|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33550
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:05, 26 Paź 2022 Temat postu: Aspekt spontaniczny kluczem do rozumienia szczęścia |
|
|
Od jakiegoś czasu zmagam się z pewną osobistą intuicją, która pomaga mi ułożyć sobie zagadnienie szczęścia. Czym jest szczęście?
- Dziś uważam, że sensownym podejściem byłoby powiązanie stanu szczęśliwości z tym, jak funkcjonuje w umyśle i uczuciach aspekt spontaniczny.
Z grubsza rzecz można opisać następująco.
Ludzka mentalność da się opisać jako rozpięta pomiędzy przeciwstawnymi trybami:
- tryb spontaniczny
- tryb wymuszony za pomocą woli
Prostym przykładem jest praca, którą wykonujemy "bo trzeba". Nasz umysł, motywowany odgórną koniecznością, generuje impulsy woli, które wymuszają określone działania - może to być na przykład jakieś przykręcanie śrubek przez 8 godzin dziennie na taśmie montażowej w fabryce. Spontanicznie by nikt takiej pracy nie wykonywał, to musi być wymuszone.
Efektem działań wymuszonych jest (dodatkowe) zmęczenie. Posiadamy, wmontowane w nasz organizm "bezpieczniki", które są połączone z ośrodkiem nagrody i kary w mózgu, a które zaczynają sugerować zmianę wykonywanego zajęcia, czy ogólnie trybu funkcjonowania organizmu, jeśli zostaną przekroczone, zaprogramowane biologicznie, genetycznie, pewne progowe parametry. Powoduje to, że gdy zbyt długo siedzimy bez ruchu, to nasz organizm da nam sygnał "idź, poruszaj się trochę", ale jak zbyt długo z kolei biegamy, to dostaniemy od organizmu sygnał odwrotny "odpocznij!".
To generowanie sygnałów jest w zdecydowanej większości poza kontrolą świadomości - jest bezwiedne, spontaniczne. Wygląd też na to, że nasz system nagrody działa także w ten sposób, że nagradza korzystanie z niego w odpowiedni sposób. System nagrody nagradza organizm wtedy, gdy "jesteśmy na nasłuchu" sygnałów spontanicznie się pojawiających.
Cywilizacja współczesna opiera się na normach, standardach, konieczności stosowania określonych wzorców zachowań, czyli NA PRZYMUSIE, na działanie w trybie wymuszania zachowań wolą. Wola z kolei działa pobierając dyrektywy ze sfery intelektualnej, czyli pojęciowej, modelowej. Robimy nieustannie mnóstwo rzeczy "bo tak trzeba", przymuszamy się do tego. W szczególności ludzie wykonują mało komfortowe psychicznie działania w ramach pracy zawodowej, po to, aby osiągać jakieś tam cele, w szczególności zarobić pieniądze, uzyskać jakiś status społeczny itp.
Daleki jednak jestem od tego, aby szczęście wprost wiązać z unikaniem przymusu. Niektóre rodzaje przymusu są w pewnym stopniu "naturalne". Przymus wyłania się z rozpoznań spontanicznych. Tu nie ma idealnego rozdziału. Widząc smaczny owoc wysoko na gałęzi, spontanicznie będziemy odczuwali pragnienie złapania go. Ale aby go złapać, będziemy już musieli się zmusić do mniej komfortowej czynności - np. wspinania się na drzewo. Czyli przymus i działanie spontaniczne występują w ogólności praktycznie zawsze, naprzemiennie, jest między nimi rodzaj współpracy.
Jednak w skrajnych przypadkach, gdy przymusu robi się wyraźny nadmiar, czyli gdy wykonujemy nieustannie jakąś czynność wyłącznie z konieczności, nie pytając się swojej sfery spontanicznej o rozpoznania, zaczniemy czuć się źle. Objawi się to zmęczeniem, niechęcią do kontynuowania przymusowych działań. Pojawi się dyskomfort psychiczny, będziemy się oddalali od stanu satysfakcji, daleko będzie do stanu szczęścia.
Z drugiej strony jednak nie można powiedzieć, że wystarczy nie mieć przymusu, aby być szczęśliwym. Większość ludzi zna to uczucie - nudy, gdy nie ma nic kompletnie do roboty, nie ma żadnych wyzwań, nie ma - budzącej zainteresowanie - reakcji z otoczeniem. Pewna doza aktywności wymuszonej jest nam potrzebna do tego, aby osiągać satysfakcję, może nawet szczęście.
Jeśliby tu przywołać jakiś obraz, który przybliża stan szczęścia, to tym, co przychodzi mi do głowy byłoby wyobrażenie FREGATY, W SPRZYJAJĄCYM WIETRZE POD PEŁNYMI ŻAGLAMI.
Szczęście jest właśnie najbliżej tego stanu, czyli gdy
- czujemy aktywność, coś się dzieje
- docierają do nas bodźce
- bodźce są w równowadze - te bodźce nowe, spontaniczne, zaciekawiające przeplatają się z bodźcami sugerującymi, że zachowujemy kontrolę nad sytuacją, nad sobą.
- nie pojawiają się sygnały o silnych dysfunkcjach całego układu, poważnych zagrożeniach, nie czujemy bólu, cierpienia.
- mamy ENERGIĘ PSYCHICZNĄ, bodźce są obsługiwane względnie naturalnie, spontanicznie, nie ma nadmiaru działania wolą, nie trzeba się wciąż do czegoś twardo przymuszać, bo to co przychodzi "obsługuje się samo", sięgamy po energię i już ją mamy.
Tak z grubsza funkcjonuje psychika, organizm w stanie zbliżonym do szczęścia.
Dodałbym jeszcze jeden element, już bardziej subtelny - aspekt PULSACJI, zmiany. Utrwalenie szczęścia nie jest łatwe. Bo psychika ma tendencję do nudzenia się, dochodzi do inflacji pozytywnych odczuć, zmysły mają tendencję do pomijania aspektów stale powtarzalnych (habituacja). Szczęście "cały czas takie samo" zaniknie. Psychika potrzebuje naprzemiennych okresów odczuwania jakiejś postaci braku, wykształcania się potrzeby, napięcia związanego z jakąś formą niespełnienia, aby później ku zaspokojeniu owej potrzeby dążyć, spełniać się w realizowaniu zadań.
Ta okoliczność niektórym nasuwa sugestię, iż trwałe szczęście nie jest możliwe, bo przecież zawsze trzeba tak się wahać - raz na plus, raz na minus. Jednak mamy tu pewną subtelność, związaną z pytaniem: czy aby na pewno wahanie owo musi występować wokół punktu zerowego?
Gdybyśmy wahali się wokół zera, czyli gdybyśmy zawsze musieli w sensie wartości odczuć (szczęścia, satysfakcji) raz się zanurzać w radość, a raz w cierpienie, tak że i tak wszystko by się bilansowało do zera, to mielibyśmy rzeczywiście niezdolność do osiągnięcia trwałego szczęścia. Ale przecież tym punktem równowagi nie musi być stan zerowy. Może być nim zarówno stan na minusie, jak i stan na plusie emocji.
Kluczem do osiągania stanu szczęścia jest takie skonfigurowanie swojego odczuwania i emocjonalności, aby punkt równowagi trwałej był po stronie pozytywnej, przesunięty na stronę szczęścia.
Czy jest to możliwe?...
Czysto teoretyzując nie da się tego ustalić. Brak jest danych do stwierdzenia, czy dana psychika w dłuższym odcinku czasu utrzyma stan równowagowy swoich wahań odczuwanej satysfakcji i szczęścia w pobliżu zera (neutralnie), na minusie, czy na plusie. Ale można przyjąć hipotezę, że zdolność do wydźwigania owego stanu równowagowego na plus, może być dostępna wielu psychikom, może da się ją wykształcić, "nauczyć się szczęścia". Jak jest w konkretnym przypadku?...
- To każdy określa sobie sam dla siebie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33550
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:45, 26 Paź 2022 Temat postu: Re: Aspekt spontaniczny kluczem do rozumienia szczęścia |
|
|
Pasuje tu mój tekst z innego wątku:
Michał Dyszyński, odpowiadając w wątku Kara piekła napisał: | Andy72 napisał: | Czyli nie nawrócę się sekundę przed śmiercią, bo może Boga nie ma i ta sekunda będzie stracona? |
Czym jest "nawrócenie się na sekundę przed śmiercią"?
To, że w ostatniej chwili przebiegnie komuś przez umysł myśl: no dobra..., teraz już, tak na wszelki wypadek, wierzę w Boga. ?...
To by oznaczało, że nie liczy się co mam w uczuciach, w reszcie myśli, sercu, intuicjach, bo sobie wystarczy mieć tę jedną myśl tuż przed śmiercią?...
- To by chyba było jakieś wielkie cwaniactwo i oszustwo, niesprawiedliwość względem tych, którzy nie cwaniaczyli.
Jak silna, prawdziwa, SZCZERA powinna być ta myśl o nawróceniu się?
Tu chyba dotykamy istoty problemu - szczerości, czyli PRAWDY UCZUĆ I MYŚLI.
Nasz umysł, a z nim nasze deklaracje mogą pracować bowiem w dwóch, znacząco się różniących trybach:
- tryb szczerości, powiązany ze spontanicznym odbiorem rzeczywistości
- tryb sterowany, kontrolowany, wymuszania myśli za pomocą kalkulacji intelektem.
Każdy (nawet najbardziej zaprzysięgły ateista) może sobie w tym trybie kontrolowanym w umyśle wygenerować myśl "w tej chwili wierzę w Boga". Może taką myśl wytworzyć, a potem - na przykład na 10 sekund - ją utrzymywać siłą woli, abstrahując zatem przy tym od całej historii jego życia, wyborów, emocji. Umiemy sobie robić takie myślowe "sandboxy" odizolowane od reszty naszej osobowości, a w nich symulować najrozmaitsze emocje, myśli, uczucia, postawy. Na tym (w pozytywnym sensie) też polega empatia, czyli zdolność do przeżywania emocji i stanów na podobieństwo przeżyć innych osób.
Problem (według mnie to jest wyjaśnienie tej kwestii z piekłem) jest taki, że tego rodzaju kontrolowane - symulowane stany nie są spontaniczne, czyli MUSZĄ BYĆ PODTRZYMYWANE WYSIŁKIEM WOLI.
Tymczasem już spełniona dusza ma nie być rozdwojona. W bycie wiecznym decydować będzie ten stan odczuwania, jaki się w nas utrwalił, jaki JEST NATURALNY, SPONTANICZNIE SIĘ OBJAWIAJĄCY. I tu jest problem grzesznika, który NIE UMIE ODCZUWAĆ INACZEJ, jak tylko wciąż nawracając do zła, które go przepełnia. Można próbować kontrolą ściągać myśli do tych innych, niż naturalne, jednak na dłuższą metę to nie działa. Z resztą w ogniu prawdy (na tamtym świecie prawda jest bardziej bezpośrednia w odbiorze) od razu ujawnia się całe takie udawanie. Człowiek ostatecznie jest taki, jakim rzeczywiście czynią jego emocje i myśli nie zakłócone silną odgórną intencją i kontrolą.
To dlatego grzesznik w piekle nie jest w stanie opuścić piekła - bo cała "spontaniczna tkanka jego duszy" woła go do zła, do wywyższania się, dominowania innych istot, krzywdzenia, niszczenia. Więc wraca do piekła - tam gdzie jest w jakimś stopniu "naturalne" jego miejsce. |
Chcę skomentować dodatkowo jeden aspekt sprawy, który tam poruszyłem: kwestię ODNIESIENIA SIĘ DO HISTORII DOZNAŃ, DO DOŚWIADCZEŃ ŻYCIA.
To, co jest spontaniczne, a co tworzy jakiś powtarzalny wzorzec i jest wymuszone, nie jest w pełni obiektywne. Jeden człowiek postrzega dany aspekt sprawy jako nowy, dla kogoś innego, jest to coś znanego, związanego z jego nawykami. Spontaniczność jest uwikłana w to, kim się staliśmy w toku naszego życia.
Bez historii, którą nam nasze doświadczenia zgotowały, to o czym w tym wątku piszę byłoby nieokreślalne. Już na początku życia nie jesteśmy całkiem tabula rasa, bo mamy instynkty, wbudowane biologicznie wzorce postrzegania. Potem dokłada się do tego zbiór doświadczeń życia. Nowe doznania pojawiają się na tablicy, która już jest w znacznym stopniu zapisana. To co nowe jest nowe tylko wtedy, gdy wcześniej tego samego jeszcze nie było.
Nasze życie jest ciągnięciem swojej osobistej historii. Bez tej historii nie byłoby nas, a także niemożliwy byłby ten stan (potencjalnego) szczęścia, jaki potrafimy w sobie wytworzyć. Czyli każdy ma swoje szczęście indywidualne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33550
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 6:19, 14 Lis 2022 Temat postu: Re: Aspekt spontaniczny kluczem do rozumienia szczęścia |
|
|
Gdyby jakoś podać przynajmniej jeden ogólny przepis na wywołanie odczucia szczęścia, to wg mnie byłoby to z grubsza coś następującego:
Szczęście pojawia się jako naturalny efekt uboczny takiej aktywności człowieka, w której wzajemnie się będą wspomagały, uzupełniały, będąc niesprzeczne w znacznym stopniu zgodne trzy aspekty (z uzupełniającym czwartym):
1. aspekt spontanicznego rozpoznawania tego, co niesie zewnętrzna rzeczywistość, współdziałania z instynktowną, bądź głębiej intuicyjną naszą naturą
2. aspekt przekonania wewnętrznego, woli, jakiejś postaci uznania celu, utożsamienia także na gruncie intelektualnym, a przynajmniej świadomym.
3. Dobrze jest jeśli do tego dochodzi aspekt poznania, nowości, zaciekawienia, sukcesywnie osiągania czegoś.
No i pewnie warunkiem osobnym, naturalnym będzie brak zakłóceń, bólu, negatywnych bodźców zewnętrznych i wewnętrznych.
Jak osiągnąć to współgranie ze sobą aspektu świadomego i spontanicznego?...
Spontaniczność natury, emocjonalności najpiękniej i najsilniej wyraża się w uczuciu szacunku, akceptacji, a przede wszystkim MIŁOŚCI. Kto szczerze i w sposób spełniony kocha, ten ma właśnie to w sobie poukładane, że pragnienia pochodzące ze spontanicznego aspektu osobowości współgrają z tym, co podpowiada rozum.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23150
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:06, 14 Lis 2022 Temat postu: |
|
|
Ty Michał odczuwasz szczęście , czy tylko starasz się je odczuwać?
To drugie dla mnie takie buddyjskie :-) :-)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33550
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:10, 14 Lis 2022 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Ty Michał odczuwasz szczęście , czy tylko starasz się je odczuwać?
To drugie dla mnie takie buddyjskie :-) :-) |
Ja sam raczej rzadko czuję szczęście. Mam na tyle problem ze zdrowiem, który mi niszczy radość życia, że chyba mogę powiedzieć, iż przykre odczucia w moim życiu dominują nad radosnymi. Tym bardziej cenne jest wtedy to, gdy czasem jakaś radość, okruch szczęścia się pojawią, tym bardziej je dostrzegam.
Ale już nie pytam mnie konkretnie o mnie w tym wątku, bo chciałbym aby mój personalny, indywidualny przypadek nie rozwalił owych rozważań ogólnych. To, że w ogóle odpowiadam na to Twoje pytanie, to też z pewną niechęcią, z racji na offtopowy charakter posta. Przemogłem się dlatego, że uznałem, iż jakąś tam ilustracją do zagadnienia jest nawet moja osobista tu sytuacja.
Z zasady staram się przy myśleniu o czymś wyłączać w dużym stopniu odwołania do mnie, do mojej osobowości, ego. Staram się czynić przemyślenia możliwie jak najbardziej obiektywnymi w tym sensie, że mają opisywać to, co jest u każdego, bądź przynajmniej u dużych grup ludzi, a nie konkretnie u mnie; czyli coś co jest ogólne, a nie indywidualne. A opowiadanie o sobie, jeśli pojawia się z potrzeby wygadania się, wyżalenia, czy zaprezentowania w celu interesowania swoją osobą, traktuję jako wewnętrzną słabość, więc tego unikam (choć nie unikam niewolniczo i ostatecznie, bo jest to jednak reguła relatywnie niskiego rzędu, wyższe okoliczności i potrzeby nieraz ją uchylają).
Może najbardziej dlatego jeszcze tu odpowiadam, że chyba nie byłby temat o szczęściu kompletny, gdyby nie uwzględnić w nim indywidualności, unikalności odczuwania. O tym będzie dalej może, już w trybie bardziej ogólnym. O mnie co najwyżej jako przykład. Dlatego proszę już nie ciągnij pytań o moją osobę, bo będę musiał zamknąć ten wątek.
Spróbuj może raz podejść do problemu, tak jak ja to tutaj planuję - szukając tego co jednakowe, wspólne u wielu ludzi, co buduje jakieś REGUŁY dla problemu, a nie jest pytaniem co konkretna osoba jak ma. Może masz coś takiego, co spostrzegłaś w swoich momentach szczęścia i UWAŻASZ ZA TYPOWE?... Fajnie by było, gdybyś podzieliła się tym spostrzeżeniem, dyskutując w tym trybie. Co akurat Tobie sprawia NAJWIĘCEJ SZCZĘŚCIA? Jedna rzecz, ale najbardziej wyrazista? Ale tez możliwie przedstawiona w sposób, w którym ktoś mógłby się czegoś nauczyć o szczęściu od Ciebie, co by dawało jakiś bardziej uniwersalne wnioski.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 15:48, 15 Lis 2022, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|