Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33578
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:29, 12 Lip 2024 Temat postu: Argumenty wobec mnie stosowane, które na mnie nie działają |
|
|
W dyskusjach, które wiodłem tu na sfinii i w innych okolicznościach moi oponenci stosowali różne argumenty, które miały mnie (chyba... tak domniemywam, że to był ów cel) przekonać do zmiany stanowiska, ale na mnie kompletnie nie działały. Czasem użycie tych argumentów robiło na mnie raczej odwrotne wrażenie, czyli tylko utwierdzało mnie przekonaniu, że mój oponent nie może mieć racji. Do takich argumentów należą:
- Argument z odmawiania mi przynależności do jakiejś grupy - najwyraźniej część moich oponentów posługuje się "logiką", w której prawdziwość ustala się, nie badając spójność logiczną i zgodność ze stwierdzonymi faktami, czy okolicznościami danych stwierdzeń, lecz nawołując do walki stronnictw. W ramach tej "logiki" mamy grupy rywalizujące i to lojalność wobec tych grup jest argumentem w sprawach. Jeśli zatem byłby spór, czy 2+2 równe jest 4, czy raczej 5, to w myśl owej "logiki", wyjaśnianie, która opcja tu jest poprawna polega na grożeniu "jeśli głosisz, że to 2+2 równe jest 4, to nie należysz do nas - do piątkowców, do swoich...". Jeśli ktoś argument z przynależności do grupy stawia ponad argumentacją celującą w badanie spójności rozumowania, to jak dla mnie taki ktoś zwyczajnie mija się z zasadami rozumu, co automatycznie dyskredytuje jego wszystkie opinie w tej czy kolejnej sprawie. Uważam, że argumentu z przynależności, ze zgodności z grupą właściwie prawie (zawsze da się wymyślić jakiś egzotyczny wyjątek, ale to będzie mocno wymyślne) wcale nie powinno się używać w jakiejkolwiek dyskusji, która jest o jakiejś sprawie (a nie jest bezpośrednio właśnie o czyjejś przynależności do jakiejś grupy).
Argument z tytułu "ja to pierwszy zgłosiłem" - dla mnie taki argument to dziecinada, tak mogą się przekomarzać przedszkolaki w piaskownicy, a nie intelektualnie zaawansowani dyskutanci. Jeśli zajdzie potrzeba, to bardzo podobną argumentację zastosuję po raz drugi, piąty, czy setny. Jeśli powołuję się na słowa oponenta, odwracając jego argument, to nie uznaję wtedy ucieczki w zarzucanie mi tu quoque (najczęściej - z wyjątkiem zupełnie automatycznego, bezrefleksyjnego trybu tego odwracania), to zapewne odnoszę się do tej samej reguły w jakimś nowym kontekście i oczekuję rozważenia, jak w tym nowym kontekście reguła działa. Jeśli miałaby nie działać, to może i poprzednie jej użycie było wadliwe, a jeśli działa, z zastrzeżeniami, to warto byłoby wyświetlić owe zastrzeżenia.
Argument z autorytetu - w większości przypadków staram się tak rozumować, aby klarować koncepcje i analizować logiczny tok rozumowania. Czyjś autorytet nie ma tu nic do rzeczy. Bo nawet uznając czyjś autorytet, nawet godząc się z jakąś formą słuszności tez przez autorytet głoszonych, zwykle kwestią do ustalenia jest, czy dany problem jest tego samego rodzaju. Poza tym rzeczywiście autorytety mamy różne, często przeczące sobie, zaś szczególnie w przypadku autorytetów sprzed wieków, z obcej kultury i języka osobną kwestią jest przełożenie tamtych wypowiedzi na współczesne nam konteksty. Nadużywanie przez kogoś powoływania się na jakiejś autorytety (jakie by one nie były) odbieram jako rodzaj przyznania się do braku zdolności nakreślenia ŚCIEŻKI ROZUMOWANIA. Bo to rozumowanie powinno przede wszystkim przekonywać o słuszności głoszonych tez.
Dla mnie trochę ciekawe jest to, jak bardzo odmiennymi drogami ludzie wnioskują, jak bardzo różne mają paradygmaty podstawowe rozumowania, intuicyjną epistemologię. Oto są wyraźne sytuacje, w których ja (przy największych chęciach) KOMPLETNIE NIE POTRAFIĘ ZROZUMIEĆ, jak ktoś przy zdrowych zmysłach może argumenty typu powyższego (chyba też w przyszłości dorzucę nowe) może uznawać za wspierające głoszone przez niego przekonania. Przecież w mojej ocenie takie argumenty najczęściej tylko KOMPROMITUJĄ ROZUMOWANIE danej osoby, świadcząc pośrednio przeciw głoszonym przez nią tezom. A jednak ktoś chyba i to w dobrej wierze, takie argumenty wyciąga...
|
|