Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33373
Przeczytał: 72 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:26, 27 Paź 2020 Temat postu: O religii ludzkości |
|
|
Zacząłem taki wątek, w dziale "Religie i wyznania". Wrzucam go też tutaj, bo uważam go za ważny, a do tego, chciałbym, aby gdzieś zafunkcjonował w postaci oczyszczonej z komentarzy w dowolnej postaci. Niestety, nie wszystkie komentarze i udziały w dyskusji ciągną temat. Część dyskutantów dopisuje się do wątków raczej z potrzeby zaznaczania swojej obecności, czy innej formy promowania poglądów spoza tematyki wątku, a to potem rozbija lekturę głównego tematu. Dlatego tutaj wrzucam postać tego tematu nad którą będę w stanie panować, nie dopuszczając do rozrastania się dyskusji o kwestie nieistotne dla sprawy.
Michał Dyszyński w wątku Religia ludzkości, czyli idea ponad wszystkie religie... napisał: | Nieraz zastanawiam się, czy możliwe byłoby sformułowanie religii, która jakoś pogodziłaby wyznawców różnych religii, a może nawet - choćby częściowo - ateistów.
To byłaby jakaś taka RELIGIA DUCHOWOŚCI I CZŁOWIECZEŃSTWA.
Oczywiście nie jestem naiwny. Nie mam złudzeń, że cały świat zechciałby taką religię uznać. Są bowiem chyba ludzie, którzy jakoś piastują w sobie wewnętrzny paradygmat sporu. Są ludzie, których jakaś taka zgoda z innymi ludźmi będzie mierziła. Oni znajdą powód, aby się koniecznie najpierw jawnie odróżnić, potem o to toczyć spór, a na koniec może i walkę, aż do śmierci. Są ludzie, którzy kochają mieć wroga, nienawidzić go, podkreślać jak bardzo on jest wredny, inny, niezgodny z nimi. Są ludzie, którzy (ja tego nie potrafię do końca zrozumieć, ale obserwuję, iż tak jest) potrzebują jakiegoś takiego "odwrotnego lustra" w postaci negatywnej opcji względem siebie. Jakby w tej wrogości i negatywizmie znajdowali istotną cząstkę swojej tożsamości, jakby tylko tak byli w stanie rozumieć swoje istnienie.
Ale są też ludzie bardziej naturalnie skłonni do pogodzenia, próbujący szukać tego, co łączy, a nie tego co dzieli. Ci ludzie nie mają skłonności do podkreślania różnic, za to skupiają się bardziej na tym, co buduje wspólnotę, podobieństwo, a jeśli różnice wystąpią, to traktują je nie jako powód do wrogości i wojny, lecz jako okazję do ujrzenia czegoś nowego, ciekawego, może fascynującego w innym człowieku. Ci ludzie z owej odmienności innych czynią w swoich uczuciach powodem do (większego) polubienia swoich bliźnich.
Myślę, że to trochę ma się we krwi, czy chce się innych ludzi traktować raczej jako wrogów, konkurentów, czy dopenienie do siebie swoją innością, a więc dalej powodem do radości z tytułu, że oto złamana jest nuda, jednostajność życia.
Myślę, że ta szukająca zgody część ludzkości byłaby zdolna do sformułowania wspólnej religii - religii nie podkreślającej różnic, albo jakoś te różnice traktującej z szacunkiem i życzliwością, a skupiającej się na konstatacji jesteśmy LUDZKOŚCIĄ, wielką wspólnotą istot świadomych, czujących, w dużym stopniu podobnych sobie.
Taka wspólna religia musiałaby chyba być dość mocno zredukowana, podkreślająca rzeczy w miarę oczywiste, nie do zaprzeczenia. Ona oparłaby się o szacunek dla życia tak ogólnie, o chęć niesienia pomocy w cierpieniu, o uznanie wartości prawdy, uczciwości, a z nią też prawa do poszukiwań wyrażania siebie w sposób zgodny ze swoją naturą.
Taka religia ludzkości nie byłaby według mnie jednak skrojona na modłę pięknoduchów maści wszelakiej. Religia niesie w sobie zawsze jakiś aspekt postulatywny, związany z formą wymagalności, z ocennością, jaką stosujemy wobec siebie, uznaniem faktu, iż nie wszystko w nas jest doskonałe, a to co doskonałym nie jest, warto byłoby zmienić. Pięknoduchy bowiem nie mają w sobie mocy przyjęcia prawdy, jeśli tylko w tej prawdzie miałoby być coś niewygodnego, psującego im komfort psychiczny. Pięknoduchy na pierwszym miejscu stawiają własne dobre samopoczucie w konkretnym tu i teraz, broniąc go także za cenę zakłamania. Tym się między innymi różni religia z nerwem i mocą od religii fałszywych, że nie jest plastrem na naszą emocjonalną słabość i rozmamłanie, lecz jednak stawia wymogi wręcz żądanie poprawiania swojego człowieczeństwa, uznania tego, co nieprawidłowe, aby to poprawiać.
Gdyby więc taką religię wspólnoty ludzkości formułować, to chyba oparłaby się ona o takie postulaty:
1. Świadomość, zdolność do odczuwania cierpienia uznać za wartość, którą trzeba chronić, pielęgnować, uznawać. Niezbywalnym atrybutem świadomości jest wolność (wyboru), co praktycznie oznaczać będzie (nie wchodząc w spory co do istnienia wolnej woli) uznanie, iż każda istota, która czuje w sobie zdolność do rozważania, stawiania sobie w dualności, a potem wypracowywania decyzji aspektów rzeczywistości, powinna też - zwrotnie - uznawać podobną zdolność u innych istot. Powinna też szanować tę wolność innych istot na równi z wolnością własną.
2. Podstawową zasadą relacji między ludźmi jest WZAJEMNOŚĆ, rozumiana jako "nie czyń drugiemu co tobie niemiłe", a także "staraj się odnajdować w sobie empatię, współodczuwanie, pomocniczość względem innych". Wzajemność jest ściśle związana z wolnością, ale też z jej dualną negatywną stroną - OGRANICZENIAMI. Chodzi o to aby układ "to co do(wolne) vs to co ustalone" ewoluował w stronę rozwoju świadomości.
3. Drugą podstawową (hierarchicznie właściwie wyższą, niż poprzednia) zasada relacji między ludźmi jest poszanowanie prawdy, co sprowadza się przede wszystkim do zgody na to, aby czyjeś pragnienia, emocje, przekonania WPŁYWAŁY NA NAS, aby nie separować swojego umysłu i uczuć od innych ludzi, uznawać to co inne, a szczególnie unikać jakiegoś automatycznego przyklejania tej inności atrybutów wrogości, odseparowania się mentalnego, jako czegoś z góry nie zgodnego z nami, z góry negowanego.
4. Zasadą niezbywalną świadomości jest ROZWÓJ, poszukiwanie nowych, lepszych form rozumienia, odczuwania, wyrażania siebie. Ten rozwój jednak powinien być nieegoistyczny, nie stawiający siebie ponad rozwój, dobro, odczucia innych istot czujących. Ale też rozwój jest czymś fundamentalnie ważnym dla świadomości - bez niego świadomość się degraduje, zamiera. Zatem każda istota świadoma ma obowiązek rozwijania siebie, a także wspomagania rozwoju innych istot.
5. Religia tym podstawowym różni się od niereligii, że postuluje transcendencję, z góry jest w niej zawarte założenie, że aktualnie odczuwane tu i teraz nie może rządzić naszymi wyborami, bo jednak jest COŚ PONAD. To "ponad" w jednych formach owej religii ludzkości przyjmie zapewne postać idei Boga, w innych może jakąś formę uznania formy świętości świadomości, w jeszcze innych przyjmie postać karmy, uznania iż nasze wybory, działania mają długofalowe skutki. Ten postulat jest zatem odrzuceniem pewnej postaci nihilizmu (są różne postacie nihilizmu, nie wszystkie chcę tu odrzucić, w ramach formułowania zasad religii ludzkości, jednak jedną jego formę na pewno).
Takie 5 punktów. Skrótowo je tu przedstawiłem, ale o każdym z nich można by napisać książkę, czy nawet wiele ksiąg. Taka religia wspólna dla całej ludzkości byłaby według mnie czymś, co warto jest rozważyć... |
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:30, 27 Paź 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|