Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wolność a postawa ulegania

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33845
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:56, 08 Gru 2024    Temat postu: Wolność a postawa ulegania

Czy człowiek, który ulega namolnym namowom, albo mamiącym go złudnymi nadziejami, przyjemnościami sugestiom okazuje taką uległością swoją wolność?...
- Tym pytaniem znowu poruszona jest fundamentalna kwestia i sięga ono samej definicji wolności.
W najbardziej podstawowym rozumieniu człowiek jest "wolny", jeśli nie ma ograniczeń. Ale taka definicja jest wadliwa, naiwna. W warunkach życia, jakie znamy ograniczenia będą zawsze - choćby te wynikające z praw fizyki. Poza tym całkowity brak ograniczeń oznaczałby też chyba, że nawet nie można by normalnie eksplorować świata, zwiedzając ruiny zamku, bo ściany "nie stawiałyby ograniczeń", czyli przenikalibyśmy przez nie jak duchy. Brak zaś ograniczeń ze strony choćby uczuć innych istot, stwarzałby sytuację, w której do niczego nie mielibyśmy możliwości dążyć, bo nikomu nic byśmy nie byli w stanie ofiarować, bo wszędzie "byłoby wszystko jedno". To, że w ogóle świat jest obserwowalny, wynika z tego, że funkcjonują w nim ograniczenia.
To, że nasza osobowość spełnia się w jakiejś relacji z innymi osobowościami, też wynika z tego, że czyjeś odczucia, pragnienia stwarzają nam ograniczenia, z którymi my jakoś tam postępujemy, zajmujemy wobec nich własne stanowisko.

Tak więc naiwna intuicja, że "wolnością jest brak ograniczeń" jest po prostu błędna, taka wolność nigdy i nigdzie nie występuje, bo jej konsekwentne spełnienie oznaczałoby po prostu unicestwienie znanego nam świata.
Tu rozsądny oponent, który coś chciałby z tej prostej intuicji wolności wybronić, powinien wycofać się nieco, sugerując, że może nie chodzi o to, aby wolność oznaczała całkowity brak ograniczeń, lecz aby nie było PEWNYCH WYBRANYCH OGRANICZEŃ. Bo rzeczywiście tak to funkcjonuje już w codziennych odniesieniach - jeśli np. w polityce mówi się o wolności zgromadzeń, to chodzi o to, aby pewien bardzo konkretny typ ograniczeń - administracyjnych, związanych z zarządzaniem społeczeństwami przez władzę - nie został wprowadzony. Tu powstaje pytanie: ale jak wybieramy TE ograniczenia, których nie powinno być, aby "ludzie byli wolni"?
I jest jeszcze drugie pytanie: a co z "wolnością" w kontekście ograniczeń, która psychika buduje sama sobie?... - Np. jak nazwiemy w kontekście idei wolności sytuację alkoholika, który np. posiada ten rodzaj wolności, że może sięgnąć po alkohol, ale nie posiada tej - już wewnętrznej - wolności, aby sobie owego sięgnięcia odmówić?...
I tu zbliżamy się w narracji do sytuacji nakreślonej na początku posta: jak w kontekście idei wolności ocenić sytuację, w której pewna osoba jest PODDANA PRESJI CZĘŚCIOWEJ. Oto np. istnieje na tę osobę STAŁY NACISK MENTALNY, aby coś robiła, czy czegoś nie robiła. Przykładowo młody człowiek jest przez jego grupę rówieśniczą namawiany do wykazania się przed nią w ten sposób, że coś ukradnie w supermarkecie. I ten człowiek jest tu wolny w tym sensie, że może namowom ulec, ale może też nie ulegać.

Człowiek ulegający namowom okazuje wolność, podobnie jak człowiek, który namowom nie ulega.
Czy w kontekście bardziej ogólnym jest tu jakaś różnica pomiędzy owymi sytuacjami?...

Wydaje się, że tkwiąc rozumowaniem w samej sytuacji ulec vs nie ulec namowie, mamy pełną symetrię.
Dopiero używając narracji z szerszej perspektywy, która obejmie większy obszar funkcjonowania danej osoby, mamy szansę SKONSTRUOWAĆ NOWE ROZUMIENIE idei wolności.

Wolność widziana z perspektywy jednego wyboru jest innego rodzaju wolnością (właściwie to znacząco odrębną ideą), niż wolność rozumiana z perspektywy funkcjonowania osobowości jako całości w dłuższym okresie czasu.

W języku jest mnóstwo niekonsekwencji, nielogiczności. W ludzkiej komunikacji bowiem idee się rozwijają niczym inwazyjne wojska wkraczające na obszary zajmowanego terytorium. Jeśli pojawia się jakaś tendencja, w działaniach, to język będzie się rozwijał w ten sposób, że wykorzysta stare słowa do nazwania idei, sytuacji jakoś tam kojarzącym się z wcześniejszym użyciem. Ale żadni eksperci najczęściej nie czuwają nad tym procesem, on przebiega bardziej napędzany intuicjami i emocjami prostych ludzi, niż jest wynikiem przemyślanego rozumowania. Dlatego to użycia słów potrafią się rozwijać bardzo po bałaganiarsku, wkraczając na obszary częściowo logicznie sprzeczne z dawnym użyciem. W typowej komunikacji ten bałagan jest maskowany intencjonalnością i formą językowej empatii, czyli domyślaniem się, co mógł nadawca komunikatu mieć na myśli, gdy w nowy sposób użył znaczeń słowa. Owo domyślenie się nie jest najczęściej testowane, nie jest sprawdzane pod kątem spójności ani ze starym użyciem słowa, ani nawet z tą intencją, którą miał nadawca komunikatu. To zaś ostatecznie powoduje, że znaczenia pojęć "rozlewają się" dość dowolnie, często mało konsekwentnie, nielogicznie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 15:06, 08 Gru 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2796
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:20, 08 Gru 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Czy człowiek, który ulega namolnym namowom, albo mamiącym go złudnymi nadziejami, przyjemnościami sugestiom okazuje taką uległością swoją wolność?...
- Tym pytaniem znowu poruszona jest fundamentalna kwestia i sięga ono samej definicji wolności.


Bardzo ciekawy temat, bo to jest też pytanie o to na czym polega droga do osobistej wolności. I czy życiowe trudności są przeszkodą czy ułatwieniem do osiągnięcia wolności? A może po prostu jesteśmy wolni i nic trzeba tu robić? Czy wolność musi mieć granice? A czy jeśli istnieje Bóg to czy On też ma takie granice?
Dużo pytań, a odpowiedzi z nieba nie spadają, ani na drzewach nie rosną.

Twoje pytanie daje do myślenia. Wydaje mi się, że człowiek, który bez głębszego namysłu ulega namowom świata może ulec czemuś, co przytępi jego wolność, ale co jeśli, ktoś godzi się na coś, co może go zniewolić w sposób świadomy i bierze za swoje postępowanie odpowiedzialność?
Nie wiem czy to będzie dobry przykład, ale spróbuję.
Przykładowo ktoś ulega namowom rówieśników, by częściej imprezować, smakować różnych alkoholi i narkotyków, bo wtedy będzie fajnie i jesteś kimś. I ktoś taki pomalutku za namową rówieśników wchodzi w ten świat, aż kończy się to u niego oderwaniem od rzeczywistości, uzależnieniem od alkoholu i narkotyków.
Ktoś taki został zwiedziony, nie miał świadomości, że tak może to się zakończyć, miałobyć fajnie, a nie skończyć się w zakładzie dla ludzi z uzależnieniami.
A teraz wyobraźmy sobie, że ktoś chce świadomie i dobrowolnie zacząć pić i brać narkotyki (bez niczyjej namowy), bo chce sprawdzić czy faktycznie te substancje uzależniają, a nawet jeśli to czy on będzie w stanie to przerwać zawczasu. Taki osobisty eksperyment, gdzie ktoś jest świadom konsekwencji.
Załóżmy, że ten człowiek też popadł w chorobę alkoholizmu itd.
Który z tych dwóch osób okazał się wolnością i czy któryś w ogóle? :think:
Można argumentować, że ten drugi, bo miał świadomość i brał zawczasu odpowiedzialność. Ale można też argumentować, że tego typu eksperymentowanie mając świadomość jak to może się skończyć (że to może wyniszczyć osobowość itd.) to głupota i zniewolenie chęcią udowodnienia sobie czegoś, a zatem też ten ktoś nie okazał swojej wolności..


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 23:20, 08 Gru 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33845
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:30, 08 Gru 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Czy człowiek, który ulega namolnym namowom, albo mamiącym go złudnymi nadziejami, przyjemnościami sugestiom okazuje taką uległością swoją wolność?...
- Tym pytaniem znowu poruszona jest fundamentalna kwestia i sięga ono samej definicji wolności.


Bardzo ciekawy temat, bo to jest też pytanie o to na czym polega droga do osobistej wolności. I czy życiowe trudności są przeszkodą czy ułatwieniem do osiągnięcia wolności? A może po prostu jesteśmy wolni i nic trzeba tu robić? Czy wolność musi mieć granice? A czy jeśli istnieje Bóg to czy On też ma takie granice?
Dużo pytań, a odpowiedzi z nieba nie spadają, ani na drzewach nie rosną.

Twoje pytanie daje do myślenia. Wydaje mi się, że człowiek, który bez głębszego namysłu ulega namowom świata może ulec czemuś, co przytępi jego wolność, ale co jeśli, ktoś godzi się na coś, co może go zniewolić w sposób świadomy i bierze za swoje postępowanie odpowiedzialność?
Nie wiem czy to będzie dobry przykład, ale spróbuję.
Przykładowo ktoś ulega namowom rówieśników, by częściej imprezować, smakować różnych alkoholi i narkotyków, bo wtedy będzie fajnie i jesteś kimś. I ktoś taki pomalutku za namową rówieśników wchodzi w ten świat, aż kończy się to u niego oderwaniem od rzeczywistości, uzależnieniem od alkoholu i narkotyków.
Ktoś taki został zwiedziony, nie miał świadomości, że tak może to się zakończyć, miałobyć fajnie, a nie skończyć się w zakładzie dla ludzi z uzależnieniami.
A teraz wyobraźmy sobie, że ktoś chce świadomie i dobrowolnie zacząć pić i brać narkotyki (bez niczyjej namowy), bo chce sprawdzić czy faktycznie te substancje uzależniają, a nawet jeśli to czy on będzie w stanie to przerwać zawczasu. Taki osobisty eksperyment, gdzie ktoś jest świadom konsekwencji.
Załóżmy, że ten człowiek też popadł w chorobę alkoholizmu itd.
Który z tych dwóch osób okazał się wolnością i czy któryś w ogóle? :think:
Można argumentować, że ten drugi, bo miał świadomość i brał zawczasu odpowiedzialność. Ale można też argumentować, że tego typu eksperymentowanie mając świadomość jak to może się skończyć (że to może wyniszczyć osobowość itd.) to głupota i zniewolenie chęcią udowodnienia sobie czegoś, a zatem też ten ktoś nie okazał swojej wolności..

Ja bym trochę się skłaniał ku uznaniu, iż bardziej wolny (bo bardziej świadomy był ten drugi). Ale faktycznie sprawa nie jest oczywista. Jest jeszcze pytanie, jakie będą diagnozy ich obu po latach. Ten, który ulegał wedlug mnie ogólnie miał mniejszą szansę na wolność.

Czy wybierając np. narkotyki wybieramy świadomie?...
Ale też, czy wybierając sobie drogę życiową "rozsądną" w mniemaniu szeroko przyjętym - np. zdobyć wykształcenie, pracę, ożenić się i być "pożądnym obywatelem" też na pewno jesteśmy "wolni". A może tylko ulegliśmy naciskom?...
Nie wiem nawet, czy należy się upierać, że wolność zawsze powinna być "dobra", czyli gdy np. nie prowadzi do czynów występnych, zagrożenia życia. Może niektórzy z tych nieprzystosowanych, niesfornych w życiu przynajmniej wybrali to, co im w duszy grało?...

Co do jednego raczej nie mam wątpliwości - świadome krzywdzenie innych potężnie plami sumienie, a splamione sumienie jest wg mnie sprzeczne z wolnością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2796
Przeczytał: 82 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:18, 09 Gru 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Co do jednego raczej nie mam wątpliwości - świadome krzywdzenie innych potężnie plami sumienie, a splamione sumienie jest wg mnie sprzeczne z wolnością.


Dlaczego sprzeczne z wolnością? Sumienie jest jakaś barierą chroniąca nas przed zniewoleniem, a niszcząc tę barierę człowiek traci wolność?
Proszę uzasadnij, co masz na myśli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33845
Przeczytał: 58 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 1:05, 09 Gru 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Co do jednego raczej nie mam wątpliwości - świadome krzywdzenie innych potężnie plami sumienie, a splamione sumienie jest wg mnie sprzeczne z wolnością.


Dlaczego sprzeczne z wolnością? Sumienie jest jakaś barierą chroniąca nas przed zniewoleniem, a niszcząc tę barierę człowiek traci wolność?
Proszę uzasadnij, co masz na myśli.

Sumienie jest odczytem sensowności ja. Sumienie splamione nie odczytuje ja w równowadze, lecz w "przechyle" i zapętleniu. Krzywdzenie świadome jest zaprzeczeniem podstawowej relacji ja - bliźni, ustawiając tę relacją na pozycji nieokreślonej. W zdrowym układzie odczytujemy własne stany świadomości, porównując się do adekwatnych stanów innych osób - przeglądamy się w innych, niczym w lustrze. Przykładowo, jeśli ktoś się zastanawia "czy dobrze robię tę czynność?" (obojętnie o jaką czynność chodzi), to szuka odpowiedzi w pomocniczym pytaniu: a jak by wykonywali ją inni, w szczególności ci, którzy już znają się na rzeczy? Jeśli się zastanawiamy "czy jestem mocny, czy słaby?", to kontekst temu nadaje odniesienie do innych - ilu jest mocniejszych, a ilu słabszych ode mnie? Cokolwiek (prawie, drobne wyjątki by się znalazły) chcemy ocenić w sobie, zrobimy to powołując się w jakiś sposób na przykład innych osób, albo na odbiór przez innych innych naszego działania - np. czy to, co robimy, budzi niesmak i lekceważenie, czy może podziw - to po tym ustalimy wartość naszego dzieła.
Mając sumienie zaburzone, w którym brakuje pewnej postaci symetryzmu, czyli tam, gdzie zaburzyliśmy zasadę "traktuj bliźniego swego jak siebie samego", zwyczajnie nie będziemy wiedzieli, jaką wartość ZASADNIE przypisać swoim czynom. Wtedy można jedynie tę wartość dekretować arbitralnie, ale też wtedy nie wiadomo, co owe słowa znaczą, bo są tylko słowami, które nie wiadomo, jak przypisywać do treści. W tym sensie relacja człowieka do innych mu podobnych osobowości jest potrzebna nie tylko z powodów emocjonalnych, ale... z powodów EPISTEMOLOGICZNYCH.
Krzywdząc innych, jawnie zaburzamy zasadę symetrii w traktowaniu innych i siebie, czego konsekwencją jest brak zdolności do zasadnej oceny rzeczywistości w aspekcie moralnym i duchowym. Bez tego symetrystycznego "stabilizatora", tworzącego mentalny punkt odniesienia nasze oceny są deklaracjami życzeniowymi i niczym więcej.

Aby być wolnym w tym znaczeniu "wolności wielkiej", czyli takiej, w ramach której nasze czyny są wyrazem TRWAŁEJ POSTACI WOLI, niezbędne jest ustalanie co chwila tego, na jakim poziomie aktualnie jesteśmy. Jakiś cel, który sobie mielibyśmy postawić, oceniany jest pod kątem jego sensowności poprzez to, że odnosimy ów cel do nas, do tego, jacy jesteśmy. Wolność w tym "wielkim" rozumieniu powstaje wtedy, gdy możemy zrobić to, co chcemy - ale już chcąc niesprzecznie, trwale.
Wolność mała jest wtedy, gdy po prostu możemy zrobić coś, co nam do głowy przyszło (tu nie stawiamy sobie pytań o długodystansowy sens tego, o korzyści, o zgodność z naszą głęboko rozumianą naturą). Tu jest prosty układ - mamy jakiś tam cel, a jeśli jesteśmy go w stanie (przynajmniej ze znacznym prawdopodobieństwem) realizować, to jesteśmy wolni. Wolność wielka dokłada do układanki w możliwość realizowania celów pytanie: a czym samo pragnienie realizacji owego celu utrzymałoby się, gdyby odkryte zostały główne teraz niejasne aspekty sytuacji? W ramach wolności wielkiej będzie się nieraz okazywało, że to, co było wolnością (małą) w znaczeniu "dało się to zrobić", nie spełnia podstawowego problemu wolności wielkiej "czy warto jest to robić?" - bo akurat okazuje się, że samo konstruowanie owego celu było błędem, że ten cel NIE JEST NASZYM CELEM, lecz jest nam wmanipulowany.
W ramach wolności małej ktoś kto dał się zmanipulować i zrobił na czyjeś życzenie coś, co było jego stratą (wyrzucił na życzenie oszustów reklamówkę z pieniędzmi przez balkon), jest jak najbardziej wolny. W ramach wolności wielkiej ten człowiek został pozbawiony tej wyższej wolności, bo nie ma zdolności do adekwatnej oceny wartości owego celu (którym jest "chcę wyrzucić reklamówkę z pieniędzmi przez balkon).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin