Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje życiowe odkrycia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:46, 21 Sie 2023    Temat postu: Re: pozwól ludziom być innym, niż ty

Ludzie często pokrywają brak zrozumienia jakiegoś zagadnienia upieraniem się przy samym używaniu nazw dających opis tego zagadnienia.
I nie ma się co dziwić, że jak ktoś nie ma dostępu do istoty sprawy, to się skupi na tym, do czego dostęp w końcu posiada - na samych nazwach, ewentualnie ich społecznych odniesieniach.
Z drugiej strony mamy ludzi głęboko myślących, myślących matematycznie, którzy nie upierają się przy jakimś tam wybranym nazywaniu czegoś, którzy gotowi są negocjować inny opis, alternatywne spojrzenie na sprawę - byle to spojrzenie było spójne i konstruktywne. Dla nich najważniejsze są znaczenia, a nie to jakimi słowami te znaczenia określimy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:08, 19 Gru 2023    Temat postu: Re: pozwól ludziom być innym, niż ty

Właściwie to bardzo od niedawna powoli dociera do mnie jedna prawda tak fundamentalna, że "aż mną trzęsie" z racji na wcześniejsze jej niedostrzeganie. Chodzi o zagadnienie kompletności.
Prawdę można sformułować krótko:
Kompletność w rozwoju i rozumowaniu jest bardzo ważna, ale nie wolno jest jej stosować w nadmiarze!
Rozpisywałem się o kompletności, wierząc, iż ona zapewnia dopiero sens. Ale dziś twierdzę, że kompletność ma swoje optimum, maksimum, zaś po osiągnięciu owego maksimum, trzeba być bardzo ostrożnym w dalszym rozumowań ukompletnianiu. Rozumowania są twórcze, jeśli są otwarte, jeśli "czekają na dalszy ciąg".
Rozumowania skompletowane całkowicie nie budują już wyzwań, po jakimś czasie stają się martwe, bo nic z nimi dalej nie daje się zrobić.
Czyli nie tylko brak kompletności jest błędem rozumowania, ale także kompletność w przesadzie jest błędem, choć innego już rodzaju.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:55, 24 Lut 2024    Temat postu: Re: pozwól ludziom być innym, niż ty

Ciekawym moim odkryciem jest przekonanie się, jak głęboko w myślenie i odczuwanie sięga zasada wzajemności, a także jak synchronizującą rolę w interpretacji zdarzeń i relacji z ludźmi pełnią rozmaite nadzieje, które mamy, bądź nie. Zaobserwowałem w swoich własnych reakcjach efekt, który był dla mnie zaskoczeniem.
Opiszę go w trochę osobistej formie wyznania (może nawet zbyt osobistej, ale chcę się podzielić bardzo ciekawym i ważnym odkryciem, więc trudno, choć czuję dyskomfort).
Wychowywałem się w rodzinie, w której nie doznawałem zbyt wiele akceptacji, raczej nadmiar krytyki. Próba jakiegoś wyżalenia się moim rodzicom na coś, co mnie gnębiło prędzej kończyła się koniecznością wysłuchania jak to jest to wszystko moja wina, nie reakcją pocieszenia, czy życzliwego zrozumienia. W końcu uznałem, że żalenie się komukolwiek na przykrości, jakich się doznaje nie bardzo ma sens. Doszło też spostrzeżenie, że w ogóle ludzie, którzy dużo się żalą innym, właściwie to "wiszą na cudzych emocjach", stają się jakby wampirami energetycznymi, bo sobie próbują poprawiać emocje poprzez to wygadywanie się, próby poszukiwania pociechy. Ostatecznie uznałem, iż to w ogóle nie specjalnie ma sens - całe to żalenie się. Postanowiłem w sobie wdrożyć program zmiany pod tym względem, czyli przyzwyczajenia swojej emocjonalności do schematu, iż wszystko co mnie gnębi emocjonalnie jest wyłącznie moim problemem, a nikomu nic do tego, czyli żalił się nikomu nie będę. I rok za rokiem ten program zmiany emocjonalności zacząłem realizować. Dzisiaj praktycznie nie żalę się nikomu prawie na nic (przynajmniej w rodzinie). Nawet jak się czuję jakoś bardzo źle, nawet gdy wszystko we mnie wyje i wariuje, to staram się mieć dla otoczenia życzliwie uśmiechniętą twarz, nawet słówkiem nie napomykając o tych emocjach we mnie. Ciekawy jest efekt dalszy - konsekwencja takiej postawy.
Stosując ową postawę wobec siebie, nie zamierzałem jej przenosić na innych. To była moje decyzja, aby się nikomu nie żalić. Wobec innych przyjąłem zasadę, że staram się być empatyczny, życzliwy, jak się ktoś źle psychicznie czuje, to zamierzam go wysłuchać, także pocieszyć. To, że ja sam nie chcę być dla nikogo ciężarem, nie oznacza, iż sam nie mogę czyjegoś ciężaru trochę ponieść w jakimś stopniu. Okazało się jednak, że mam z tym problem. Okazało się, że aby zrealizować swój wcześniejszy program blokowania jakichś emocjonalnych prób (potrzeby) kontaktu w celu wyżalenia się z tytułu moich gorszych stanów psychicznych, daje zwrotnie efekt, że PRZESTAJĄ OGÓLNIE ROZUMIEĆ LUDZKIE ŻALENIE SIĘ, JAKĄŚ CZĘŚĆ EMOCJI LUDZI TRAKTUJĘ JAKO "DZIWNE". Bo gdy te emocje u mnie są blokowane, traktowane jako "na cenzurowanym", nieobecne, to potem nie potrafię swojej psychiki przestawić w tryb "to teraz te emocje będę współodczuwał". Mam problem ze współodczuwaniem z kimś jego problemów, bo wybudowałem w sobie blokadę dokładnie w tym aspekcie, a ta blokada działa jako całość. I, póki co, nie potrafię jej przestawić w tryb selektywny, czyli taki, że sam siebie traktuję twardo, umiem odgrodzić się od potrzeby poszukiwania zainteresowania moimi problemami ludzi, a ludzi traktować w trybie miękkim, empatycznym, czyli życzliwie wysłuchując, co mają mi do powiedzenia. Jedyne co umiem w tej sytuacji, to dość nieszczerze milczeć, gdy ktoś mi coś o sobie mówi, aby się wyżalić, czy o czymś opowiedzieć. Jest to nieszczere, bo w spontanicznych emocjonalnych odczytach cały czas odczuwam zgrzyt, nieadekwatność, takie wołanie z głębi emocji "przecież kogo to obchodzi!?...", "przecież nie ma sensu o tym mówić!", "po co ktoś w ogóle zawraca mi tym głowę?...".
Wychodzi trochę na to, że danie komuś daru szczerego zainteresowania nim jest jakoś związane z tym, czy w ogóle wewnętrznie jest skonfigurowany na tryb "wrażliwość, akceptacja" cały "aparat współodczuwania". Zablokowanie tego trybu w jednym ważnym aspekcie (odczuwanie własnych problemów, chęć wyżalenia się) bardzo silnie oddziałuje na w ogóle postrzeganie, zdolność sięgnięcia do spontanicznej sfery osobowości, w celu "zasięgnięcia porady intuicji", właściwie to blokuje taką możliwość. Człowiek wtedy nie umie się "nastroić wewnętrznie" do realizacji celu bycia empatyczną, współodczuwającą osobą.

Ogólnie jest problem z funkcjonowaniem w TRYBIE DYSCYPLINY. Tryb dyscypliny narzucamy sobie świadomością, wolą, w celu powstrzymania tych spontanicznych, najczęściej emocjonalnych "głosów z naszego wnętrza", które się sprzeciwiają realizacji ważnych dla nas zadań. Przykładowo w trybie dyscypliny uczymy się do egzaminu - czyli narzucamy sobie czynność przyswajania jakiejś wiedzy, choć może bardziej mielibyśmy ochotę (spontaniczny głos w nas to by nam sugerował) pójść sobie na spacer, zrelaksować się przy grze komputerowej, może iść na imprezę, albo na spotkanie z miłą osobą. Jednak w trybie dyscypliny wytłumiamy te przeszkadzające w realizacji założonego celu pragnienia, sugestie emocjonalne.
Działając w trybie dyscypliny odcinamy się od (przynajmniej jakiejś znaczącej części) emocji i intuicji. To z kolei powoduje, że potem nie będziemy w stanie od tej sfery naszej osobowości, mieć wsparcia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:39, 28 Kwi 2024    Temat postu: Re: pozwól ludziom być innym, niż ty

Kiedyś byłem chyba bardziej skupiony na kompletności, na tym, aby rozpoczęte zakończyć. I nie porzucam ten tendencji całkiem, choć widzę też jej ograniczenia. Od pewnego czasu bardziej do mnie dociera to, że zamknięcie pewnych spraw, niektórych refleksji nie jest wartością aż tak wielką, jak ją kiedyś postrzegałem. Pewne sprawy dobrze jest zostawić tylko rozgrzebane, pewne myśli najlepiej zadziałają, gdy nie są wyjaśnione - niech dźgają tym swoim pytającym, a irytującym niedopełnieniem.
Czasem lepiej sprawdzi się myśl kompletna, a czasem lepsza będzie właśnie taka, która zostawi opcje do rozważania, która nie pozwoli się zamknąć i odłożyć na półkę. To po prostu zależy od sytuacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:39, 10 Maj 2024    Temat postu: Re: pozwól ludziom być innym, niż ty

Trwała zdolność do doskonalenia, zmiany osobowości na lepsze domaga się DWUSTRONNEJ RELACJI, przepływów nie tylko prostych, opartych o jednorazowy akt sprawczy, lecz do interakcji, w której na poprzednich etapach rozwoju budowane są kolejne etapy, kolejne piętra rozwojowe.
Błędem jest najczęściej poleganie tylko na jednostkowej intencji robienia czegoś w nowy sposób. To się bardzo często nie udaje, bo po wyczerpaniu pierwotnego impulsu woli, człowiek dalej nie umie podążać w stronę dalszych progresów. Rozważnym podejściem byłoby przygotowywanie sobie w działaniach gruntu pod kolejne etapy pracy nad tym, co pragniemy doskonalić. W tych etapach trzeba przewidzieć miejsce na obserwacje tego, co się zmieniło, co się dodatkowo zdarza, a także na korekty pierwotnych planów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:51, 20 Maj 2024    Temat postu:

Właściwie to nie widzę takich w pełni wiarygodnych źródeł informacji na tym świecie w ogóle. Pogodziłem się już z tym, że jakość informowania się ludzi nawzajem jest niska. Składają się na to następujące okoliczności:
- ludzie przy komunikowaniu bardziej są nastawieni na zmanipulowanie innych, na osiąganie celów społecznych niż po prostu obiektywne informowanie o sprawach
- ludzie bardzo upraszczają, generalizują, nie zastanawiają się nad głębszymi aspektami sprawy, przez co często nawet ich komunikaty są w trudne do bardziej obiektywnego zinterpretowania.
- język jest nieprecyzyjny, a większość ludzi przy komunikowaniu się zakłada raczej to, że ich odbiorca dokładnie zrozumie to, co oni sobie myślą, a nie stawiają sobie pytanie o to, jakie różnice w pojmowaniu między nadawcą i odbiorcą występują, a więc jak należałoby SPRYTNIE skonstruować przekaz, aby poinformowanie było niemylące.
- ludzie ogólnie przy porozumiewaniu się większą uwagę zwracają na przekaz emocji niż na treść merytoryczną
- w większości przypadków w ogóle owa treść do przekazania, jaką ludzie chcą zakomunikować, jest słabo określona, funkcjonująca jedynie intuicyjnie, a nie w postaci dobrze przemyślanego logicznego opisu. Coś, co jest z natury rozmyte, intuicyjne, niejasne, nie stanie się jasnym i konkretnym tylko dlatego, że ktoś ma intencję przekazania tego drugiej osoby, a potem użyje do tego celu jakichś tam słów.

