Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33843
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:52, 27 Kwi 2024 Temat postu: Potrzeby, kaprysy, ekstrawagancje i rachunek życia za nie |
|
|
Coraz więcej aktywistów klimatycznych podejmuje jakieś - mniej lub bardziej dziwaczne - akcje w celu zwrócenia uwagi na konieczność zmiany stylu życia całej ludzkiej cywilizacji. Wiele z tych inicjatyw razi sztucznością, z zewnątrz wygląda bardziej na pomysł na lans na Instagramie, niż miałaby mieć jakiekolwiek pożyteczne ekologicznie efekty. Z drugiej strony, nawet jeśli same sposoby zwracania uwagi na ochronę ziemi, klimatu, przyszłości ludzkości są nietrafione, naiwne, rażą głupotą, to sam cel już chyba taki głupi nie jest. Chyba nie wiele osób z ręką na sercu przyznałoby się, że jest im wszystko jedno:
- czy oddychają zdrowym powietrzem
- są, czy nie są otoczeni zwałami śmieci
- spożywają różne niezdrowe substancje, które rujnują potem im funkcjonowanie organizmu, skutkując nowotworami, alergiami, przedwczesną śmiercią, czy długotrwałą chorobą
- czy otacza ich zewsząd hałas
- czy żyją w otoczeniu pięknej przyrody, czy raczej na betonowej, miejskiej pustyni.
Jest jeszcze frakcja ortodoksyjnych "wolnościowców", którzy stoją na stanowisku, że każda forma ograniczania się w aktywności, motywowana ograniczeniem zanieczyszczania atmosfery, wód, ziemi jest zamachem na ich wolność osobistą, gospodarczą, polityczną, czy co tam jeszcze. Im akurat zanieczyszczenie atmosfery nie przeszkadza, albo przynajmniej nie wydaje się na tyle ważne, aby z tego tytułu podjąć jakiekolwiek działania ograniczenia choćby części swoich kaprysów w zakresie nieskrępowanej konsumpcji. Dla nich konsumowanie chyba jest wartością najwyższą, mającą priorytet wyższy niż zdrowie, przyszłość pokoleń, destrukcja środowiska naturalnego. W końcu każdy priorytety sobie ustawia tak, jak sobie chce...
Ja uważam, że jako tako sensowna dyskusja nad problemem powinna zacząć się od uzgodnienia pewnego paradygmatu, który chcę zgłosić jako (wydaje mi się rozsądną) propozycję:
Przy określaniu tego, z czego ewentualnie dla ochrony ziemi, życia ludzi, przyszłoych pokoleń należy zrezygnować, kluczem jest RELACJA KORZYŚCI, ZASPOKOJENIA WAŻNYCH POTRZEB DO ZAGROŻEŃ I SKUTKÓW NEGATYWNYCH.
Inaczej mówiąc, jeśli czyjaś aktywność (jakoś tam szkodząca planecie) jest tylko kaprysem, jeśli nie jest ona jedynie zaspokojeniem czyjejś wielkiej ambicji, chęcią popisania się przed jakąś grupą ludzi, to jest w kolejce do redukcji i ograniczeń pozycja pierwsza na liście.
Albo w skrócie: w celu ochrony klimatu zacznijmy zmiany od wyeliminowania "potrzeb", ktore bardziej zasługują na miano kaprysu, niż są rzeczywiście człowiekowi niezbędne. Czy dwoje ludzi musi mieszkać w domu o powierzchni 400 m kwadratowych, ogrzewając ten dom przez całą zimę? Czy potrzebujemy samochodu, ktory jest wielki, ciężki, spala dużo paliwa, jeśli jesteśmy mieszkańcem miasta, a więc nie używamy prawie nigdy napędu na 4 koła, będącego typową funkcją SUV-a? Czy posiadanie nadmiarowych (niezamieszkanych w większości) nieruchomości, wynikające z logiki zabezpieczania sobie kapitału, albo sprzętów, z których nie korzystamy, na pewno jest tym niezbędnym w naszym życiu?...
Ja wierzę, że konsumpcjonizm w aktualnej postaci przynosi ludzkości więcej złego, niż dobrego. Nie postuluję jakieś bardzo daleko idącego ograniczenia ludzkiej aktywności i ambicji, bo wierzę, że da się zachować jakiś zdrowy balans pomiędzy ludzkimi ambicjami, potrzebą ekspansji, rozwijania się, a szacunkiem dla przyrody, klimatu. Ale też pewne dzialania ograniczające konsumpcjonizm podjąć by należało. I na pierwszy ogień niechby poszły te dziedziny życia, które są rzeczywiście bardziej związane z pustymi ambicjami, pragnieniem brylowania w towarzystwach maści wszelakiej, niż realnymi życiowymi potrzebami.
|
|