Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33813
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:58, 18 Lis 2024 Temat postu: Absolutny mentalny przymus rywalizowania, zwyciężania |
|
|
Spotkałem przynajmniej kilka osób o osobowości domagającej się żywotnie walki i zwyciężania. Te osoby jakby nawet NIE BYŁY W STANIE SOBIE WYOBRAZIĆ INNEJ MOTYWACJI, NIŻ WYGRYWAĆ Z JAKIMŚ WROGIEM/OPONENTEM.
Instynkt rywalizowania, dominowania jest u owych osób tak silny, że praktycznie nie da się z nimi dyskutować inaczej, jak tylko nawiązując do pytania: kto tu kogo zwycięża?
Dla mnie taka postawa jest...
trochę śmieszna, trochę mentalnie nieporadna, a trochę może i straszna. Jak to jest nie móc pragnąć na dłuższą metę np. PO PROSTU DOWIEDZENIA SIĘ CZEGOŚ (czyli nie przypisując przy tym zwycięstwa albo porażki)?...
- Tu ja mam pewnie "defekt", że słabo mi się to wyobraża. Ale widzę, że to tak u owych osób funkcjonuje. Gdy ja, sam wiedziony chęcią obiektywizowania zagadnienie, czyli odpinania go od wszelkich ambicji, chciejstw, intencji innych niż pragnienie uzyskania bezstronnego, "czysto teoretycznego" opisu problemu, staję na głowie, aby odciąć się od emocji, porównywania, wskazywania kto tu personalnie "jest bardziej, a kto mniej", gdy już czasem mam nadzieję, że to się udało, więc uffff możemy w końcu porozmawiać o samej sprawie, możliwie obiektywnie ustalając "jak to jest", to...
... dostaję twardą kontrę! Oto ktoś oświadcza mi "a tutaj przegrywasz!".
Tu mi ręce i nogi opadają. Ale jeszcze próbuję ratować aspekt merytoryczny tej dyskusji deklarując tamtemu "tak! Niech ci będzie! Wygrywasz! Weź sobie wszystkie możliwe zwycięstwa ze mną! Oddaję ci wszelkie tryumfy - to ty wygrywasz! Zadowolony?... Z serca daję ten atrybut "zwyciężanie" (z "serca" w tym sensie, że dla mnie on nie ma najmniejszej wartości, więc nie widzę, abym coś tracił) i spróbujmy teraz ustalić np. "jak tu oceniasz takie to a takie sformułowanie w samej kwestii merytorycznej, w kontekście paradygmatów A, B, C?". A wtedy....
I tak nic z tego. Gość nie ma nic do powiedzenia w kwestii tego, jak ocenia sformułowanie, o którym dyskutowaliśmy, tylko nawraca: ja zwyciężyłem!
To ja mu jeszcze raz: Tak! Zwyciężyłeś! I jeszcze tysiąc razy dostaniesz to swoje zwycięstwo! Ale może byś się zająknął coś w sprawie?...
- Niestety, nie da rady...
Gość taki jest niczym najtwardszy, nieskruszalny beton - nie potrafi w ogóle myśleć o samej sprawie jako takiej, bo MUSI KOMPULSYWNIE I BEZ NAJMNIEJSZEJ KONTROLI postrzegać wszystko wyłącznie przez pryzmat jakiejś rywalizacji, zaliczania jakichś zwycięstw.
Miałem kilku takich oponentów w dyskusjach i z żadnym ostatecznie nie byłem w stanie porozmawiać o sprawie jako takiej. Z żadnym. Oni są niewolnikami paradygmatu rywalizowania.
|
|