Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34032
Przeczytał: 59 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 1:36, 08 Gru 2024 Temat postu: Gdy nam się osobowość, życiowy sens nie spina... |
|
|
Gdy życie jest jakieś takie miałkie
gdy człowiek sam właściwie nie wie, czy tak naprawdę ma po co jeszcze żyć...
Śmierci nie pragnie, ale to jest normalne - przecież taki ma się instynkt
ale właściwie już prawie niczego się od życia nie spodziewa
- bo przyjdę chwile, z grubsza takie, jak poprzednie
- bo złudzenia młodości, przestały być złudzeniami
- bo już nie jest się na tyle głupim, aby zaufać pustym zapewnieniom naciągaczy i sprzedawców nieziszczalnych marzeń, na których ci jeszcze zarobią
- bo już wiemy, że zarówno rozpychanie się na świecie łokciami, jak i uległość twardzielom nie przyniosą prawdziwej radości, ani nawet spokoju
- bo choć można się trochę pookłamywać, to już jakieś takie coś tajemnicze w nas, powie nam "ty wiesz!".
- bo różni ważni dla nas ludzie odeszli i nie wrócą
- bo wiele z tego, w czym pokładaliśmy nadzieję, ani nie ma szans na realizację, ani pewnie nawet w ogóle nie jest dla nas
- bo już nie czeka nas raczej żadna ekscytująca nowa wielka miłość (prędzej żenujące rozstanie)
- bo w ogóle coraz bardziej realna jest myśl o śmierci...
to człowiek myśli sobie: coś tu mi się to życie nie spina
ani nie chcę żyć, ani nie chcę umrzeć
mogę trochę trwać w tym jak jest, ale nie wiem, czy tego chcę.
W takim życiu czegoś brakuje.
Chyba jakby iskry
może nadziei
poczucia sensu
wiary w coś ważnego w nas samych, takiego indywidualnego spotka jeszcze jakieś PRAWDZIWE SZCZERE PRAGNIENIE
aby żyć tak od serca
nie dlatego, że wyznaczono nam obowiązki
nie dlatego, że grożą jakieś wielce ponure konsekwencje, jeśli się nie dostosujemy
nie dlatego, że pogrozili nam palcem ci, albo owi
albo inni nas mamią głupotami, w które przestaliśmy wierzyć niedługo po tym, jak upadł mit świętego Mikałaja
tak by się chciało chcieć
aby się chciało żyć - chciało BARDZIEJ żyć!
Skąd wziąć tę ISKRĘ?
Jak zapalić w sobie tę lampę, której płomień będzie nas od serca grzał i świecił?
Jak rozniecić tę nadzieję, że przyszłe chwile staną się większymi niż poprzednie
a w nich radość, szczęście, spelnienie znalazłyby sobie naturalne miejsce i stan?...
Coś w tym celu należałoby w sobie skonfigurować, coś zrozumieć
z jednej strony pożegnać pragnienie niemożliwe i toksyczne
ale z drugiej nie stłumić tych, które niosą spełnienie i nadzieję
choć chyba najczęściej też je jakoś ulepszyć, skonfigurować, aby sobie nie wchodziły w drogę
rozniecić ich słaby płomyk, podsycić go
aby ten płomień się rozszerzał i wznosił, i bił od niego żar.
Michał Dyszynski 8.12.2024
|
|