Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33740
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 10:48, 01 Cze 2015 Temat postu: Upiorna gospodarka |
|
|
Rozwój ekonomiczny świata ostatnich lat ukazał bardzo wyraziście utopię pewnego rodzaju wolnorynkowego myślenia.
Gdy czyta się wypowiedzi wolnorynkowców, to dość często pojawia się następująca narracja: różnice w dochodach są dobre, bo mobilizują do wysiłku, podatki są złe, bo przez nie na rynku jest mniej pieniędzy, a przez to ekonomia jest słabsza. Wolnorynkowcy są też przekonani, że biedni skorzystają na sukcesach bogaczy, bo dzięki większej liczbie tych ostatnich pieniądze będą spływały w dół, będzie zatrudnienie, będzie nakręcała się gospodarka.
A co się okazało w ostatnich latach?
- Ano, że połowa zasobów ekonomicznych świat jest we władaniu bodaj kilkuset najbogatszych osób, zaś rozwarstwienie dochodów wciąż się pogłębia. Okazuje się, że biedni praktycznie nie korzystają na wzroście ekonomicznym, technologicznym. Wszystko jakoś tak "dziwnie" trafia do tych najbogatszych. To jest po prostu fakt - stwierdzony "organoleptycznie".
Teraz jednak mamy pytanie: co z tym fantem robić?
Wolnorynkowcy powiedzą pewnie - nic nie robić, to się na pewno sam naprawi, jeśli tylko przestaniemy ingerować w gospodarkę, bo cały ten stan rzeczy to wynik interwencjonizmu państwowego.
Ja takiej diagnozy nie kupuję. Z kilku powodów - po pierwsze nie bardzo widać tu zależności przyczynowo - skutkowe, tzn. trzeba mocno naciągać rozumowanie, aby jakoś uzasadnić co może powodować, iż interwencjonizm ogólnie zwiększa nierówności społeczne (wyjąwszy jakieś wyjątki, które zawsze da się wyszukać). Drugi powód jest taki, że nierówności są większe wszędzie tam, gdzie państwo jest mniej zwarte, gdzie jest nieporadne.
Jest i trzeci powód - to spływanie bogactwa niżej jakoś i teraz powinno się ujawniać. A nie ujawnia się. Najwyraźniej przypuszczenie, że się ujawni jest albo życzeniowe, czyli wadliwe, albo wymagające jakichś bardzo szczególnych dodatkowych warunków (czyżby jednak interwencjonizm?). Ja w tej chwili uważam, że naturą wolnego rynku (przynajmniej w XXI-wiecznych złożonych uwarunkowaniach polityczno-społeczno-technologicznych) jest raczej utrwalanie przewagi tych, którzy już jakąś przewagę zdobyli. Do monopoli standardowych, ekonomia dołożyła nam formę monopolu na bogactwo.
Z drugiej strony jednak prosta rada - no to interweniujmy - może okazać się lekarstwem gorszym od choroby. W zglobalizowanym świecie naiwny interwencjonizm faktycznie może przynieść większe szkody, niż korzyści.
Ale jedno jest dla mnie oczywiste - coś trzeba byłoby z tą ekonomią świata zrobić, bo czeka nas przyszłość, w której głód, nędza, choroby i wojny w świecie biedaków będą sąsiadowały z bezmyślnym, okrutnym marnotrawstwem ze strony tych, którym się dobrze powodzi. To będzie świat nieludzki, to będzie świat zły.
Wg mnie nie będzie lepiej, jeśli podstawowym kierunkowskazem ludzkiego działania jest egoizm. Tzn. umiarkowany egoizm jest zdrowy, ale kto powiedział, że egoizm w gospodarce ma być umiarkowany, oświecony?...
Fakty pokazują, że oświecony nie jest, że zimni, nieczuli na krzywdę innych chciwcy mogą dowolnie eskalować największe prawo dla swojego życia: chcę mieć więcej, więcej, więcej, a w szczególności więcej niż inni.
Wolnorynkowcy łudzą się nieraz, że takie bezduszne postawy jakoś "same się wyeliminują" w drodze rynkowego i międzyludzkiego doskonalenia, docierania. Ano nie wyeliminują się z kilku powodów. Ale chyba najważniejszym powodem jest szczególna właściwość gospodarki współczesnego świata, którą jest ROZMYCIE ODPOWIEDZIALNOŚCI.
Współczesna ekonomia charakteryzuje się niespotykanym przez wieki rozmyciem odpowiedzialności za podjęte decyzje.
W tradycyjnej ekonomii wolnorynkowość działała w stronę poprawy gospodarki w ten sposób, że jak np. szewc robił kiepskie buty, to ludzie po jakimś czasie orientowali się, że nie warto u niego kupować i szewc miało do wyboru - albo poprawić swoją pracę, albo zaniechać działalności, bo klientów tracił. To prawo rynku, że dobra marka zyskuje, a zła traci wydało się wolnorynkowcom nienaruszalne, pewne na zawsze. Tymczasem nawet to prawo się zdezaktualizowało. Co jest tego przyczyną?...
Podstawową przyczyną dla której dzisiaj odpowiedzialność za decyzje biznesowe znacząco się rozmyła jest SKOMPLIKOWANIE zależności pomiędzy podmiotami. Dzisiejszy produkt kupowany przez klienta nie jest po prostu zwykłym towarem typu zrobiony przez szewca but, czy oferowany przez hodowcę koń. Dzisiaj "produkt" to bliżej nieokreślony byt składający się z głównego towaru, ale jednocześnie obrośnięty całą masą prawnych zależności:
- posiada gwarancję (lepszą, gorszą, możliwą do wyegzekwowania, bądź nie)
- posiada w sobie komponenty od wielu innych podmiotów (trudno jest więc jednoznacznie ustalić na ile jest dobry, na ile można mu zaufać)
- często posiada powiązanie z innymi produktami, podmiotami - np. umową z operatorem.
- bywa, że posiada rozbudowaną nadbudowę prawną, której prześledzenie wymaga znaczącej pracy. W szczególności taki "produkt inwestycyjny" jaki oferowały amerykańskie banki, zawierający pożyczki subprime świadczy o tym, że sprzedać da się wszystko, byle tylko odpowiednio ukryć co się sprzedaje. Ale ktoś to kupuje! Nikt go do tego nie zmusza.
Rozmycie odpowiedzialności ujawnia się najsilniej w braku rozliczenia tych bankierów, którzy spowodowali ostatni kryzys i kradzież (bo tak to należałoby nazwać) dużych funduszy wielu ludzi. Ci uprzywilejowani jakoś nigdy nie przegrywają - ich porażki są powodem tylko przesunięcia na inne, równoległe stanowisko, a nie rzeczywistą degradację.
Wolny rynek - w tradycyjnym sensie - nie może działać, jeśli skonfrontujemy go z zasadami dzisiejszego świata, gdzie tak łatwo jest się ukryć po zdefraudowaniu pieniędzy, gdzie marki - zamiast reprezentować zawsze konkretny podmiot - są przedmiotem handlu, gdzie właścicielstwo jest rozmyte, gdzie układy polityczne mogą zrujnować jednych, a wynieść na szczyty innych, jeśli tylko spodoba się to jakiejś - ważniejszej - władzy. Kiedyś, jak kupowaliśmy radio Philips, to było ono produkowane przez Holendrów. Dzisiaj marka znaczy już bardzo niewiele - holenderska firma dawno przestała być holenderska, a produkcją w większości zajmują się Chińczycy. Ale co my wiemy o produktach, które kupujemy?...
Z resztą produkty co chwila są nowe i dlatego zasada - sprawdzone skłania do zakupów na przyszłość - się nie bardzo sprawdza. Oczywiście można się obrazić na jakąś firmę za kiepski produkt, ale zwykle tak jest, że większość firm ma swoje wpadki, a i tak produkt, który kupujemy po paru latach jest inny niż ten, na którym się sparzyliśmy.
Mamy więc inny niż ten kiedyś rozpatrywany przez teoretyków wolny rynek. Znacząco inny. Czasem może mniej wolny, ale czasem też ZA BARDZO WOLNY, jest ten rynek - np. w kwestii zawierania umów na czyjeś (skradzione) dane osobowe.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 13:16, 01 Cze 2015, w całości zmieniany 3 razy
|
|