Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33386
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:14, 21 Lut 2023 Temat postu: Wobec ewidentnego kłamstwa w trybie presji |
|
|
Przed chwila przeczytałem kolejny już artykuł o skazaniu dziennikarki w Rosji na karę więzienia za "rozpowszechnianie fałszywych wiadomości" i "dyskredytowanie armii". Na szczęście w Polsce, póki co, zapędy cenzorskie są znacznie łagodniejsze, więc (przynajmniej na razie) taki, czy porównywalny poziom terroru informacyjnego jaki mają obywatele Rosji raczej nie jest nad Wisłą spodziewany (co nie znaczy, że wierzę, iż dzisiaj każdemu w Polsce dozwolone zostanie głoszenie cokolwiek tylko ów ktoś miałby ochotę głosić...). Ale względną (...) wolność słowa mając, mogę napisać sobie choćby to, JAKĄ POSTAWĘ BYM PRZYJĄŁ, GDYBY KONTROLA INFORMACJI PRZYBRAŁA FORMY ZBLIŻONE DO TEGO, JAK TO DZISIAJ JEST W ROSJI. Przy czym nie chodzi mi tu o jakieś aktywne działania, czyli na przykład demonstracje w obronie wolności prasy, tylko o coś bardziej prywatnego, o pytanie: JAK TRAKTOWAĆ PRZEKAZ, KTÓRY NIE POWSTAJE W ŚRODOWISKU WOLNOŚCI SŁOWA?
Pewien trening dla tego typu postaw miałem już w czasach mojej młodości - za PRL-u. Wtedy, jak pamiętam, oficjalnym mediom się po prostu albo nie wierzyło, albo wierzyło z wielkimi ograniczeniami. Komentarze odnoszące się do bieżących wydarzeń, wygłaszane przez dziennikarzy, traktowało się najczęściej jak kompletnie nic nie znaczące, jak stek kłamstw, którym nie przypisuje się żadnego znaczenia innego niż "oto jest treść, którą zła władza chce wciskać ludziom, próbując ich zmanipulować".
I to chyba byłaby podstawa dla reakcji na bycie poddanym presji informacyjnej ze strony totalitarnej władzy - UZNANIE JAKO KLASYFIKACJĘ DOMYŚLNĄ: KŁAMSTWO. Oczywiście to, że dziennikarze reżimowi kłamią nie przesądza jeszcze tego, że od razu należy przyjąć zaprzeczenie ich relacji. Kłamstwa są bowiem zwykle bardziej skomplikowane, niż oparcie się na logicznej zasadzie (nie)sprzeczności. Czasem jakaś część przekazu ma poparcie w faktach, ale tylko kontekst jest zafałszowany, innym razem większość faktów może być zwyczajnie fałszywa, albo przedstawiona w sposób silnie niekompletny, pozbawiony elementów kluczowych do stworzenia w umyśle odbiorcy poprawnego obrazu sprawy.
W związku z tym ja w takiej sytuacji preferuję raczej RADYKALNĄ POSTAWĘ wobec takiego medium, które jest silnie podporządkowane jakiemuś agitacyjnemu celowi. Polega ona na:
- uznaniu wszelkich komentarzy za kłamliwe; w sensie mocy zmiany mojego stanowiska byłby to status bliski "informacja niebyła"
- uznanie informacji o faktach w statusie "sprawdzić w niezależnym źródle". Przy braku możliwości potwierdzenia niezależnego, "fakty" przekazywane przez fałszywe źródło też traktuję jako niebyłe, bądź "zapewne znacząco inaczej zaszłe".
- ogólnie separuję się od przekazów niewiarygodnych, agitacyjnych, ewentualnie ograniczając się do kontaktu z nimi na zasadzie niezbędnego minimum, z przyjęciem "otoczonym zasiekami domniemania kłamstwa".
Zasadą główną jest: jeśli ktokolwiek ogranicza mi dostęp do niezależnych źródeł informacji, próbując przeforsować uznanie u mnie opisu sprawy, wyłącznie w oparciu o wmuszane mi stanowisko, to mam obowiązek względem siebie traktować takie informacje i opisy w statusie zbliżonym do "niebyłe".
Niebyłe - oznacza, iż nie biorę pod uwagę tych informacji na zasadzie, że się rzeczywiście zdarzyły, ale na zasadzie "mogły się zdarzyć, choć z dużym prawdopodobieństwem mogło być coś zupełnie innego, więc - póki co - taki przekaz ignoruję".
A względem aktualnych mediów w Polsce... Jaką zasadę przyjąłem?
Moją zasadą przyznawania mediom statusu wiarygodności jest z grubsza:
Wiarygodność źródła informacji jest proporcjonalna do zdolności powstrzymania się od pejoratywnych ocen przeciwników, czy wyraźnie stronniczego doboru faktów. Jeśli źródło informuje na zasadzie "o naszych same peany pochwalne, a o przeciwnikach wyłącznie oskarżenia", to samo to w sobie jest już powodem, do uznania takiego źródła jako wysoce niewiarygodnego, śmieciowego. Dotyczy to każdego źródła - tak tego, z którym mógłbym sympatyzować, jak i raczej przeze mnie nielubianego.
Wiarygodność zaś u mnie zyskuje takie medium, które:
- było w stanie (najlepiej względnie często) pozytywnie wypowiedzieć się o przeciwniku
- przyznaje się - jeśli trzeba - także do błędów własnego stronnictwa.
Skrajna postać stylu agitatorskiego, a nie obiektywnego też degraduje w moich oczach dane medium do poziomu "głoszenia informacji niebyłych, ewentualnie możliwych do przyjęcia po zaawansowanych zabiegach symetryzujących odbiór".
Jeszcze napiszę o tych - wspomnianych wyżej - "zabiegach symetryzujących odbiór". Jest to mój osobisty program, który wdrażam wobec wyraźnie niewiarygodnych źródeł informacji (nie tylko medialnych, ale też i ludzi, którzy nadużyli mojego zaufania). Otóż jeśli z takiego źródła dostaję jakąś informację, to wdrażam procedurę korekcyjną, która ma w zamyśle zapobiegać byciu zmanipulowanym. Procedura obejmuje:
1. Wygaszenie świadome emocjonalnego odbioru informacji, powiązane z silnym domniemaniem, iż przekazywane mi bulwersujące opisy są fałszywe, albo w znacznej części naciągnięte, skorygowane.
2. Postawienie wszelkich faktów i okoliczności głoszonych przez takie źródło pod WIELKIM ZNAKIEM ZAPYTANIA - wątpliwości.
3. W przypadku gdy informacja na jakiś temat jest dla mnie ważna, zobowiązanie się do uzyskania danych z niezależnego (w szczególności przeciwnego danej opcji) źródła.
4. Uznanie, że IM WIĘKSZA PRESJA towarzyszy jakiejś informacji czy interpretacji, TYM BARDZIEJ PODEJRZANE O KŁAMSTWO jest to wszystko, co ktoś z taką presją głosi.
5. Ogólnie wobec takiego źródła stosuję też pewien rodzaj emocjonalnej deprecjacji, uznanie iż w kwestii prawdy, uczciwości takie źródło ma status NIEGODNE.
|
|