Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Refleksje nad dziennikarstwem. marketingiem, filmami
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:53, 07 Sie 2023    Temat postu:

Nie rozumiem znacznej części recenzji filmów. Mam wrażenie, że redaktorzy recenzji są z innej bajki niż ja - filmy, które mi się podobają, często są "jechane" jako beznadziejne. Za to filmy dla mnie nie do oglądania, wielu recenzentom jawią się jako arcydzieła.

Chyba też obserwuję przesyt sztuką filmową. Nie bardzo potrafię znaleźć sobie film, który by mi się podobał. Mimo, że subskrybuję aż 5 platform streamingowych, to rzadko siadam przed telewizorem, w celu obejrzenia czegokolwiek. Nudzi mnie wtórność fabuły, powtarzalność efektów i sytuacji, zniechęca przesada w tworzeniu efektów specjalnych, które w sensownej dawce auatrakcyjniałyby filmy, a w tej przesadzonej jedynie robią z niego pustą wydmuszkę, widowisko od którego emocje się odklejają, bo ma się poczucie takiego odrealnienia, że mimowolnie zanikają więzi z bohaterami, sytuacją, jako że w takich chaosie niczego nie ma sensu się spodziewać, bo tu wszystko robi się tak samo możliwe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:06, 07 Paź 2023    Temat postu:

"Znachor" od Netfliksa (po mojemu)...
W sumie "daje radę". Ma parę elementów nawet lepiej pociągniętych niż w niedościgłej, kultowej ekranizacji Hofmana. Parę jest też rzeczy gorszych. Jak na to, czego się spodziewałem, jak na to, że Znachora z Bińczyckim i Dymną od lat uważam, za przynajmniej medalowe miejsce w całej polskiej kinematografii, to jest to dużo i ogólnie na plus.
Co jest w netlixowym Znachorze fajne?...
- elementy folklorystyczne, ciekawe ujęcie w karczmie i sama karczma (Żydowski właściciel karczmy był bardzo stylowy)
- główna postać
- postać młynarzowej Zosi
- parę naprawdę fajnych pomysłów dialogowych
- względnie niezłe tempo filmu, ogólnie bez jakiejś totalnej wpadki
- na plus liczę to, że jest kilka nowości w stosunku do oryginału (jest się czym trochę zaskoczyć), podobało mi się zakończenie
Są jednak też i "plusy ujemne":
- ten młody hrabia za bardzo wygląda jak studenciak
- ogólnie chyba scenografia hofmanowskiej wersji była ciekawsza
- Dymna w roli Marysi robiła jednak lepsze wrażenie, była bardziej wiarygodna (za bardzo chyba Netflix chciał wcisnąć tu wątek feministycznej wielce zaradnej kobiety, co jest po prostu mało wiarygodne w tym układzie).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:22, 08 Lis 2023    Temat postu:

Ostatnio mnie tknęło, jaka zmiana w programach informacyjnych się dokonała. Kiedyś w programach typu "wiadomości", "fakty", "wydarzenia" itp. informowano o tym, jakie zdarzenia w świecie i w kraju miały miejsce. Ostatnio, po włączeniu "Faktów" przywitał mnie długi fragment o tym...
co się nie wydarzyło, a także o tym, czego nie mogą powiedzieć politycy. :shock:
Gdyby to była jedna tylko taka sytuacja i tylko w tej stacji. Ale nagminnym jest, że panowie dziennikarze unikają informowania o tym, co się zdarzyło, na temat spekulatywnego bicia piany co się zdarzyć może, albo i nie może, czego nie zrobiono, co jest niepewne, na co wszyscy czekają, ale nie wiadomo, czy w ogóle coś podobnego kiedykolwiek zaistnieje. :shock:
A ja nie wiem, do czego mi właściwie miałoby służyć tego rodzaju "poinformowanie"... :cry:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 19:23, 08 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:13, 19 Kwi 2024    Temat postu:

Zdarzyło mi się ostatnio obejrzeć na Netflixie 2-gą część Rebel Moon. Jest to dzieło wybitnego reżysera (w tym przypadku też scenarzysty) Zacka Snydera. Nie ukrywam, że moje odczucia z kontaktu z tym dziełem NIE są mieszane. Są jednoznaczne - nigdy więcej Rebell Moon! Jakbym kiedyś zechciał jeszcze jakąś część oglądnąć, to proszę mnie czymś walnąć czymś mocno i wskazać jakikolwiek inny sposób na tracenie czasu.
Recenzje innych widzów też są raczej jednoznacznie negatywne. Ale, żeby nie zaczynać od uprzedzeń, spróbuję coś w tym filmie pozytywnego zauważyć, zachęcić do jego oglądania widzów, którzy akurat podobne produkcje lubią, czyli lubią jak:
- w filmie jest wiele różnorodnych dekoracji
- gra podniosła muzyka
- jest ogólnie kolorowo
- bohaterowie wygłaszają co chwila podniosłym tonem jakieś przemowy
- są w dziele bardzo liczne nawiązania do wielu dzieł wcześniejszych w całej popkulturze i sztuce filmowej
- postacie ukazują twarze pełne emocji
- sceny są długie, często w zwolnionym tempie
- mieszają się na potęgę wątki, motywy, nawiązania - etniczne, historyczne, popkulturowe itp. itd.
- ogólnie nikogo się nie przemęcza uruchomieniem logiki, czy rozumienia, ale można chłonąć obrazy, dźwięki podniosłe, widok twarzy pełnych zaangażowania.

Czego z kolei ABSOLUTNIE NIE WOLNO JEST SZUKAĆ W TYM FILMIE? (pod groźbą męczenia się, poczucia totalnego marnowania czasu)
- Sensu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:25, 05 Cze 2024    Temat postu:

Zastanawiam się dlaczego zdecydowana większość twórczości filmowej ostatnich lat jakby programowo odeszła od produkcji, w których widz mógłby podejrzewać, że ogląda coś, co mogłoby się zdarzyć, albo że ma to znaczące odniesienia do tej rzeczywistości jaką znamy, a nie jest totalną blagą, bujdą na resorach, nagromadzeniem pomysłów, które może są interesujące wizualnie, albo osobno ciekawe formalnie.

Gdy oglądam większość współczesnym produkcji filmowych, to czuję rodzaj MENTALNEJ BARIERY BEZSENSU pomiędzy mną -czyli moimi emocjami, myślami - a tym, co mi serwuje twórca filmu. Ta bariera bezsensownego charakteru przekazywanych zdarzeń powoduje, że filmy mnie po prostu nudzą.
Kiedy mnie oglądanie filmu nie nudzi?...
- Gdy podczas tegoż oglądania prowadzę RODZAJ GRY z własnymi przypuszczeniami co i jak będzie dalej, gdy stawiam sobie pytania, które potem się rozstrzygają na bazie sensownych reguł. Jeśli jednak postawione pytania się rozstrzygają ad hoc, żadne reguły nie są respektowane, rzeczy się dzieją "bo się dzieją i nie pytaj, czy to ma sens", to widz staje przed poczuciem, jakby tu w ogóle nie oferowano żadnej narracji, jakby pomiędzy zdarzeniami urywały się więzi przyczynowe, czyli powstaje wrażenie ogólnego chaosu, odstręczającego od poświęcania swojego czasu na oglądanie takiego filmu.

Aktualnie twórcy produkcji filmowych chyba zaparli się przy z grubsza następujących paradygmatach:
1. Paradygmat niskiej kompetencji intelektualnej widzów - co skutkuje wprowadzaniem do scenariuszy filmowych kompletnie niespójnych z ogólnie rozumianą wiedzą (naukową, czy bliską jej). Jeśliby to dotyczyło wyłącznie filmów sci - fi, w których z góry się zakłada jakiejś alternatywne wizje rzeczywistości, która z założenia może być odmienna od tej naszej, to może bym się nawet nie czepiał. Ale te bzdury scenariuszowe, patrząc od strony jako tako ogarniętego widza są takim dziwacznym odrealnieniem akcji filmu, że umysł widza takiego jakim jestem ja, nie bardzo wie, co z tym fantem zrobić, jak potraktować to, że tu się większość treści przysłowiowej kupy nie trzyma.
2. Paradygmat, że widza trzeba w każdej chwili przytłoczyć emocjami tak, aby już nawet nie zipnął. Szczególnie ostatnio powstało mnóstwo filmów, których głównym wyróżnikiem jest to, że są bardzo emocjonujące, przesadnie zaskakujące. Tu kamera pokazuje notorycznie tylko część akcji, z domyślną sugestią, że nie pokazała czegoś istotnego spoza jej kadru, tu co chwila pojawia się jakiś denerwujący dźwięk, muzyka nieustannie pełna napięcia, twarze aktorów z reguły wyrażają skrajne emocje, akcja nagminnie dzieje ię w ciemnościach, aby widz się spodziewał, że za chwilę "coś z nich wyskoczy". Nie twierdzę, że nigdy nie należy używać takich chwytów filmowych, bo gdyby to było wprowadzane z umiarem, to nawet miałoby jakiś swój walor, jednak jeśli w filmie nie ma pewnej elementarnej równowagi pomiędzy aspektem intelektualnym, jakąś możliwością śledzenia akcji - zależnosci pomiędzy osobami, przedmiotami, a tylko mamy co chwile napór wyskakujacych emocji, to jest to produkcja zdecydowanie nie dla mnie.
3. Wtórność, (zbyt) częste nawiązywania do tego, co było. Zdaje sobie sprawę, że może jestem nietypowym widzem, ale znam jeszcze parę innych osób, które też już "żygają tymi schematami", które pojawiały się już w 100 innych filmach i oto po raz kolejny są wykorzystywane. Gdyby to było robione z umiarem, to nie miałbym pretensji, jeśli jednak film okazuje się być właściwie kalką z jakichś 10 podobnych mu, stworzonych w ostatnich 30 latach, to człowiek traci ochotę na oglądanie czegoś podobnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:47, 29 Cze 2024    Temat postu:

Na platformie Max leci kolejny sezon Gry o tron ród smoka. Próbowałem obejrzeć to dzieło. Wymiękłem...
Patrząc z boku na własny odbiór tego serialu, a jednocześnie mając świadomość, że są zdecydowanie jego fani, uczę się tego, że ludzie mają bardzo odmienne oczekiwania względem tego, co by chcieli oglądać. Mnie ten serial nudzi na potęgę - nudzą mnie ujęcia (które pewnie ktoś inny może uznać za wysmakowane, tworzące nastrój), w których nic się nie dzieje, które nie wnoszą żadnej dodatkowej treści, a jedynie próbują nawarstwiać jakieś emocje u widzów.
Dla kontrastu podam serial, który ostatni z zainteresowaniem śledzę - na SkyShowTime oglądam kolejny sezon "Elementary", czyli serialu czerpiącego z pomysłu na postacie od Conan Doyle-owskiego Sherloka Holmsa. Ten Sherlok Holms rozwiązuje zagadki kryminalne we współczesnym Nowym Yorku, zaś Watson jest tu kobietą. Zaciekawia mnie ten serial, a oglądam go już od pewnego czasu. Dlaczego jeden z omawianych seriali mi się tak bardzo nie podoba, podczas, gdy ten drugi mnie zainteresował?...
- Jest tu kilka powodów.
Lubię w filmach aspekty intelektualne - zagadki, grę myśli, intrygujące dialogi. W "Rodzie smoka" jest mnóstwo scen, w których tylko patrzymy, że ktoś idzie, albo ktoś stoi, albo ktoś ma swoją twarz, a my tę twarz obserwujemy, a nie ma nowych znaczeń, nowych treści intelektualnych. W Elementary co chwila coś się nowego zdarza - przynajmniej ktoś wygłosi jakąś uwagę, kamera pokazuje coś nowego, a nie tylko jest utkwiona przez dłuższy czas w jakiejś twarzy, czy nawet twarzy na tle czegoś. Więc jeden serial mnie znudził na tyle, że chyba daruję sobie dalszy kontakt z nim, a drugi mnie zaciekawia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:51, 12 Lip 2024    Temat postu:

Wielka akcja "w obronie wolności mediów", jaką nam zafundowały portale internetowe nie przekonała mnie. W szczególności zupełnie nie przekonał mnie główny argument inicjatorów owej akcji, sugerujący, iż bez tych środków finansowych dla redakcji, jakie miałyby pochodzić od big-techów zabraknie "rzetelnych źródeł informacji", że już tylko fake newsy będą krążyły w przestrzeni informacyjnej.
Gdyby tak te "poważne redakcje" (a to one ubiegają się o owe środki od big techów) rzeczywiście wyróżniały się jakością informowania o tym, co się dzieje w świecie, to uznałbym powyższe sformułowania za zasadny argument. Problem w tym, że rzetelne informowanie, jako funkcja pracy redakcji już dawno tak zeszło na psy, iż wg mnie nie byłoby wielką stratą, gdyby owe redakcje poupadały.
W szczególności irytujące clickbajtowe tytuły, anonsujące teksty bez wartościowej treści na tyle mnie zniechęciły do wchodzenia strony portali informacyjnych, iż powoli dojrzewam decyzji w ogóle odcięcia się od tych "rzetelnie informujących dziennikarzy" i ich redakcji.

Nie ukrywam, że mam kilka witryn, które regularnie odwiedzam. Big - techy niewiele do tego mojego odwiedzania mają, bo wchodzę tam z zapisanych u mnie na komputerze w "ulubionych" linków. Tymczasem, jeśli już - tak uczciwie rzeczy ujmując - mialby się ubiegać o pieniądze za bigtechowe reklamy, to kto wie, czy nie bardziej różni niezależni blogerzy, którzy nie oszukują swoich czytelników czy widzów pustymi informacyjnie tekstami, powtarzaniem w kółko tego samego, a do tego zasypywaniem gradem reklam.

Wielkie redakcje chciałyby dostać pieniądze do Google'a, czy Facebooka, ale czy one rzeczywiście im się należą?....
Wchodzę czasem na Google News, więc rzeczywiście parę razy w miesiącu korzystam z tego, że informacja z jakiegoś osobnego portalu jest linkowana przez Google'a. Tylko, że zasadne jest tu pytanie: kto na tym układzie bardziej korzysta?...
- Czy bardziej korzysta Google, które i tak od razu przekierowuje linka na stronę zewnętrznego portalu, czyli zapewnia (nie wiem, na ile darmową) reklamę temuż portalowi, czy właśnie ów portal.
A poza tym jest inny problem: KOMU właściwie należałyby się największe pieniądze, które ewentualnie, z tytułu wprowadzenia ustawy zobowiązującej big techy do dzielenia się wpływami z redakcjami?
- Czy tym wielkim redakcjom?
- Czy może tym średnim?
- Czy może setkom tysięcy indywidualnych blogerów, twórców witryn?...
Jak teraz podzielić to wszystko sprawiedliwie?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:35, 01 Sie 2024    Temat postu:

Mam wrażenie, że redakcje najchętniej "informują" o tym, co się jeszcze nie zdarzyło, a nie o tym, co już jest zaistniałą okolicznością. Bo można sobie dowolnie długo bić pianę w kwestii, co będzie, albo i nie będzie. Podobnie najwięcej uwagi dostaje też nie to, co stanowi jakiś fakt w sprawie, ale emocje poboczne - że ktoś jest na to "oburzony", a kogoś innego to "zszokowało".
Od lat się zastanawiam, dlaczego ta "moda", na informowanie konkretnie nieinformujące o niczym się utrzymuje. Czy stoi za tym jakiś wzgląd prawny, czy może ludzie nie chcą się dowiadywać o faktach, a ciągną ich emocje, więc tak jest większa oglądalność?...
Mojej oglądalności ten styl przekazywania informacji nie ściąga. Ale może jestem mało typowy. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:15, 04 Sie 2024    Temat postu:

Przyłapałem się na ciekawej reakcji dostosowawczej do tego, że pozyskiwanie informacji w internecie jest coraz trudniejsze. Jest trudniejsze z dwóch głównych powodów:
- większość artykułów jest skryta za paywallem
- artykuły dostępne w całości zawierają najczęściej bardzo dużo bezużytecznego informacyjnie tekstu, a często wręcz są oszukańcze w tym sensie, iż obiecują w tytule poinformowanie w jakiejś sprawie, choć później tej obietnicy nie spełniają.
Na obie przypadłości newsowych artykułów działa...
... poprzestanie na przeczytaniu samych tytułów, już bez wchodzenia w treść artykułu, ewentualnie zapoznanie się tylko z wprowadzeniem. Mając w tyle głowy, że zapewne i tak użyteczne informacja albo będą ukryte, albo przywalone informacyjnym śmieciem, albo ich w ogóle nie będzie, już bez poczucia straty rezygnuje się z dalszego dowiadywania w sprawie.
Pewnie gdyby był serwis, któremu rzeczywiście mógłbym zaufać, że informuje rzeczowo i rzetelnie, to bym wykupił jego subskrypcję. Problem w tym, że nie znam takiego serwisu, który przy okazji pisałby o tym, o czym ja chcę czytać.
W każdym razie teraz już się zaczynam na dobre przyzwyczajać do czytania samych tytułów i szybkiego porzucania czytania dalszej treści, nawet jeśli takowa jest dostępna. I w pewnym sensie chwalę to sobie. Widzę, że tracę mniej czasu na pierdoły.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 21:40, 04 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:26, 05 Sie 2024    Temat postu:

Dziwne (przynajmniej dla mnie) czasy w branży rozrywki i mediów nastały - czasy, dominują:
- filmy fabularne bez fabuły
- dzieła muzyczne bez muzyki, bez linii melodycznej
- programy informacyjne nieprzekazujące niemal żadnych informacji, a jedynie reakcje emocjonalne widzów.
- dyskusje na tematy różne, w których nie sposób jest ustalić stanowisk stron, a jedynie emocjonalne nastawienie uczestników.

Kiedyś to było o tyle prościej, że BYŁ CEL, działania ludzi, dążenia były PO COŚ. Teraz jakby cele, sensy wartości zostały usunięte na rzecze chaotycznego DZIANIA SIĘ. Teraz mamy całą masę dzieł, w których ludzie w wielkich, ostentacyjnie okazywanych emocjach robią coś... nie wiadomo po co.
Ja jakoś tego nie kupuję, bo przynajmniej u mnie emocja powstaje w ścisłym związku z celowością działania - jestem niezadowolony, gdy np. mój cel działania się oddala, a czuję satysfakcję, gdy cel osiągam. W dzisiejszym świecie rozrywki bohaterowie emocjonują się bardzo mocno, bardzo ostentacyjnie tylko trochę tak jakby te emocje powstawały z niesprecyzowanego impulsu, z niczego, z chaosu, nie wyróżniającego powodu, dla którego ktoś w ogóle owe emocje miałby czuć. Ja tego nie przyswoiłem. Czyżbym był dziwny?... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:39, 07 Sie 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Zdarzyło mi się ostatnio obejrzeć na Netflixie 2-gą część Rebel Moon. Jest to dzieło wybitnego reżysera (w tym przypadku też scenarzysty) Zacka Snydera. Nie ukrywam, że moje odczucia z kontaktu z tym dziełem NIE są mieszane. Są jednoznaczne - nigdy więcej Rebell Moon! Jakbym kiedyś zechciał jeszcze jakąś część oglądnąć, to proszę mnie czymś walnąć czymś mocno i wskazać jakikolwiek inny sposób na tracenie czasu.
Recenzje innych widzów też są raczej jednoznacznie negatywne.

