Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35037
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:57, 07 Kwi 2025 Temat postu: Problem z pogodzeniem się wewnętrznym konserwatystów |
|
|
Czym jest konserwatyzm?...
- Z grubsza można go określić jako dawanie wyraźnej preferencji temu, co znane, co stało się zwyczajem, rutyną, co kiedyś ustalono, a niechętne patrzenie na zmiany, niechętne traktowanie nowości, odmienności, odejścia od wcześniejszych zachowań i ocen.
Konserwatysta będzie z reguły głosił, iż tak jak było wcześniej, to było dobrze, a to nadchodzące jest podejrzane, potencjalnie wrogie, może nawet grzeszne.
Niestety (dla konserwatysty) życie ciągle stawia nowe wyzwania, świat się nieustannie zmienia i nie chce być cały czas taki sam. To musi u konserwatysty (szczególnie skrajnego) frustrującą okolicznością, bo ten konserwatysta nieustannie doznaje bodźców i sugestii, które traktuje z niechęcią, wrogością, podejrzliwością. To jest jeden problem konserwatysty.
Ale jest jeszcze inny, bardziej subtelny efekt, który czyni życie konserwatysty trudnym do zniesienia. Związany jest ten efekt z traktowaniem samego siebie. Jeśli ktoś z zasady ceni raczej to, co jest, albo to, co było, a wrogo traktuje modyfikacje, to będzie to często dotyczyło również MODYFIKACJI WŁASNYCH OCEN, WŁASNYCH POSTAW ŻYCIOWYCH. W szczególności problem staje się dużego kalibru, gdy konserwatysta ma krytycznie, a więc z potencjalnym uznaniem jakichś swoich grzechów, uchybień ocenić siebie!
Bo, czysto funkcjonalnie patrząc na sprawy, jeśli z zasady, to co jest i co było, dostaje priorytet akceptacyjny, zaś zmiana stanowiska jest czymś z zasady wrogim, to dostrzeżenie w sobie błędu, stwierdzenie swojej grzeszności, niedoskonałości staje się czymś mentalnie niezwykle trudnym - to przecież jawnie przeczyłoby zasadzie akceptowania tego, co jest i co było. Czy ewidentnie popełniony przez siebie życiowy błąd konserwatysta powinien uznać, zaakceptować, ogłosić "dobrze wtedy zrobiłem"?...
Jeśli konserwatysta z zasady akceptuje to, co było, co jest, to na tej zasadzie powinien na zabój bronić każdej swojej wcześniejszej decyzji!..
Bo to, co on zrobił, to już się stało, stanowi twardy fakt, więc (w ramach konserwatywnego priorytetu dla tego, co wcześniejsze) nie powinno być zastąpione jakimś postulatem, jakąś (wrrrrr... ) zmianą!
Choć to trochę wygląda jak moja nadinterpretacja, czepianie się, robienie z konserwatystów nielogicznych ludzi, to ja z mojego doświadczenia mam mnóstwo potwierdzeń, iż tak właśnie konserwatywne umysły reagują.
Konserwatysta, który by się przyznawał do swojego błędu?!... Ależ to prawie oksymoron!
Znani mi konserwatyści w obszarze samokrytyki są jednowymiarowi i stali - idą do końca w zaparte, utrzymują, że ani oni, ani ich plemię, ani cokolwiek ich by miało dotyczyć, nigdy nie było grzeszne, małe słabe, a zawsze górowało nad czymkolwiek innym! Znani mi konserwatyści mają zablokowaną funkcję przyznawania się do błędów, a chyba też...
skruchy!
Jak można być skruszonym, jeśli wszystko. co się robiło, było NASZE, było WŁASNE, było WCZEŚNIEJ, czyli zmianą nie wolno (wg konserwatywnej logiki) tego kalać. Oczywiście nie wszyscy konserwatyści są tak w pełni tu konsekwentni, więc konserwatyzm tak naprawdę wypełni nam jakieś spektrum niechęci do uznania swojej winy, błędu, a tylko w najbardziej skrajnej części populacji będziemy mieli tych, którzy absolutnie i nigdy do błędów się nie przyznają.
Warto zauważyć, że konserwatywna zasada priorytetu dla historii, dla tego co wcześniej ustalone i objawiane blokuje nie tylko skruchę, ale i przebaczenie!
Bo jeśli stwierdzamy jakiś grzech (konserwatysta z reguły wskaże go u innych, bardzo rzadko u siebie), to ten grzech JUŻ JEST, on - na zasadzie, że to, co było, ma priorytet - nie powinien być przecież jakoś umniejszany, a więc i przebaczany. Konserwatysta będzie się domagał rozliczenia takiego grzechu z pełną surowością! I to wcale nie jest efekt jakiegoś sadyzmu (a przynajmniej nie musi to z tego wynikać), ale efekt tego, że wcześniejsze zdarzenia, zaszłości, oceny mają priorytet w swoim trwaniu i niezmienności. Więc konserwatysta będzie miał problem nie tylko ze skruchą, ale też z nawróceniem się i przebaczeniem - wszystko to bowiem ma w sobie ten sam rdzeń funkcjonalny: akceptację dla zmiany.
|
|