|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33529
Przeczytał: 80 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:58, 21 Cze 2024 Temat postu: Idee sądu, potępienia, wiecznego cierpienia |
|
|
W teologii chrześcijańskiej używa się określeń: piekło, potępienie, sąd. Wielu te pojęcia po prostu utożsamia, wrzucając do jednego worka potępienie, sąd, piekło, wieczną mękę, karę. Czy jednak aby na pewno słusznie?...
Ja widzę te pojęcia jako dalekie od wskazywania na tę samą ideę:
Sąd nad uczynkami (nad osobowością, duszą) wcale nie musi być potępiający. A nawet jeśli byłby potępiający czyny, to wcale jeszcze nie oznacza, iż jego efektem będzie jakakolwiek kara. Sąd jest USTALANIEM STANU ODPOWIEDZIALNOŚCI, a nie z góry określeniem, że chodzi o czyjąś winę, potępienie. Równie dobrze efektem sądu może być stwierdzenie czyjejś zasługi.
Potępienie może odnosić się do czynu. Z kolei potępienie czynu wcale nie musi oznaczać potępienia osoby. A nawet potępienie osoby z tytułu jakichś jej niewłaściwych postaw, wcale nie musi oznaczać, że - np. z powodu skruchy - nie zostanie jej przebaczone to, co zrobiła. Potępienie nie musi być od razu wieczne. Potępiać można pojedyncze aspekty postaw i wyborów, potępiać "technicznie, a nie ostatecznie" - na zasadzie np. "potępiam swoje lenistwo, ale walczę z nim", a w takiej sytuacji może się okazać, że owo potępienie postawy na jakimś etapie doprowadza do przewartościowania swojego życia i ostatecznie do dobra.
Cierpienie (z tytułu kary, ale i niezależnie od aspektu karania) z kolei wcale nie musi być związane z jakimś zewnętrznym sądem. Cierpienia może zadawać sobie sama dusza. Nieraz może wręcz ta dusza cierpieć z zewnętrznego punktu widzenia niesłusznie - np. przesadnie się sama oskarżając. Cierpienie może być wynikiem potępienia przez kogoś (także Boga), ale wcale nie musi wynikać z powodu tego, co się stało, lecz być efektem BRAKU WEWNĘTRZNEGO UPORZĄDKOWANIA osoby, braku zdolności do odczuwania szczęścia, spełnienia.
Tu zadałbym trudne pytanie:
Czy lepiej jest dla duszy zgrzeszyć, żałować, nawet odbyć jakąś karę, ale przy tej okazji POZNAĆ SIEBIE, UPORZĄDKOWAĆ WŁASNE MYŚLENIE I ODCZUWANIE, aż do stanu, gdy dusza uzyska zdolność odczuwania trwałego szczęścia, czy...
żadnego grzechu nie mieć, a jednocześnie trwać w stanie chaosu wewnętrznego, niejasności, kim się jest, co się czuje, niezrozumienia siebie, niedogadania się z własnymi emocjami, pragnieniami, wizją tego, kim chcielibyśmy być i co w sobie akceptujemy...
Co jest dla duszy lepsze?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
chrześcijanin
Dołączył: 29 Kwi 2023
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bielsko-Biała Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 6:25, 22 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Widząc tytuł: "Idee sądu, potępienia, wiecznego cierpienia" - otwarłem wątek, bo akurat to jest coś, co mnie ciekawi; choćby dlatego, że jestem w gronie mniejszości, która wierzy, że potępienie tych, którzy jednak się ostatecznie nie znajdą w niebie, w Bożym Królestwie ich nie będzie, to ich odrzucenie nie będzie związane z nieskończonym cierpieniem...
Owszem, sąd Boży nałoży na nich należną karę (aby sprawiedliwości stało się zadość; jakże wielu złoczyńców uniknęło jej na ziemi!), ale czas ich karania będzie proporcjonalny do winy (tę zasadę stosują sądy ludzkie; czy Boży sąd byłby mniej obiektywny?); nie będą cierpieć bez żadnego końca!
Unicestwienie, anihilacja, to coś, co w końcu spotka potępionych; kiedyś ich nie było - znów ich nie będzie...
Nauka o niekończących się piekielnych mękach rzuca cień na Boży charakter, bo nawet straszni oprawcy nie mogli się nad kimś pastwić bez końca, a tu Bóg miałby skazać swoich oponentów na karanie bez końca?!... Nie wierzę, że to możliwe! W końcu Bóg jest Miłością, a to coś musi znaczyć...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 6:54, 22 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
chrześcijanin napisał: |
Owszem, sąd Boży nałoży na nich należną karę (aby sprawiedliwości stało się zadość; jakże wielu złoczyńców uniknęło jej na ziemi!), ale czas ich karania będzie proporcjonalny do winy (tę zasadę stosują sądy ludzkie; czy Boży sąd byłby mniej obiektywny?); nie będą cierpieć bez żadnego końca!
Unicestwienie, anihilacja, to coś, co w końcu spotka potępionych; kiedyś ich nie było - znów ich nie będzie...
|
A skoro Niebo jest nieskończone....
Mamy tu zastosowanie prawa dźwigni: za skończone dobro nieskończona nagroda a za skończone zło nieskończona kara
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
chrześcijanin
Dołączył: 29 Kwi 2023
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bielsko-Biała Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:05, 22 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | chrześcijanin napisał: |
Owszem, sąd Boży nałoży na nich należną karę (aby sprawiedliwości stało się zadość; jakże wielu złoczyńców uniknęło jej na ziemi!), ale czas ich karania będzie proporcjonalny do winy (tę zasadę stosują sądy ludzkie; czy Boży sąd byłby mniej obiektywny?); nie będą cierpieć bez żadnego końca!
Unicestwienie, anihilacja, to coś, co w końcu spotka potępionych; kiedyś ich nie było - znów ich nie będzie...
|
A skoro Niebo jest nieskończone....
Mamy tu zastosowanie prawa dźwigni: za skończone dobro nieskończona nagroda a za skończone zło nieskończona kara | Mam inne przekonanie...
Nie wierzę, że Pan Bóg stosuje "dźwignię", która Go w złym świetle stawia - na zawsze już!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:48, 22 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
to może nie ma dźwigni ale zło potępionych jest nieskończone
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33529
Przeczytał: 80 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:10, 22 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | to może nie ma dźwigni ale zło potępionych jest nieskończone |
Czy Bóg, tworzący człowieka zatem nie byłby stawiany w dość niekomfortowej sytuacji, gdy jego dzieło (człowiek)
- dobro jest w stanie tworzyć normalne (takie sobie)
- ale zło już aż nieskończone...
Dlaczego Bóg miałby tworzyć istoty o tak niesymetrycznym w negatywnym sensie bilansie dobro - zło?...
Żeby nie było wątpliwości - ja w to nie wierzę, że akurat w tej materii tworzenia zła, człowiek, będący przecież ukochanym dziełem Boga miałby być aż tak niesamowicie skutecznym, że tworzy zło doskonałe (kto wie, czy nie lepszy byłby w tym niż sam diabeł). To mi się zwyczajnie nie składa z doskonałością i dobrocią Boga.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
chrześcijanin
Dołączył: 29 Kwi 2023
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bielsko-Biała Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 3:18, 23 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | to może nie ma dźwigni ale zło potępionych jest nieskończone | W jakim sensie zło jest "nieskończone"?
Zła kiedyś nie było (Stwórca go na pewno nie planował) - ma ono swój początek; wierzę, że będzie też miało swój definitywny koniec: Pan Bóg ma moc i wolę do tego, aby pierwotny stan wolny od zła znów zaprowadzić...
Na co komu jakiś "skansen zła"?!...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2713
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:21, 23 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
chrześcijanin napisał: | Widząc tytuł: "Idee sądu, potępienia, wiecznego cierpienia" - otwarłem wątek, bo akurat to jest coś, co mnie ciekawi; choćby dlatego, że jestem w gronie mniejszości, która wierzy, że potępienie tych, którzy jednak się ostatecznie nie znajdą w niebie, w Bożym Królestwie ich nie będzie, to ich odrzucenie nie będzie związane z nieskończonym cierpieniem...
Owszem, sąd Boży nałoży na nich należną karę (aby sprawiedliwości stało się zadość; jakże wielu złoczyńców uniknęło jej na ziemi!), ale czas ich karania będzie proporcjonalny do winy (tę zasadę stosują sądy ludzkie; czy Boży sąd byłby mniej obiektywny?); nie będą cierpieć bez żadnego końca!
Unicestwienie, anihilacja, to coś, co w końcu spotka potępionych; kiedyś ich nie było - znów ich nie będzie...
Nauka o niekończących się piekielnych mękach rzuca cień na Boży charakter, bo nawet straszni oprawcy nie mogli się nad kimś pastwić bez końca, a tu Bóg miałby skazać swoich oponentów na karanie bez końca?!... Nie wierzę, że to możliwe! W końcu Bóg jest Miłością, a to coś musi znaczyć... |
Wierzysz, że Bóg myśli w kategoriach filozofii retrybutywizmu?
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
chrześcijanin
Dołączył: 29 Kwi 2023
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bielsko-Biała Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:49, 23 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | chrześcijanin napisał: | Widząc tytuł: "Idee sądu, potępienia, wiecznego cierpienia" - otwarłem wątek, bo akurat to jest coś, co mnie ciekawi; choćby dlatego, że jestem w gronie mniejszości, która wierzy, że potępienie tych, którzy jednak się ostatecznie nie znajdą w niebie, w Bożym Królestwie ich nie będzie, to ich odrzucenie nie będzie związane z nieskończonym cierpieniem...
Owszem, sąd Boży nałoży na nich należną karę (aby sprawiedliwości stało się zadość; jakże wielu złoczyńców uniknęło jej na ziemi!), ale czas ich karania będzie proporcjonalny do winy (tę zasadę stosują sądy ludzkie; czy Boży sąd byłby mniej obiektywny?); nie będą cierpieć bez żadnego końca!
Unicestwienie, anihilacja, to coś, co w końcu spotka potępionych; kiedyś ich nie było - znów ich nie będzie...
Nauka o niekończących się piekielnych mękach rzuca cień na Boży charakter, bo nawet straszni oprawcy nie mogli się nad kimś pastwić bez końca, a tu Bóg miałby skazać swoich oponentów na karanie bez końca?!... Nie wierzę, że to możliwe! W końcu Bóg jest Miłością, a to coś musi znaczyć... |
Wierzysz, że Bóg myśli w kategoriach filozofii retrybutywizmu?
[link widoczny dla zalogowanych] | Wygląda na to, że tak - bo czytam w Piśmie św., że każdemu według jego uczynków odpłacone będzie... No to brzmi jak to, co pod linkiem się kryje, prawda?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2713
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:39, 23 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
chrześcijanin napisał: | Katolikus napisał: | chrześcijanin napisał: | Widząc tytuł: "Idee sądu, potępienia, wiecznego cierpienia" - otwarłem wątek, bo akurat to jest coś, co mnie ciekawi; choćby dlatego, że jestem w gronie mniejszości, która wierzy, że potępienie tych, którzy jednak się ostatecznie nie znajdą w niebie, w Bożym Królestwie ich nie będzie, to ich odrzucenie nie będzie związane z nieskończonym cierpieniem...
Owszem, sąd Boży nałoży na nich należną karę (aby sprawiedliwości stało się zadość; jakże wielu złoczyńców uniknęło jej na ziemi!), ale czas ich karania będzie proporcjonalny do winy (tę zasadę stosują sądy ludzkie; czy Boży sąd byłby mniej obiektywny?); nie będą cierpieć bez żadnego końca!
Unicestwienie, anihilacja, to coś, co w końcu spotka potępionych; kiedyś ich nie było - znów ich nie będzie...
Nauka o niekończących się piekielnych mękach rzuca cień na Boży charakter, bo nawet straszni oprawcy nie mogli się nad kimś pastwić bez końca, a tu Bóg miałby skazać swoich oponentów na karanie bez końca?!... Nie wierzę, że to możliwe! W końcu Bóg jest Miłością, a to coś musi znaczyć... |
Wierzysz, że Bóg myśli w kategoriach filozofii retrybutywizmu?
[link widoczny dla zalogowanych] | Wygląda na to, że tak - bo czytam w Piśmie św., że każdemu według jego uczynków odpłacone będzie... No to brzmi jak to, co pod linkiem się kryje, prawda?... |
Taka forma sprawiedliwości byłaby jakąś formą odpłaty złem na zło (ktoś uczynił coś złego więc wymierzany mu karę, która będzie dla niego czymś złym).
W poniższym ciekawym artykule autor przedstawia definicję kary tak:
Cytat: | Karę standardowo definiuje się jako zamierzone (intentional) nałożenie na kogoś obciążeń (infliction of hardship) przez należycie umocowaną do tego instytucję (by a legitimate authority) w odpowiedzi na popełniony przez daną osobę występek (for offense commited). Definicja ta uwypukla cztery ważne okoliczności, które muszą cechować określoną czynność, by uznać ją za przykład przepisowego karania. Po pierwsze, kara musi sprawiać ból (must hurt): powodować u karanego przykrość, dyskomfort, czy jakąś niedogodność. Jeżeli uprowadzisz mojego syna, a rząd w odpowiedzi przyzna ci ulgę podatkową, trudno uznać, że wymierzył ci jakąś karę, prawda? Po drugie, przykrość ta nie może być przypadkowym następstwem działań tego, kto wymierza karę: musi być ona zamierzona, celowa, rozmyślna. Zauważmy, że wiele rytuałów inicjacyjnych wiąże się z dużym bólem – nie mają one jednak charakteru kar. Przykrym doświadczeniem jest także bycie opodatkowanym przez rządzących (koniec końców pogarsza to twoją subiektywną sytuację), ale podatków również nie można uznać za przykłady kary. Po trzecie, wymierzaniem kary może zajmować się tylko mający do tego odpowiednią legitymację organ władzy. Dotyczy to zarówno prywatnych komórek społecznych, takich jak rodzina (gdzie karzącym autorytetem są rodzice), jak i struktur publicznych, takich jak państwo. W luźnym sensie, jeżeli pobiję cię, bo zniszczyłeś mi samochód, można powiedzieć, że cię ukarałem. Ale dużo lepszym opisem mojego działania w tej sytuacji jest stwierdzenie, że dokonuję na tobie zemsty. I wreszcie, co być może najoczywistsze, aby działanie uznać za karę musi ono stanowić reakcję na jakieś przewinienie. Jeżeli odpowiednio umocowana instytucja z rozmysłem sprawi komuś ból nie ustaliwszy najpierw, że dana osoba jest winna złamania określonego prawem przepisu, trudno powiedzieć, by osobie tej wymierzana była kara. |
[link widoczny dla zalogowanych]
Czy w Bogu istnieje potrzeba sprawiania swojemu stworzeniu bólu? Czy charakter wspaniałej i wszechmądrej istoty objawia się w sprawianiu zła istotom, które sam powołuje do istnienia z miłości? Czy nie byłoby czymś bardziej zgodnym z miłością, gdyby Bóg nie karał, ale szukał lekarstwa dla "zatwardziałych grzeszników"?
Warto się zastanowić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33529
Przeczytał: 80 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:17, 24 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | W poniższym ciekawym artykule autor przedstawia definicję kary tak:
Cytat: | Karę standardowo definiuje się jako zamierzone (intentional) nałożenie na kogoś obciążeń (infliction of hardship) przez należycie umocowaną do tego instytucję (by a legitimate authority) w odpowiedzi na popełniony przez daną osobę występek (for offense commited). Definicja ta uwypukla cztery ważne okoliczności, które muszą cechować określoną czynność, by uznać ją za przykład przepisowego karania. Po pierwsze, kara musi sprawiać ból (must hurt): powodować u karanego przykrość, dyskomfort, czy jakąś niedogodność. Jeżeli uprowadzisz mojego syna, a rząd w odpowiedzi przyzna ci ulgę podatkową, trudno uznać, że wymierzył ci jakąś karę, prawda? Po drugie, przykrość ta nie może być przypadkowym następstwem działań tego, kto wymierza karę: musi być ona zamierzona, celowa, rozmyślna. Zauważmy, że wiele rytuałów inicjacyjnych wiąże się z dużym bólem – nie mają one jednak charakteru kar. Przykrym doświadczeniem jest także bycie opodatkowanym przez rządzących (koniec końców pogarsza to twoją subiektywną sytuację), ale podatków również nie można uznać za przykłady kary. Po trzecie, wymierzaniem kary może zajmować się tylko mający do tego odpowiednią legitymację organ władzy. Dotyczy to zarówno prywatnych komórek społecznych, takich jak rodzina (gdzie karzącym autorytetem są rodzice), jak i struktur publicznych, takich jak państwo. W luźnym sensie, jeżeli pobiję cię, bo zniszczyłeś mi samochód, można powiedzieć, że cię ukarałem. Ale dużo lepszym opisem mojego działania w tej sytuacji jest stwierdzenie, że dokonuję na tobie zemsty. I wreszcie, co być może najoczywistsze, aby działanie uznać za karę musi ono stanowić reakcję na jakieś przewinienie. Jeżeli odpowiednio umocowana instytucja z rozmysłem sprawi komuś ból nie ustaliwszy najpierw, że dana osoba jest winna złamania określonego prawem przepisu, trudno powiedzieć, by osobie tej wymierzana była kara. |
[link widoczny dla zalogowanych]
Czy w Bogu istnieje potrzeba sprawiania swojemu stworzeniu bólu? Czy charakter wspaniałej i wszechmądrej istoty objawia się w sprawianiu zła istotom, które sam powołuje do istnienia z miłości? Czy nie byłoby czymś bardziej zgodnym z miłością, gdyby Bóg nie karał, ale szukał lekarstwa dla "zatwardziałych grzeszników"?
Warto się zastanowić. |
Gdzieś "dotarły mnie słuchy", że "po tamtej stronie" grzesznicy karę...
wymierzają sobie sami!
Czynią to dla oczyszczenia swojej duszy, uznawszy, iż tylko już świadomie podjętym ekspiacyjnym cierpieniem mogą się wznieść na poziom, który by dawał im szansę na utrzymanie się mentalne w królestwie bożym. Ale wtedy tej kary nie wymierzałby wcale Bóg.
Idea samokarania się nie jest taka całkiem nowa. Wielu przestępców, gdy wyrzuty sumienia im naprawdę dokuczą, zgłaszało się na policję i przyznając do zbrodni, właśnie po to, doznać kary ze strony społeczeństwa. Idea pokuty, zadawania sobie cierpień w imię odpłaty za swoje grzechy jest praktyką znaną także przed chrześcijaństwem.
Ale rozważmy też ideę kary, która występuje jako coś NARZUCONEGO ZEWNĘTRZNIE, czyli wbrew woli winowajcy. Ma ona oczywiście swoje miejsce w systemie karnym - pełni rolę odstraszającą (na ile skutecznie tę rolę pełni, to o osobna sprawa...). My tu na ziemi, ludzie na niskim poziomie duchowym próbujemy jakoś motywować się do lepszego życia właśnie taką postacią kary. Znamy ten rodzaj kary już od dzieciństwa, choć wielu wskazuje, iż taka forma jest właściwie tożsama z ideą tresury.
Ja uważam, że osobom o gwałtownym charakterze, nieuporządkowanych emocjach taka postać kary bardziej przemawia do intuicji i wyobraźni, niż ludziom, którzy czują w sobie dość naturalny pociąg raczej do dobra, niż do zła. Człowiek, który z zasady ma szlachetne intencje, nie potrzebuje kary jako dodatkowego czynnika motywującego do dobrych postaw. Inaczej jest u osób, które czują, że przepełnia ich nieustanny gniew, frustracja, chęć odreagowania poprzez dokuczanie innym ludziom. Ci, jeśli jednak w pewien sposób akceptują moralność, jeśli czują, że ciągnie ich do zła, często mogą ten aspekt kary uważać za cenną pomoc w panowaniu nad sobą. Może nawet im taka kara jest potrzebna...
Jak się przyjrzymy "społecznej geografii" akceptacji idei inwazyjnego arbitralnego karania (przez podmioty zewnętrzne), to właśnie zobaczymy, że największe poparcie to karanie ma w takich grupach społecznych, gdzie dzieje się wiele krzywdy, jest gniew, frustracja, pojawiają się często bardzo agresywne, czy dominacyjne emocje. Takim ludziom kara się może wręcz wydawać niezbędna dla celu utrzymania się w ryzach. I często ci ludzie przenoszą to pojmowanie idei kary na relację Bóg - człowiek. Nie potrafią sobie wyobrazić tej relacji na płaszczyźnie zgody, miłości, dobrych intencji, bo w ich intuicjach "to i tak by nie zadziałało". Więc dla tych grup Bóg właśnie koniecznie musiałby być tym "najtwardszym z sędziów", pod żadnym pozorem niemogącym "okazać się miękiszonem". Ci ludzie też mają duży problem z dostrzeżeniem sensu w ofierze Jezusa, czy ze zrozumieniem słów Jezusa "kto się wywyższa, będzie poniżony". Ich świat bowiem jest zdominowany przez mechanizm przemocowy - w ich odczuciu dobre rzeczy mają szansę dziać się trwale jedynie wtedy, gdy pilnuje ich jakiś twardziel na samym szczycie hierachii.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
chrześcijanin
Dołączył: 29 Kwi 2023
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bielsko-Biała Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 5:28, 24 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Katolikus - to co proponujesz zrobić z zatwardziałymi grzesznikami, którzy do Bożego Królestwa się nie nadają? Co Pan Bóg ma z nimi zrobić?!...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
anbo
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6481
Przeczytał: 44 tematy
|
Wysłany: Pon 7:53, 24 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Kara, nagroda, sprawiedliwość... Ludzie mierzą Boga swoją miarą, a poniewaz różnie rozumieją takie pojęcia jak dobro, sprawiedliwość i miłość, to mają różne wyobrażenia o Bogu. Dla jednego sprawiedliwym jest, że grzesznicy będą wiecznie cierpieć w piekle, a dla drugiego nie byłoby sprawiedliwe, żeby za stosunkowo krótki okres grzeszenia cierpieć wiecznie. (Pomijam kwestię, że przyczyna wszystkiego sprowadza się do przyczyny z Boga, jako jedynego, wszechwiedzącego, wszechwmocnego stworzycila wszystkiego z niczego aktem swej wolnej woli.) Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostrzego jak odwołać się do słowa Bożego i na tej podstawie rozwiązać problem. Gdyby tak było, nie byłoby najróżniejszych odłamow chrześcijaństwa i prywatnych wyobrażeń Boga. Ponieważ każdy tekst wymaga interpretacji, to równieź Biblię trzeba interpretować. Co zrobić z tekstami niejasnymi? Interpretować pod to, co najpewniejsze, wyrażone wprost. Ale tu wrócimy do punktu wyjścia, bo jeśli za nejpewniejsze przyjąć, że Bóg jest dobry, sprawiedliwy, miłosierny itd., a następnie pod to wszystko interpretować, to trzeba najpierw wiedzieć, co to znaczy, że Bóg jest sprawiedliwy itd., a to można - jak się okazuje - rozumieć różnie. Czy w ogóle można zrozumieć na czym polega Boża sprawiedliwość skoro śmierć odkupieńczą poniósł z woli Boga ten, który nie zawinił, czyli Jezus? Na czym polega Boża sprawiedliwość skoro za winy pierwszych rodziców (Adam i Ewa) cierpią ich potomkowie, którzy dziedziczą po nich naturę i karę? Czy w ogóle można zrozumieć istotę tak różną od człowieka? przecież Bóg jako wszechwiedzący i wszechmogący nie może na przykład mieć pragnień. Nie analizuje (bo wszystko wie), nie pragnie (bo wszystko może i wie). Nie ma w nim cielesnych pożądliwości, ograniczeń i wynikającej z posiadania ciała natury. Stworzeni na obraz i podobieństwo? Nie widze żadnych podobieństw. Widze tylko niemożliwość dowiedzenia się o Bogu czegokolwiek (zakładająC, że w ogole istnieje). Mówi się, że Bóg jest naszym dobrym ojcem kochającym swoje dzieci. Czy dobry ojciec kochający swoje dzieci pozwala, żeby matka patrzyła, jak jej dziecko jest gwałcone albo umiera z głodu? (Nie zapominajmy o atrybutach Boga.) Czyż dobry ojciec nie reaguje, gdy jedno z jego dzieci niemiłosiernie znęca się nad innymi? Robi to w imię naszej wolności? Myslę, że każdy z tych tak strasznie cierpiących ludzi, o których codziennie slyszymy w mediach oddalby dużo ze swej i cudzej wolności, żeby ciepienia bylo mniej, żeby je Bóg dystrybuował bardziej sprawiedliwe, z naszego punktu widzenia. Jedni przechodzą przez życie lekko, inni przechodza drogę przez mękę. (Podobno jedni i drudzy po to, żeby się poznać i przemienić chociaż doprawdy nie każdy ma okazję poznać siebie i się przemienić z uwagi na okoliczności jakie napotyka w zyciu, a niektorzy nawet nie mają szansy na żadne bo giną albo umierają będąc dzieckiem, a nawet niemowlęciem.) Widać punkt widzenia Boga jest inny. Jak go pogodzić z ludzkim? Wierzącym pozostaje być ufnym i pokornym nawet, gdy ich poczucie sensu, sprawiedliwści i dobroci przeciwko temu się buntuje. Dla niewierzacych będzie to jeszcze jeden powód, by pozostać niuewierzącym. Dla agnostyków, by wciąż utrzymywać, że są to problemy niepoznawalne, nierozstrzygalne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
anbo
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6481
Przeczytał: 44 tematy
|
Wysłany: Pon 8:39, 24 Cze 2024 Temat postu: |
|
|
Z trzeciego rozdz. Księgi Koheleta:
10 Przyjrzałem się pracy, jaką Bóg obarczył ludzi,
by się nią trudzili.
11 Uczynił wszystko pięknie w swoim czasie,
dał im nawet wyobrażenie o dziejach świata2,
tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł,
jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca.
12 Poznałem, że dla niego nic lepszego,
niż cieszyć się i o to dbać,
by szczęścia zaznać w swym życiu.
13 Bo też, że człowiek je i pije,
i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie -
to wszystko dar Boży.
/.../
20 Wszystko idzie na jedno miejsce:
powstało wszystko z prochu
i wszystko do prochu znów wraca5.
21 Któż pozna, czy siła życiowa synów ludzkich idzie w górę,
a siła życiowa zwierząt zstępuje w dół, do ziemi?6
22 Zobaczyłem więc, że nie ma nic lepszego
nad to, że się człowiek cieszy ze swych dzieł,
gdyż taki jego udział.
Bo któż mu pozwoli widzieć,
co stanie się potem?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33529
Przeczytał: 80 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:39, 07 Lip 2024 Temat postu: |
|
|
anbo napisał: | Kara, nagroda, sprawiedliwość... Ludzie mierzą Boga swoją miarą, a poniewaz różnie rozumieją takie pojęcia jak dobro, sprawiedliwość i miłość, to mają różne wyobrażenia o Bogu. Dla jednego sprawiedliwym jest, że grzesznicy będą wiecznie cierpieć w piekle, a dla drugiego nie byłoby sprawiedliwe, żeby za stosunkowo krótki okres grzeszenia cierpieć wiecznie. (Pomijam kwestię, że przyczyna wszystkiego sprowadza się do przyczyny z Boga, jako jedynego, wszechwiedzącego, wszechwmocnego stworzycila wszystkiego z niczego aktem swej wolnej woli.) Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostrzego jak odwołać się do słowa Bożego i na tej podstawie rozwiązać problem. Gdyby tak było, nie byłoby najróżniejszych odłamow chrześcijaństwa i prywatnych wyobrażeń Boga. Ponieważ każdy tekst wymaga interpretacji, to równieź Biblię trzeba interpretować. Co zrobić z tekstami niejasnymi? Interpretować pod to, co najpewniejsze, wyrażone wprost. Ale tu wrócimy do punktu wyjścia, bo jeśli za nejpewniejsze przyjąć, że Bóg jest dobry, sprawiedliwy, miłosierny itd., a następnie pod to wszystko interpretować, to trzeba najpierw wiedzieć, co to znaczy, że Bóg jest sprawiedliwy itd., a to można - jak się okazuje - rozumieć różnie. Czy w ogóle można zrozumieć na czym polega Boża sprawiedliwość skoro śmierć odkupieńczą poniósł z woli Boga ten, który nie zawinił, czyli Jezus? Na czym polega Boża sprawiedliwość skoro za winy pierwszych rodziców (Adam i Ewa) cierpią ich potomkowie, którzy dziedziczą po nich naturę i karę? Czy w ogóle można zrozumieć istotę tak różną od człowieka? przecież Bóg jako wszechwiedzący i wszechmogący nie może na przykład mieć pragnień. Nie analizuje (bo wszystko wie), nie pragnie (bo wszystko może i wie). Nie ma w nim cielesnych pożądliwości, ograniczeń i wynikającej z posiadania ciała natury. Stworzeni na obraz i podobieństwo? Nie widze żadnych podobieństw. Widze tylko niemożliwość dowiedzenia się o Bogu czegokolwiek (zakładająC, że w ogole istnieje). Mówi się, że Bóg jest naszym dobrym ojcem kochającym swoje dzieci. Czy dobry ojciec kochający swoje dzieci pozwala, żeby matka patrzyła, jak jej dziecko jest gwałcone albo umiera z głodu? (Nie zapominajmy o atrybutach Boga.) Czyż dobry ojciec nie reaguje, gdy jedno z jego dzieci niemiłosiernie znęca się nad innymi? Robi to w imię naszej wolności? Myslę, że każdy z tych tak strasznie cierpiących ludzi, o których codziennie slyszymy w mediach oddalby dużo ze swej i cudzej wolności, żeby ciepienia bylo mniej, żeby je Bóg dystrybuował bardziej sprawiedliwe, z naszego punktu widzenia. Jedni przechodzą przez życie lekko, inni przechodza drogę przez mękę. (Podobno jedni i drudzy po to, żeby się poznać i przemienić chociaż doprawdy nie każdy ma okazję poznać siebie i się przemienić z uwagi na okoliczności jakie napotyka w zyciu, a niektorzy nawet nie mają szansy na żadne bo giną albo umierają będąc dzieckiem, a nawet niemowlęciem.) Widać punkt widzenia Boga jest inny. Jak go pogodzić z ludzkim? Wierzącym pozostaje być ufnym i pokornym nawet, gdy ich poczucie sensu, sprawiedliwści i dobroci przeciwko temu się buntuje. Dla niewierzacych będzie to jeszcze jeden powód, by pozostać niuewierzącym. Dla agnostyków, by wciąż utrzymywać, że są to problemy niepoznawalne, nierozstrzygalne. |
Ważne pytania tu stawiasz. Podzielam zdecydowaną większość z tego, co tu zawarłeś.
Dziś uważam, że idea sądu jest bardzo trudna w ogóle do sformułowania. Na start od razu cisną się kolejne pytania:
- Czy sądzimy człowieka (osobę), czy tylko jego czyny?
- Jakie znaczenie w tym układzie ma SAMOOSĄD?
- Na bazie czego (co jest tu właściwie szeroko rozumianym "kodeksem karnym") sądzimy?
- Jak włączamy do idei sądu takie pojęcia jak:
skrucha winowajcy
przebaczenie ze strony pokrzywdzonego
stan świadomości w momencie decyzji
stopień "szkodliwości społecznej"
itp. itd.
Czy sąd jest bardziej obiektywny (sztywny, formalny, nakierowany na wypełnienie wskazanych wzorców), czy może "ludzki", dopuszczający uznaniowość z różnych powodów?...
To tylko część pytań.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|