Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:02, 23 Sie 2022 Temat postu: Urok życia złudzeniami |
|
|
Większość z ludzi ma marzenia. W nich widzimy swoją sytuację jako lepszą, siebie jako bardziej atrakcyjnych. W marzeniach problemy, które nam dokuczają w życiu, są pokonywane, cele osiągane. Chciałoby się więc być w realu jako ten z marzeń...
Samo to, że nasza wyobraźnia tworzy scenariusze - czasem odległe od życiowych realiów, fantastyczne, inne niż wskazywałaby prosta kalkulacja - samo z siebie nie jest destrukcyjne. Wręcz przeciwnie - to rozwija umysł, pozwala przetrenować pewne ścieżki rozumowań. Problem zaczyna się nie wtedy, gdy ktoś marzy, ale wtedy, gdy traci orientację co jest marzeniem, a co rzeczywistością. Wtedy marzenia stają się złudzeniami.
Jest coś tajemniczego psychologicznie w tym, że jedni sobie dają radę z oddzielaniem fantazji od rzeczywistości, a innych ich własne myśli otumaniają. Są pisarze, twórcy scenariuszy filmowych, bajarze, którzy z łatwością konstruują opowieści pełne fantazji, nieprawdopodobnych okoliczności, alternatywnych rzeczywistości. Fantazjują, ale za chwilę już potrafią wrócić do realiów, za chwilę twardą stąpają po ziemi, rozumiejąc dobrze jak to jest, oddzielając tamten wydumany świat grubą kreską od życia.
Co powoduje, że pewni ludzie są tak podatni na pomieszanie sobie w głowie marzeń i pragnień z rzeczywistością?
- Gdzieś w tym na pewno jest PROBLEM ZDOLNOŚCI DO UTRZYMYWANIU W DYSTANSIE.
Marzenia nie kolidują negatywnie z życiem, jeśli mają swoje ODPOWIEDNIO ODDZIELONE od bezpośrednich doznań i odczytów myśli o życiu miejsce. Ludzie, którzy żyją złudzeniami zwykle mają ten problem z dystansem - do własnych uczuć, pragnień, win z tytułu błędnych decyzji. Poczucie winy chyba jest tu ważne - jeśli ktoś je ma głęboko wrośnięte w swoje odczuwania, jeśli uważa, że "moja wina to ja", czyli nie jest w stanie odłączyć w znacznym stopniu oceny siebie od istnienia siebie, to będzie miał problem z uporaniem się ze sprzecznie w nim funkcjonującymi emocjami.
Emocja akceptacji pragnie widzieć naszą świadomość jako idealną.
Pamięć i, związana z nią emocja odrzucenia siebie z tytułu jakiejś tam winy, przeciwstawia się owej akceptacji.
Problem może wiązać się z tym, że dany człowiek nie wypracował sobie tej PROCEDURY ODDZIELANIA od siebie różnych aspektów. U niego wciąż w emocjach i oglądzie jest jeden cały ja, który wszystko nieusuwalnie w sobie zawiera, a więc i winę - nawet z tytułu najmniejszego błędu - zawsze będzie w sobie zawierał, zawsze będzie splamiony.
Jeśli ktoś z tym oddzieleniem tego co w nim negatywne, z tym co go realnie tworzy ma taki nieusuwalny problem, to jedynym wyjściem mentalnie wydaje się oszukiwanie, że rzeczy są inne, niż są naprawdę. Wtedy jedyną szansą na nie potępienie siebie jest niespójność myśli i wypieranie faktów, wypieranie niewygodnych okoliczności.
Jednak nasza pamięć cechuje się dużą formą niezależności, zwykle będzie przypominała nam o naszych winach. Umysł i emocje zatem będą musiały wciąż walczyć z tymi wspomnieniami, będą próbowały jakoś ukrywać to, co burzy akceptację siebie. Będą PRÓBOWAŁY, co oznacza realnie, że będą to robiły chaotycznie, bez skonstruowania sobie jednego spójnego stanowiska, a tylko poprzez różne postaci podmianek tego co prawdziwe, a niewygodne, na to co konstruuje jakiś plaster na zranione emocje.
Gdzieś kluczem w przywracaniu sobie równowagi byłoby nauczenie się spojrzenia na świat i siebie z dystansem. Tylko jak to zrobić?
Jak ma z dystansem zacząć patrzeć na siebie ktoś, kto właśnie z tym brakiem dystansu ma największy mentalny problem?...
A kłopot mamy tu jeszcze większy choć z tego powodu, że tych spojrzeń z dystansem jest wiele możliwych typów. Jednym z nich jest schizofreniczne wyparcie rzeczywistości, które wcale nie poprawia sytuacji. Dystans, jeśli ma działać ostatecznie poprawnie, jeśli ma pomagać w mentalnym ogarnięciu się, powinien mieć właściwą postać.
|
|