Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33372
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:20, 03 Sie 2021 Temat postu: Argument z mocy emocji |
|
|
W dzisiejszej przestrzeni medialnej i dyskusyjnej na stałe zagościł (głównie chyba stosowany przez lewicową część komentatorów) argument z mocy emocji. Dla wielu ludzi posiadanie ku czemuś emocji robi się uzasadnieniem niejako samym przez się.
Najwyraźniej powyższy argument ujawnił się w dyskusji nad ślubami osób homoseksualnych, czy uznaniem osób transseksualnych za mające płeć w pełni taką, z którą się identyfikują w swoich deklaracjach i odczuciach. Tam padają argumenty w stylu: "skoro te osoby się kochają", albo "skoro te osoby tak bardzo pragną być uznawane za płeć taką, a nie inną".
Nie chcę zupełnie negować znaczenia emocji w życiu, nie chcę jakoś całkowicie argumentu z emocji odrzucać. Jednak jestem przekonany, że na pewno argument z emocji nie powinien być głównym, na pewno nie powinien kwitować dyskusji. A czasem mam wrażenie, że dla wielu osób ów argument z powołania się na jakieś tam emocje, robi się wystarczający w debacie nad różnymi sprawami.
Skrajnie stawiając sprawę można by spytać: czy jeżeli mam bardzo silne emocje, aby 2+2 stało się równe 5, to z tego wyniknie, że wszyscy powinni uznać to za wystarczający argument, że od teraz 2+2 będzie równe 5?...
Argument z silnych emocji, jeśli go uznamy można też wykorzystać przeciw lewicowym celom. Czy nacjonaliści mają słabe emocje?
- Ależ jest wręcz przeciwnie! Nacjonaliści, naziści i rasiści mają BARDZO SILNE EMOCJE związane z mocno odczuwaną przez nich potrzebą wywyższenia swojego narodu, rasy. Jeśliby argument z emocji miał zamykać wątpliwości w tej sprawie, to trzeba by było uznać rację Hitlerowi, który bardzo emocjonalnie traktował kwestię eksterminacji Żydów, czy panowania Niemiec na światem.
W tym bezkrytycznym podejściu do emocji widzę osobiście bardzo SILNY KURS NA NIEDOJRZAŁOŚĆ EMOCJONALNĄ. To powoływanie się na emocje, traktowanie ich jako rozstrzygający argument przypomina mi podejście do dzieci. Dzieci są niedojrzałe, nie panują nad swoimi emocjami. Więc rodzice bardzo wiele robią, aby jakoś owe emocje dziecięce opanowywać, nie pozwalać im na wywołanie destrukcyjnych skutków. Ale wraz z dojrzewaniem dziecka, zaczyna ono coraz lepiej nad emocjami panować. A już od początku musi zacząć godzić się z tym, że emocja posiadania zawsze tej zabawki, którą wzięło do ręki drugie dziecko, emocja zaborczości i dziecięcego despotyzmu musi być jakoś pokonana, a przynajmniej znacząco stonowana.
Niby rozumiemy, że nie każdej emocji możemy dać zielone światło do jej zrealizowania się w życiu, niby rozumiemy, że emocja psychopaty, który ma wielki pragnienie krzywdzenia kogoś też musi być uznana za godną odrzucenia, ale w innych przypadkach ci czy owi, na posiadane emocje powołują się, jakby one były ostatecznym argumentem w sprawie.
Czy ludzkość zmierza w stronę jakiejś takiej totalnej mentalnej niedojrzałości?...
Jak sobie poradzimy z sytuacją, gdy te wszystkie - tak często skonfliktowane, sprzeczne wewnętrznie i pomiędzy grupami ludzi - emocje będą "swawolić bez miary"? Czy lewicowi piewcy emocji nie widzą na końcu tego pójścia na luz zagłady ludzkości?
Bo przecież emocja zniszczenia ludzkości przez psychopatę, może być silna jak rzadko która?... Niby dlaczego nie mielibyśmy na nią zezwolić, jeśli ona taka silna się stworzyła?...
|
|