|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33389
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:16, 04 Kwi 2024 Temat postu: Posłuszeństwo jako idea i realnie w życiu |
|
|
Posłuszeństwo jest przez część osób traktowany jako rodzaj wielkiej cnoty, jako coś, co człowieka czyni wartościowszym, lepszym członkiem społeczeństwa, nawet wg niektórych bardziej miłym Bogu. Ja sam stoję na stanowisku, że nie ma takiej wartości, czy prostej wskazówki moralnej, która by sama z siebie i absolutnie była zawsze dobra. Każdy postulat w jego podstawowej postaci sformułowany już w działaniu da się obrócić zarówno w dobrą, jak i złą stronę. To samo dotyczy idei posłuszeństwa, której wartość bardzo silnie zależy od pytań:
Komu mamy być posłuszni? (jak została wyłoniona owa władza, która zakres posłuszeństwa wyznacza)
Do jakiego stopnia mamy być posłuszni?
W jakiej sprawie mielibyśmy być posłuszni?...
Niewielu chyba będzie bronić, jako dobrego posłuszeństwa rozkazom Hitlera. Z drugiej strony chyba większość uzna zasadność postulatu bycia raczej posłusznym przepisom prawa (choć też chyba w granicach rozsądku), zasadom etycznym. Czyli z oceną już konkretnego posłuszeństwa może być i tak, i tak.
Zadziwiające jest, że w dyskusjach pojawia się frakcja osób, które próbują bronić posłuszeństwa rozumianego w oderwaniu od tych uszczegółowiających pytań. Niektórzy w traktowaniu spraw najwyraźniej silnie grawitują do ignorowania wszelkich wątpliwości, pytań, a skupiania się na wzmocnieniu samej głównej intencji danej idei - tutaj idei posłuszeństwa. I chyba można nawet w tym przypadku taką postawę uzasadnić dość szczególną okolicznością - akurat tutaj jednym z mechanizmów negowania tej głównej idei, jest właśnie "szukanie dziur w całym" poprzez mnożenie zastrzeżeń i wątpliwości wobec nakazu, jakiemu ktoś posłusznym miałby być. Można w tych warunkach zrozumieć pewien radykalizm w stawianiu spraw, czyli uznanie, że albo się jest posłusznym jakiemuś poleceniu, czy osobie, a wtedy nie mnoży się wątpliwości, tylko wykonuje, co nakazano, albo mamy po prostu brak posłuszeństwa.
Z drugiej strony życie jednak pokazuje odwrotną stronę takiego rozwiązania kwestii za pomocą radykalizmu postawienia sprawy posłuszeństwa. Tą stroną jest przypadek, gdy np. ktoś nie rozumie tego postulatu, nakazu, któremu nawet chciałby być posłusznym. Często bywa tak, że wątpliwości nie biorą się z chęci wykręcania się od np. zapostulowanego obowiązku, lecz z braku danych do decyzji, co konkretnie należałoby czynić. Wtedy zadanie pytania i uzyskanie na nie zrozumiałej odpowiedzi staje się niezbędnym warunkiem do zrealizowania posłuszeństwa.
To dotykamy jednak dość typowej sytuacji konfliktowej z intencją nieuczciwej władzy. Życie bowiem zaskakująco często tworzy takie okoliczności, gdy do władzy pchają się osobnicy nieetyczni, nieodpowiedzialni. Bo władza, niestety, jest dla wielu wielką przyjemnością, afrodyzjakiem i wielu chcą ją mieć dla niej samej, a nie po to, aby coś dobrego czynić dla społeczeństw. Ci toksyczni władcy - tyrani żądają od innych posłuszeństwa nie po to, aby cokolwiek z tego tytułu działo się dobrze, ale po to, aby mieć przyjemność z poczucia dominacji, bycia kimś, kto ma przewagę, wymusza, stawia na swoim, często nawet krzywdząc inne osoby. I jeśli taki władca ma takie właśnie intencje, to zwykle jego polecenia wcale nie mają dobrego uzasadnienia, a co za tym idzie, nie ma dobrych metod wytłumaczenia się z nich, czy wyjaśnienia kwestii wątpliwych na drodze ich realizacji. Bo te polecenia od początku były tworzone bardziej w trybie kaprysu władczej jednostki, były mało przemyślane, pewnie w ogóle mają złą intencję.
Taki przypadek, gdy wydający polecenie jest w stanie klarownie wytłumaczyć co, jak, dlaczego odpowiada raczej sytuacji, gdy mamy władzę starającą się być odpowiedzialną. Nawet owa chęć do wytłumaczenia wątpliwych kwestii może być uznana za test dobrych intencji władzy. Dobra intencja będzie bowiem wynikała z przemyślenia tego, po co i jak realizujemy wspólnie dane zadanie, zła intencja nie wynika z niczego więcej, niż z kaprysu rządzącego, a co za tym idzie, często nie ma dobrych sposobów na jej wytłumaczenie.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 13:01, 04 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33389
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:18, 04 Kwi 2024 Temat postu: Re: Posłuszeństwo jako idea i realnie w życiu |
|
|
Ludzie swoje przekonania wywodzą w jakiejś części z rozumowania, ale w innej części z intuicji, przeczuć, podświadomych intencji. Z moich obserwacji tego, kto częściej optuje za posłuszeństwem, kto tę ideę pragnie propagować, a kto jest wobec niej podejrzliwy, stawia ją w wątpliwość wyciągam wniosek, iż istnieje bardzo silna korelacja pomiędzy cenieniem sobie aspektu wspólnotowego ponad indywidualny, związany z sumieniem, a tymi co wspólnotowość traktują jako wartość niższą w hierarchii wobec poczucia zgodności z sobą.
Wszystko zależy bowiem chyba od ustawienia się mentalnie wobec podstawowego dylematu, który idea posłuszeństwa z samej natury stawia:
Czy w obliczu konfliktu pomiędzy nakazem, któremu mamy być posłuszni, a sumieniem, powinniśmy raczej brać stronę sumienia, czy to sumienie zlekceważyć, a wybrać posłuszeństwo autorytetowi zewnętrznemu?
Bo niewątpliwie chyba istnieje silny związek pomiędzy spójnością grupy, wspólnoty, a mechanizmem podporządkowywania się liderom jednostek w tej grupie. Im większe podporządkowanie, tym bardziej jednolita będzie społeczność, tym bardziej działa "jak jeden organizm".
I tu mamy ten dylemat - czy w ogóle o to chodzi, aby społeczeństwo, wspólnota działało właśnie tak "jak jeden organizm", czy może odwrotnie - chodziłoby bardziej o to, aby wspólnota była względnie luźnym związkiem jednostek, które mogą swobodnie okazywać swoją indywidualność?...
To jest wybór natury światopoglądowej, filozoficznej. Nie istnieje matematycznie ścisły, potwierdzony eksperymentem dowód na to, że ważniejsza jest wspólnota niż jednostka, albo na odwrót. Tego wyboru mentalnego każdy dokonuje sam, biorąc za podstawę swoje przekonania, odczucia, emocje, nawet pewne instynktowne mechanizmy odbioru świata, reagowania.
Można jednak zauważyć, że potrzeba jedności wspólnoty staje się większa wtedy, gdy mamy zagrożenie, gdy warunki zbliżają się do "wojennych". Wtedy instynktownie grupy się konsolidują, aby wspólnie stawiać czoło wrogim siłom. I chyba ten związek funkcjonuje na poziomie bezwiednym, nieuświadamianym przez większość, co powoduje, że
- osoby ogólnie nastawione na to, że życie jest walką, rywalizacją, sporem pomiędzy grupami ludzi będą akcentować konieczność konsolidacji wspólnotowej, gromadzenia się wokół liderów i wysoko cenią tym liderom posłuszeństwo (nawet kosztem łamania sumień jednostek).
- osoby traktujące życie bardziej od strony pokojowej, nierywalizacyjnej, skupiające się na celach typu rozwój osobisty, poznanie, czy zwalczanie problemów, które nie wynikają ze sporów pomiędzy ludźmi (typu walka z chorobami), będą się skłaniały ku priorytetowi osobistego wyboru jednostek i prymatu sumienia nad posłuszeństwem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|