Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:40, 20 Sty 2023 Temat postu: Czy czyjeś oceny mnie, mają kształtować moje samopoczucie? |
|
|
Pytanie postawiłem "niewinnie". Większość pewnie dopatrzy się tu jakichś oczywistości w potencjalnej odpowiedzi. Tymczasem cały ów problem ma "gigantyczną siłę rażenia" w postaci zburzenia naiwnych obrazów siebie i związków z ludźmi. To jest "nuklearna" moc...
Dodam, że problem uważam za bardzo skomplikowany. W nim żadna z prostych, narzucających się szybko odpowiedzi nie jest wg mnie poprawna.
Pierwszym, buńczucznym sposobem ujmowania sprawy może być jakieś kwitujące: nikt mi niczego nie będzie kształtował! To ja sam decyduję o tym, jak się czuję!
Tak sobie ludzie nieraz nawet chętnie deklarują, choć są to w zdecydowanej większości tylko pobożne życzenia. Być może jacyś tytani samodzielności, albo - odwrotnie - odcięci od świata autystycy, do których i tak opinie ludzi nie docierają, mają podstawy do stwierdzania, że nikt z zewnątrz im (przynajmniej od strony konstruowania samooceny) niczego nie jest w stanie narzucić. Ale 99,999% ludzi jest - czasem w większym, czasem w mniejszym stopniu - zależna od opinii innych osób.
Tyle, że znowu - poprzestanie na tej konstatacji niewiele wyjaśnia. Bo to, że w ogóle (jakoś tam) jesteśmy od siebie zależni i że w związku z tym cudze oceny na nas wpływają, można uznać właściwie za truizm. Tu nie ma większych wątpliwości, czy poważnych pytań o samą tę okoliczność. To bardziej istotne pytanie brzmi bowiem inaczej: jak to jest, że dla jednych opinia otoczenia staje się "wszystkim", ci ludzie są wręcz zniewoleni zależności od tego, co ten czy ów sobie o nich myśli, albo też to mówi, a inni jednak są w stanie zachować jakąś swoją autonomię, nie załamują się pod wpływem krytyki, są odporni na toksyczne wpływy... W czym tkwi tutaj różnica?
Aby ten wstępniak wątku nie zakończył się prawie samym postawieniem pytań, spróbuję sformułować przynajmniej jedną tezę, próbującą odpowiedzieć na to ostatnie pytanie. Teza brzmi:
Jest coś takiego, jak rodzaj OSOBISTEJ GODNOŚCI, taka w znacznym stopniu indywidualna cecha, powodująca, iż człowiek stawia wyżej jakąś formę własnych ocen świata, ponad te oceny, jakie docierają do niego z zewnątrz.
Ta osobista godność objawia się - w pewnym stopniu paradoksalnie - na dwa, niejako przeciwne sposoby:
- daje zdolność do odrzucania tej krytyki, którą dana osoba ocenia za niesłuszną
a zarazem...
- chroni przed neurotycznym odrzucaniem każdej krytyki, bez względu na jej zasadność (pozwala na osobiste uznanie tego, że może jakaś tam krytyka nas ma słuszne postawy).
To jest właśnie ten superciekawy aspekty owej osobistej godności - że właśnie pozwala zapanować jednocześnie nad tymi dwoma - jakże nawzajem odwrotnie postrzeganymi - przeciwieństwami.
Człowiek silny wewnętrzną godnością krytyki się nie boi. A dzięki temu, że się jej nie boi...
potrafi ją przyjąć! Ktoś, kto wobec krytyki ma jedynie paniczny lęk, będzie miał dostępną tylko jedną ścieżkę reagowania: konieczność arbitralnego odrzucania każdej krytyki.
I to właśnie w tym jest tak ciekawe, tak frapujące!
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 23:50, 20 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|