|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:19, 15 Gru 2024 Temat postu: Wrogowie na zewnątrz, czy wróg w samym sobie? |
|
|
Pytaniem tematu jest: który wróg jest istotniejszy - ten zewnętrzny, który nam zagraża, czy to złe, nieuporządkowane (a więc wrogie) w nas samych?
To jest chyba główna różnica pomiędzy moim postrzeganiem świata i siebie a sporą częścią moich typowych oponentów. Ja skupiam się na wrogu, który jest we mnie, wrogów zewnętrznych właściwie to nawet nie mam. Tzn. chcę uściślić - nie neguję tego, że ktoś może sam uznać mnie za wroga i w tym sensie będę "wroga" miał. Na te uznania innych osób najczęściej nie mam wpływu. Ale ja za wroga taką osobę nie uznam, więc będzie to ewentualnie wrogość jednostronna. Mogę uznać jej działania za jakoś mi nieprzyjemne, ale powstrzymam się przed rozwijaniem w sobie nastawień wrogich wobec niego. (przy czym owo powstrzymywanie się dotyczy moich emocji, moich nastawień, a nie dotyczy jakichś praktycznych działań, związanych ewentualną potrzebą neutralizowania pewnych wrogich wobec mnie poczynań)
Jest za to inny rodzaj mojego osobistego wroga, a przed nim już moich wrogich (w pewnym sensie) działań nie powstrzymuję - myślę o wrogu, który jest we mnie, w mojej naturze. Myślę o moim wewnętrznym nieuporządkowaniu, słabościach, niedoskonałości. I z tym wrogiem walczę.
"Wrogowie" zewnętrzni w sensie przeciwników, nieprzyjaznych mi, wchodzących w drogę ludzi (ich za pełnoprawnego wroga ostatecznie nie uznałem)...
... czasem bywają wręcz użyteczni - gdy mi wyłaniają moje słabości. I tak to wróg zewnętrzny do pewnego stopnia staje się moim...
przyjacielem! Bo on jest mi wielką pomocą w realizacji głównego celu mojego życia - celu pokonania wroga zewnętrznego, czyli tego mojego nieuporządkowania i słabości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:48, 16 Gru 2024 Temat postu: Re: Wrogowie na zewnątrz, czy wróg w samym sobie? |
|
|
Człowiek nie jest w stanie funkcjonować mentalnie bez jakiegoś CELU. Pokonywanie wroga jest jednym z głównych (oprócz ochrony i zdobywania kluczowych dla życia zasobów) celów. Wróg to cel negatywny, ale też w jakiś sposób niezbywalny, bo równoważący pozytywne "ramię" bilansu dążeń. Ten bilans dążeń stabilizuje postrzeganie i emocje. Trudno jest postrzegać świat i siebie wyłącznie pozytywnie, czyli nie kontrastując tego pozytywnego z negatywnym, bo brakuje wtedy punktu odniesienia. To oznacza, że jakiś rodzaj wroga, albo przynajmniej "tego czegoś negatywnego" w naszej naturze się musi pojawić.
W przypadku tych dwóch wrogów - zewnętrznego i wewnętrznego - też osobowość buduje pewien balans, tutaj jeden będzie wypierał drugi. Wyraźnie widać to po stylach wypowiedzi ludzi - w dyskusjach, czy luźnych rozmowach. Z moich spostrzeżeń na temat ludzi jasno mi wynika, że:
Osoby nagminnie wskazujące na istnienie, działania wrogów zewnętrznych z reguły umniejszają aspekt własny - własnego nieuporządkowania mentalnego (wroga wewnętrznego), własnych błędów, ale jest też i odwrotnie - ci, co wyraźnie wskazują jako cel uporządkowanie się wewnętrzne, wyraźnie rzadziej postrzegają osoby i inne podmioty zewnętrzne, jako wrogów.
Inaczej mówiąc - mamy coś za coś. Jak ktoś ma wroga zewnętrznego, to zwykle nie doceni wroga wewnętrznego, a jak ktoś skupia się na wrogu wewnętrznym, to wtedy ci zewnętrzni staną mu się (subiektywnie) mniej ważni.
Wynika to w znacznym stopniu choćby i z tego, że trudno jest myśleć w zupełnym rozdwojeniu. Jeśli ktoś jakieś osoby postrzega jako sobie wrogie, to szukanie słabości (formy zła) w sobie jest tu wyraźnie "nie po drodze". Bo intuicyjnie tutaj umysł szuka jednoznaczności, czyli postawienia sprawy na zasadzie: jest zewnętrzny wróg, czyli to on jest ten wredny, a nie ja, czyli ja jestem ok.
Ci, co postrzegają wrogów na zewnątrz, czynić to mogą z powodów - motywów dwojakich:
- z rzeczywistych działań owych osób
- z własnego nastawienia.
Rozwój dalszy każdego z tych motywów jest jednak inny. To, co zewnętrznie wywołane, powinno zanikać przy braku odniesień zewnętrznych. To co z wewnątrz nas, nakazuje nam kwalifikować czyjeś postawy jako wrogie, ponieważ bierze się z samej fantazji, będzie juz ewoluowało niezależnie, często rosnąc aż do formy paranoi.
Paranoicy, czyli ludzie dopatrujący się wrogów praktycznie wszędzie wokół siebie są właśnie tymi, którzy tych wrogów generują w 99% (umownie...) własnym nastawieniem, dlatego żadne argumenty obiektywne ich nigdy nie przekonają. Wszak źródło - powód owych uznań wrogości jest gdzie indziej, jest w środku człowieka.
Na tym etapie ktoś mógłby mi zarzucić ciekawą formę niekonsekwencji, pytając: to jak to jest?
- Czy optuję za tym co wewnętrzne, czyli za rozwojem wewnętrznym.
- Czy to, co wewnętrzne krytykuję - a niewątpliwie krytyczny charakter mają moje uwagi na temat generowania sobie wrogów z wewnętrznych pobudek, własnym nastawieniem.
Tę "niekonsekwencję" należałoby wyjaśnić.
Otóż nie jest to niekonsekwencja, jeśli uwzględni się dodatkowy warunek - UŚWIADOMIENIA. Paranoik ma swoje wewnętrznie uznania innych osób za wrogie NIEŚWIADOME. W gruncie rzeczy i tak wszystko dzieje się w psychice, więc i tak zawsze będzie jakoś wewnętrzne. Zatem nawet ci, którzy wrogów widzę głównie na zewnątrz, samo to uznanie będą tworzyli w swojej psychice - wewnętrznie. Zatem tu się uściśla w istotny sposób moje opowiedzenie się po stronie wewnętrznej - chodzi o WZROST ŚWIADOMOŚCI.
Świadomość jest tą szczególną zdolnością, że POTRAFIMY SIĘ ZE SOBĄ ROZLICZYĆ w zakresie tego, co uznajemy, potrafimy się przyznać tak do swoich sukcesów, jak i porażek, dobrych działań jak i błędów. Widząc wroga w sobie, będę za tego wroga miał przede wszystkim WSZYSTKO TO, CO PRZECIWSTAWIA SIĘ MOJEJ LEPSZEJ, UDOSKONALONEJ ŚWIADOMOŚCI (choć nie odżegnam się od udoskonalenia podświadomości, która naturalnie powinna się przekształcać w dobrym kierunku na bazie ulepszonej świadomości).
Chodzi zatem o to, co uczynimy CELEM swoich życiowych dążeń - czy tym celem będzie jakieś nasze złoszczenie się na cały "wredny i wrogi nam" świat, z tytułu jako to on wredny jest", czy cel będzie konstruktywny, związany ze stwarzaniem sobie lepszej osobowości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33748
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:00, 16 Gru 2024 Temat postu: Re: Wrogowie na zewnątrz, czy wróg w samym sobie? |
|
|
Bliskie patologicznemu kreowaniu sobie w umyśle wrogów jest też ciągłe oskarżanie innych. W obu przypadkach osoba przejawiająca taką postawę w istocie czyni sama siebie ofiarą.
Tymczasem, aby tą ofiarą się nie stawać, kluczowy jest jeden warunek - PRZESTAĆ SIĘ ZA OFIARĘ SAMEMU UWAŻAĆ. Bo ludzie podświadomie wyczuwają czyjeś nastawienia i się do nich dostosowują. Jeśli ktoś całą swoją postawą daje na setki (często niewerbalnych) sposobów sygnał "jestem ofiarą, za ofiarę się uważam", to otoczenie się do tego dostosuje - przyjmie sugestię i zacznie taką osobę jako ofiarę traktować. Na własne życzenie tej osoby.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|