczy świat, ale może też te powody zlekceważyć i próbować być szczęśliwy po swojemu. Niektórym to drugie nawet się udaje...

Dlatego to dobrze jest nie iść na całość z tym zdobywaniem szczęścia. Dlatego warto jest mieć coś zostawione na później.
Nasze mądrzejsze od pierwotnych chęci coś w emocjach cichutko to podpowiada. Gdzieś większość z nas jest trącana przez sugestię - nie bierz od razu wszystkiego, szanuj co dostajesz, nawet to małe uszanuj...
Im bardziej się to mądre w nas słyszy, tym większą szansę na uszczęśliwianie się dostajemy, a tym mniejsze prawdopodobieństwo zyskuje scenariusz, w którym co prawda osiagamy "wszystko na maksa", aby wkrótce przekonać się, ze oto nastał dla nas kres wszelkiej satysfakcji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin