|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:51, 17 Cze 2020 Temat postu: Piekło - ujęcie czysto logiczne |
|
|
W tym wątku chciałem rozważyć pewną teoretyczną koncepcję celującą w ideę piekła. Od razu zastrzegam, że jest to mój osobisty twór myślowy, a nie idea pochodząca wprost z jakiegoś objawienia, czy tradycji. Zatem dalsze rozważania należy interpretować na zasadzie: mowa jest o piekle W ROZUMIENIU TEORETYCZNYM, a nie jakie ono jest w tej przedstawiane w tej czy innej tradycji, czy teologii. Nie twierdzę też, że tak rozumiane piekło w ogóle istnieje w ontologicznym sensie słowa.
Definicja teoretyczna piekła wg MD: piekło jest to stan świadomości, która nie potrafi ze sobą pogodzić jakichś niezbywalnych, lecz ewidentnie sprzecznych ze sobą aspektów własnej natury.
Piekłem zatem byłoby pragnąć w sposób niemożliwy do uporania się z owym pragnieniem jakiejś rzeczy A, a jednocześnie tak samo mocno pragnąc zaprzeczenia tej rzeczy (pragnąc nie-A).
W piekle zatem będą wg mnie ci, którzy nie pogodzą się z naturą własnego umysłu, odczuwania, pragnień, którzy będą żądali od rzeczywistości rzeczy sprzecznych. To co jest sprzeczne nie może zostać zrealizowane, zatem pragnienia, oczekiwania świadomości w piekle nie zostaną nigdy zaspokojone, zaś te świadomości będą wciąż procesowały ów fakt, będą wciąż sobie uświadamiały beznadzieję ich natury, ich pragnień, ostatecznie ich istnienia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:47, 19 Cze 2020 Temat postu: Re: Piekło - ujęcie czysto logiczne |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Definicja teoretyczna piekła wg MD: piekło jest to stan świadomości, która nie potrafi ze sobą pogodzić jakichś niezbywalnych, lecz ewidentnie sprzecznych ze sobą aspektów własnej natury. |
W piekle zatem jest świadomość, która
- nie potrafi znaleźć dla siebie niczego, z czym potrafiłaby się identyfikować, kochać to, akceptować, czuć radość z kontaktu
- posiada wiele żądań, oczekiwań wobec świata (także siebie), zaś owe oczekiwania są niemożliwe do spełnienia
- stawia sobie cele, których spełnienie tylko pogorszy sprawę, a nie potrafi z tych celów zrezygnować
- nie potrafi nawet zaakceptować samej siebie.
W piekle "wyląduje" ostatecznie świadomość taka, która nie potrafi się uwolnić od paradygmatu kapryśnej sprawczości i żądzy dominacji nad światem.
Tu pojawia się pewien fundamentalny problem. Sprawczość, zdobywanie kontroli nad otoczeniem, interakcja z tym otoczeniem na zasadach uporządkowanych, planowych (w więc zgodnych ze swoim rozumieniem, bo innych planów, niż te, które ma w swoim umyśle, świadomość nie posiada, nie obsługuje), jest SPOSOBEM TRWANIA tejże świadomości. Być świadomym, oznacza z grubsza "wiedzieć, rozumieć co i jak" (wiedzę i rozumienie traktuję jednak w tym wyrażeniu ZNACZNIE SZERZEJ, niż jako zdolność do budowania poprawnych logicznie modeli rzeczywistości). Być świadomym, oznacza z grubsza "znać sensowne oczekiwania, jakoś tam przewidywać konsekwencje". Być świadomym oznacza działać przewidywalnie dla siebie, mieć zdolność do osiągania swoich zamierzeń. Umysł buduje swoją świadomość właśnie na drodze prób i błędów inicjowanych przez siebie (ale także i wymuszanych z zewnątrz, choć zostawiających margines wyboru) aktów sprawczości, celowego działania, osiągania zaplanowanych stanów. Tak więc każdy umysł musi przejść przez to, że będzie budował swoją sprawczość, będzie w interakcjach z otoczeniem sprawdzał kim jest, jaki jest, co potrafi, co jest dla niego korzystne w jakiejś tam perspektywie.
Budowanie sobie prywatnej przestrzeni rozumienia własnej sprawczości jest zatem celem umysłu, jest budowaniem jego świadomości, czyli jest niezbywalną, absolutnie konieczną, życiową funkcją.
Problem zaczyna się wtedy, gdy ów paradygmat budowania coraz to bardziej dominującej, kontrolującej sprawczości, przejmie sterowanie nad całością umysłu.
Gdy umysł zaczyna funkcjonować w trybie "zawsze więcej mojej sprawczości i kontroli nad otoczeniem i nic więcej mnie nie obchodzi", to ten umysł WCHODZI NA DROGĘ NIEUSUWALNEGO KONFLIKTU.
Owa "droga konfliktu" ma wiele wymiarów i aspektów - w szczególności aspekt wewnętrzny i aspekt zewnętrzny. Aspekt zewnętrzny objawia się w tym, że dany umysł nadaje sobie wyższy priorytet, nadrzędne prawa nad innymi umysłami, z którymi się kontaktuje. Taki umysłu pragnie owe inne umysły poniżyć, zdominować.
