|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33387
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:28, 29 Sie 2023 Temat postu: Zagadnienie wymagań wobec pojęć |
|
|
Dzisiaj, pisząc swoją odpowiedź w wątku: http://www.sfinia.fora.pl/rozbieranie-irracjonalizmu,29/deklaracje-i-autorytatywne-stwierdzanie-swego-w-dyskusji,23107-250.html#741715 uświadomiłem sobie pewną nienaturalność mojego myślenia i obrazu świata, w kontekście tego, jak funkcjonuje myślenie większości ludzi wokół mnie. Jestem chyba dla bardzo wielu ludzi niezrozumiały.
Ta niezrozumiałość (w jakimś stopniu zwrotna, obopólna) w większości związana jest z tym, że chyba - porównując z typowym człowiekiem - "za dużo w życiu myślałem". W efekcie stworzyłem sobie mocno rozbudowany system zasad, kryteriów rozumowania, modeli, którymi oceniam rzeczywistość. Przeciętny człowiek czegoś podobnego sobie nie budował. Przeciętny człowiek w znacznie większym stopniu polega na intuicji i bezwiednych reakcjach.
Ja z bezwiednością postrzegania właściwie to od lat walczyłem, podmieniałem jej działanie na zamienniki realizowane w oparciu o jakieś modele, o systemy powiązań logicznych, czy - nawet jeśli były one intuicyjne - to też dość daleko wyewoluowane w stosunku do tych najbardziej pierwotnych i naturalnych. Efektem tej - od dziesiątków lat trwającej - ewolucji mojego myślenia jest jakaś forma PRZEDEFINIOWANIA POJĘĆ do nowej postaci, którą stosuję już też coraz bardziej automatycznie. Bo już te moje, stworzone w różnych analizach definicje weszły mi w krew, już je uważam za rodzaj oczywistości. Tymczasem inni ludzie jako oczywistość uznają coś innego...
Daje to efekt niedogadywania się, kontrowersji w rozumowaniach, opisach, w diagnozowaniu co jest problemem, prawdą, a co iluzją, błędem. W szczególności moje definicje pojęć zwykle są bardziej rygorystyczne. Tam gdzie większość ludzi np. użyje słowa "wierzę w ...", "rozumiem ...", ja bym uznał, iż nie mam prawa użyć tych sformułowań, jeśli obiekt wiary/rozumienia jest przeze mnie niewystarczająco wymodelowany. Nie można wg mnie "wierzyć" w coś, czego się prawie zupełnie nie rozumie, albo "rozumieć" coś, na co nie ma odpowiednio dobrze i z sukcesem przetestowanej teorii. A większość ludzi nie stawia sobie tych (uznając je za zbyt wyśrubowane) wymagań względem tego, co miałoby być rozumieniem, wiarą, także wiedzą.
Ale na definicji tych pojęć problem z moim wyalienowaniem się nie kończy. Ono sięga też głęboko w warstwę emocjonalną, związaną z uznaniem pewnych instynktownych celów dzialania, oceniania świata. Ja na przykład pożegnałem się już jakiś czas z takim celem jakim jest potrzeba zdominowania kogokolwiek, zwyciężenia w sporach, pokonywania wrogów. Staram się nie mieć wrogów, nikogo do niczego nie chcę zmuszać, spowodowanie, że ktoś mi miałby przyznać rację dlatego, że to na nim wymusiłem traktują jako absurd i intelektualny, i emocjonalny. Po prostu nie wiem, po co miałbym tego chcieć. To powoduje, że w licznych kontaktach z ludźmi, którzy z kolei rywalizacyjny aspekt kontaktu traktuję jako niezbywalny, totalnie mijamy się z domyślnymi celami dyskusji, relacji wzajemnych.
Wielu się nad tym nie zastanawia, ale różne (często nieuświadamiane) paradygmaty i ukryte motywy sprawiają, iż pewne reakcje, nawet znaczenia w wypowiedziach stają się zrozumiałe, albo pozostają niejasne. Dla ludzi absolutnie oddanych rywalizacji, pytanie "po co miałbym chcieć wygrać z moim oponentem?" właściwie jawi się jako coś idiotycznego. Dla nich to nawet nie ma sensu o to pytać, wygrywa się, bo "tak jest", może "tak trzeba", bo "w życiu o wygrywanie chodzi". A ja - już nawet w warstwie emocjonalnej, bezwiednej - często w tym miejscu gdzie ktoś inny ma emocję rywalizacyjną, ja mam po prostu pustkę - brak sensu, brak rozumienia, brak odniesienia się do.
Pewnych rzeczy "mądrej osobie po prostu nie trzeba tłumaczyć", pewne rzeczy "się wie". Ja w licznych relacjach występuję w roli "głupiej" osoby, ja po prostu nie wiem, nie dociera do mnie pewna część naturalnych dla większości reakcji emocjonalnych, myślowych, intencjonalnych.
Jednak ta moja "głupota" (w sensie kompatybilności z instynktownym, emocjonalnym podejściem typowego człowieka) ma jednak swoja dodatkową konsekwencję, która może być nawet uznana za bonus. Bo dzięki niej prowadzę rozumowanie innymi (nowymi dla wielu ludzi) ścieżkami, eksploruję obszary myśli dla bardzo wielu osób nie tylko niedostępne, ale wręcz nie przeczuwane. A ja w te obszary włażę wręcz naturalnie, "tak jak się oddycha", bo myślenie z nimi związane mam już na poziomie odruchowym.
To jest osobny element układanki - ODRUCHOWY ASPEKT MYŚLI.
Kto się nad tym nigdy nie zastanowił, ten pewnie nawet nie wie, że coś takiego występuje, ma swoje konkretne właściwości, swoje plusy i negatywy. Odruchowość w myśleniu sama się tworzy, ewoluuje (tak jak tworzą się automatycznie odruchy warunkowe w doświadczeniu z psami Pawłowa). Myślimy tym, co jest w nas ukształtowane jako odruch, nie zastanawiając się nad tym. Ja sporą część odruchów chyba mam dość mocno nietypową - mam braki w odruchach przez ludzi często przejawianych, a "nadmiary" w obszarach, gdzie większość odruchów żadnych nie posiada. To powoduje, że często ja nie rozumiem ludzi, a oni nie rozumieją mnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33387
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:01, 29 Sie 2023 Temat postu: Re: Zagadnienie wymagań wobec pojęć |
|
|
Rygoryzm definiowania pojęć jest cechą charakterystyczną metodologii naukowej.
Ten rygoryzm ma dwie "twarze". Pojęcie w nauce ma być zdefiniowane ściśle matematycznie, czyli tak, aby
- żaden desygnat uznawany (z nadrzędnych powodów...) za zgodny z ideą, nie pozostał poza zasięgiem definicji
- żaden desygnatu uznawany (z nadrzędnych powodów...) za NIE zgodny z ideą, nie okazał się zgodny z definicją.
Jeden wyjątek już obala definicję.
To jest niezrozumiałe dla ludzi rozumujących potocznie. Potocznie bowiem ludzie traktują rzeczy "z grubsza", intuicyjnie, "jak im pasuje", nie dbając o absolutną ścisłość. Dlatego moje wymagania, które dość mocno zbliżają się do tego naukowego stylu, będą dla wielu osób niezrozumiałe (i vice versa).
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|