|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33386
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:49, 16 Lis 2020 Temat postu: Umysł niekoniunkturalny |
|
|
Od lat jestem zwolennikiem pewnej idei epistemologicznej, dla której dzisiaj wymyśliłem nazwę - jak w tytule wątku.
Czym byłby umysł niekoniunkturalny?
Z grubsza chodzi o takie traktowanie idei prawdy, która nie "lepi się" w SPOSÓB NIEKONTROLOWANY I DOWOLNY do schematów, wzorców, sytuacji wcześniej zapoznanych i uznanych. Użycie pojęć, wzorców oczywiście wystąpi, ale nad nim musi być sprawowana przez umysł kontrola. A w szczególności ten umysł musi odróżniać to co trwałe od tego, co przypadkowe.
Definicja
Niekoniunkturalny umysł, to umysł oceniający, rozpoznający postrzegane sprawy, po aspektach należących do istoty sprawy, umiejący odseparować te oceny i rozpoznania od czynników incydentalnych, chaotycznych, nie należących do istoty sprawy.
Zdaję sobie sprawę, iż jest to cel trudny do zrealizowania, wręcz częściowo wewnętrznie sprzeczny. Bo nasze poznanie, czy tego chcemy, czy nie, zależy jednak silnie od tego, co wiemy, jakie jest nasze doświadczenie, czyli będzie się jakoś "lepiło" do wcześniejszych doświadczeń, nawyków. W sposób dla większości osób nierejestrowany, podświadomy używamy do opisu rzeczywistości tych pojęć, które nam wpojono, sami je sobie nieco zmodyfikowaliśmy, wbudowaliśmy w strukturę rozumienia. Posługujemy się założeniami i schematami.
Sam fakt, że nasze rozumienie od owych schematów, nabytych wzorców zależy, jest dla wielu osób trudny do dostrzeżenia. Jakaś część osób wręcz broni się bardzo silnie przed uświadomieniem sobie mechanizmów i ścieżek swojego postrzegania. Wolą swoje rozumowanie postrzegać jako absolutne, nie posiadające alternatyw. Wtedy ono jawi się im jako "logiczne". W rzeczywistości nie jest ono wcale logiczne, tylko antylogiczne, bo to, że się bronimy przed dostrzeżeniem alternatyw dla czegoś, a potem postrzegamy daną rzecz jako bezalternatywną jest tylko zafałszowaniem odbioru rzeczywistości, pominięciem opcji logicznych, a nie uczynienie się bardziej logicznym. Logiczne rozumowanie polega właśnie na NIE POMIJANIU OPCJI. Przeciwne logiczności jest separowanie się od dostrzegania tych opcji, aby potem "w zgodzie z tym, co postrzegamy" uznawać tylko to, do czego sobie - nieuczciwie, sztucznie - ograniczyliśmy percepcję.
Ludzie jednak bardzo często bronią się przed samym zapoznaniem się z alternatywami dla ich rozumowania, postrzegania, często odrzucają arbitralnie samo zwrócenie uwagi na to, iż czynią jakiekolwiek (!) założenia w rozumowaniu (w każdym rozumowaniu się to czyni!). Dla co niektórych osób oderwanie się od bieżącej wizji pojmowania świata i siebie jest niemal totalnie nie do zaakceptowania.
Ja stoję tu po dokładnie przeciwnej stronie patrzenia na epistemologię: frapuje mnie zdiagnozowanie od czego zależy moje postrzeganie, wnioskowanie, tworzenie przekonań. To dla mnie jawi się jako niezwykle ciekawe, rozwijające dające wolność intelektualną, jest jedyną ścieżką do prawdy. Ale muszę się pogodzić z tym, że może w pewnych sprawach moje ideały będą niezrozumiałe, a ja sam - gdy przy nich obstaję - jestem jakoś wyjątkowy.
Chyba muszę już zrezygnować z prób uświadamiania ludziom, sugerowania im czegoś w tym względzie. Te moje próby się odbijają jak od ściany - gdy wskazuję np. komuś, że tu poczynił takie założenie, gdy coś stwierdza, a tu inne, ów ktoś albo uznaje to założenia za absolutną oczywistość i odmawia jakiejkolwiek dyskusji na temat potencjalnych alternatyw, albo w ogóle zamyka się, udaje że nic nie zostało powiedziane, ignoruje sprawę. Czas chyba odpuścić, czas uznać, że to ja mam ten - dziwny dla pozostałych ludzi - ideał. Więc będę chyba sobie ten ideał rozwijał bardziej w samotności.
Wiedzieć jakie założenia czynię...
Ta zasada - uświadomienia sobie własnych założeń leży u podstaw matematyki i logiki. W tej matematyczno - logicznej postaci przyjmuje formę aksjomatyzacji zagadnień. Matematyk ogłasza pewne definicje (czasem jako pojęcie podstawowe, czyli rozumiane intuicyjnie, bez możliwości wyrażenia idei słowem, odwołując się do jakiejś umiejętności odczytującego umysłu do wytworzenia sobie czegoś podobnego we własnych strukturach), dodaje do nich reguły, którym będą podlegały, a potem tworzy z tego modele, teorie. Matematyk całą tę drogę - od założeń do wniosków stara się uczynić maksymalnie ścisłą, niezależną od osobowego widzimisię interpretatorów.
Potocznie rozumujący ludzie też czynią założenia, ale nie umieją sformułować ich w postaci ścisłych pojęć. To powoduje, że ich rozumowanie jest bardzo podatne na koniunkturalne wpływy. Ta sama rzecz, przedstawiona w nieco innym świetle zaczyna się komuś jawić jako coś zupełnie innego, czasem o drastycznie przeciwnej wymowie.
Widać to dobrze w ocenach tych samych zachowań ludzi - częstą praktyką jest wybielanie tych samych, ogólnie źle odbieranych czynów, drastycznie inaczej gdy dopuszczają się ich swoi, a inaczej gdy będą to obcy, a już szczególnie wrogo nastawieni. Ogólną zasadą ludzkiej koniunkturalności jest, że gdy do rozumowania wkraczają emocje, to modyfikują one to rozumowanie. Wtedy umysł nie jest w stanie utrzymać reguł, które rzekomo sam wyznaje.
Jaka jest na to rada? Jak prowadzić rozumowanie, które jest niekoniunkturalne?
Jest na to kilka sposobów. Najważniejsze jest POSZUKIWANIE NIEZALEŻNYCH OD INCYDENTALNYCH ASPEKTÓW ROZUMOWANIA WZORCÓW.
Jeśli sobie sformułujemy nasze zasady tak, że nie będzie możliwe zmienianie ich co chwila z powodu tego, że akurat coś nas tu popycha, że mamy inny nastrój, inne potrzeby, inne partykularne cele, to wtedy będzie szansa na to, że owe zasady WYŁONIĄ SIĘ Z CHAOSU. Istnienie zasad jest bowiem tożsame z ich odpornością na zmienność koniunktury, w których są stosowane.
Istnieje to, co w jakimś aspekcie jest takie samo, mimo zmiennych warunków. Coś totalnie zmienne jest chaosem, czyli nieistnieniem bytu. Istnieje zaś to, co daje się rozpoznać jako JAKIEŚ, takie nie inne, nie dowolne.
Umysł, który działa to umysł - PRZYNAJMNIEJ DO PEWNEGO STOPNIA NIEKONKUNKTURALNY, to umysł, który wyłania trwałości w rozpoznaniach, a nie rozpoznaje dowolnie.
Umysł niekoniunkturalny utrzymuje więc zasadę, którą uznał pomimo tego, że
- przyjemniej byłoby ją odrzucić
- wygodniej byłoby ją zastąpić odmienioną wersją
- ktoś z boku chciałby inaczej, niż owa zasada głosi
- jakaś grupa ludzi nie lubi naszej zasady, więc wymusza na nas jej zmianę
- mamy możliwość naginania owej zasady, za pomocą "kreatywnej interpretacji" sformułowań tej zasady (kwestia na poziomie ducha i litery prawa)
- walczymy o coś z kimś, a ta walka, ambicja zwycięstwa mogłaby okazać się ważniejsza, niż wierność zasadzie
- pomimo, że o zasadzie jesteśmy w stanie celowo "zapominać", robić wyjątki, ignorując przy tym głosy krytyczne, które nam to robienie wyjątków wytykają.
- w skrajnych przypadkach ludzie wyznają, głoszą swoje zasady pomimo groźby wielkich strat, odrzucenia ze społeczności, a nawet śmierci.
Jednocześnie chcę zauważyć, że niekoniunkturalność tak absolutnie fundamentalistycznie rozumiana jest nie do utrzymania. Pomimo tego co wyżej napisałem, każde pojęcie, rozpoznanie, stosowany wzorzec, a więc i każda zasada, zawiera w sobie aspekt nieoznaczony. Ten aspekt jest związany z samym mechanizmem rozpoznawania, zaliczania nowo napływających rozpoznań do kategorii, które umysł uznał za pasujące. Rozpoznania zawsze trochę "pływają", bo idealnie takich samych sytuacji w życiu praktycznie nie ma. Każda nowa sytuacja jest pod jakimiś względami inna od poprzednich, nawet bardzo podobnych. Zatem pewne minimum elastyczności jest niezbywalne w odczuwaniu, myśleniu, rozpoznawaniu. Problem w tym, żeby to było rzeczywiście minimum, a nie swoboda na maksa.
To był wstęp. Zamierzam temat ciągnąć, bo na to bardzo zasługuje.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 20:26, 16 Lis 2020, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33386
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:10, 16 Lis 2020 Temat postu: Re: Umysł niekoniunkturalny |
|
|
Walka o niekoniunkturalną postać umysłu jest moim osobistym celem
Dlaczego tak?
- Bo uważam, że tylko niekoniunkturalny umysł rzeczywiście poznaje prawdę, czy do pewnego stopnia TWORZY UMYSŁ NA PRAWDĘ GOTOWY.
Ze świata spływa na umysł chaos.
Umysł realizuje się w tym, STAJE SIĘ jako wyłoniony i poprawny byt klasy UMYSŁ. Czy to właśnie tak, że ów chaos jest w stanie przełamać. Umysł, który jest koniunkturalny, to umysł, który daje sobą miotać, który reguł poprawnie nie wyłania, który funkcjonuje nieskutecznie, nie osiągając celu. Umysł koniunkturalny niejako "nie jest umysłem", czy może ściślej "nie do końca jest umysłem".
Walka o to, aby mój umysł stawał się niekoniunkturalny jest też walką o SKUTECZNOŚĆ ROZPOZNAŃ, a dalej też o szansę na celowość działania.
Postrzegając niekoniunkturalnie zbliżam się do rzeczy samych w sobie, do tego co wspólne i stałe w rzeczach. To coś, ubrane w formę pojęciową, kiedyś będę określał jako "prawdę" (choć zamierzam terminu "prawda" używać też w szerszym znaczeniu niż to aktualnie wskazane),
Walcząc o niekoniunkturalność walczę więc o wiele rzeczy na raz:
- o prawdę i wierność własnemu rozumowaniu
- o możliwość polegania na sobie (możliwość użycia własnych starszych rozpoznań i doświadczeń w nowych warunkach)
- o szansę na formułowanie poprawnych (niechaotycznych) celów działania
- o stawanie się, bycie umysłem w ogóle.
Koniunkturalni zdradzają samych siebie - zdradzają własne słowa, własne tendencje, przekonania, bo...
COŚ (zewnętrznego) ich rozproszyło, im kazało, ich wytrąciło ze ścieżki bycia sobą - tym za kogo się uważają. Ten kto daje się tak wytracać, okazuje się SŁABY. Jest może nawet "za słaby, aby dostąpić zaszczytu prawdziwego, trwałego istnienia". Taki ktoś okazuje się nikim.
Walka o siebie samego, to zatem walka o prawdę i niekoniunkturalność działania naszego umysłu. Niekoniunkturalny umysł, gdy coś oznajmia, to można mu zaufać, bo wiadomo, iż skoro coś od niego pochodzi, to tak jest (z dużym prawdopodobieństwem tak jest, bo oczywiście absolutu raczej od ludzkiego umysłu się nie spodziewamy).
Umysł niekoniunkturalny nieraz PRZEGRA W ŚWIECIE.
Ta przegrana jest bezpośrednią konsekwencją tego, iż świat jest chaotyczny, a co za tym idzie tworzy cele, które też są chaotyczne, niecelowe, koniunkturalne. Jeśli umysł jest niekoniunkturalny, to nie zgodzi się na cele, które uznał świat (przynajmniej na jakąś część z tych celów, bo nie wszystkie cele świata muszą być niezgodne z celami umysłu). To są cele świata, inne niż cele niekoniunkturalnego umysłu. Gdyby umysł się do tych narzuconych mu celów przyznał, próbował je realizować, to by zdradził siebie. Lepiej jest przegrać w rozumieniu świata, niż stracić siebie.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 20:11, 16 Lis 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|