Po utracie tej nadziei na bycie domyślnie rzetelnie poinformowanym, należałoby się chyba skupić na wypracowaniu sobie nastawienia, które będzie pozbawione niespełnialnych oczekiwań w tym zakresie. A dalej warto byłoby dopracować się jakichś nowych oczekiwań dla komunikacji międzyludzkiej, w ramach których z zasady każdy przekaz od innych traktuje się jako mało wiarygodny i dopiero jakaś własna obróbka informacji może ewentualnie z takich przekazów uczynić coś bardziej godnego zaufania.

Większość ludzi chyba nie widzi tego problemu tak ostro jak ja, bo prawie wszyscy biorą tę intuicyjność i niejasność przekazu jako coś oczywistego, a nawet pożądanego, a przede wszystkim NIGDY NIE POZNALI ALTERNATYWY, czyli nie podjęli prób bardziej zobiektywizowanego i ścisłego (matematycznego) formułowania myśli.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:01, 26 Maj 2024    Temat postu:

Całkiem niedawno odkryłem dla mnie zaskakujący rodzaj dychotomii myślenia i emocji.
Idea jest z grubsza następująca:
Aby w ogóle realizować jakikolwiek cel, niezbędne jest wyłonienie go z jakiejś postaci przypadkowości, chaosu. Jednak wyłoniony cel, a nawet zrealizowany już cel, za chwilę znowu zapadnie się w nową postać chaosu, utworzonego przez te nowe (nieznane) odniesienia, które powstaną w tej nowej sytuacji, w jakiej znalazła się świadomość po zrealizowaniu celu.
Chaos zatem nigdy nie da się przezwyciężyć całkowicie; można go pokonać w jakimś aspekcie, ale on za chwilę do świadomości wróci pod postacią konstruowania nowych odniesień, względem sytuacji, którą stworzył zrealizowany cel.

Trochę pobocznym wątkiem tego prawa niezbywalności aspektu chaotycznego jest przeniesienie go na relacje międzyludzkie, w tym relacji miłości, bliskości. Miłość zawsze będzie uwikłana w przypadkowość, chaos, budowanie nowych wyzwań dla świadomości. Inaczej rzecz nazywać: miłość nigdy nie da się ostatecznie zrealizować!
Są pewne cele, które można zrealizować ostatecznie - takim celem jest np. "policz od 1 do 10" - po osiągnięciu liczby 10, cel jest osiągnięty. Można zrealizować całkowicie cel, który jest jednoznacznie określony - np. zarób 10 tys. złotych. Cel "zrealizuj miłość" jest innego rodzaju. Miłość realizuje się nieustannie, jest trwaniem permanentnie w niej, ale nie ma tu stanu docelowego, który by zakańczał sprawę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:56, 29 Maj 2024    Temat postu:

Celem domyślnym życia są pozytywne emocje.
Z tym celem jest jednak podstawowy problem - że poszukując tylko ich samych, sterując bezpośrednio na taką postać emocji, jaką oferują nam życiowe okoliczności, nie osiągamy celu. Dopiero rozum dołożony do owej układanki jest w stanie stworzyć warunki ku temu, aby emocjonalne spełnienie okazało się trwałe, aby jedne emocje nie psuły pozytywnego efektu innych emocji.
Bo emocje same w sobie, w czystej postaci występują najczęściej w postaci skonfliktowanej wzajemnie. Widać to chyba najwyraziściej, gdy zastanowimy się co się dzieje w nas, gdy poszukujemy rozrywki - czyli tego, co ma dać nam emocjonalne zaspokojenie. Dobrym przykładem jest frapująca gra komputerowa. Większość gier ma poziomy trudności dobierane samodzielnie przez użytkownika. Można wybrać sobie opcję łatwych zwycięstw, albo tych trudnych. Pójście na łatwiznę, czyli zapewnienie sobie łatwej emocji sukcesu daje jednak też małą satysfakcję; wręcz nieraz w ogóle nie daje satysfakcji. Dopiero "posolenie" sukcesu trudem, albo dorzuconym jakimś konfliktem, kłopotliwością sprawia, że sukces daje satysfakcję, wyzwala emocję pozytywną w zadowalającym stopniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:58, 12 Lip 2024    Temat postu:

Ważnym moim życiowym odkryciem było pełniejsze uświadomienie sobie jak bardzo zawyżam ocenę zdolności rozumowania i rozpoznawania rzeczywistości przez różnych ludzi. Powiązane jest to z tym, że bardzo często mimowolnie bierzemy (ja też kiedyś bardziej byłem w tym względzie podatny) czyjś lans albo funkcję społeczną (np. posiadanie określonego stanowiska, zawodu, roli) za objaw mądrości i kompetencji. Oczywiście w pewnych przypadkach rzeczywiście jakaś forma owej kompetencji występuje - np. wykształcony medycznie doktor ma średnio znacznie większą wiedzę medyczną niż reszta społeczeństwa. Jednak wiele stanowisk i ról społecznych jest przyznawanych bez sprawdzenia wiedzy i umiejętności. Często sam fakt sprawowania władzy przez kogoś w odbiorze otoczenia "dodaje" mu inteligencji. A przecież zewnętrzne nadanie komuś stanowiska nie zmienia jakoś magicznie rozumu danego człowieka. Często wręcz władza deprawuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:57, 05 Sie 2024    Temat postu:

Mentalny multitasking
Ciekawym odkryciem dla mnie jest próba wdrażania pewnej formy mentalnego multitaskingu. Domyślnie życie traktujemy jednowątkowo - to, co widzimy, to co się dzieje, przepełnia nas, ogniskując całkowicie uwagę. Taki schemat mentalny jednak powoduje, że wszystko nas wciąga na maksa, emocje nas potrafią "rozwalać", odczuwamy rzeczywistość bez szans na zrelatywizowanie negatywnych wpływów. Nawet taka głupia, drobna rzecz jak konieczność czekania na coś - np. na wizytę lekarską, czy w jakiejś kolejce. Kiedyś, gdy jeszcze nie wdrożyłem sobie pewnych form multitaskingu mentalnego, czas oczekiwania bardzo mi się dłużył, gnębił ogromną nudą, sprawiał cierpienie. Ale od pewnego czasu, czyli mniej więcej wtedy, gdy stworzyłem sobie "drugi wątek mentalny", długie nudne oczekiwania na coś prawie przestały być problemem. Oto zawsze mogę sobie znaleźć zajęcie - czy to jakąś formę medytacji, czy kontynuację rozmyślań na jakiś temat.
Coraz bardziej się ćwiczę w życiowej wielowątkowości i przekierowywaniu uwagi z tego, co mi próbują zlecać siły tego świata na to, co ja sam sobie przygotowałem. Świat sam mnie trochę do tego przymusił - atakując kompletnie bezużytecznymi informacjami i bodźcami, jak reklamy, emocjonalne paplanie ludzi, konieczność długiego przebywania w pomieszczeniu, w którym nic ciekawego się nie dzieje. Na to wszystko jest prosta rada - MIEĆ JAKIŚ MENTALNY PROJEKT DO PROCEDOWANIA DALEJ. U mnie są to różne rozmyślania, czy pewne formy medytacji, wizualizacji, wspomnień.
Problemem bywa umiejętność odpięcia uwagi od świata. Szczególnie trudne jest odpięcie uwagi od najbardziej namolnych agresorów mentalnych. Reklama jest tu ciekawym modelem - jest z jednej strony właśnie nakierowana na to, aby uwagę przyciągnąć, a jednocześnie przy tym jest bezużyteczna, tylko drenuje nam energię, tylko powoduje stratę czasu. Ale na byciu pod presją reklamy właśnie dobrze jest zdolność do mentalnego multitaskingu trenować.
To nie przyjdzie samo z siebie, bo jesteśmy biologicznie zaprogramowani do reagowania na bodźce. Wręcz naszym przodkom było to niezbędne do przeżycia - to, aby się nie pozbawiać czujności, aby być gotowym do reakcji w każdej chwili życia. Jednak życie w cywilizacji zmieniło zasady. Siedząc w bezpiecznym miejscu, np. odpoczywając w domu, utrzymywanie w sobie owej czujności na bodźce (przynajmniej na tym domyślnym biologicznie poziomie) jest niepotrzebnym obciążeniem uwagi. Więc warto jest się tu przeprogramować, zmienić nawyki, odruchy. W bezpiecznym, sprawdzonym, przewidywalnym w zakresie tego, co się zdarza miejscu nie musimy ciągle skanować otoczenia pod kątem, co takiego istotnego się pojawia. Z góry możemy założyć, iż zapewne nie będzie tu nic ani ciekawego, ani ważnego z życiowego punktu widzenia (np. niebezpiecznego). Wtedy to nasza uważność na świat, jeśli jej na nic nie przekierujemy będzie nas dręczyła poczuciem nudy. Trening odrywania uwagi od świata, a przekierowanie jej na aktywność wewnętrzną wtedy bardzo się opłaca.
Na co uwagę można przekierowywać?
- Na medytację
- Na modlitwę (opcja dla osób religijnych)
- Na procedowanie jakiegoś zagadnienia opracowywanego etapami
- Na obserwację funkcji swojego ciała
- Na wyobrażanie sobie czegoś intensywnie, planowanie czegoś.
To można trenować nie tylko w poczekalni do lekarza, ale jadąc pociągiem, a nawet na szczególnie nudnych spotkaniach rodzinnych i towarzyskich, z których nie udało się nam wymigać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:48, 10 Sie 2024    Temat postu:

Rygoryzm moralny jest dość naturalną próbą niedopuszczenia do takiej formy relatywizowania wymogów etycznych, która by spowodowała de facto zaniechanie ich stosowania. Rygoryzm jest też niezbędny wobec osobników, którzy w ogóle nie chcą się stosować do wymogów moralnych. Jest formą zapobiegania nieodpowiedzialnym, lekceważącym postawom, czyli wobec tych osób, które ogólnie odpowiedzialność odrzucają, albo bardzo niestabilnie próbują ją podjąć pewnie jest to słuszna forma wpływania na ich nieresponsywną, albo rozchwianą psychikę. Wtedy rygoryzm się sprawdza.
Inną ocenę rygoryzmów będziemy jednak mieli w kontekście osób, które z zasady mają dobre intencje, są odpowiedzialne, rozsądne. Od pewnego poziomu rozwoju umysłu i poczucia odpowiedzialności rygoryzm staje się balastem - wtedy lepsze efekty dają wolne rozpoznania umysłu takiej osoby. Osoba mądra, mająca szczere i dobre intencje z własnej nieprzymuszonej woli zrealizuje ten cel, jakiemu rygoryzm miał służyć, a do tego zrobi to lepiej, bo twórcza i inteligentnie dostosowując działanie do unikalnych warunków danej sytuacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:10, 11 Paź 2024    Temat postu:

Moim dzisiejszym fundamentalnym odkryciem jest zdecydowanie głębsze niż do tej pory uświadomienie sobie tego, że wszystko ma swój czas.
To - tutaj skrótowo podane - sformułowanie idei chyba trochę powinienem skomentować, z racji na to, iż przy pewnych narzucających się odczytach może być mylące.
Przede wszystkim chcę sprostować potencjalną interpretację związaną z myślą, iż wszystko miałoby mieć "ten jeden jedyny czas". Tzn. ściślej - takie przypadki też będą, że szansa na coś się już nigdy nie powtórzy, ale z kolei dla innych przypadków szanse będą się pojawiały wielokrotnie. Choć pojawią się czasem częściej, a czasem rzadziej (w niektórych przypadkach bardzo rzadko - np. będą tylko dwie szanse na całe życie).

W każdym razie głównym przekazem mojego życiowego odkrycia tutaj jest to, że nie należy oczekiwać, iż już po powstaniu idei, celu, przekonania o słuszności czegoś powinniśmy oczekiwać natychmiastowej tego czegoś realizacji. Nawet słuszne cele, idee muszą nieraz swoje "odleżeć", dostać własne okienko czasowe. I tak jest słusznie, tak jest zgodnie z naturą świata, który jest w jakiś sposób niezależny od chciejstw umysłów, które wszystko chciałyby nieraz mieć od razu, na już. A tu... umysł musi się nieraz uzbroić w cierpliwość. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:12, 30 Paź 2024    Temat postu:

Fundamentalnym odkryciem życiowym jest też uświadomienie sobie, że nie zawsze warto jest działać z maksymalną skutecznością, albo dążąc do kontroli.
Intuicyjnie celem działania jest ekspansja i skuteczność, która wywyższa sprawność w osiąganiu celu. Ale silna własna sprawczość degraduje sprawczość innych osób, które też uczestniczą we wspólnych działaniach. Poza tym czasem dobrze jest dać otoczeniu czas na reakcję, na to, aby okazało ono, jaka jest jego odpowiedź na pierwsze próby jego modyfikacji, poczynione z naszej strony.
Dziś coraz częściej oddaję sterowanie innym, czekam, aby się wykazali, mieli swój udział, sprawczość, kontrolę. Ja nie muszę wszystkiego robić sam, ani nawet wyznaczać wszystkiego samodzielnie. I to jest wkalkulowane, zaplanowane przeze mnie w całość interakcji ze światem i ludźmi.
Są oczywiście też i obszary, w których staram się działać z maksymalną kontrolą i sprawczością. Ale to są zwykle takie obszary, które sprawdziłem pod kątem braku kolizji z czyimiś celami, ważnymi wartościami. Jeśli moja wolność zachodzi na czyjąś wolność, to staram się nie być inwazyjny, lecz działania synchronizować w trybie NEGOCJACJI.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:35, 07 Lis 2024    Temat postu:

Próby znalezienia akceptacji swoich przekonań w oczach innych ludzi, choć są naturalnym sposobem kontaktowania się, a także ważnym stabilizatorem myślenia, z innej strony patrząc, mogą być ograniczające rozwój.
Ja od jakiegoś czasu, wobec pewnej części moich myśli, idei nie szukam już akceptacji u nikogo. Staram się patrzeć trzeźwo na ludzkie możliwości, a zatem gdy widzę, że czyjeś ograniczenia są akurat takiego typu, że zrozumienie tego, co mam w danym obszarze do powiedzenia jest dla owego kogoś za trudne, to rezygnuję z prób poszukiwania owego zrozumienia. Każdy ma swój konkretny zakres możliwości mentalnych i tego nie przeskoczy. Oczywiście odnosi się to także do mnie - ja z kolei nie załapuję wielu aspektów, które dla innych ludzi będą jasne i zrozumiałe, a dla mnie pozostana tylko czarną magią.
To, że nie szuka się (straciło się nadzieję na sukces w tym zakresie) akceptacji i zrozumienia, trochę będzie człowieka emocjonalnie uwierało. Instynktownie bowiem tej akceptacji poszukujemy. Ale przecież i tak rzadko ją znajdujemy, albo znajdujemy w postaci, która niekoniecznie nam odpowiada. Więc pogodzenie się z tym, że będziemy mieli jakiś mentalny obszar "tylko nasz" i niczyj więcej, jest ważnym aspektem mentalnego pogodzenie się z własnymi pragnieniami. To i tak w końcu trzeba w sobie kiedyś będzie wdrożyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:48, 07 Lis 2024    Temat postu:

Dziś uważam, że praktycznie wszystkie uproszczenia mają moc okłamywania osoby, która uproszczenia stosuje. Oczywiście jeśli ktoś upraszcza, ZE ŚWIADOMOŚCIĄ CO I JAK UPRASZCZA, to może ustrzec się tego negatywnego wpływu uproszczeń. Ale jednak struktura rozumowania chyba powinna być taka, że gdzieś ogarniamy pewien rodzaj całości, mamy go przynajmniej "w tyle głowy", a same jednostkowe oceny, pomniejsze uproszczenia traktujemy jako tymczasowe. Uznawanie uproszczonych ocen w jakiejś partykularnej sprawie za "rozwiązanie" sprawy, wydaje się być błędnym intelektualnie podejściem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33732
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:52, 13 Lis 2024    Temat postu:

Jednym z ciekawszych odkryć związanych z obserwacją własnych odruchowych stanów mentalnych było przekonanie się, jak głęboko sięga w postrzeganie rzeczywistości zasada wzajemności w relacjach z ludźmi.
"Rzecz" wzięła się z tego, że pewna część moich rozmówców (osoby z rodziny), zapewne wiedziona jakimiś mocno rywalizacyjnymi, przekornymi intencjami właściwie bezwiednie negowała moje oceny, uwagi. Widząc, że na niekonfrontacyjnej płaszczyźnie nie ma z tymi osobami kontaktu, postanowiłem pogodzić się z faktem, że te osoby praktycznie zawsze, co bym nie powiedział, będą to negowały, krytykowały, odrzucały. W takich sytuacji tez uznałem, iż powinienem wygasić w sobie, już gdzieś na poziomie odruchów emocjonalnych, jakiekolwiek pragnienia dzielenie się z owymi osobami moimi odczuciami, ocenami, emocjami. Powiedziałem sobie, że te osoby będę traktował na zasadzie niesymetrycznej - ja gotów jestem je wysłuchać, będę uprzejmym, niewtrącającym się w tok przemowy słuchaczem, ale sam zabraniam sobie inicjować jakiekolwiek wypowiedzi o mnie, na mój temat w szerszym kontekście, a już na pewno nie będę się dzielił swoimi odczuciami, emocjami, ocenami. I, po pewnym okresie pracy nad sobą, treningu wewnętrznym udało mi się w znacznym stopniu zrealizować - już nie pojawiały się we mnie żadne pragnienia podzielenia się z owymi osobami jakimikolwiek moimi odczuciami na żaden prawie temat. Byłem w rozmowach z tymi osobami tylko (prawie) biernym słuchaczem. "Prawie" tu oznacza, iż czasem co jakiś czas odpowiadałem jakimiś półsłówkami, czasem potwierdzeniami, ale z założenia były one jak najbliżej tego, co mi peroruje dana osoba, a nie zawierały "niczego ode mnie".
Teraz przechodzę do clou - do głównej obserwacji moich stanów. Oto zauważyłem, że mam coraz większe trudności z narzuceniem sobie w ogóle słuchania owych osób. Wygaszanie w sobie odpowiedzi na to, co dana osoba mówi, blokowanie osobistej reakcji na zasadzie "ta moja osobista reakcja i tak nie jest tu oczekiwana, a więc jest zbędna", powoduje mimowolne, gdzieś na poziomie odruchowym, podświadomym ignorowanie większości z tego, co ktoś mi komunikuje. Nie umiem się w tym trybie skupić, czy poważnie - jako moja odpowiedź -potraktować czyichś słów. Bo na poziomie spontaniczno - odruchowym, coś we mnie ze środka woła "to w ogóle jest zbędne", albo "ok. zapominamy od razu, bo nie ma tu nic do zadziałania z mojej strony".
Efekt mimowolnego ignorowania wypowiedzi osób o despotycznych, konfrontacyjnych sposobach kontaktowania się jest w moim przypadku silny, zaskakująco silny... Nie umiem go właściwie pokonać samym wysiłkiem woli, bo nawet gdy próbuję, to większość mojej energii psychicznej pochłania sama walka ze sobą, aby przeciwstawić się własnym odruchom, co dalej też z automatu oznacza, iż i tak nie poświęcam tej energii na percepcję tego, co ktoś mówi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
Strona 6 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin