|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:02, 15 Sty 2025 Temat postu: Bycie dobrym, rozumnym człowiekiem jest samonagrodą |
|
|
Ludzie dobrzy i mądrzy nie dbają o większość typowych korzyści, jakie są obiektem pogoni plebsu. Nieraz dziwią się ci, co zdobywczość, pazerność traktują jako najwyższą wartość: po co komu być dobrym i mądrym człowiekiem, skoro nie ma taki człowiek luksusowego jachtu, nie sprawuje dominującej władzy, nie może sobie grymasić i pysznić się wobec ludzi. Dla ludzi pazernych to jest zupełnie niezrozumiałe, bezcelowe, to wygląda na głupotę.
Pazerni nie wiedzą, że bycie dobrym i mądrym oferuje unikalną korzyść - jest swoją własną samonagrodą. Dobry człowiek nieustannie nagradza się sam przez to, że chodzi w atmosferze dobra - tej atmosferze, którą on sam wytwarza. Podobnie jest z byciem rozumnym, poukładanym mentalnie na płaszczyźnie intelektualnej i emocjonalnej - bycie kimś takim właśnie już jest tą największą nagrodą dla tak udoskonalonej osoby. Taka osoba może oczywiście dostać jeszcze tę czy inną nagrodę dodatkową - już od świata; może dostać pochwały, wdzięczność, uznanie, ale to jest dodatek. Główną nagrodą za bycie dobrym i mądrym, jest bycie nosicielem w sobie dobroci i mądrości, która zwrotnie tworzy w emocjach tego człowieka stały strumień wrażeń radości, sensu, piękna.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:47, 16 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Wychodzi na to, że najgorzej mają ci, co nie mają w sobie ani dobroci i rozumności, ani luksusowego życia.
Też czasem zastanawiam się, jak zrozumieć, co jest w życiu tak naprawdę ważne.
Pogoń za pieniędzmi, by nie zaliczać się do sfery biedoty, która postrzegana jest przez tych bogatszych, jako mało zaradni i nieuctwo, czy inwestowanie w głębsze zrozumienie siebie i świata.
Czasem też w wyobraźni stawiam sobie po jednej stronie takiego Putina, co ma wszystko (luksusowe życie, imprezy, gdzie tam mu się zamarzy, pałace, kobiety, ochronę, własnego kucharza, mnóstwo mu ludzi podległych itd.), a zdrugiej strony myślę o np. ks. Hryniewiczu, czytałem, kiedyś gdzieś, że raczej to był samotny człowiek, na starość nie miał bliskich, a w życiu też łatwo nie miał, bo w Kościele postrzegany był przez wielu jako heretyk i wielu chciało się go z Kościoła pozbyć. Ale on miał mądrość, bogactwo myśli, potrafił głęboko patrzeć na życie, dawał ludziom nadzieję i ożywiał w nich poczucie sensu życia.
Który z nich osiągnął w życiu to, co naprawdę warto osiągnąć?
Który z nich dobrze wykorzystał swój czas życia?
Niestety tak wielu ludzi rozmija się z sensem własnego istnienia.
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Czw 0:50, 16 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 2:10, 16 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Wychodzi na to, że najgorzej mają ci, co nie mają w sobie ani dobroci i rozumności, ani luksusowego życia.
Czasem też w wyobraźni stawiam sobie po jednej stronie takiego Putina,
...
zdrugiej strony myślę o np. ks. Hryniewiczu, czytałem, kiedyś gdzieś, że raczej to był samotny człowiek, na starość nie miał bliskich, a w życiu też łatwo nie miał
...
Który z nich osiągnął w życiu to, co naprawdę warto osiągnąć?
Który z nich dobrze wykorzystał swój czas życia? |
Ks. Hryniewiecz miał wolność - w tym sensie, że to nie świat nim zarządził, ale on swoim umysłem doszedł do własnego rozumienia. Było kimś.
Putin w zewnętrznym znaczeniu niby tyle "może", bo może skrzywdzić wiele osób wydając jakieś rozkazy. Ale on NIE może przecież tego, co jest najważniejsze - zrozumieć siebie, tak aby być spełnioną osobą, a nie paranoikiem i frustratem, który własne nieuporządkowanie mentalne przerzuca na innych, odwraca uwagę od tego, jak bardzo jest wewnętrznie splątany jakimiś aktami agresji i despotyzmu. Putin może wiele w tym sensie, że czyni różne chaotyczne względem sensu życia zmiany w świecie, ale nie może najważniejszego: sprawić, że jego życie nabierze głębszego sensu, zyska szanse na trwałą satysfakcję. Wybuchający wulkan też czyni w świecie ogromne zmiany, a nawet zabija wiele istnień. Wulkan na jest nieświadomy, nie ma z tego satysfakcji, z tego co "uczynił" - nie ma tego dalszego biegu, tego odzewu działań w świadomości tego, co działania wyzwala. Podobnie despota czyni często wiele zmian w świecie, ale też jego satysfakcja jest na krótko, bo wkrótce dopada go jego własne nieuporządkowanie mentalne i znów jest sfrustrowany. Despota czyni zmiany, które ostatecznie i tak nie przynoszą mu na dłuższą metę korzyści.
Można mieć wolność w sensie robienia JAKICHŚ zmian w ogóle, ale nie mieć tej wolności do robienia czegoś naprawdę satysfakcjonującego, dobrego dla siebie w głębszym sensie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:22, 16 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Często w twoich refleksjach pojawia się zwrot "własne nieuporządkowanie mentalne" - czy mógłbyś coś więcej o tym napisać?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:25, 16 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Często w twoich refleksjach pojawia się zwrot "własne nieuporządkowanie mentalne" - czy mógłbyś coś więcej o tym napisać? |
To szerokie zagadnienie. Trudno jest mi w pełni je opisać, więc posłużę się przykładem, który wprowadzi najlepiej w temat. Oto mam realny problem, że powinienem schudnąć. Teoretycznie, to powinienem sobie to bez problemu narzucić - zmniejszam racje żywieniowe o połowę, dzięki czemu za dwa miesiące już jestem wyraźnie szczuplejszy, za po pół roku osiągam optymalną wagę. Jeśliby dwukrotne zmniejszenie racji nie pomogło, ot mogę zawsze dokonać silniejszej redukcji spożywanych pokarmów. Tyle "prosta teoria"...
Bo w praktyce to mi nie wychodzi od lat. Trochę schudnę, ale za chwilę znowu jem za dużo, mam nadciśnienie, osłabienie i w ogóle nie jestem z siebie zadowolony. Dlaczego nie jestem w stanie wykonać czegoś, do czego jestem przekonany, że powinienem to zrobić?...
- Gdyby w mojej strukturze myślenia i działania był ład, to by nakaz woli był realizowany. Nie mam praktycznie NICZEGO PRZECIW, jestem całkowicie przekonany, że warto jest zrealizować ów cel, a tymczasem go nie realizuję.
To samo jest z niejednym bardziej "wrednym" grzechem, jaki się ma - z tą rozlazłością, z uleganiem ludziom, którzy nas prowokują do zachowań, które potem sami sobie wyrzucamy. Bo oto nerwy nam puściły, zaczęliśmy gadać głupoty, a sami dobrze wiemy, że nie spełniliśmy swoich własnych (!) kryteriów, postanowień...
Przede wszystkim wiążę to właśnie z nieuporządkowaniem mentalnym - że nie zarządzamy sobą skutecznie, że jesteśmy w tym niczym źle zarządzana firma, w której polecenia są ignorowane, pracownicy robią, co chcą, rozkradają majątek firmy, co w skrajnym przypadku doprowadza do upadku firmy, bo ta przestaje na siebie zarabiać.
Jak "działa" nieuporządkowanie mentalne?...
Z grubsza jego mechanizm jest związany z:
- pojawianiem się w życiu ROZPROSZEŃ
- jest aspekt ZMĘCZENIA PSYCHICZNEGO, gdy próbujemy sobie NARZUCAĆ KONTROLĘ wolą, która ma realizować to, co postanowiliśmy
- jest też problem BRAKU PRZEKONANIA W EMOCJACH, czy bardziej chcemy osiągać szybką gratyfikację (służy do tego np. zjedzenie czegoś smacznego), czy rzeczywiście skupiamy się na tym celu głównym (którym w moim przykładzie jest ograniczenie jedzenia).
Całość się nie spina. Oto po wielu godzinach, kiedy wytrzymywaliśmy, aby się objadać, przychodzi moment, gdy już tracimy siłę do tego, aby w tym ciężkim kieracie emocjonalnym, tej pustki - suszy od braku pozytywnych doznań dalej uparcie podążać wytyczoną ścieżką, czyli nie jeść więcej, niż to sobie wyznaczyliśmy. To jest bardzo typowy przypadek mentalnego nieuporządkowania. Ono ogólnie właśnie się tak objawia - jako demonstracja naszej niemocy w zakresie zrealizowania swoich własnych zamierzeń.
Opanowanie tego nieuporządkowania jest trudne. Tu trzeba się przypilnować na wielu etapach. Najsłabsi ludzie pod tym względem upadają już na etapie pierwszych rozpoznań, POPADAJĄC W MASYWNE RACJONALIZACJE, USPRAWIEDLIWIANIE SIĘ UROJONYMI POWODAMI. Najbardziej ten rodzaj mentalnej słabości widać w OSKARŻANIU INNYCH LUDZI, A NIE SIEBIE. Słabeuszom mentalnym wszyscy są winni ich błędów i wadliwości - wszyscy, tylko nie oni sami. Bo ich system rozpoznawania spraw tak silnie grawituje do pragnienia usprawiedliwienia siebie, do uznania siebie za tych pozytywnych, że wszelkie problematyczne, krytyczne sugestie względem siebie arbitralnie są odrzucane, a zamiast nich sprawę się zakłamuje wskazując zewnętrznych wrogów.
Jeśli widzimy kogoś, kto widzi wokół siebie mnóstwo wrogów, to zapewne mamy przed sobą słabeusza, który tą metodą zrzucania winy na innych, próbuje zamaskować to, iż sam jest słaby, nie daje rady, poległ na swoim własnym mentalnym podwórku.
W walce z nieuporządkowaniem mentalnym jedno jest kluczowe - UZNAĆ SWOJĄ SŁABOŚĆ, BŁĘDY. Bo w nieskończoność można oskarżać innych o swoje niepowodzenia, a w takim układzie "nic nie ma potrzeby robić". Wszak po stronie wrogów jest przyczyna zła. Ja sobie pryncypialnie takiego stawiania sprawy zabraniam. Zamiast niej uznaję, iż TO JA JESTEM (SOBIE) WINNY! To ja niewystarczająco się zmotywowałem, aby wprowadzić w życie własny plan. I nie będę nikogo obarczał za to odpowiedzialnością.
Przy czym nie chodzi mi tu o jakieś masywne się oskarżanie "aż do dna", bo taka strategia też jest nieskuteczna, jako że pod ciężarem zbyt wielkich oskarżeń psychika się załamuje i znowu - już z powodu totalnego zgnębienia, braku energii pozytywnej - też nie realizuje zamierzeń, popdając tylko w depresję. Tu trzeba inteligentnie zarządzać nawet samokrytycyzmem!
Do siebie warto jest mieć stosunek jakby w pewnym sensie sprzeczny - trochę się krytykować, ale też jednak to krytykanctwo powinno być do tej granicy, w której jeszcze mamy energię, jeszcze potrafimy sensownie reagować, działać. Bo jak się sami utopimy w zarzutach sobie stawianych, to tak samo nie zrealizujemy celu, jak byśmy go od początku sobie odpuścili.
Jest (czasem dość wąski) zakres tego poziomu wymagalności względem samego siebie, w którym już nie lekceważymy swoich błędów, już nie popadamy w gnuśne samozadowolenie, ale z drugiej strony jeszcze się nie oskarżamy na tyle okrutnie, żeby nam psychika "siadała", co dalej powoduje, że się rozklejamy totalnie.
Ja patrzę na siebie na zasadzie "jest projekt Michał". Jak to z projektami bywa, są i w tym projekcie problemy, pojawiają się błędy, pomyłki, problemy na linii ja - świat. Ale jak to z projektami do realizacji bywa, po prostu trzeba problemy rozwiązywać, brać byka za rogi, brać się w garść. Inaczej można tylko się rozkleić, albo być kolejnym przypadkiem paranoika oskarżającego cały świat o to, że on sam nie jest w stanie ogarnąć swojej psychiki.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 20:27, 16 Sty 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:57, 16 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Jeszcze trochę napiszę o tym nieuporządkowaniu mentalnym na bazie refleksji z pewnej rozmowy, którą miałem przed chwilą. Tu się objawi nieco inny aspekt sprawy.
Oto rozmawiam sobie w rodzinie o pewnym problemie (nieistotny jest sam problem). Aby jakoś do niego podejść, osoby zgłaszają różne pomysły. I do tej pory jest wszystko ok. Ale...
Gdy przychodzi "co do czego", zaczynają się robić "kwadratowe kulki" w obszarze ego i w obszarze odruchowych reakcji. Jedna osoba nie chce za bardzo słuchać, bo "ona musi wszystko szybko" (ma ADHD), drugiej osobie trzeba bardzo "politycznie" każdą rzecz tłumaczyć, bo się łatwo obrazi, jeśli się wyraża myśl prosto z mostu, a w myśli jest zawarty jakiś krytyczny aspekt. Ktoś tam w ogóle nie chce słuchać, ignoruje fakty, bo mu to jest niewygodne.
Bo mamy problem z ułożeniem sobie zagadnienia swojego ego - jakiegoś dopasowania sobie do bieżącego stanu relacji z ludźmi tego całego bagażu mentalnego związanego z obrazem (pozytywnym) siebie, z byciem szanowanym przez innych, respektowanym, lubianym. Naszym domyślnym celem w kontaktach międzyludzkich jest lokowanie własnej osoby w możliwie najlepszym układzie w relacji z innymi. Chcemy być lubianymi, uznawanymi (niektórzy chcą być niekoniecznie lubiani, ale za postrzegani jako sprawczy, władczy, dominujący). Gdy dochodzi do kontaktów w jakiejś sprawie, zaczynają się nakładać na siebie te różne cele - zwiazane z merytoryczną warstwą zagadnienia z jednej strony, a autopromocją (ogólnie rozumianą) z drugiej. Często robi się z tego wielki miszmasz, w którym przeróżne domniemania, mylne przekonania i koncepcje zaczynają blokować racjonalne spojrzenie na sprawę
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 20:24, 16 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:25, 16 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Twoje wyjaśnienia uświadamiają mi jak bardzo człowiek jest skomplikowaną istotą. Nie dziwi mnie więc, że ludzie popadają w depresje, szybko potrafią się denerwować, złościć, mają problemy w relacjach i ogólnie z własnym życiem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:31, 16 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Twoje wyjaśnienia uświadamiają mi jak bardzo człowiek jest skomplikowaną istotą. Nie dziwi mnie więc, że ludzie popadają w depresje, szybko potrafią się denerwować, złościć, mają problemy w relacjach i ogólnie z własnym życiem. |
Tu właśnie się wyjaśnia jak bardzo bezskuteczne jest przekonanie, iż oparcie się na autorytetach mogłoby zabezpieczać nas przed błędami. Nawet bowiem zakładając maksymalną z możliwych wartość i jakość porad autorytetów, przecież trzeba te porady zrozumieć, aby w ogóle ich pozytywny efekt w umyśle się ujawnił. Interpretacja czegokolwiek - zdarzeń z życia, przekonań światopoglądowych, treści Biblii - to wszystko oczywiście może być przez umysł potencjalnie mylnie rozpoznane. I tu ktoś może powiedzieć, że autorytet, który tłumaczy Biblię, robi to lepiej, niż spełnia ów cel sama Biblia (osobnym pytaniem jest, czy nie deprecjonuje to wyraźnie tej księgi...). Ale czy jeśli ze zrozumieniem Biblii mieliśmy problem, to dołożenie nowego ogniwa interpretacyjnego sprawi, że zniknie ten problemy, iż nasz umysł czyni błędy w interpretacji?... Niby na jakiej zasadzie miałoby się to dziać. No... chyba, że ewentualne niedoróbki w zrozumieniu autorytetu tłumaczącego Biblię naprawi nam nowy autorytet tłumaczący te tłumaczenia... Ale gdyby te tłumaczenia zostały jeszcze źle przez umysł zrozumiane (co może oczywiście wystąpić, bo od początku zakładamy, że umysł jest omylny), to należałoby dodać nową warstwę autorytetu, który tłumaczy autorytety, wyjaśniające autorytety, wyjaśniające Biblię. I kolejne poziomy autorytetów można wtedy mnożyć. Umysł staje wtedy przed dopiero problemem!
1. ma własną słabość rozumienia
2. ma więc słabość zrozumienia sensu Biblii
3. gdy pojawia się autorytet tłumaczący, będzie musiał zrozumieć, co ów autorytet wyraził a do tego jeszcze połączyć to z samą Biblią.
4. dodatkowy autorytet tłumaczący wyjaśnienia tamtego autorytetu komplikują sprawę rozumienia, dodając nowy poziom.
itd...
A jeśli umysł sam jest słaby, skołowany, to liczenie na to, że więcej poziomów tłumaczeń wyjaśni sprawę, wydaje się być bardzo optymistyczne.
Ja tu bym raczej stawiał na uproszczenie całej tej układanki, redukcję tej masy źródeł, a przynajmniej ustalenie pewnej hierarchii - skoro i tak umysł zawsze będzie tym ostatecznym odbiorcą, to on ma się rozwijać, on ma być (bo de facto i tak będzie) koordynatorem całości. Więc nie powinien mieć nic nad sobą, bo coś nad nim i tak będzie odebrane w stylu: jest coś nade mną, czyli ja i tak nie wiem, o co chodzi, a więc i tak nie mam podstaw przyjmować niczego, bo nawet odczytu tego, co właśnie mi zsyła owe wyjaśnienia, dokonuję ja. I nie ma jak tego obejść.
Można jedynie tak uwzględniać rolę autorytetu, że gdy autorytet coś sugeruje, to umysł (który i tak musi sam to zaakceptować) spróbuje się zmusić do dodatkowych sprawdzeń tego, co wcześniej wymyślił, zostaną nałożone dodatkowe wymogi, aby nie kwitować rozstrzygnięcia pochopnie.
Umysł i tak musi działać i tak musi się ukonstytuować, czyli:
- zacząć odróżniać siebie od reszty doznań, o źródłach zewnętrznych
- umieć formułować spójne cele poznawcze
- umieć rozpoznawać błędy w odczycie świata
- umieć rozpoznawać błędy myślenia
itp.
I tak umysł musi się jakoś ogarnąć, opanować - czyli uczynić panem.
Jeśli umysł jest wciąż szarpany sugestiami, którym nie jest w stanie nadawać hierarchii, nie umie ich porządkować, porównywać, oceniać ich wiarygodności, to ten problem wystąpi nie tylko przy samodzielnej próbie rozpoznania, ale też przy próbie rozpoznania tego, co powiedział autorytet. Jak umysł sam jest słaby i mylący się, to pomyli się również przy odczytywaniu sugestii autorytetu, więc mu autorytet w niczym i tak nie pomoże.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 1:33, 17 Sty 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|