Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak się nie dać oszukać samemu sobie?...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33396
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:18, 07 Sie 2023    Temat postu: Jak się nie dać oszukać samemu sobie?...

Pisałem niedawno o zakłamaniu. Ale teraz myślę, że problem jest szerszy. Zagrożeniem dla świadomości jest bowiem nie tylko jawne zakłamywanie rzeczywistości. Jest cała masa przekłamań bardzo trudnych do uniknięcia, wynikających z tego, jak funkcjonuje (jak musi funkcjonować) system poznawczy praktycznie każdej istoty, która startuje ze swoim rozwojem rozumienia z pozycji podobnych do tych, jakie mamy my - ludzie, żyjący na tej błękitnej planecie.
Aby to zrozumieć, nie trzeba wprowadzać żadnych niezwykłych, trudnych do uzasadnienia założeń, tylko wystarczy wziąć pod uwagę dość oczywiste okoliczności:
- startujemy w życie jako bezradne słabe istotki - dzieci zależne od opieki starszych
- wzrastając, spotykamy się z licznymi zagrożeniami, z którymi musimy sobie radzić, aby nie dopuścić do degradacji, czy wręcz śmierci naszego ciała, ale też aby nie dać się jakoś zepchnąć na samo dno drabiny społecznej.
- w ogóle kontakty społeczne bardzo szybko stają się ramą dla naszej świadomości, co bezwiednie będzie kształtowało nasze mechanizmy poznawcze.
- jesteśmy we władaniu różnych instynktownych reakcji. Co prawda ich działanie można je do pewnego stopnia blokować, ale powstaje tu kilka problemów - rozpoznania ich, zdiagnozowania co blokować należy, a czego nie, czasem odnalezienie metody jak żyć, bez niektórych destrukcyjnych, a instynktownych reakcji.

W ogóle w tym kontekście definicja oszustwa sama jest niejasna. Oszustwo jest zawsze względem czegoś - względem jakiejś intencji, jakiegoś schematu potraktowania rzeczywistości. Oszukać można tylko kogoś, kto wyciąga wnioski i ma jakieś cele, chce jakoś działać, próbuje zafałszowaną informację do czegoś wykorzystać. Jeśli jednak informacja fałszywa zostanie zignorowana, to wtedy sam fakt zaistnienia oszukańczego komunikatu nie będzie miał dalszych skutków. Zatem można zadać pytanie, co w ostatecznym rozrachunku jest (bardziej) oszustwem - to, co ktoś powiedział niezgodnie z prawdą, czy to jak owa informacja dalej została użyta przez odbiorcę.

Ja w swoim czasie dałem sobie dość jasną odpowiedź na pytanie: czy sam siebie oszukuję?
- Tak! Oszukuję się! W jakimś stopniu się oszukuję, bo jestem nieuporządkowany w swoich emocjach i myśleniu.
Pytaniem jest zatem nie to CZY się oszukuję, ale W JAKIM STOPNIU się oszukuję. Tak ściśle rzecz biorąc, każdy rodzaj uproszczenia w rozumowaniu można by już uznać za pewną formę oszustwa względem całościowego obrazu sprawy. A przecież upraszczać trzeba, bo inaczej byśmy nie mogli zamykać kolejnych etapów rozumowania i w ogóle rozumowań prowadzić.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:33, 07 Sie 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33396
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:19, 21 Sie 2023    Temat postu: Re: Jak się nie dać oszukać samemu sobie?...

W innym wątku na tym blogu poczyniłem następujące spostrzeżenie:
Michał Dyszyński napisał:
Wiele osób ma problem z wewnętrzną szczerością, wciąż potrzebują coś przed sobą udawać, stwarzają rzeczywistość gry ze światem i sobą, w której to grze próbują sobie jakoś uładzić tę fundamentalną dychotomiczną sprzeczność pomiędzy
- pragnieniem, aby to, co przeżywamy i myślimy było trwałe, było naprawdę
a
- lękiem, że nie zniesiemy owej prawdy, bo emocje domagają się dla siebie nieustannie jak najbardziej poprawionej, podpicowanej wersji rzeczywistości.

Inaczej mówiąc, emocje domagają się od naszego całościowego systemu myślenia i odczuwania postawy: rób cokolwiek, nawet teraz tu kłam, byle to, co mi przedstawiasz było wystarczająco komfortowe.
Ale już za chwilę te emocje same się zbuntują przed "zbyt daleko idącą" realizacją własnego postulatu. Emocje, gdy zaczną wyczuwać, że to wszystko, co do nich dotarło jest wierutną blagą, tylko życzeniowym myśleniem, co jednak wyraźnie daje się wyczuć, "powiedzą" z kolei: no nie! Takich zupełnie głupot to my nie chcemy, chcemy to było prawdziwe, aby to nie było pełną bujdą na resorach!
I tym emocjom się nie da dogodzić, bo emocje właśnie takie są, że chcą zwykle sprzecznie.
Szczególnie niedojrzałą kolejną reakcją emocji na powyższy dylemat i związaną z nim frustrację jest poszukiwania sobie (najczęściej na zewnątrz, u innych ludzi) winnych całej tej frustracji. Niedojrzałe emocje same postawią rzecz w sprzeczności, ale potem odpowiedzialność za to, co zrobiły przerzucą na kogoś - najczęściej tę osobę, która jest najbliżej, albo ogólnie pierwsza przyjdzie na myśl. Tu robi się kolejna odsłona owej gry w zakłamanie, która dodatkowo komplikuje wyjście emocjonalnie na prostą. Bo teraz już prawdziwa przyczyna frustracji została dodatkowo ukryta nie tylko w sprzeczności własnych oczekiwań, ale też i w przeniesieniu tego wszystkiego na konto zewnętrznej osoby. Te niedojrzałe osobowości, które takie podejście zastosują, będą się od tego momentu frustrować, frustrować, frustrować... Bez szans na zmianę tego przykrego stanu. :cry:

Z tego spostrzeżenia wynikają pewne praktyczne wnioski, związane z pytaniem tytułowym tego wątku, czyli z problemem jak się samemu nie oszukiwać. Otóż ważnym "narzędziem" chroniącym przez samooszukiwaniem się jest wg mnie ŚWIADOME UNIKANIE OSKARŻANIA KOGOKOLWIEK O WŁASNE PORAŻKI.

To bym postulował postawić sobie jako osobisty dogmat:
Jeśli coś odczuwam jako moją porażkę życiową, to przyczyn (i winnych) owej porażki z zasady mam szukać w samym sobie!
Zwalanie winy na innych, to spychologia.
Oczywiście nie twierdzę, iż to nie jest tak, iż nic od innych ludzi nie zależy. Może nawet w konkretnej sytuacji czyjeś ewidentne wrogie, destrukcyjne działanie uniemożliwi mi osiągnięcie tego, albo innego celu. Jednak nawet wtedy powstaje pytanie: dlaczego miałbym się jakoś silnie stresować tym, na co nie miałem wpływu?
Jak głosi słynna maksyma - modlitwa: powinniśmy mieć siłę do zmiany tego, co zmienić możemy, ale z drugiej strony trzeba też zdobyć się na cierpliwość w sytuacji, gdy rzecz od nas nie zależy. Zatem jeśli do takiej sytuacji doszło to, trzeba to uznać, a potem zablokować jakoś w sobie procedowanie frustracji.
Tu ktoś powie: łatwo napisać "jakoś zablokować"... Ale weź, człowieku, zrób to w konkretnej sytuacji!... :shock:
Cóż, nie twierdzę, że to jest łatwe. Nie twierdzę, że zawsze się da rozwiązać pozytywnie ów problem. Ale cenną wskazówką tu jest, aby SKUPIĆ SIĘ NA CIERPLIWOŚCI, a nie na przeżywaniu frustracji w takiej sytuacji, gdy to nadejdzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33396
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:03, 26 Wrz 2023    Temat postu: Re: Jak się nie dać oszukać samemu sobie?...

Człowiek jest istotą wyrosłą z dziedzictwa przodków zwierzęcych; reaguje instynktownie, a gdy się zorientuje, że popełnił błąd, to zaczyna racjonalizować, sam się oszukiwać, rozpoczyna dziwne gry z własnym umysłem, który - gdyby nie chodziło o kwestię wartościowania urażonego ego - może by przyjął sprawy jakimi się jawią, jednak z racji na potrzebę ochrony wizerunku (choćby przed sobą samym) zaczyna sprawy komplikować, nagle uczciwość intelektualna jakoś tak odchodzi w odstawkę...

W tym wątku chciałem się trochę zastanowić nad tym, na jak dziwne sposoby się sami oszukujemy. Ale zanim do tego dojdę, jeszcze raz się chcę zastanowić DLACZEGO w ogóle człowiek tak łatwo się oszukuje?
Powodem głównym jest ochrona własnego wizerunku, dobrego mniemania o sobie. Ale to nie jest jedyny powód. Oprócz niego w grę wchodzą jeszcze choćby takie motywy jak:
- ochrona lojalności względem wybranej przez siebie grupy, ideologii (np. względem swojego narodu, swojej grupy wyznaniowej, czy ideologicznej)
- niechęć do uznania czegoś, co później domagałoby się od wysiłku, wyrzeczenia (np. czasem niechętnie przyznamy, że ktoś bliski z naszej rodziny wymaga pomocy, bo sami bylibyśmy w obowiązku tej pomocy udzielić)
- obawa przed uznaniem, że skoro popełniliśmy błąd, to należałoby porzucić pewne nawyki, stałe i obeznane elementy naszego życia, te różne nasze rutyny i myślowe skróty. Jest w tym postawa gnuśności i wygodnictwa.

Jak widać, powodów do oszukiwania się jest więcej niż jeden, więc teraz chciałbym się zastanowić JAK NAJCZĘŚCIEJ SIĘ OSZUKUJEMY.
W moim przekonaniu najczęstszym typem oszukiwania się jest wmówienie sobie jakiejś (rzekomej) WYŻSZEJ KONIECZNOŚCI. Skoro coś rzeczywiście miałoby być tak bardzo ważne, tak niezbywalne jak ...(obojętnie czym by to coś nie było), to przecież wolno nawet robić sobie wodę z mózgu.. Czyż nie?... :shock:
Już bardziej konkretnie ową "wyższą koniecznością" może stać się wiele aspektów naszego życia:
- wizerunek w oczach ludzi
- wizerunek w oczach własnych
- sentymenty i przywiązania
- honor ("szczególnie" rozumiany), konieczność wykazania "ja nie pękam, czegokolwiek by pękanie nie miało dotyczyć"
- uznanie, iż "wróg czuwa i szykuje się do ataku" (kimkolwiek by nie był "wróg" i jakkolwiek by życzeniowe było uznanie, iż ten "wróg" np. w ogóle jest nami zainteresowany, a już szczególnie czy ma wobec nas jakiekolwiek plany).

W dyskusjach na najwyższym poziomie (dyskusjach elity intelektualnej) wykazanie się stronniczością (szczególnie okazując napastliwe, płynące z ochrony ego, czy swojej grupy czyli nieobiektywne motywy, emocje) jest odbierane jako forma kompromitacji. Ale w zwykłych dyskusjach najczęściej pojawi się jakieś splatanie ze sobą dwóch, w znacznym stopniu niezależnych motywów:
- motyw merytoryczny, związany z ustaleniem statusu rozpatrywanego problemu
- motyw rywalizacyjny, agitacyjny, ambicjonalny, a nawet z próbami wywarcia presji, sugerujących potrzeby okazania personalnej dominacji, choć czasami tylko zaprezentowania się, nawiązania jakiegoś dowolnego emocjonalnego kontaktu w celu rozproszenia swojej samotności.
W zwykłych dyskusjach te motywy się przeplatają, czyli po poświęceniu jakiejś tam uwagi samej sprawie, o której to (rzekomo tylko) rozmawiamy w celu ustalenia jakiejś racji, nagle pojawiają się sformułowania mocno personalne. Zwykle odejście "w personalia" traktowane jest jako forma koła ratunkowego, gdy merytorycznie jest słabo...

Pogrywając wizerunkiem, presją personalną w dyskusji oddalamy się od merytorycznego wątku sprawy. I nie wiadomo, jak się ma sukces osiągnięty na polu walki o wywyższenie ego do tejże sprawy.
Czy jak ktoś kogoś skutecznie postraszył w dyskusji, to ma więcej, czy mniej racji w kwestiach merytorycznych?
Jak ktoś spowodował, że z powodu doznanych przykrości oponent uciekł z dyskusji, to świadczyć to będzie za przeciw poglądom naszym/oponenta?...
Czy wykazanie się bardzo silną determinacją i uporem w odpowiadaniu na każdą odpowiedź oponenta, wykazuje się tak wsparcie dla głoszonych racji, czy odwrotnie? (bo może to świadczy o tym, że interesuje nas tak naprawdę procedowanie sporu personalnego, a nie to, co było merytorycznym zagadnieniem...)
Obiektywnej odpowiedzi na te (i podobne im) pytania, nie sposób jest udzielić. Zatem po prostu każdy uzna tutaj to, co mu intuicja, wyczucie podpowiedzą. Ci, którzy uważają, że jakaś forma wygranej w zakresie personalnym wspiera ich tezy w zakresie wyznawanej idei, będą częściej niż inni plątali te motywy. Bo wyda im się owo plątanie celowym.
Ci zaś, którzy kwestie rywalizacyjne i personalne traktują jako zupełnie osobną aktywność i zagadnienie względem tego merytorycznego, będą raczej starali się trzymać tematu głównego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin