|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 12:29, 02 Lis 2024 Temat postu: Czy cel ROZLICZENIE życia jest jedyny i ostateczny? |
|
|
Moje polemiki z integryzmem, fundamentalizmem, ortodoksyjnym stawianiem zagadnień religii i duchowości można w istocie sprowadzić do pytania: czy relacja człowieka i Boga ma się ograniczyć do tego, że na bazie swojego życia człowiek zostanie przez Boga oceniony, aby ewentualnie Bóg zaliczył tegoż człowieka do społeczności zbawionych, a nie potępionych?
Dla ortodoksów religia sprowadza się jakby tylko do tego aspektu i celu - ocenić człowieka. I nie ma pytań: dlaczego? Po co? Co dalej?
W moim podejściu zaś na pierwszym planie jest bardziej to PO CO jest owa ocena życia, co z niej wynika dalej?...
Z punktu widzenia Biblii ustawiając zagadnienie, ja się skupiam na tym CZYM JEST NARODZENIE SIĘ Z DUCHA?
Ortodoksom kwestia narodzenia się z ducha jakby gdzieś umknęła, albo wręcz tylko uwiera w tym prostym obrazie, że będzie boski sąd, a potem niebo albo piekło - kropka. Ja podchodzę do sprawy od innej strony - właśnie od idei narodzenia się z ducha.
Czym jest narodzenie się ducha?
Jaka jest relacja owego narodzenia się z ducha do osądu wyborów człowieka?
Dla mnie sens religii w ogóle daleki jest od budowania go wokół koncepcji okazania przez Boga swojej arbitralności w osądzaniu dusz. Ja wierzę, że sąd nad życiem człowieka jest po coś, a owo "coś" jest właśnie ściśle związany z tym, jak człowiek próbował rodzić się z ducha.
Czyli tam, gdzie ortodoksi będą upraszczali całe spojrzenie, skupiając się na samym sądzie i arbitralności oceny ludzkich wyborów, ja będę ów sąd widział jak tylko składnik w o wiele większej układance. A o tym z ortodoksami oczywiście najczęściej nie da się podyskutować, jako że oni lubią mieć kwestię skwitowaną, twardo ogłoszoną, przyklepaną narzutem emocji powstałych z domniemania ludzkich win i groźby kary za grzechy. Dla ortodoksa moje rozważania pewnie będą "rozmywaniem" rzeczy, na których ortodoks pragnie zakończyć swoją relację z duchowością. A ja tę relację z duchowością kwestią sądu dopiero rozpocząłem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:54, 02 Lis 2024 Temat postu: Re: Czy cel ROZLICZENIE życia jest jedyny i ostateczny? |
|
|
W pierwszym poście wątku zabrakło jasnego określenia stanowiska, zatem w drugim poście to uzupełnię. Teza jest następująca:
Celem głównym jest narodzenie się ducha, zaś rozliczenie się człowieka z jego wyborów (sąd) jest środkiem do tego celu.
W tym polemizuję z ortodoksami i integrystami, którzy mocno fokusują się na samym sądzie, nurzając się w opresyjnych odniesieniach i emocjach, szczególnie w związku z relacją władzy i posłuszeństwa. Oni chcą widzieć w Bogu przede wszystkim zazdrosnego o swoją władzę despotę, zaś kwestia sądu jest u nich podpięta pod tę, przypisywaną przecież Bogu niesłusznie zazdrość i gniew.
Tymczasem Bóg nie ma wobec człowieka gniewnych intencji, chciałby każdego zbawić. Sąd, rozliczenie życiowych wyborów w rzeczywistości jest środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Sąd służy temu, aby dusza POZNAŁA, CZYM JEST W ŻYCIOWYCH ODNIESIENIACH, a potem, na bazie tego poznania, podjęła decyzję o tym, jaką relację z innymi istotami uznaje za zgodną ze sobą, naturalną sobie.
Zbawienie zatem jest niczym innym, jak GŁĘBOKIM WEWNĘTRZNYM POGODZENIEM SIĘ Z WŁASNYMI EMOCJAMI I PRAGNIENIAMI, które to pogodzenie dodatkowo powinno być OCZYSZCZONE Z ILUZORYCZNYCH MNIEMAŃ.
Dlaczego oczyszczenie z iluzorycznych, czyli sprzecznych wewnętrznie mniemań, pragnień, intencji jest takie kluczowe?...
- Dlatego, że to, co jest sprzeczne w sobie, automatycznie będzie nierealizowalne.
Jeśli dusza pragnie np. JEDNOCZEŚNIE, NIE POTRAFIĄC ZREZYGNOWAĆ Z ŻADNEGO Z WYMOGÓW - PRAGNIEŃ typu:
1. chcę być wywyższona nad innych, chcę zawsze być tą pierwszą, panującą, nawet kapryśnie traktująca inne istoty
2. chcę, aby moja relacja z innymi istotami nie była iluzją, zafałszowaniem, czczym udawaniem, chcę NAPRAWDĘ być w tym, co czuję i doznaję.
to tych dwóch pragnień nie da się razem połączyć.
W relacji kapryśnej przemocy względem innych świadomości zawarty jest immanentnie fałsz!
Wymuszanie czegoś w relacji z drugą osobą jest z samej swojej istoty też i fałszowaniem jakiegoś aspektu owej relacji, jest niszczeniem ładu w tej relacji.
Trochę inaczej rzecz ujmując:
Im bardziej relacja ma charakter przemocowy, tym bardziej będzie ona staczała się w kłamliwość, fałsz.
Dopiero dusza, która pogodzi w sobie ten aspekt przemocy, niszczącej prawdę, a więc realizowalność powiązanych intencji, może być szczęśliwa, wewnętrznie spełniona - zbawiona.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:58, 02 Lis 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34090
Przeczytał: 75 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:58, 03 Lis 2024 Temat postu: Re: Czy cel ROZLICZENIE życia jest jedyny i ostateczny? |
|
|
Ja twierdzę, że SĄD JEST PO COŚ (oczywiście myślę o tym boskim sądzie).
Dla fundamentalistów osądzenie człowieka jest de facto celem samym w sobie - po prostu ma być sąd, którego efektem jest wysłanie duszy do nieba, albo piekła. To wysłanie jest w całości w gestii Sędziego, który arbitralnie decyduje o zbawieniu bądź potępieniu - tak decyduje, bo tak chce, a nie musi się przed nikim tu tłumaczyć, żadnych zasad się nie musi trzymać. Tak to widzą fundamentaliści i znaczna część teologów chrześcijańskich.
Ja widzę aspekt sądu bardziej jako POGODZENIE SIĘ WEWNĘTRZNE DUSZY Z SAMĄ SOBĄ. Dusza musi się ze sobą rozliczyć, aby mogła zrozumieć swoją naturę, aby odpowiedziała sobie na pytanie: kim jestem?
Dalsze refleksje pociągnę później, ale teraz dorzucę ważne wyjaśnienie kontekstu, które zamieściłem w innym wątku:
Michał Dyszyński w wątku http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/bledna-teologia-pawla-z-tarsu,26657.html#818939 napisał: | ja rozróżniam jakby dwie "ofiary Bogu", które rozdzielam od siebie.
1. Pierwsza postać "ofiary Bogu", to jest ta przez wszystkich standardowo uznana - czyli ofiara osobnej, wyższej istocie.
2. Druga postać "ofiary Bogu" mogłaby być określona jako "ofiara złożona boskości w samym człowieku".
Relacja między człowiekiem a Bogiem funkcjonuje w ramach pewnej wspólnoty natur - podobieństwa duchowego. Można by to wyrazić myślą: kontaktujemy się z Bogiem (zewnętrznym) "Bogiem w nas" (boskością naszej natury). To, o czym tu piszę jest sygnalizowane w Biblii choćby w tym fragmencie z Ewangelii Jana, 3:
(19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (20) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. (21) Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.
Ten fragment wyraźnie wspomina o "uczynkach dokonanych w Bogu", czyli o aspekcie boskości, który JEST ZAWARTY W LUDZKIEJ NATURZE. Człowiek się zbliża do Boga, nawiązuje relację, więź (religio = "więź") z Bogiem tym "aspektem boskości w sobie". Rozwijając "to boskie w człowieku" (wszak stworzono nas na "obraz i podobieństwo" Boga) dostępujemy zbawienia.
Ty też wyjaśnia się idea sądu w głębszy sposób rozumianego - tu sądzi się nie tyle uczynki jako takie, co ZDOLNOŚĆ ZBLIŻANIA SIĘ DO ŚWIATŁA - POSIADANIE W SOBIE BOSKIEJ NATURY. Uczynki są jedynie ujawnieniem się, zewnętrznym wyrazem tego, czy "mamy w sobie Boga", czy Go nie mamy.
Tak "rozdzielając Boga" na instancję - niezależną, zewnętrzną i tą immanentną w człowieku, aplikuje ofiarę przebłagalną, złożoną na krzyżu przez Jezusa już do tylko jednej z tych instancji - tej ludzkiej, tej w człowieku. To tam musi się dokonać pojednanie. Bóg w instancji niezależnej nie potrzebuje być przebłagiwany, bo On jest doskonały. Natomiast Bóg w nas, czyli boskość naszej natury, domaga się nieustannie jakiegoś dowodu na to, że dostąpiła tego ładu duchowego, jakim jest oczyszczenie z błędów, wynikających z niedoskonałości z kolei ludzkiej natury. |
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 13:01, 03 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|