Aspekt wewnętrzny jest jeszcze bardziej kłopotliwy, splątany w swojej strukturze - polega on na wytyczeniu jakichś celów osobistych i dążeniu do nich na siłę, wbrew wszystkiemu, czyli także wbrew potencjalnym innym celom wewnętrznym.
Oba te aspekty - wewnętrzny i zewnętrzny - umysłu dążącego bezrefleksyjnie do dominacji i kontroli ostatecznie skończą jako sprzeczność z innymi aspektami natury, czy z prawdą o tym, jak w ogóle umysł funkcjonuje, czym jest, czy może być. Bo umysł człowieka nie zna ostatecznej struktury rzeczywistości - a więc żaden cel, który jest w stanie sformułować NA JAKIMŚ TAM ETAPIE ROZWOJU nie będzie absolutny. Każdy cel jaki sformułujemy spontanicznie, biorąc go jako pewną syntezę obserwacji świata i własnych potrzeb, zapewne będzie do wymiany na lepszy przyszły cel. Jednak ktoś, kto fiksuje się na celu wewnętrznie tak twardo, iż programowo blokuje sobie jakiekolwiek jego zmiany, prędzej czy później stanie w konflikcie z innymi celami, oczekiwaniami, jakie się w nim rozwinęły.
Nasze życie, rozwój, są drogą, zmianą, doskonaleniem. Kto się z tym nie pogodzi, kto chce tkwić mentalnie w jakimś - na starcie zafiksowanym - obrazie siebie i świata, będzie wraz z każdym doświadczeniem życia, staczał się w wewnętrzny konflikt, w obserwowanie nieadekwatności tego, co założone z tym, co aktualne. Ten konflikt będzie dźgał, będzie wywoływał cierpienie.
Nieco inną postać ma wspomniany nieusuwalny konflikt na poziomie zewnętrznym. Umysł, który w ten konflikt się stacza, to umysł dążący za wszelką cenę do dominacji nad wszystkim, co go otacza. Ten umysł w istocie nie rozumie sam siebie, nie rozumie własnych prawdziwych potrzeb, nie przejrzał tego, że nigdy nie jest w stanie zaspokoić swojego pragnienia dominacji, a wręcz im bardziej owa dominacja będzie mu się udawała, tym bardziej przybliży się do stanu ostatecznej swojej klęski. Aby zrozumieć, dlaczego tak jest postawmy sobie pytanie: na czym polega pełna dominacja nad otoczeniem?
Taką dominację opisuje sytuacja, w której umysłowi owo otoczenie maksymalnie się poddaje, nie stawiając absolutnie najmniejszego oporu. Ktoś, kto zdominował świat, nie ma już przeciwnika, nie ma celu, nie ma obiektu do zdominowania - cel wszak już osiągnął, ma już idealnie uległe otoczenie - ale wtedy stracił kompletnie sens i cel swojego istnienia, działania, dążenia. Już nie ma co dominować. Już wszystko jest idealnie posłuszne, podległe, nic nie ma woli, nic się nie opiera. Taki ktoś jest trochę jak kosmonauta wyrzucony z plecakiem odrzutowym w próżnię kosmiczną - ma możliwość ruchu w każdą stronę, jest w stanie osiągać każdy punkt w przestrzeni, ale nic nie stawia mu oporu, każdy punt owej przestrzeni jest tak samo ważny, praktycznie (emocjonalnie) nieodróżnialny od innego punktu w przestrzeni. Wtedy nie ma kompletnie żadnego powodu, aby dążyć ku czemukolwiek, jest szczególny rodzaj pustki - pustki braku emocjonalnie zrozumiałych odniesień. Wszystko jest takie samo - wszystko jest nijakie, nie mające znaczenia, obojętne w sposób absolutny. Taki umysł, który przez jakiś tam czas żył owym dążeniem do dominacji, zdobywaniem jej, łamaniem kolejnych przeszkód, gdy stanie wobec problemu tej pustki, gdy uświadomi sobie, nie tylko to, że zdobywać już nie ma co, ale wręcz samo bezrefleksyjne zdobywanie od początku było błędem, niepoprawnością umysłu, znajdzie się we własnym piekle. Nie są tu potrzebne demony, diabły, czy inne byty zewnętrzne, które fundowałyby owemu umysłowi cierpienie. To umysł sam - widząc teraz to, że jego pragnienia są sprzeczne, związane z nieosiągalnym (logicznie nieosiągalnym!) celem, że im bardziej zdobywa to, czego pragnie, tym bardziej oddala się od swojego spełnienia (bo degraduje tę przestrzeń interakcji, jaka jest niezbędna do samorealizacji), taki umysł już ostatecznie nie będzie w stanie procesować innej myśli, niż właśnie myśl o własnej wadliwości. I to jest piekło.
Co byłoby wyjściem z piekła?
Poprawne skonfigurowanie w sobie związku własnego związku z ową przestrzenią interakcji.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 16:00, 19 Cze 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|