Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja mentalna obrona przed atakami w dyskusji

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:25, 08 Sie 2021    Temat postu: Moja mentalna obrona przed atakami w dyskusji

W dyskusjach, jak i w życiu występuje aspekt walki. Aspekt ten jest o tyle ciekawy, że mieszają się w nim dwa, w dużym stopniu niezależne fronty
1. front walki myśli, idei, intelektu, merytorycznych rozstrzygnięć
2. front walki o dominację na gruncie czysto personalnym, o pierwotne poczucie dominacji, wywyższenia nad przeciwnikiem.

Ja sobie już dawno temu zadałem dość podstawowe pytanie: który z tych frontów jest tym MOIM?
Do czego dążę w dyskusji, co jest celem?
I udzieliłem sobie odpowiedzi dość jednoznacznej - interesuje mnie prawie (występuje pewna minimalna domieszka drugiego frontu, ale o bardzo specyficznym charakterze) wyłącznie sukces na froncie 1. Właściwie (dla przeciętnego odbiorcy, który z bardzo dużym prawdopodobieństwem nigdy nie brał pod uwagę tych wyjątków, o których myślę) to wyłącznie.
Jestem w tym aspekcie na tyle jednoznacznie po stronie owego frontu 1, że gotów jestem ostentacyjnie rezygnować z jakichkolwiek sukcesów na froncie 2, wręcz traktuję owe sukcesy pogardliwie, albo - gdyby one u mnie występowały - to obawiałbym się, czy czasem nie zdradziłem swoich ideałów, czy czasem nie jest "ze mną źle".
Ten jednoznaczny wybór wiąże się też z innym rodzajem efektu - efektu obronnego przed atakiem na mnie ze strony ludzi.
Ten aspekt ma związek jeszcze z pewnym NIEZBYWALNYM WYMOGIEM, jaki sobie stawiam - wymóg symetrycznego traktowania siebie i innych.
To, co jest ZASADĄ musi mieć taką właściwość, że działa niekoniunkturalnie, tylko właśnie samo swoją niezbywalną "koniunkturę poprawności" tworzy. Zatem - jeśli w ogóle miałbym prawo mówić o jakichkolwiek ideach, które wyznaję, zasadom, które utożsamiam - to owe zasady i idee muszą być nie tylko wyrazem mojego nastawienia, chciejstwa, leczy być OGÓLNE, ich ostrze nie może być z góry ustawione na wrogów, lecz musi być sformułowane obiektywnie, niezależnie od stron, na zasadzie ślepej Temidy, której sądy nie są stronnicze. To zaś oznacza, że także zasada priorytetu dla sądów merytorycznych, intelektualnych działa nie tylko w tym, jak ja sam formułuję moje myśli, lecz także JAK OCENIAM UWAGI DO MNIE KIEROWANE.
Skoro zatem sam staram się nie kierować uwag personalnych, nie przenosić dyskusji na walkę personalną, to - dokładnie na tej samej zasadzie - gdy ktoś próbuje ściągać dyskusję na aspekty personalne, ja zamierzam takie działanie traktować jako złamanie zasad poprawności, jako działanie wadliwe, często wręcz nawet niegodne, jako świadczące na niekorzyść tego, kto je zastosował.
Gdy już to sobie wewnętrznie ułożyłem, gdy "dogadałem się z samym sobą" w tej kwestii, co uważam, co jest moją wartością, czego chcę się trzymać, nastąpił czas weryfikacji CZY UMIEM SWOJE IDEAŁY WPROWADZIĆ W CZYN?
W tym wypadku chodzi o to, czy CAŁOŚCIĄ MOICH OSOBOWYCH MOCY rzeczywiście nadaję priorytet aspektowi merytorycznemu, lekceważąc aspekt walki o dominację, czy jakieś czcze deklaracje przyznawania mi racji?
Aby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba sobie skonstruować jakąś formę testu. W tym przypadku testem jest zadawanie sobie pytania: co czuję, gdy jestem atakowany stricte personalnie, a nie merytorycznie?
Sprawdzam więc swoje ODRUCHOWE, SPONTANICZNE reakcje na krytykę. Oto ktoś próbuje mnie poniżyć - np. w dyskusji na sfinii, albo w rozmowie - co wtedy czuję?
- czy chęć podjęcia rzuconej mi rękawicy?...
Ale jeśli podejmę tę rękawicę, czyli np. na rzucone mi np. "jesteś beznadziejny, kompletnie nie rozumiesz o co tu chodzi" odpowiem w podobny sposób - np. "wcale nie, to ty jesteś beznadziejny i to ty nie masz pojęcia w tej sprawie", to tym samym automatycznie DOWARTOŚCIUJĘ SAMĄ WALKĘ NA FRONCIE WALKI PERSONALNEJ. Czyli de facto odstąpię od swojej zasady, że dla mnie wartość ma jedynie rozstrzygnięcie, które jest merytoryczne.
Gdybym tak postąpił, gdybym podjął rzuconą mi rękawicę (najczęściej de facto karmiąc trola, który właśnie tymi arbitralnymi poniżającymi mnie uwagami, próbuje jakoś ulżyć sobie w odczuwaniu zakompleksienia, jakie nie daje mu mentalnego spokoju), to tylko zaprzeczyłbym własnym ideałom, nic nie zyskując (bo przecież i tak sam sobie zabroniłem udzielania się na froncie walki o dominację). Czyli nie mogę podjąć tu rzuconej mi rękawicy.
Ale problem ma jeszcze głębsze dno i dodatkowe pytanie: ale co czuję? Jak SPONTANICZNIE W EMOCJACH odbieram tego rodzaju personalny atak?
- Czy one mnie boli?
- Czy czuję się rzeczywiście poniżony, czy mnie dotyka zmieniając własną samoocenę?

Gdy dzisiaj sobie próbuję odpowiedzieć na te pytania o spontaniczny, uczuciowy odbiór kierowanych do mnie stricte personalnych ataków, to zdecydowanie najczęściej już moją konstatacją jest uznanie owego ataku za ABSOLUTNIE BEZZASADNY i KOMPLETNIE NIE WPŁYWAJĄCY NA MOJĄ SAMOOCENĘ.
Przyznam, że trochę cieszę się z tej konstatacji na temat moich uczuć. :)
Cieszę się, że właściwie nawet nie przychodzi mi do głowy pomyśleć "ojej, on mnie skrytykował, czyli jest źle". Nie, raczej pierwszym odruchem będzie reakcja: oto ktoś, kto z rozumowaniem jest słaby, a w emocjach nieuporządkowany, dał wyraz swojej niedojrzałości mentalnej. To jego, a nie mój problem, że wciąż jest na niskich etapach doskonalenia umysłu. Życzę mu dobrze, życzę aby kiedyś zaczął więcej rozumieć, ale tego aspektu wolności ludzkiej samym moim życzeniem zapewne nie zmienię, więc można tylko czekać aż on sam dorośnie.
Moja osoba w tym wszystkim nie czuje się dotknięta. Przekonałem się, że SPONTANICZNIE traktuję tego rodzaju odzywki jako po prostu stwierdzenie faktu, że ktoś jest mentalnie nisko, gdzieś na początku ścieżki duchowego doskonalenia. Nie czuję złości, nie czuję chęci odwetu, nie czuję pragnienia udowodnienia mu czegokolwiek. Jego życie, jego myśli, trzeba dać mu czas...
Poza tym, sam ten fakt, że ktoś w dyskusji, która z założenia powinna być merytoryczna (o takim przypadku w ogóle mówię, bo oczywiście gdyby założenia bazowe miały inny charakter, to cały powyższy wywód by się do tego nie stosował), przechodzi na front walki personalnej jest dla mnie swoistym DOWODEM NIEKOMPETENCJI. Stąd wynika kolejny wniosek, że jeśli ktoś mi napastliwe uwagi personalne wplata w dyskusję merytoryczną, to jest WŁAŚNIE Z SAMEGO TEGO POWODU WPLATANIA OWYCH UWAG traktowany jako osobę o obniżonych kompetencjach także w zakresie merytorycznym. To powoduje, ze tym bardziej mentalnie zbywam jego wszelkie krytyczne uwagi (nawet już mające charakter merytoryczny) jako uwagi osoby nie specjalnie ogarniętej...
Właściwie to mam tu nawet o oczko silniejsze wewnętrzne postanowienie - nazwę je tutaj "prawem Michała oceny głosów krytycznych względem mnie". Prawo to brzmi:
Ja - Michał - zabraniam sobie surowo traktowania jako będących na równi ze mną intelektualnie osób, które są na tyle niedojrzałe mentalnie, że posługują się atakami personalnymi.
W szerszym rozumieniu pod owo prawo podpada nie tylko atak personalny, ale też
- jawna manipulacja w dyskusji
- próby wywierania na mnie emocjonalnej presji (np. zastraszania, przedstawiania się arbitralnie jako autorytet)
Sam fakt wystąpienia tych aspektów - presji, manipulacji, poniżania - jest OBOWIĄZKOWO przeze mnie traktowany jako DOWÓD NIEKOMPETENCJI osoby, która się nimi posługuje.
Jeśli powyższe aspekty wystąpią, to przyznaję sobie osobiste prawo zlekceważenia opinii osoby je stosującej, potraktowania jej z nieufnością, odmówienia jej kompetencji.
Takie prawo sam uznaję i wyznaję.

Dodam, że uzupełnieniem tego prawa jest KONIECZNOŚĆ UZNANIA RÓWNOŚCI I KOMPETENCJI KAŻDEJ OSOBY, KTÓRA W DYSKUSJI GRA FAIR!
Jeśli ktoś zatem jest w stanie utrzymać się w ściśle merytorycznym toku dyskusji, jeśli odpowiada argumentem na argument, a nie emocjami i napastliwością na argument, to Z POSTANOWIENIA I WYZNAWANEGO PRAWA jest mi równy w dyskusji, zaś tam gdzie dostrzegę jego wyższą wiedzę i kompetencje może być uznany za autorytet wobec mnie, co wiąże się z uznaniem opinii takiej osoby jako ważniejszej od moich przemyśleń wszędzie tam, gdzie mam jakieś istotne wątpliwości, osobistą niepewność.

I jeszcze na koniec: daję sobie też prawo do czynienia rzadkich wyjątków od zasady nieuznawania kompetencji osób stosujących ataki personalne. Jeśli miałbym w dyspozycji DODATKOWE NIEPODWAŻALNE DANE O KOMPETENCJI w jakimś zakresie osoby personalnie napastliwej, to - wyłącznie w drodze nadzwyczajnego wyjątku i w obliczu owych danych - mogę uznać taką osobę W KONKRETNYM ZAKRESIE WIEDZY jako kompetentną, a nawet bardziej kompetentną ode mnie. Ten wyjątek nie będzie jednak dotyczył jakiegoś OGÓLNEGO OBRAZU owej osoby, lecz będzie ograniczony do konkretnego fragmentu wiedzy. W odniesieniu do pozostałych aspektów myśli będzie obowiązywała domyślna nieufność względem kompetencji osoby, która pokazuje, że nie jest w stanie zapanować nad emocjami walki na tyle, aby okazać się jak bezstronny chłodny sędzia, który nie mając względu na osobę, jest w stanie fakty i interpretacje ważyć z drobiazgową precyzją i poprawnością myśli.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 12:26, 08 Sie 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:30, 08 Sie 2021    Temat postu: Re: Moja mentalna obrona przed atakami w dyskusji

Postanowiłem podsumować cały ten - długawy - wstęp do mojego tematu, jakimś prostym, jednozdaniowym sformułowaniem. Oto ono:
Atakujący mnie personalnie przeciwniku! Porzuciłeś aspekt merytoryczny dyskusji na korzyść napaści personalnej, wierząc że tak przydasz sobie autorytetu?...
Niedoczekanie! Właśnie dlatego, że ten aspekt personalny postawiłeś ponad merytoryczny, zostałeś przez Michała uznanym za niekompetentnego, o niskiej wartości merytorycznej opinii, godnego zignorowania. Właśnie dlatego!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33370
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:24, 08 Sie 2021    Temat postu: Re: Moja mentalna obrona przed atakami w dyskusji

W zakresie napastliwości personalnej staram się czasem nieco luzować radykalizm mojego odrzucenia wartości opinii osób napastliwością się posługujących. Widzę tu pewną gradację, którą przedstawię od poziomu najniższego (kompromitującego intelekt osoby) do wyższych (np. może gość ma tylko zły dzień...):
1. Poziom kompromitujący dyskutanta to wypowiedź napastliwa zawierająca wyłącznie poniżenia i obelgi, nie odnosząca się w najmniejszym stopniu do meritum. W szczególności poniża ona intelekt i kompetencje atakującego, gdy zawiera aspekt groźby, emocjonalnej presji - wtedy widać, że gość nie jest myślicielem, a co najwyżej furiatem, bądź agitatorem.
2. Poziom dyskutanta nieogarniętego emocjonalnie, choć wykazującego się jakimś rozumowaniem - odpowiada on wypowiedzi, w której oprócz napaści pojawiają się odniesienia do kwestii merytorycznych, jest jakaś próba podjęcia dyskusji.
3. Poziom dyskutanta, nieopanowanego, ale starającego się być merytorycznym - to właśnie ten poziom "może gość ma tylko swój zły dzień..." - gdy większość wypowiedzi jest na temat, merytoryczna.

Najbliżej uznania opinii zawierającej aspekt napastliwy za merytoryczną jest poziom:
4. Widać silne dążenie do merytorycznej dyskusji, choć tym razem ów ktoś dał się sprowokować, bądź może wyraził swoją opinię zbyt ostro.

Tak więc samo zagadnienie nie jest takie proste. W końcu cały czas uczymy się, doskonalimy. Poziom 4 właściwie graniczy z wypowiedziami, które uznałbym za zasadne, merytoryczne, poprawne. Czasem coś bowiem sformułuje nam się jakoś ostrzej, czasem bezpośrednia forma wypowiedzi w istocie nie musiała mieć intencji napastliwej, tylko była sformułowana nieco obcesowo, więc trochę wyszło zbyt napastliwie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin