|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:20, 19 Sty 2022 Temat postu: Jak chciejstwo wywyższenia się degraduje duszę |
|
|
Pycha, żądza wywyższenia się jest grzechem bardzo szczególnym. Biblia przestrzega przed nim na bardzo liczne sposoby. A jest przed czymś przestrzegać, bo zaszyta w tym grzechu jest wyjątkowo perfidna moc blokowania rozwoju duchowego, permanentnego unicestwiania duszy. Jak to działa?
Pycha i żądza wywyższenia się działają niszcząco w sposób wielotorowy:
1. blokując poprawność postrzegania rzeczywistości (aspekt prawdy)
2. skupiając na celu, który nigdy nie ma szansy się ziścić w poprawnej postaci
3. degenerując związki z innymi istotami, czyniąc te związki patologicznymi, krzywdzącymi ostatecznie każdą ze stron.
Wywyższenie się jest formą CHCIEJSTWA, które tak naprawdę nie ma ma instancji, w której miałoby szansę się urzeczywistnić. Na końcu każdej ścieżki wywyższenia i tak znajduje się ZAPRZECZENIE BYCIA WYWYŻSZONYM. I inaczej nie ma jak być!
Dlaczego tak?
Bo w idei wywyższania się jest już zaszyta fundamentalna sprzeczność wewnętrzna!
Wywyższenie można by zdefiniować jako: niech teraz ten zewnętrzny świat uzna mnie za wielkiego, wspaniałego, najlepszego, zwycięskiego.
Dążąc ku temu, osoba szukająca wywyższenia de facto ODDAJE OCENĘ WARTOŚCI I SENSU SIEBIE SIŁOM ZEWNĘTRZNYM, to świat ma być tym sędzią, który wywyższenie zasądzi dla tej osoby. Wywyższający się zwykle ten problem przeczuwa - gdzieś "mu świta", że im bardziej znaczenie miałoby mieć wywyższenie ze strony sił świata, tym bardziej on sam traci tu kontrolę. A on tę kontrolę musi żywotnie mieć - ona jest inną niezbędną stroną jego poczucia własnej wartości.
Dlatego pyszałek jest w ciągłym rozdźwięku, ciągle po obu stronach barykady - raz chce, aby go wywyższono, ale za chwilę chce sobie udowodnić, że to on rządzi, czyli zaprzeczy mocy tych sił, które o wywyższeniu zadecydowały. Bo nie można mieć tych dwóch rzeczy jednocześnie - one są swoimi przeciwieństwami.
Jeśli ktoś chce mieć kontrolę, jeśli to jego decyzje mają być tymi jedynymi i absolutnymi, to automatycznie wszystko to co zewnętrzne zostaje zdegradowane, przestaje mieć znaczenie. Tak z samej natury rzeczy....
Tu dotykamy czegoś, co ja określam jako KWESTIĘ DARU - możliwość bycia obdarowanym. Pyszałek nie może być obdarowanym w sposób w pełni skuteczny. Pyszałek każdy dar może przyjąć jedynie w sprzeczności - w schizofrenicznym niezdecydowaniu czy tego pragnie, czy odwrotnie - nienawidzi tego, co dostał. Bo każdy dar, jaki pyszałek dostanie, będzie jednocześnie wobec tego pyszałka przypomnieniem: to nie ty tutaj rządzisz, to nie ty jesteś nośnikiem wartości (nawet dla samego siebie), to inni okazali się tutaj mocni w tym sensie, że to oni zadecydowali i oni dostarczyli ci to, co teraz miałbyś cenić...
I pyszałek czuje, że każdy dar, każde docenienie ze strony innych istot powinien odrzucić, aby zachować samo to swoje wywyższenie - aby wykazać, ze to jednak on rządzi!
Pyszałek najczęściej jednak nie jest w stanie przeprowadzić powyższej analizy sprzeczności własnej postawy. Przeczuwa, że tak jest, ale ta myśl o sprzeczności jedynie go muska, nie doprowadzając do syntetycznej refleksji. Objawi się to nieustanną frustracją, złością na naturę rzeczy, że co by pyszałek nie zrobił, to i tak będzie źle. Ta złość wylewa się z pyszałka na istoty, które go otaczają, a on sam, aby ratować jakoś swoje emocje przed powyższą frustracją, będzie zwykle zaliczał sobie jakieś małe sukcesy na polu raz wykazywania, że sprawuje kontrolę nad innymi istotami, a raz za chwilę, przymuszając owe istoty do składania mu hołdów. Te hołdy są fałszywe, bo pyszałek, który już zdążył swoją manią kontroli zniszczyć poprawność relacji między nim, a innymi istotami, zwykle nie dostępuje prawa do dania mu UCZCIWIE satysfakcji. Czasem, dopóki frustracja i negatywne nastawienie do świata nie ogarnęły jeszcze pyszałka całkowicie, takie uczciwe uznanie jeszcze może się zdarzyć. Bo pyszałek wtedy może posiadać jeszcze pewne merytoryczne podstawy do czynienia jakiegoś dobra. Ale tak jest tylko na pośrednich stopniach pychy.
Pycha "pożera" duszę w tym sensie, że jej naturą jest zawłaszczanie osobowości, redukowanie innych uczuć, aby w końcu jeden wszystkim rządził - właśnie pycha. To będzie degradowało szanse na przywrócenie poprawnych relacji pyszałka ze światem.
Pycha niszczy zdolność do odbioru rzeczy w sposób niezakłócony - zaburza postrzeganie w prawdzie. Bo pyszałek będzie nadpisywał w myślach i emocjach rozpoznania rzeczywistości w stronę wykazywania swojej wielkości, kompetencji, mocy, będzie oszukiwał siebie, a dodatkowo będzie próbował oszukiwać innych.
Pycha jest związana z poniżaniem innych istot, co oczywiście spotka się z przeciwną reakcją. Wtedy wzajemne relacje staną się konfliktowe, nawet wrogie. Atmosfera konfliktu sprawia, że karleje zaufanie i szczerość, a wtedy to, co daje pyszałkowi druga strona, będzie posiadało zmniejszoną wartość, jako że wrogowi nie daje się tego, co cenne. Pyszałek, który stał się wrogiem większości ludzi (za sprawą własnej postawy) zostanie odcięty od wielu darów serca, od ludzkiej szczerości, od spontanicznej pomocy. Pyszałek będzie coraz bardziej sam, coraz mniej otrzymując, coraz trudniej wydzierając jakieś dobra od społeczności - w końcu stał się personą non grata. To tym bardziej utrudni pyszałkowi docieranie do istoty rzeczy, poznawanie prawdy o świecie i ideach. Ostatecznie z tego powodu pyszałek będzie degradowany mentalnie.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 13:48, 19 Sty 2022, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:14, 19 Sty 2022 Temat postu: Re: Jak chciejstwo wywyższenia się degraduje duszę |
|
|
Aby zrozumieć pychę, warto jest uświadomić sobie jedną istotną rzecz - pochodzenie pychy nie jest samo w sobie złe, wadliwe. Pycha jest WYNATURZENIEM, ale to, z czego powstaje, zanim do wynaturzenia dojdzie, posiada swoja wartość i niezbywalną rolę.
Mamy problem z rozliczeniem wewnętrznym pewnych rzeczy, idei, dlatego, że zawierają one dość złożoną mieszaninę aspektów pozytywnych i negatywnych, zaś my nie potrafimy oddzielić skutecznie jednych od drugich. Odnosi się to w szczególności do pychy.
Pycha rodzi się z postaw, które same z siebie są wręcz niezbędne do skonstruowania i utrzymania poprawnej duchowości:
- potrzeba sprawczości, a dalej kontroli nad swoim życiem, otoczeniem
- pragnienie ocenienia pozytywnego - jest niezbędne, ono świadczy o tym, że funkcjonujemy mentalnie niewadliwie
- konieczność ochrony swojej osobowości przed degradacją, wrogimi wpływami
W poprawnej osobowości potrzeba sprawczości jest też realizowana. Różnica jest taka, że sprawczość wtedy harmonizuje z innymi postawami i emocjami, nie generuje nadmiarowych konfliktów, nie wiąże się z życzeniowym traktowaniem odczytów świata.
Dla poprawnej osobowości ocena ze strony innych istot jest bardzo ważna, ale nie jest ona skonfliktowana z potrzebą kontroli. Tu występuje pewna subtelność, objawiając się w pewnych ujęciach jako sprzeczność, niemożliwość.
Problem polega na tym, że zgadzając się na ocenę nas przez jakiejś czynniki zewnętrzne, oddajemy jakąś część naszych odczuć, emocji we władzę owych czynników. To nas pozbawia jakiejś części kontroli. Ale jeśliby owe czynniki okazały się wrogie, to grozi nam, że ta ocena nas będzie niszczyła. I tak się dzieje w przypadku ludzi, którzy nie rozliczyli w sobie zależności od innych, których źli ludzie wykorzystują, manipulują nimi. Poprawna, zharmonizowana osobowość ma w sobie moce ochronne, które nie dopuszczą do zawładnięcia naszymi emocjami przez wrogie moce. To, niestety, nie jest oczywista umiejętność, to trzeba sobie wypracować, określając wewnętrznie te granice rozdzielające te oceny nas, które jesteśmy gotowi uznać vs te, które odrzucimy.
Niestety, to w sobie trzeba osobiście skonstruować, dopracować się (zapewne po drodze popełnimy niejeden błąd) właściwego mechanizmu oceny tego, czy powinniśmy przyjąć ocenę zewnętrzną nas.
Zatem to na czym pyszałek działa - sprawczość, ochrona siebie, pragnienie ocenienia własnej osoby, występuje zatem też i u osobowości zharmonizowanej. Jednak tam gdzie pyszałek żąda niemożliwego - czyli jednocześnie pełnej kontroli i nadania wartości ocenom zewnętrznym tak, aby mogły one w ogóle mieć moc wywyższającą - tam osobowość zharmonizowana dokonuje już bardziej subtelnych rozgraniczeń, jest w stanie zachować spójność funkcjonowania tych aspektów, które u pyszałka są w nieusuwalnym konflikcie.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 14:20, 19 Sty 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 16:04, 19 Sty 2022 Temat postu: Re: Jak chciejstwo wywyższenia się degraduje duszę |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Aby zrozumieć pychę, warto jest uświadomić sobie jedną istotną rzecz - pochodzenie pychy nie jest samo w sobie złe, wadliwe. Pycha jest WYNATURZENIEM, ale to, z czego powstaje, zanim do wynaturzenia dojdzie, posiada swoja wartość i niezbywalną rolę. |
Uznając powyższe, można by się zastanowić: a jakie są RADY NA PYCHĘ?
Tu od razu wychodzi to, że do sprawy trzeba podejść OSTROŻNIE. Pycha bowiem graniczy jakoś z tym, co poprawne w naszym umyśle i odczuciach. Idąc jakimś prostackim rozumowaniem, w którym zaczniemy np. zaprzeczać na potęgę swojej sprawczości, możemy "wylać dziecko z kąpielą" (niestety, w literaturze religijnej chyba jest niemało przykładów na taką postawą - co prawda świadczącą o gorliwości, jednak niekoniecznie o rozumieniu spraw, czy ogólnie rozsądnym rozumowaniu).
W moim przekonaniu pychę najskuteczniej można pokonać POCZUCIEM ODPOWIEDZIALNOŚCI.
Odpowiedzialność jest uznaniem swojej sprawczości, nie jest chowaniem się w "ja nic nie mogę, bo tylko Bóg zawsze działa". Nie oznacza to jednak, że od Boga nie będziemy oczekiwali pomocy - natchnienia, czy wsparcia w inny sposób. Niezbywalnym jest to, że MY JESTEŚMY I DZIAŁAMY. Ale...
... i tu jest chyba największy problem: to, że my działamy, oznacza ponoszenie przez nas odpowiedzialności!
- Zarówno w sensie dobra, jak i zła!
Pycha jest postawą nieodpowiedzialności, jest próbą schizofrenicznego rozdzielenia "co dobre, to na moją korzyść, to mnie wywyższa, a co złe, to się tego wypieram, mam to "gdzieś", bo tak chcę". Postawa odpowiedzialności jest postawą prawdy, a więc i zrzeczeniem się prawa do decydowania w pełni (szczególnie decydowania w duchu robienia sobie jak najlepszego PR-u) o ocenie swoich działań i osoby. Oto KTOŚ ma prawo nas ocenić - zarówno dobrze, jak i źle. I my to uznajemy, godzimy się z tym!
Pyszałek nie jest w stanie pogodzić się z tym, że ludzie oceniają go niezależnie od jego woli, a nieraz ocenią go negatywnie. Pyszałek żąda od rzeczywistości, aby mu zawsze okazywała jedną stronę medalu - tą dla niego pozytywną! Dlatego pyszałek jest kłamcą.
Odwróceniem kłamstwa, a zarazem wejście na drogę walki z pychą polega na uznaniu tego, że oceniani jesteśmy także przez innych. Ta ocena co prawda nie jest ostateczna. Nie możemy dać innym absolutnej władzy mentalnej nad nami, nie możemy oddać się całkowicie emocjonalnie potencjalnym wrogom, trolom, czy choćby ludziom zbyt łatwo oceniającym, kapryśnym, lubiącym kreować opinie przy znikomych podstawach ich zasadności.
JAKOŚ trzeba dać tym innym prawo do oceny nas. Jakoś...
To nie będzie łatwe, bo wrogowie, czy choćby głupcy też są w naszym otoczeniu, a my nie możemy dać się im zniszczyć, tylko dlatego, że mielibyśmy całkowicie uznawać ich oceny. Ale jednocześnie JAKOŚ trzeba dać tym zewnętrznym ocenom szansę, nie wolno jest się zamykać w poczuciu własnej nieomylności, nieprzejednaniu, zamykaniu się w mentalnym bunkrze, z którego "strzelamy do wrogiego świata".
Tu chyba trzeba też jakiejś dawki ŻYCZLIWOŚCI I ZAUFANIA do ludzi. Może nie absolutnego zaufania, ale jednak, może nie do wszystkich ludzi, ale do części z nich...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 15:00, 20 Sty 2022, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:43, 20 Sty 2022 Temat postu: Re: Jak chciejstwo wywyższenia się degraduje duszę |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Tu chyba trzeba też jakiejś dawki ŻYCZLIWOŚCI I ZAUFANIA do ludzi. Może nie absolutnego zaufania, ale jednak, może nie do wszystkich ludzi, ale do części z nich... |
Postawa pyszałka jest bliska do tego, co prezentują psychopaci - wypieranie odpowiedzialności za to, co mogłoby być negatywne, a z drugiej strony narcystyczne przypisywanie sobie zasług. W takim obrazie inni są nieważni, to pyszałek rządzi, a życzliwość i zaufanie (rzekomo...) są w tym układzie zbędne.
Pyszałek jednak POZOSTAJE W KRĘGU WŁASNYCH ZAŁOŻEŃ i potwierdzania wszystkiego tymi założeniami. Pyszałek w istocie cały czas oszukuje sam siebie, że te oceny, które on wymusił, są jednocześnie ocenami w poprawnym sensie słowa.
Ocena, która sprowadza się do zadekretowania jakiejś opinii BEZ ROZWAŻENIA tego, czego miałaby dotyczyć, nie jest bowiem prawdziwą oceną. To jest udawanie oceny, to jest przyklejenie z góry założonej etykiety na przedmiot oceny.
Ocena dokonywana przez pyszałka może być porównana do pracy nieuczciwego kontrolera jakości, który powinien sprawdzać, czy produkty zjeżdżające z taśmy produkcyjnej spełniają wymogi. Ale oto ten kontroler, jako że nie chce mu się naprawdę sprawdzić, czy dany produkt jest niewadliwy, po prostu mechanicznie, bez jakichkolwiek czynności sprawdzających, przykleja etykietę "sprawdzono, produkt spełnia normy". Pyszałek dokładnie tak samo postępuje z samooceną - odgórnie przykleja sobie etykietę mentalną "jestem wspaniały, inni są gorsi, ja zwyciężam!". Pyszałek tym aktem oszustwa w ocenie jakoś zaspokoi emocjonalną potrzebę uznawania się za wyjątkową, lepszą od innych osobę. Ale najczęściej nawet on, choć w oszukiwaniu się jest bardzo dobrze wytrenowany, będzie najczęściej gdzieś tam w głębi swoich myśli i emocji czuł: tak naprawdę, to tutaj oszukuję...
Ja osobiście wierzę, że człowiek jest wyposażony (wierzę, że przez Boga) w pewien nieusuwalny do końca "bezpiecznik przed całkowitym zakłamaniem". Ten bezpiecznik będzie powodował, że nawet najbardziej wyrafinowane, najlepiej sobie samemu pouzasadniane i przyklepane oszustwa, będą - może gdzieś tam w głębi, może bez skonkretyzowania w postaci werbalnej - DŹGAŁY. Gdzieś tam z głębi do oszusta i pyszałka będzie coś wołało "ty wiesz!".
Wierzę, że taki bezpiecznik istnieje w każdym człowieku, choć nie jestem na to w stanie przedstawić dowodu (co jest oczywiste o tyle, że przecież nie dysponujemy ścisłym modelem umysłowości). Mogę przedstawić na to jedynie dwa argumenty:
Argument z obserwacji ludzi - argument Z NIENASYCENIA PYSZAŁKÓW.
Argument ten wiąże się z postawieniem prostego pytania: dlaczego większość (ja powiem, że każdy znany mi osobiście) pyszałek NIGDY NIE ZADAWALA SIĘ tymi potwierdzeniami dla swojej wielkości, jakie wymusi na ludziach, jakie sobie sam wmanipuluje. Ja przynajmniej to obserwuję, że żaden znany mi pyszałek nie jest zaspokojony, a wręcz powiedziałbym, że z każdym aktem wymuszenia na otoczeniu dania pyszałkowi tego oszustwa, jak to pyszałek jest wspaniały, owo nienasycenie się wzmaga. Zatem raczej należałoby uznać, iż każdy akt zaspokojenia pyszałka jakąś kolejną pozytywną oceną jest jakoś nieskuteczny w pełni, domaga się kolejnego aktu i kolejnego...
Argument z ewolucyjnej kompletności, który można by też określić jako "bezpiecznik przed odjazdem w totalną fantazję".
Argumentuję istnienie jednego bezpiecznika, poprzez postulowanie istnienie innego bezpiecznika... Zdaję sobie sprawę, że to wygląda trochę słabo.
Ale przecież z góry zastrzegałem, że silnych, a szczególnie zbliżonych do rangi dowodu, argumentów nie posiadam. To jest coś o mocy poszlaki, więc tylko tak jest sens to rozpatrywać. Poszlaka jest następująca: gdyby w toku ewolucji umysłu ukształtowała się jakaś znacząca przewaga po stronie zaspakajania sobie emocji, na niekorzyść uznania realiów świata, czyli np. gdyby małpolud zyskał taką właściwość mentalną, iż jak mu coś się wydaje emocjonalnie niekomfortowe, to on sobie to coś zignoruje, byle tylko mieć komfort psychiczny, to z dużym prawdopodobieństwem prowadziłoby to do zagłady takiego osobnika. Bo taki osobnik, widząc np. zbliżającego się drapieżnika miałby w swoim zestawie reakcji psychicznych reakcję "niefajnie to wygląda, a przyjemniej byłoby mi myśleć, że nic złego się nie dzieje, więc ignoruję sobie teraz tego drapieżnika - tak wolę, tak jest mi milej...". Osobniki, którym nic nie wymuszałoby uznawania tych niekomfortowych emocjonalnie okoliczności, nie reagowałyby w ogóle na zagrożenia. I dobór naturalny powinien usunąć geny takich osobników z populacji, zaś preferować osobniki, które mają w sobie gen z bezpiecznikiem działającym z grubsza jako: jeśli występuje jakaś rzeczywista okoliczność, w szczególności okoliczność zagrażająca tobie, to nie wolno jest jej ci ignorować nawet wtedy, gdy percepcja owej okoliczności jest dla ciebie przykra!
Te dwa argumenty zdają się być pewną poszlaką - głosem za tym, że jednak zakłamywanie sobie rzeczywistości na maksa, aby w ten sposób uprzyjemnić sobie emocjonalne funkcjonowania, nie przejdzie. A co za tym idzie pyszałek, który zakłamuje sobie rzeczywistość o sobie, za pomocą wymuszania pojawiania się pseudoocen (pozytywnych dla niego), nigdy nie będzie zaspokojony, będzie tylko pogrążał się w coraz większej frustracji.
I wierzę też, że ta okoliczność przenosi się na aspektu duchowy.
Inaczej mówiąc, wierzę, że to co tak w tle, tak trochę dźga pyszałka za życia, kiedy ma on jeszcze wiele możliwości samooszukiwania się, w momencie "przejścia na tamtą stronę" (rozliczenie po śmierci ciała, o którym mówi religia) nasili się w sposób przeważający, dominujący. Wtedy pyszałek nagle stanie bezpośrednio skonfrontowany z prawdą o tym, jakie skutki spowodowały jego wybory, jaka jest obiektywna ocena jego osoby. I to będzie dla pyszałka druzgoczące, bo przyzwyczaił się on, że samooszukiwanie jakoś działa, że można sobie nim jakoś komfort psychiczny przywracać. A tutaj stanie wobec prawdy totalnie bezbronny.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:43, 20 Sty 2022, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|