Pojawiła się wersja reżyserska Rebel Moon. Może jak się będę wyjątkowo nudził, to kiedyś przyspieszając sceny, rzucę na nią okiem. Ale wątpię, czy mi się zachce. Recenzje, które czytałem tylko potwierdzają moją hipotezę, że zrobione dzieło praktycznie prawie bez fabuły, tylko polegające na prezentowaniu zbioru scen. W wersji reżyserskiej mają być dodatkowo sceny z większy udziałem erotyki i brutalności. Czyli ani trochę więcej fabuły, a tylko więcej scen, które nie wiadomo czemu konkretnie mają służyć.

Natomiast się tak zastanawiam, skąd się to bierze. I myślę, że geneza tych filmów bez fabuł (jest ich oczywiście więcej, ostatnie amerykańskie produkcje z reguły właśnie na brak fabuły cierpią) jest z grubsza taka, że:
- po pierwsze społeczeństwo się zmieniło w tę stronę, że rzeczywiście więcej ludzi woli rozrywkę, przy której się nie trzeba zastanawiać, bo film jest jedynym wielkim teledyskiem.
- ale też ludzie w branży - twórcy filmów - czyli tzw. artyści to specyficzny rodzaj osobowości. Ich zwykle najbardziej interesuje FORMA, treść jest spychana na plan dalszy. W branży filmowej jest już wyraźna nadreprezentacja ludzi, którzy zajmują się tworzeniem form do czegokolwiek - obojętnie czego. To jest ich praca - zrobić, aby było ładnie, "wystrzałowo", nawiązując do jakichś tradycji, które inni z branży znają i docenią. Treść tu jest nieistotna, bo nie jest wystarczająco... "artystyczna", wręcz owa treść niektórym jakby przeszkadzała, bo odwraca uwagę od tego ich festiwalu form.
Znany ideał sztuki dla sztuki tutaj osiąga swoje wyżyny. Filmowcy z upodobaniem kręcą filmy o filmowcach, dla innych filmowców - aby ci znajdowali znane sobie pomysły w nieco zmienionym wydaniu i nawzajem się zabawiali tym dialogiem nawiązań, do nawiązań, do form, do starych scen, do klisz z przeszłości. To jest taka gra, taka zabawa filmowców. I jakby mało komu to przeszkadza, że widz chciałby czasem w filmie jeszcze mieć jakąś ciekawą historię, inteligentne dialogi, logiczną konstrukcję fabuły, a nie tylko epickość scen i zabawianie się konwencjami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:11, 10 Sie 2024    Temat postu:

Opłacam kilka platform streamingowych, ale mało z tego korzystam. Bez większego bólu zrezygnowałbym zarówno z Netflixa, jak i Maxa, bo to, co oferuje aktualna sztuka filmowa świata w zdecydowanej większości mnie nudzi. Nieraz próbuję się zainteresować jakimś serialem, ale po obejrzeniu kilku, kilkunastu minut pierwszego odcinka, znudzony wyłączam telewizor. Najwyraźniej też inni ludzie aż tak bardzo się nie garną do oglądania filmów, o czym świadczą choćby kłopoty serwisów streamingowych z osiąganiem zysków: [link widoczny dla zalogowanych]

A, niestety dla mnie, raczej mam niewielką nadzieję, że kiedyś pojawi się więcej filmów, które chciałbym obejrzeć. Wygląda na to, że jestem dość niszowym widzem. I chyba muszę się z tym pogodzić, że tylko wyjątkowo nakręci się coś, co w moich oczach zostanie uznane za warte poświęcania temu mojego czasu. Są takie filmy, ale jest ich niewiele, a do tego "na moją niekorzyść" działa też i to, że nie lubię oglądać tych samych filmów wiele razy. Rzadko wracam do wcześniej oglądanych, nawet tych przeze mnie cenionych, produkcji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:13, 10 Sie 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:02, 15 Sie 2024    Temat postu:

Odrzucają mnie filmy "za bardzo fajne". Jak się twórcy filmu potężnie silą na to, aby mnie przekonać, że bohaterowie są tacy superfajni, albo że antybohaterowie są bardzo wredni, albo że w ogóle, jest tak w tym filmie wszystko zajeb...te, to ja wymiękam.
Film dla mnie, to film bez przesadnego silenia się. To powinno być trochę tak, jak napisano w Biblii o mowie, że ona ma być: tak tak, nie nie, a co nadto jest, już nie jest dobre.
Nie chcę, żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał, iż potępiam w ogóle zabiegi artystyczne, czy nawet czasem wyraźnie przesadzone formy wyrazu. Na to też jest miejsce, ale jednak gdzieś to powinno być podporządkowane jakiejś ciekawej historii, kluczem powinna być fabuła. Jeśli wyraźnie widać, że oto w tej scenie twórcy filmu próbują zagrywać na jakimś moim poczuciu więzi rodzinnych, a za chwilę programują mnie na proste emocje stadne, albo wspominki, które były w stu innych filmach, a więc mam się poczuć jako "u siebie w domu", to ja dziękuję.
Przy czym nawet nie jest tak, że w ogóle nie lubię tych nawiązań, czy czasem jakiejś familijnej nuty. Ale jednak dla mnie takie nawiązanie powinno być tą NUTĄ, a nie od razu waleniem mnie po głowie tymi emocjami, jakie sobie reżyser zaplanował. Nie lubię być traktowany jak widz dwunastolatek. No tego właśnie nie lubię. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:27, 31 Sie 2024    Temat postu:

Nie jestem w stanie dotrwać do końca filmu, który nie opowiada żadnej ciekawej historii, bo twórcy widzą swoją produkcję przede wszystkim jako okazję do pokazania tego, że umieją kręcić różnego rodzaju sceny, nawiązujące do jakichś innych scen z historii kinematografii, albo sceny są epickie, emocjonalne. Dla mnie po prostu film bez ciekawej historii w zdecydowanej większości przypadków się nie liczy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:43, 31 Sie 2024    Temat postu:

Polskie filmy z ostatniej fali dla mnie są nieoglądalne. Głównym powodem jest to, że wg mnie zatraciły one emocjonalny balans, przez co składają się ze scen, które mnie głównie irytują, nie budząc zaciekawienia.

W ogóle filmowcy (szczególnie polscy) jakby się umówili, żeby efekt poruszenia, zaangażowania widza osiągać za pomocą jego irytacji:
- przez niepojące dźwięki, co chwila emitowane
- przez migające światła
- przez kierowanie kamery nie na to, co stanowi obiekt zainteresowania widza, a na coś obok, gdy dzieje się ważna dla akcji sprawa.
Jakby dzisiejsza sztuka filmowa zatraciła zdolność opowiadania ciekawych historii, więc skupia się na tym, aby jakoś poruszać widza przypadkowymi, irytującymi doznaniami zmysłowymi.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 17:42, 01 Wrz 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 32760
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:08, 15 Wrz 2024    Temat postu:

Coraz lepiej działa na mnie zniechęcający mechanizm pogrywania na moich emocjach. Już odruchowo nie klikam linków o emocjonalnych tytułach, już zanika we mnie ciekawość, którą kiedyś miewałem, przekaz wyraźnie był emocjonalny. Już od tych nadmiernych emocji wszędzie wokoło mam taki przesyt, że ujawnia się u mnie efekt postrzegania podobny do sławetnej "banerowej ślepoty", opisywanej przez analityków marketingu, a polegający na tym, że banery reklamowe (które kiedyś były głównymi formatami reklamy internetowej) były przez ludzi tak automatycznie filtrowane, odrzucane z postrzegania, iż umieszczając coś w takim banerze, można było najlepiej to ukryć przed percepcją. Bo nikt wtedy nie zwróci na taką treść uwagi. U mnie ten efekt coraz silniej kształtuje się na materii przekazów silnie emocjonalnych, a także z niedokończoną prowokującą formą typu "wszyscy się bardzo zszokowali, gdy ona to zrobiła!"..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin