|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33813
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:50, 21 Kwi 2024 Temat postu: Bycie akceptowanym przez ludzi, przez samego siebie... |
|
|
Większość ludzkich odniesień społecznych ociera się przynajmniej o aspekt akceptacji nas - jako osób. Większość poczucia osobistej satysfakcji jest związanych z pytaniem: czy akceptujemy sami siebie?
Zagadnienie akceptacji jest fundamentalne, jest podstawą spełnionego życia - tak w społeczności, jak i w rozliczeniach z samym sobą. Ludzie różnie do tego zagadnienia podchodzą...
Zadaję sobie czasem pytania:
Czy ja sam siebie akceptuję?
Jak dalece poszukuję akceptacji w oczach innych ludzi?
Nieraz może chciałbym, chyba trochę buńczucznie zadeklarować ludziom: nic mnie wasza akceptacja mnie nie obchodzi, bo jestem niezależny!
Ale czuję, że nie byłbym szczerym, uznając powyższą deklarację za poprawną. Także wobec samego siebie trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie: czy akceptuję swoją osobę, swoje życie, swoje wybory?
- Też mi trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, bo to różnie bywa...
Powiedziałbym, że pewnie trochę mniej intensywnie poszukuję akceptacji w oczach innych ludzi, niż to czynią ludzie z wyraźnym deficytem akceptacji. Bywam dość niezależny, a przynajmniej w jakiejś części potrafię się przeciwstawić mimowolnie się pojawiającemu instynktownemu "wolaniu z wnętrza psychiki": staraj się o uznanie i akceptację ludzi! Walcz o to!
Odpuściłem sobie zdobywanie tej akceptacji na wielu frontach. Dlaczego sobie odpuściłem?...
- Bo się przekonałem, że od wielu ludzi nigdy tej akceptacji nie dostanę w formie, na której by mi zależało. Więc szkoda jest mi tracić czas i energię na coś, co nie ma szans powodzenia.
- Bo niektórych ludzi, środowisk w ogóle sam nie akceptuję i nie aspiruję do nich, ani do ich akceptacji mnie.
- Bo w ogóle dość cenię sobie jakąś tam postać niezależności, bo lubię się trochę pławić w osobistym ciepełku myśli "nikt mi nic nie jest winien, nie mam tu zbytnich obowiązków ani potrzeb, mogę robić to, co mi odpowiada, a nie oglądać się na innych".
Ale widzę, że wiele osób dość kompulsywnie o akceptację zabiega, albo ma wielki, nieutulony żal z tytułu tego, że owej akceptacji nie dostali. Ci wg mnie nie rozliczyli się ze swoimi pragnieniami i emocjami, a dalej grozi im ciągłe frustrowanie się. Jakiś poziom niezależności chyba warto w sobie rozwinąć.
Poza tym... Nie o każdą akceptację warto walczyć. A już na pewno warto się wystrzegać starań o akceptację u ludzi, którzy wykorzystują owo naturalne pragnienie akceptacji do manipulowania, ugrywania coś dla siebie.
Część ludzi próbuje akceptacjami pogrywać - kapryśnie te akceptacje przyznają, potem zabierają, potem stawiają jakieś warunki, potem oceniają, grymaszą, złoszczą się, aby znowu sugerować "chcesz mojej akceptacji? Staraj się! Bądź mi uległy!". Od takich z zasady trzymam się z daleka, zabraniając sobie pryncypialnie jakichkolwiek prób (czy nawet bardziej rozwiniętego myślenia o tym) o tę ich akceptację się starania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33813
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:48, 22 Kwi 2024 Temat postu: Re: Bycie akceptowanym przez ludzi, przez samego siebie... |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Część ludzi próbuje akceptacjami pogrywać |
Ta prawdziwa akceptacja jest właśnie rezygnacją z manipulacji, czyli pogrywania uczuciami, decyzjami innych, w celu osiągania jakichś swoich celów. Akceptacja jest bowiem formy zgody na to, aby ktoś był, jaki jest - aby trwał rozwijał się, pozostając jak najbliżej tej spójnej, spełnionej postaci siebie. Jest to jednocześnie rezygnacja z uznawania własnego osądu w czyjejś kwestii za nadrzędny. Bo autonomia osoby jest tu święta, niezbywalna, jest wartością, której za żadne skarby nie chcemy utracić. Choć...
... warto też zauważyć, że wpływamy na innych ludzi. Czyli to nie jest tak, że nie naruszamy czyjejś autonomii w jakimś stopniu, w pewien (w określonych granicach) sposób. Ważne jednak tu są INTENCJE, aby:
1. nie posunąć się tu zbyt daleko.
2. nie być inwazyjnym, nie stosować mentalnej przemocy, czy oszustwa
3. nakierowywać się na ROZWÓJ osoby, czyli też ostatecznie sterować w stronę ZWIĘKSZANIA SZANS NA WOLNOŚĆ drugiej osoby.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|