|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 12:14, 05 Sie 2024 Temat postu: Piekło jako bezbrzeżna samotność |
|
|
Od jakiegoś czasu wierzę, że piekło jest po prostu ogromną samotnością. Zresztą moje osobiste doświadczenie, które już wcześniej opisywałem, związane z krótkotrwałym przeniesieniem mojego odczuwania, świadomości w stan wielkiego cierpienia też było właśnie przeniesieniem się w samotność. Ale nie chodzi tu o "zwykłą" samotność, nie chodzi o samotność, z której za chwilę wyjdziemy. Ja dziś rozumiem piekło jako samotność na zawsze, powiązaną z koniecznością nieustannego wpatrywania się w to, kim się staliśmy - we własną nicość, nieuporządkowanie. Paradoksalnie może się okazać, iż wobec takiego stanu lepszą alternatywą jest doświadczanie cierpienia typu palący ogień, niż bycie w tym sam na sam ze sobą...
W religii (chrześcijańskiej) też piekło jest opisywane jako odrzucenie. Bóg nie organizuje przecież potępieńcom specjalnie jakichś miejsc tortur. Jeśli piekło w ogóle miałoby mieć rację bytu, to nie potrzebowałoby jakiegoś dodatkowego zasilania, czy doglądania. Wystarczy do niego samotność.
Tyrani i despoci też krzywdzą innych w jakimś stopniu z powodu skrytego w nich mentalnego osamotnienia. Są oni w znacznym stopniu temu osamotnieniu sami winni, choć... owa wina chyba może być kwestionowana na zasadzie wskazania, iż on inaczej nie potrafią funkcjonować. Despota w swoich złych emocjach "jest napędzany" głębokim poczuciem pustki, które koniecznie chce rozładować. Owa pustka jest formą właśnie wewnętrznego osamotnienia. Problem w tym, że obecność innych istot w standardowej postaci despocie nie jest w stanie owego osamotnienia zmniejszyć. Despota nie umie czerpać z kontaktu z drugą osobą pozytywnych emocji, bo za bardzo pragnie się wywyższać, za bardzo postrzega relację z innymi na płaszczyźnie rywalizacji, wykazywania swojej przewagi i "mocy".
W ostatecznym rozliczeniu Bóg nie może krzywdzicielom rzucać na pożarcie jakichś dusz, aby taki krzywdziciel mógł się na nich wyżywać, czy rozładowywać frustracje. Mamy tu na ziemi czas, w którym powinniśmy nauczyć się układania sobie relacji z innymi istotami w sposób, niedestrukcyjny z jednej strony, ale też i SATYSFAKCJONUJĄCY SZCZERZE NAS SAMYCH z drugiej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:05, 05 Sie 2024 Temat postu: Re: Piekło jako bezbrzeżna samotność |
|
|
Piekło w wyżej opisanym sensie może być zdefiniowane jako: konieczność nieustannego wpatrywania się w to, kim się jest, co się uczyniło (albo czego się nie uczyniło, choć należało).
Weźmy tyrana, który spowodował wojnę. Oto przychodzi czas rozliczenia, a on musi patrzeć na to, co się stało w efekcie jego decyzji - widzi cierpienie jednej osoby, drugiej, trzeciej,... setnej... dziesięciotysięcznej,...milionowej... I wie, że to się stało z jego decyzji, którą teraz należałoby jakoś obronić, jakoś wytłumaczyć: DLACZEGO TO UCZYNIŁEM?
Albo nawet mały domowy despota, który dręczył swoją rodzinę, niekończącymi się pretensjami, roszczeniami, napadami złości... Oto teraz mu się "wyświetla film" z jego życia (motyw wyświetlania się filmu z całego życia jest nawet obecny u osób, które tylko przeżyły bardzo niebezpieczny epizod w życiu, a przeżyły), oto widać po kolei każdy bezsensowny (bo trudno jest mu nadać akceptowalny sens) akt pustej napastliwości wobec osób, które chciały tylko dobrze dla owego despoty, albo po prostu chciałby normalnie żyć. I oto ten mały despota rodzinny ma do obejrzenia ów film ze swojego życia - patrzy jak bardzo jego wybory były bezcelowe, ku niczemu nie prowadzące, jak bardzo były związane ze słabością, uległością drobnym frustracjom, nieuporządkowaniu emocjonalnemu. I będzie "dźwięczało" pytanie: dlaczego nic ze sobą nie robiłeś?...
Dlaczego nie naprawiłeś tego, co - jak to liczne przesłanki wskazywały - nie przynosi nic dobrego ani tobie, ani twoim bliskim.
Jest taki subtelny symptom nieuporządkowania natury, symptom zła: - BRAK SENSU w tym, co robimy.
Jeśli wokół nas dzieją się wciąż mało sensowne rzeczy, a duża część z nich wyraźnie jest związana z naszymi postawami i decyzjami, to jest to BARDZO POWAŻNY POWÓD DO ZASTANOWIENIA. Dlaczego tego nie zmieniam? Dlaczego tkwię w tym, co jest jałowe, puste, złe?...
Większość grzechów aktywnych ma swoim źródle GRZECH ZANIECHANIA. To, że coś nas wytrąciło z równowagi, że zrobiliśmy jakąś głupotę z impulsu, incydentalnie, da się jakoś obronić, można to wytłumaczyć tym, że przecież nie mieliśmy czasu się nad tym zastanowić. Ale jeśli ktoś POWTARZALNIE prowokuje te same bezsensowne sytuacje, to nie może się już tłumaczyć przypadkowością.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|