Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Motywacja do życia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:12, 23 Maj 2024    Temat postu: Motywacja do życia

Są ludzie z naturalną chęcią życia, doznawania, sprawdzania się w rozmaitych wyzwaniach. Ci osiągają sukcesy, rozwijają się. Ale są też i tacy, którzy jakby nie bardzo chcieli żyć, którym życie przecieka przez palce - brak energii, woli życia, impulsów wewnętrznych do walki z przeciwnościami. Co różni te dwie grupy osobowości?... Dlaczego jednym życie jawi się jako ciekawe, warte angażowania się, a inni najchętniej odcięliby się od wszystkiego, co ich otacza, pogrążyli w depresji, nie robili nic, albo co najwyżej ograniczają się minimum - jedzenia, grania na komputerze, wycofania się z relacji międzyludzkich.
Problem dzieci, które się alienują ze świata (ale też i sporej części dorosłych) od lat zdaje się narastać. Psychologowie chyba nie wyjaśnili przyczyn tego stanu rzeczy, tej "epidemii" bezradności i braku motywacji do życia.

Ja się też od lat nad tym zastanawiam. Właściwie to w jakimś stopniu sam się uważam za dotkniętego pewnym kryzysem związanym z motywacją. Bo nie jestem z tych aktywnych, przebojowych. Mam więc chyba, patrząc z dystansu na własne odczucia i reakcje też ciekawy obszar treningu mentalnego i obiekt obserwacji. Staram się objąć zagadnienie jakąś postacią osobistego "czuciowego modelowania". Z grubsza wyłania mi się następująca hipoteza na temat przyczyn problemu.

Współczesne społeczeństwo odrywa swoich członków od emocji i przeżyć instynktownych, naturalnych, a nie bardzo oferuje coś w zamian. Aby żyć, aby działać, trzeba
- widzieć cel
- postrzegać cel, jako atrakcyjny, czuć w jakimś stopniu jego wartość
- mieć nadzieję na to, że cel uda się osiągnąć, a więc też zapewnić warunki do realizowania tych zamierzeń, a nie np. zawalają przestrzeń mentalną czym innym.
Kiedyś życie było emocjonalnie prostsze - naturalnym bylo, że się zdobywa pracę, zakłada rodzinę, przeżywa swoje życie, oddając pałeczkę przyszłym pokoleniom. Dzisiaj dzieci szybko dostają bardzo dużo, z punktu widzenia starszych pokoleń właściwie "mają wszystko", bo są zaopiekowane, mają zapewnioną edukację, nie doskwierają im większe zagrożenia. Pozornie więc powinno być wszystko ok. Pozornie...

W rzeczywistości bowiem psychika tych młodych ludzi, nie mając doznań budujących punkt odniesienia, "nie wie, jak jest im dobrze". To, że coś osiągnęliśmy dotrze do emocji dopiero wtedy, gdy skontrastuje się z brakiem, niedostatkiem. Impuls do działania pojawia się wtedy, gdy jest WYRAŹNA POTRZEBA, aby coś dostrzeganego jako istotny cel, dawało się zrealizować.
Dzisiejsi młodzi ludzie zostali pozbawieni wielu celów instynktownych, naturalnych, a w zamian dostali cele postrzgane jako abstrakcyjne, niezrozumiałe emocjonalnie. Dziecko, które wszystko ma, bo rodzice chcą mu wszystko zapewnić, nie widzi potrzeby walki o swoją przyszłość. Bo to dziecko widzi, że "wszystko jest". Skoro tak na co dzień, w każdej chwili życia "wszytko jest", to dziwne, niezgodne z doświadczeniem będą sugestie w stylu: jak się nie będziesz uczył, to nie osiągniesz niczego w życiu. Przecież (z perspektywy młodego człowieka, który wnioskuje o swiecie na bazie obserwacji, życiowych doswiadczeń) wszystko, co w życiu jest potrzebne, "po prostu jest i już", śmieszne są te udziwnienia ze strony dorosłych, że o to ktoś miałby się kłopotać, przygotowywać jakieś życiowe strategie na wypadek, gdyby tego miało zabraknąć.
Młody człowiek dodatkowo jest też nieustannie przestrzegany przed rozmaitymi zagrożeniami - uważaj na to, nie rób tego. Tu cię może skrzywdzić przestępca seksualny, tam jest wymóg prawny, aby coś tam robić, a czegoś innego nie robić. Wciąż się mlody człowiek musi orientować w atakującej ze wszystkich stron nawale potencjlanych zagrożeń, a nie bardzo widać cel pozytywny. Psychika się przyzwyczaja do tego, że powinniśmy się bać!
Mamy byc rozważni, czyli bójmy się tego, siamtego, owamtego, nie wychodźmy na ulicę, nie spytykajmy się z tym, nie róbmy tego, czy innego. Psychika działa w warunkach nieustannej negacji dla spontanicznego tworzenia się celów, zainteresowań światem. Świat jest wrogi, a z drugiej strony...
mamy też przesadną tendencję do ukladania sobie relacji z nim w ustandaryzowany, narzucony wychowaniem, prawem, obyczajami sposób. Tu coraz mniej zależy od samego człowieka - człowiek ma się wpasować we wzorce i standardy cywilizacji, a sam "nie kombinować". Więc ten (mlody) człowiek się dostosowuje i nie kombinuje. Więc ten młody człowiek posłuszeni boi się wszystkiego, zamiast być światem zainteresowany. Życie staje się harówą, związaną z przestrzeganiem setek cywilizacyjnych wymogów i standardych, a niewiele jest w nim miejsca na to, co bazuje na impulsach w z serca, z naturalności, z emocji, które ciągną aby coś było, coś się zdarzało.

Ale nie bardzo widać tu ratunek dla młodych ludzi....
Nie ma możliwości powrotu do życia jako członek hordy pierwotnej. Ludzkość stanęła mentalnie na zakręcie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:40, 23 Maj 2024    Temat postu: Re: Motywacja do życia

Czytałem kiedyś o bardzo ciekawych badaniach psychologicznych wykonywanych raz bodaj na małpach, a innym razem na małych dzieciach. Badania polegały na tym, że stawiało się badanych w obliczu z jednej strony jakiegoś wymagania, pragnienia, a z drugiej niemożliwości zaspokojenia/realizacji tego, czego się chce. Wyniki były podobne - zarówno zwierzęta, jak i dzieci w obliczu takiego sprzecznego postawienia sprawy wpadały w silną frustrację, nie chciały potem w ogóle uczestniczyć w żadnych eksperymentach, stresując się na tyle silnie, że w ogóle odmawiały współpracy.

Ja wyciągam z tych badań chyba dość intuicyjny wniosek: tym, co najbardziej niszczy w psychice motywację jest postawienie w sprzeczności, niemożliwości realizacji czegoś, co z drugiej strony jest bardzo pożądane, oczekiwane, upragnione. Gdyby dalej wyciągać stąd wniosek, to chyba pozytywnie na rozwój motywacji wpływałoby STAWIANIE REALIZOWALNYCH, NA MIARĘ MOŻLIWOŚCI OSOBY oczekiwań. Jeśli przed dzieckiem stawia się zadania, które ono potem realizuje i widzi sukcesy, to owo dziecko przyzwyczaja się do tego, że sukcesy w ogóle może mieć, że w życiu warto jest się starać.
Odwrotnie psychika zareaguje gdy co prawda postawi się jakieś wymogi, ale one będą albo bardzo trudne, albo wręcz w ogóle niespełnialne. Wtedy, jeśli taki rodzaj wpływu na dziecko (ale tez i na dojrzalszych ludzi) się stale powtarza, jeśli widać, że na sukces w ogóle nie ma szans, to taka osoba powoli mentalnie zniechęca się do sprawczości ogólnie, zanika w niej pozytywna motywacja.
Współczesne wychowanie wg mnie często popada w przesadę zarówno pod kątem wymagań, czy innych oczekiwań, jak i w zakresie generowania lęków, poprzez wskazywanie nieustanne niebezpieczeństw tego świata. Jednocześnie dzieciom się mówi: "ty się tylko ucz, nie wychodź na ulicę, bo tam jest niebezpiecznie, ucz się, bo to ci zapewni lepsze życie w przyszłości". Ale dla dziecka owa przyszłość jego życia jest w znacznym stopniu abstrakcją, nie przemawia do niego. Dziecko widzi tylko to, że jest zamknięte, otoczone kordonem i że ma się ciągle bać. Więc (posłusznie... a jakże!) się boi i coraz rzadziej w jego pragnieniach pojawia się jakiś spontaniczny własny pomysł. Dziecko jest zniechęcane emocjonalnie do okazywania zaciekawienia, do próbowania nowych rzeczy, do brania się za bary z życiem. W końcu już tylko wali w klawiaturę komputera, grając w jakąś grę - wtedy jest bezpieczne, zaś w koncu tak gry są tworzone, aby zwykle dawać szanse wygrania. Bo taka jest zasada - gra ma wciągać, czyli nie może być ani zbyt frustrująca, ani też zbyt łatwa. I to się sprawdza. Dziecko ma mentalność dostosowaną do emocjonalnej łatwizny, żyjąc niby w emocjonalnej strefi komfortu, ale to wszystko na krótką metę. Bo nie trenowane rzeczywisttymi problemami emocje coraz bardziej się zwijają, stają się przeczulone, niezahartowane. Aż przychodzi frustracja typu "to ja już niczego w życiu nie osiągnę, mogę tylko grać na komputerze, gdzie zadania są dostosowane do tego, co umiem". Dziecko wtedy nie chce przekraczać swoich ograniczeń, nie rozwija się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin